sobota, 16 kwietnia 2016

Rozdział 9 - część 2

Dochodzi godzina dwudziesta czwarta, a Kastiel nadal nie wrócił. Boję się, że coś mu się stało.
Z dwie godziny temu przesunęłam sofę tak, aby mieć widok na drzwi wejściowe. Obecnie siedzę na niej, spoglądając na drzwi. Moje powieki są strasznie ociężałe sprawiając, że oczy same mi się zamykają, ale za każdym razem kiedy próbuję zasnąć potrząsam energicznie głową.
- Gdzie on jest? - Zaczynam monolog w moim umyślę. - Na serio się teraz martwię, że coś mu się stało - Zatrząsałam się z zimna, bo w końcu zima nadchodzi wielkimi krokami, a o tej porze w piecu pewnie dawno zgasło.
- Apsik! - Kichnęłam nagle.
- Przeziębisz się - Usłyszałam zatroskany głos mojego narzeczonego. Spojrzałam na niego szybko, a ten przeskoczył przez oparcie sofy, lądując tuż przy mnie. Następnie przytulił mnie i okrył nas białym puszystym kocykiem. - Jak chcesz, prześpij się -Przycisnął mnie jeszcze bardziej do siebie. – Obudzę cię jak przyjdzie ten idiota. - Pocałował mnie w usta. Kiedy się odsunął uśmiechnął się ciepło. Ja również próbowałam się uśmiechnąć, ale za bardzo się martwiłam i na moją twarz wkradł się tylko mały, nikły uśmiech.
Ułożyłam głowę na jego ramieniu, nadal spoglądając na wejście.
Mijały sekundy, minuty, godziny, a chłopak nadal nie wracał. W końcu wyczerpana zasypiam otulona przez ramiona mojego ukochanego, wyruszając w krainę snów.


Jakiś czas później

Otwieram swoje oczy, kiedy pierwsze promienie słońca wchodzą przez okna do pomieszczenia. Zamazanym jeszcze wzrokiem spoglądam na zegarek, który wskazuję godzinę szóstą ,,jeszcze mam troszeczkę czasu, aby się wybrać do szkoły" myślę, wtulając się w jeszcze śpiącego Ericka. Następnie spoglądam na jego twarz, śmiejąc się cicho.
- Jak on słodko wygląda, kiedy śpi. – szepczę, uśmiechając się ciepło.
Po około pięciu minutach od niechcenia odsuwam się od czerwonowłosego i wychodzę ostrożnie spod koca, tak aby przypadkiem nie obudzić chłopaka.
Spoglądam na wejście i smutnieje, ponieważ Kastiel nadal nie wrócił. Nie było nigdzie jego kurtki ani butów.
Nagle w piersi poczułam uścisk, który oznaczał u mnie strach oraz zawładnęło mną uczucie samotności. ,,Czemu to się dzieje? Czemu się tak martwię... a raczej, dlaczego?" myślę, kładąc dłoń w okolicy klatki piersiowej.
Wzdycham i wybieram się na piętro po jakieś ubranie, bo w końcu w pidżamie cały dzień nie będę siedziała. Kiedy wchodzę do pokoju zauważam Coco, która już jest ubrana. Zamykam drzwi, a ona spogląda na mnie z uśmiechem.
- Hej Ali – mówi, wstając z łóżka.
- Hej Coco… - Próbuje się uśmiechnąć, aby ukryć mój smutek, ale na mojej twarzy pojawia się tylko jakiś grymas.
Moja przyjaciółka nagle posmutniała, następnie podeszła do mnie.
- Coś się stało? - Jej głos był zatroskany i delikatny.
,,Przejrzała mnie?” pomyślałam, zamykając oczy. ,,Zbyt dobrze mnie zna” myślę. - Wiesz...-zaczęłam na głos. - Kastiel nadal nie wrócił i martwię się, że coś się stało - Po moim policzku z niewiadomego mi powodu spłynęła samotna słona kropelka, zwana łzą.
- Ali… - Pociągnęła mnie w stronę łóżka, a następnie posadziła mnie na nim, przytulając mnie. - Jestem pewna na prawie sto procent, że nic mu nie jest. - Próbuje mnie pocieszyć. - Na pewno się dzisiaj pojawi w szkole i razem go porządnie ochrzanimy! - Uśmiechnęła się do mnie podstępnie, zaś w jej oczach zauważyłam niebezpieczny błysk.
- Oke! - Zaśmiałam się. - Jak go tylko spotkamy, to dostanie od nas takie baty, że się nie pozbiera! - Wstałam szybko na równe nogi ,,wyrzucając" pięść w górę z wielkim uśmiechem.
- I to jest Ali, którą znam. Szczęśliwa, uśmiechnięta i ekstremalna dziewczyna! - Zaczęła się śmiać.
- Masz rację - przyznaję jej - jestem ekstremalna. - Spoglądam w górę, zaś dłonie kładę w okolicy barków, robiąc moją pozę ,,zwycięstwa".
Następnie Coco poszła na piętro, zrobić sobie coś do jedzenia, zaś ja wybrałam sobie jakieś ciuchy, czyli prosty czarny T-Shirt, biało-czarną marynarkę i niebieskie dżinsy. Później poszłam do łazienki, gdzie się ubrałam, uczesałam i wzięłam lekarstwa.
Kiedy zeszłam na dół, zauważyłam, że blondynka stoi koło swojego brata z podejrzanym uśmiechem i aparatem trzymanym w dłoni. Po moim czole spłynęła animowska kropelka. ,,Co ona kombinuje" myślę zdziwiona. Kiedy już jestem blisko nich, dziewczyna podchodzi do stolika, kładzie tam aparat i spogląda na mnie. Następnie przykłada palec do twarzy i mówi ,,cii", a ja przytakuje zdziwiona. Jej kąciki ust podnoszą się do góry. Wraca do chłopaka, siada delikatnie na sofie i przybliża się pomalutku do Ericka. Kiedy jest wystarczająco blisko niego, przybliża swoją twarz do jego ucha, bierze głęboki wdech i...
- Wstawaj, bo cię okradną! - wydziera się na cały regulator. Odruchowo zatykam uszy, ale i tak po mimo tego dzwoni mi uszach.
- Ach?!! – krzyczy, podskakując przestraszony, następnie spada z ,,łóżka" zaliczając glebę, zaś jego siostra śmieję się z niego wniebogłosy. – Coco! - wrzeszczy, spoglądając ze wściekłością na swoją siostrę, jego pięści są zaciśnięte, zaś nos ma czerwony po wcześniejszym przywitaniu się z podłogą. - Co ty wyprawiasz?! Prawie przez ciebie ogłuchłem i zawału bym dostał! - ciągnie dalej, zaś jego siostra nie zwraca na niego uwagi.
- Ali co robimy na śniadanie? - pyta się mnie, olewając kompletnie swojego brata, przez co Erick wkurza się jeszcze bardziej, a po moim czole spływa animowska kropelka... znowu.
,,Co ja z nimi mam” myślę zrezygnowana, potrząsając leciutko głową.
- Słuchaj mnie idiotko! - Podchodzi do nas.
- Nie nazywaj mnie idiotką, ty zboczeńcu! - Złotowłosa podchodzi do swojego brata, spogląda w jego oczy ze złością. Nagle na zdenerwowaną twarz Ericka wkradł się cwany uśmieszek.
- Ja jestem zboczeńcem... huh? - Jego brew podnosi się do góry, a na twarz Coco wkrada się zdziwienie. - To nie ja ślinię się do aparatu, oglądając jakieś zdjęcia - Chocolate spojrzała się na niego szokowana, następnie na jej twarzy pojawiły się ogromne rumieńce.
- I-I-di-ooo-ta - zaczęła się jąkać, zaś jej wzrok powędrował na ziemię, ja już kompletnie się pogubiłam, a w mojej głowie krążyło tylko jedno zdanie, a mianowicie ,,Co się tutaj dzieję?!". Zadowolony Erick odszedł od nas i ruszył na górę pogwizdując. Nie pytając już się o nic mojej przyjaciółki, poszłyśmy do kuchni, zrobiłyśmy śniadanie, zjadłyśmy je, następnie ruszyłyśmy do mojego pokoju po nasze torby i wolnym krokiem wyruszyłyśmy do szkoły.
Trzy godziny później

Maszerujemy z Coco po szkolnych korytarzach. Byłam bardzo wściekła i zarazem zmartwiona gdyż czerwonowłosy chłopak o imieniu Kastiel nie przyszedł jeszcze do szkoły. Obiecuje wam, że jak ten tylko się zjawi, to zrobię mu awanturę i najchętniej stłukę go tak, że własna matka go nie pozna... gadanie, gadaniem, ale pewnie tego nie zrobię... chyba...
- Ali - Słyszę zatroskany głos przyjaciółki - wiesz, że nie musisz się tak martwić. Kastiel, to Kastiel, on sobie poradzi. - pociesza mnie z lekkim uśmiechem wymalowanym na jej niemal dziecięcej twarzy.
Od razu poczułam się jeszcze gorzej, bo doszedł do mnie fakt, że to właśnie KASTIEL.
- Przez ciebie martwię się jeszcze bardziej - mówię z zażenowaną miną, spoglądając z nutką wściekłości w oczach na przyjaciółkę. Po jej czole spływa animowska kropelka.
- Nie mam na ciebie siły - Wzdycha, potrząsając głową. Cały czas na nią spoglądam. Spojrzała przed siebie i rzuciła się na mnie wrzeszcząc:
- Ali spójrz! - Pokazuje mi ręką jeden punkt, kiedy już zawiesiła się jak jakiś leniwiec do gałęzi, na moim ramieniu.
Próbuje utrzymać się na równych nogach, bo dziewczyna szczerze mnie zaskoczyła, przez co o mało co nie zaliczyłam z nią gleby. Spoglądam przed siebie i zauważam osobę, o którą się najbardziej martwiłam. Jednym ruchem zwalam z sobie moją przyjaciółkę i zaczynam biec, a raczej szybko iść w jego stronę, krzycząc do złotowłosej ,,przepraszam!"
- Kastiel! – krzyczę, a czerwonowłosy mnie ignoruje. – Kastiel. - powtarzam jego imię jeszcze raz i raz, aż w końcu tak się wkurzam, przez bycie ignorowaną, że daje mu porządnego kopa w zgięcie kolana, przez które ten idiota o mało co gleby nie zaliczył.
- Cholera! – zagrzmiał, odwracając się w moją stronę z zaciśniętą pięścią. - Który tu taki głu...-przerwał, kiedy zobaczył mój zdenerwowany wyraz twarzy – Ah… - wzdycha - To ty płaska desko. - Na jego facjacie pojawia się ten jego firmowy uśmiech.
- Nie nazywają mnie ,,idiotką" ty czerwono włosy IDIOTO - krzyczę wciąż powtarzając te słowo, uderzając pięściami w jego umięśnioną klatkę piersiową.
-Ała - Na jego twarz wkradł się grymas bólu. - Za co to by...
- Martwiłam się o ciebie! – krzyczę, przerywając mu i zasadzam mu mocnego prawego sierpowego. Spoglądam w dół, kładąc głowę na jego klatce piersiowej. Nagle całe emocje, które przeżywałam od wczoraj, nagromadzają się we mnie. Smutek, radość, zmartwienie, uciecha znalazły ujście z mych oczu i po moich lekko zaróżowionych policzkach zaczęły płynąć słone, krystaliczne łzy, które zakończyły swą podróż na kafelkowej podłodze.
- Martwiłam się Kastiel, gdzie się ty szwendałeś? - Słone krople zaczęły mocniej wypływać
- Przepraszam, że się przeze mnie martwiłaś. - mówi, a ja nie wierzę własnym uszom, gdyż ten Kastiel, ten buntownik mnie przeprosił, no mówię wam, aż przestałam płakać. Patrzę na niego zdziwiona, a następnie zaczynam przecierać moje oczy rękawem, Nagle dzieje się coś nieoczekiwanego, gdyż czerwonowłosy chwyta mnie delikatnie za podbródek i nakierowuje mój wzrok prosto na jego. Spogląda w moje dwukolorowe oczy, przez co wydaje mi się jakby mógł w tym momencie przeszyć całą mą dusze na wylot i nagle zaczyna przybliżać swoją twarz do mojej. Serce przyśpiesza mi jak diabli, kiedy czuje jego oddech muskający lekko me wargi. Już mamy się pocałować, ale...
- Co wy wyprawiacie? - ... ale słyszę głos mojej przyjaciółki Coco, przez co przestraszona odpycham czerwonowłosego od siebie, którego twarz jest takiego samego koloru jak jego włosy. Spoglądam na Coco obok, której stoi podekscytowana Rozalia.
- Czemu to zrobiłaś?! - krzyknęła w stronę blondynki z urazą głosie. - Prawie się pocałowali! - jej oczy aż się błyszczą z ekscytacji przez co można je porównać do blasku gwiazd.
- Kto tu miał się całować? - Kastiel pyta się dziewczyn.
- No oczywiście, że ty i Alice - odpowiada mu Roza z szerokim śmiechem na twarzy.
- Przecież ja nikogo nie chciałem pocałować – zaprzecza, składając ręce na klatce piersiowej, a ja z ciupki zaczynam się irytować.
- To co niby przed chwilą robiłeś? – ciągnie dalej białowłosa, podnosząc przy tym brwi do góry i uśmiechając się znacząco.
- Ja do nikogo się nie kleiłem tylko ona do mnie. - Cienka linia, która powstrzymywała mnie od wybuchnięcia nagle pękła.
- Ja się niby do ciebie kleiłam?! – huczę, spoglądając na niego wściekle oraz przywalając mu liścia, przez co na jego twarzy pozostaje odcisk mojej dłoni.
- Czemu mnie uderzyłaś?! - wybuchnął.
- Za kłamstwa oraz za to, że mi nie powiedziałeś gdzie się szwendałeś! - Nic mi nie odpowiada, tylko spuszcza wzrok.
- Wiesz co robiłem...- zaczyna i patrzy na mnie spokojniejszy. - Szukałem dla Demona ,,niańki"- powiedział, a ja się zamieram. - A co ty myślałaś? - Na jego twarz wkrada się złośliwy uśmiech.- Może myślałaś, że byłem z jakąś dziewczyną na randce i spędziłem z nią noc? - wyszeptuje mi ostatnie słowa na ucho, przez co dostaje porządnego kopa w piszczel. Nagle dzwoni dzwonek informujący, że lekcja się zaczyna. Szybko odwracam się na pięcie, i zerkam na moje przyjaciółki mówiąc im ,,idziemy?". Ruszam przed siebie do klasy, a dziewczyny przede mną, ale czuje, że coś było nie tak... wydaje mi się, że Kastiel kłamię i na dodatek czuje się przez kogoś obserwowana, tylko, że przez kogo?
*******

Po sprawdzeniu obecności na lekcji plastyki, którą kocham okazuje się, że większość klasy nie przyniosło na lekcje to co miało, czyli farby, jakiś pędzli oraz, że Amber nie było jako jedynej na lekcji.
Brązowowłosa nauczycielka westchnęła załamana.
- Wiem, że nie powinnam, ale wyśle kogoś z was do sklepu na przeciwko szkoły, więc… - Zaczęła się rozglądać po klasie - … może ty pójdziesz, Alicjo? - pyta się mnie.
- Okej! - krzyczę, wstając z mojego miejsca.
- Proszę pani/prze pani może z nią pójdę? – mówią wspólnie w jednej chwili Kas i Coco, kiedy mam wychodzić z klasy, zaś ja uśmiecham się lekko pod nosem
- Jeśli ona będzie chciała to możecie z nią iść - Uśmiecha się lekko w ich stronę. - I jak chcesz aby z tobą poszli? - spogląda na mnie swoimi zielonymi oczami. Zastanawiam się na chwilę.
- Spoko - Uśmiecham się - w końcu sama się nie zabiorę. - mówię, a moi przyjaciele wstają ze swoich miejsc i ruszają w moją stronę. Po krótkiej chwili wychodzimy ze szkoły.
Kiedy już wszystko kupiliśmy i wracaliśmy do szkoły zauważam , że but mi się rozwiązał, więc krzyczę do Chocolate i Kastiela aby poszli przodem, a oni przytakują i ruszają w stronę szkoły.
Po zawiązaniu sznurówki szepczę ciche ,,perfecto" i ruszam przed siebie najszybciej jak mój obecny stan zdrowia mi na to w obecnej chwili pozwala. Kiedy mam już przebiegać przez drogę, słyszę klakson samochodu. Cały świat w jednej chwili dla mnie spowalnia. Moje długie niebieskie włosy zaczynają falować na wietrze, zaś mój lekko zdezorientowany wzrok wędruje na czarne porsche z różowymi elementami, które jedzie prosto na mnie. Słyszę krzyk moich przyjaciół, nagle nie wiadomo czemu paraliżuje mnie strach, nie mogę się ruszyć, zaś samochód jest coraz bliżej, tak blisko, że światła samochodu odbijają się w moich oczach.
,,Teraz to już mój koniec i na pewno zginę'' Jedyne co jeszcze słyszę przed dojechaniem samochodu, to zrozpaczony krzyk mojej przyjaciółki oraz Kastiela, który biegnie w moją stronę i...
Ciąg dalszy nastąpi...
(XD)

***********************************************************************
Rozdział skończony!
Shiro: no wreszcie -_-' ile na to musieli czekać i jeszcze ich każesz, że w takim momencie kończysz?! *spogląda na mnie wściekle*
No co (*^3^)zawieruszył mi się gdzieś notes z zaplanowanymi rozdziałami, ale spokojnie pamiętam co zaplanowałam...donikąd XD
Shiro: Zawieruszyłaś O-o? A nie zgubiłaś!
Najprędzej mamusia mi go wyrzuciła, ale możliwe, że gdzieś jest...
Shiro:,,Mamusia " *szepcze i spogląda na mnie dziwnie*
Dobra...przepraszam was, że tak długo nie było rozdziału, ale mówię wam liceum to nie przelewki i jest baaardzo dużo nauki o(╥﹏╥)o i przepraszam was, że skończyłam w takim momencie oraz że rozdział jest troszeczkę nudny...
Shiro: Jestem pewien, że cię zatłuką za ten koniec XD
Pamiętajcie jeśli mi coś zrobicie, to nie będzie kolejnego rozdziału! XD
Chcę jeszcze podziękować mojej przyjaciółce Mizu-chan za sprawdzenie mojego rozdziały, dlatego arigato za to ^^ <3
Dobra no to do następnego rozdziału papa! :3