czwartek, 24 grudnia 2015

Rozdział 9 - część 1

Ten rozdział dedykuję wszystkim moim czytelnikom <3

W niedzielny poranek, kiedy normalni ludzie idą do kościoła, przesypiają całe dnie, zaczęłam się przebudzać. Próbowałam jeszcze zasnąć, ale jak na złość nie udawało mi się to. Po dość długiej chwili, zrezygnowana usiadłam, ziewając i przeciągając się. Rozmazanym jeszcze wzrokiem spojrzałam się na miejsce na łóżku koło siebie, aby zobaczyć czy moja przyjaciółka jeszcze śpi, ale gdy tylko mój wzrok się wyostrzył, zauważyłam tylko puste miejsce koło mnie.
- Która godzina - wyszeptałam, znów się przeciągając tak, że mogłam usłyszeć przyjemne, jak dla mnie, chrupnięcie w kościach. Następnie spojrzałam się na mój nowy budziko-zegarek, który wskazywał, że jest godzina 10.20. - Myślałam, że jest o wiele wcześniejsza godzina... - powiedziałam zdziwiona pod nosem, mrugając kilka razy oczami, wstając z mojego wygodnego łóżka. Kiedy stanęłam na równe nogi, zaczęłam się bujać raz w przód, raz w tył. Odwróciłam się w stronę łóżka, z zamiarem zaścielenia go. Kiedy już miałam to robić, gdy już byłam nachylona, nagle nogi zrobiły mi się jak z waty, przez co upadłam twarzą w poduszki.
- Przynajmniej - podniosłam lekko głowę - łóżko jest miękkie - moja głowa znów opadła w dół. Po krótkiej chwili, przeniosłam swoje leniwie spojrzenie na okno i zauważyłam, że słońce świeciło, ptaszki siedziały  i śpiewały swoją melodię na drzewie , które rosło niekaleko domu. Dostrzegłam również, że pierwsze liście zaczęły zmieniać swoją barwę z zielonego na różne odcienie pomarańczy, czerwieni, żółci oraz zaczęły już opadać na ziemię niesione przez lekki jesienny wiatr.
- Kurcze - burknęłam niezadowolona - niedługo będzie zima - westchnęłam zrezygnowana, przenosząc wzrok na szafkę. - Chyba trzeba już wstać i się ubrać - leniwie wstałam na równe nogi. Nadal byłam trochę śpiąca i nieobecna, dlatego poklepałam się kilka razy po policzkach. Potrząsam jeszcze raz głową, a moje kąciku ust od razu podniosły się do góry.
Nabrałam powietrze do płuc tylko po to, aby je wypuścić, gdy robiłam pierwszy krok. Kiedy byłam przy szafie , otworzyłam ją i moimi dwukolorowymi oczami spojrzałam się na jej zawartość.
- Co tu wybrać - wyszeptałam zastanawiając się. Jedną ręką złapałam się za brodę, zaś drugą położyłam na bark i zaczęłam tupać prawą nogą. Stałam przed szafą dobre kilka minut, aż wreszcie wybrałam długą, czarną koronkową tunikę oraz białe spodnie ze wzorkami khaki. Obowiązkowo wzięłam moje rękawiczki, oraz dwa medaliki z szkatułki. Później wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę łazienki. Kiedy przechodziłam przez korytarz słyszałam rozmowy moich przyjaciół z moimi rodzicami. Nie zwracając na to zbytniej uwagi, wparowałam do łazienki. Szybko zdjęłam moje długie pidżamy z różowymi spodniami i nadrukiem dwóch piesków bawiących się ze sobą na górnej części mojego stroju do snu, zaczęłam się ubierać. Kiedy skończyłam, podeszłam do lustra przed którym uczesałam moje włosy. Z racji tego, że nie chciało mi się ich wiązać w warkocz, były po prostu rozpuszczone. Ekspresowym tempie umyłam zęby, oraz wzięłam lekarstwa. Spojrzałam się jeszcze na lustro smutnym wzrokiem i ruszyłam na parter do Coco, Ericka, Kastiela oraz moich rodziców. Kiedy tylko doszłam do schodów i widziałam już, tak zwane piętro zero, moim oczom ukazał się dość ciekawy widok.
Kastiel wraz z Erick'iem obserwowali z uśmiechem oraz z rumieńcami na twarzy moich rodziców. Tata trzymał przed nimi jakąś książkę, lub album, guzik wiedzieć co, ja rano zawsze jestem zamulona, zaś mama opowiadała im coś rozbawiona. Westchnęłam cicho i moim oczom od razu ukazała się Coco, która siedziała na fotelu, niedaleko kanapy na której siedziała ta dwójka rockmenów. Blondynka z przebiegłym uśmieszkiem, wpatrywała się swój aparat. Jak się tak na nią patrze, to nie wiem czemu, ale zaczynam się jej bać.
- Hejka! - przywitałam się z nimi kiedy zeszłam.
- Witaj córciu - powiedzieli wspólnie rodzice. - Cześć Ali/ Hej Alicja/ Hejka mała - dopowiedziała reszta, spoglądając na mnie.
Spojrzałam się na Coco, a później na aparat, znów na nią i na aparat i tak w kółko. Ona nie wiedząc na co się patrze, przeniosła swój wzrok w dół i od razu się zarumieniła chowając swój ,,sprzęcior" za plecy. Później przeniosłam swoje spojrzenie na tatę, który akurat w tej chwili zamykał książkę.
- Co tam oglądacie? - podeszłam do mężczyzny, zaś chłopcy od razu wstali z miejsca.
- Alicjo - szorstki, a zarazem pełen ciepła głos dotarł do moich uszu. - Ile razy mam ci powtarzać, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam jego gest. - A tak na marginesie - uniósł przedmiot, który trzymał do góry - to jest ,,Album" z twoimi zdjęciami z czasu dzieciństwa.
- Co?! - krzyknęłam w myślach kiedy jego słowa doszły do mnie. - Po co pokazywał im ten album, o kurcze - moja mina zrzedła - przecież chłopacy się rumienili jak to zobaczyli. O nie~ - położyłam dłonie na twarz i  klęknęłam. - Co za upokorzeni! - skończyłam krzyki w mojej głowie, zaś na moją twarz wkradły się ogromne rumieńce.
- Haha -zaśmiał się Kastiel, spojrzałam się na niego, stał on koło Ericka. - Nawet nie wiesz jaka byłaś słodka jak byłaś mała - uśmiechnął się czule, a ja szybko wstałam na równe nogi.
- Czyli teraz sądzisz, że nie jestem słodka - złożyłam ręce na piersi, a chłopak zakłopotał się. Po krótkiej chwil usłyszałam cichy śmiech Ericka.
- Wcale nic takiego nie mówiłem - zbulwersował się, zaś jego twarz przybrała kolor jego włosów.
Na jego reakcję uśmiechnęłam się tryumfalnie i nagle dopiero teraz doszło do mnie to jak ci dwaj wyglądają. Kastiel oraz Erick byli ubrani w same bokserki, dzięki temu ,,strojowi" mogłam zobaczyć ich idealnie wyrzeźbione klaty, jedynie co ich jeszcze zdobiło to zawieszone na ich szyi naszyjniki, przypadku Blacka, był to czarny podwójny naszyjnik zrobiony z rzemyków, zaś Ericka nieśmiertelnik.
- Do jasnej anielki - zaczerwieniłam się jak głupia. - Czemu jestem tak mało spostrzegawcza - do moich uszu dociera śmiech moich rodziców i Coco. - A co ważniejsze czemu tak reaguję - moja twarz robi się coraz bardziej czerwona.
- Alicja wszystko okey? - słyszę zatroskany i lekko niezaniepokojony głos Ericka, ale go olewam i dalej ciągnę swój monolog w głowie.
- No czemu właśnie?! Przecież już mniej odzianego widziałam Ericka - z mojej głowy zaczęła dosłownie lecieć para i nagle przypomniałam sobie tamten wspaniały wieczór. Po prostu teraz czułam, czułam to ciepło wypełniające mnie całą. Zaczęło mi się kręcić w głowie, zaś wzrok mi się zamglił. Zachwiałam się lekko, ale nagle poczułam mocny uścisk na moich barkach.
- Alicja - Erick zaczął mną potrząsać. Spojrzałam się na niego i wzięłam kilka głębokich wdechów. Od razu się poczułam lepiej. - Alicja! - krzyknął, zaś na twarzy miał wymalowaną troskę, zresztą jak pozostali w tym domu.
- Słucham? - uśmiechnęłam się głupio nadal się rumieniąc.
- Co ci się stało? Dlaczego się tak zachowujesz - spojrzał się na mnie i dopiero w tedy zauważyłam jego zatroskane oraz pełne strachu oczy, poczułam również jak jego ręce się trzęsą.
- Bo coś mi się przypomniało! - uspokoił się. - Idioto! - dodałam, a ten się zdziwił.
- Co takiego ci się przypomniało - spojrzałam się na Kastiela i po mimo tego lekkiego tonu zaniepokojenia w głosie, zauważyłam na jego twarzy ten jego cwany uśmieszek. - Przypomniało ci się coś sprośnego? - spytał się zadziornie.
Na jego słowa moje serce zabiło szybciej.
- Może - wydukałam szybko, zaś reszta, oprócz starszego Leizera, się zdziwiła. Czemu oprócz niego, bo chłopak tak jak ja był cały czerwony na twarzy. Po krótkiej chwili moja złotowłosa koleżanka zaśmiała się szczęśliwa, nagle z jej kącików ust pociekła ślina i na jej twarzy pojawił się ogromne rumieńce, wyglądała tak jakby wyobrażała sobie guzik wiedzieć co, ale byłam jednego pewna było to coś zboczonego!
Kastiel się tak zdziwił, że chyba zaraz by mu oczy z orbity wyleciały, zaś jego szczęka by opadła do ziemi, ale i tak po chwili zauważyłam jak jego dłonie zaciskają się w pięść. A co z moimi rodzicami? Oni stali cicho i spoglądali przestrzeń.
- Czy według ciebie pocałunek to coś sprośnego? - spytał się mnie Kas, kiedy się ocknął. Na jego twarz wkradł się wymuszony uśmiech.
- Nie! - krzyknęłam wściekła. Chłopak posłał Erickowi złowrogie spojrzenie. Kiedy jego wzrok powędrował na mnie, zauważyłam, że jego oczy są pełne bólu. Spoglądałam raz na mojego narzeczonego, raz na mojego bliskiego przyjaciela. Między naszą trójką panowała napięta atmosfera.
- Dobra - Coco klasnęła dłonie, wszyscy się na nią spojrzeli, a ona się uśmiechnęła. - Co wy ba to, aby zjeść śniadanie? - dziewczyna tym pytaniem ,,rozładowała" napięcie, które było między nami.
- Nie jestem głodna - bryknęłam. Leizer posłała mi złowrogie spojrzenie, zaś Erick zrobił załamkę, a po jego głowie spłynęła animowska kropelka. Zrezygnowany chłopak szybko ucieka do jadalni i siada przy stole, aby się nie mieszać w naszą nadchodzącą kłótnie.
- Ali - blondynka uśmiechnęła się złowieszczo, zamykając oczy oraz  przechylając głowę w bok. Po chwili jej ciało zaczęła otaczać złowroga aura. - Ile razy mam ci powtarzać, że powinnaś jeść śniadanie i ile razy mam ci wpajać o tym, że to jeden z najważniejszych posiłków dnia! - zagrzmiała, a ja zadrżałam. Do jasnej anielki! Jaka ona jest straszna.
- Woo~ - spojrzałam się na Kastiela, który był zdziwiony zachowaniem Coco.
- Ali - wycedziła.
Szybko przeniosłam na nią wzrok, uśmiechając się głupio. Nagle nie wiadomo czemu Erick zaczął się śmiać, przez co stał się celem swojej siostry. Blondynka zacisnęła pięści.
- Erick! - krzyknęła wściekle i zaczęła biec w stronę chłopaka. Zanim ktokolwiek zareagował, rzuciła się na niego i wraz z Leizerem (oraz z krzesłem) wylądowała na ziemi.
Nasza dwójka, czyli ja oraz Kastiel zaczęliśmy się śmiać z tej sytuacji, ale moim rodzicom nie było do śmiechu. Biedni chyba byli załamani naszym zachowaniem.
- Ał, ał - Erick zaczął się głaskać po głowie z obolałym wyrazem twarzy. Jego siostra od razu z niego zeszła, posyłając mu przepraszające spojrzenie.
Przestałam się śmiać. Westchnęłam głęboko i podeszłam do mojego ukochanego.
- Wszystko w porządku? -mój głos był przepełniony troską.
- Tak... - westchnął siadając - wszystko w porządku - uśmiechnął się ciepło, a ja wraz z nim.
- A z tobą Coco wszystko w porządku - spojrzałam się na blondynkę.
- Tak, wszystko okey! - podniosła swój kciuk do góry, zamykając przy tym jedno oko.
Znowu spojrzałam się na Ericka, przez co nasze wzroki się napotkały. Na moje nie szczęście, znów przypomniałam sobie ten cudowny wieczór z moich urodzin. Znowu zarumieniłam się jak diabli, więc odwróciłam wzrok aby Erick tego nie zauważył. Rockmen zaśmiał się cicho, a następnie uśmiechnął się ciepło.
Mój wzrok powędrował na czerwonowłosego chłopaka, który niewiadomego mi powodu był nieźle wkurzony. Czemu tak myślę, zastanawiacie się? Już wam mówię.Jego dłonie zaciśnięte są w pięść, a co najważniejsze na jego twarzy gości złość.
- Co ci jest Kastiel? - mój wyraz twarzy był poważny.
- Phi - prychnął, a na moim czole od razu pojawiła się pulsująca żyłka.
- Co się tak wciekasz! - wycedziłam.
- A co nie mogę taki być? - spojrzał się na mnie wściekle. - Jak ty możesz mieć swoje humorki to ja też, płasko decho.
Przysadził, na pewno przesadził. Przez jego słowa, dosłownie zaczęło się we mnie coś gotować. W tym momencie miałam tak wielką ochotę, aby przywalić temu pacanowi w twarz, że aż szkoda gadać!
- Jaki humorki? - przymrużyłam oczy, udając, że się zastanawiam. Moja brew niebezpiecznie drgała.
- Jakie się pytasz - powiedział groźnie. - Takie jak na przykład miałaś w galerii, płasko decho - założył ręce na piersi, zaś na jego twarzy pojawił się uśmiech...uśmiech, który w tej chwili nadzwyczajnie mnie irytował.
- Oj, oj - potrząsnęłam głową. - Ja tam żadnych humorków nie pamiętam - podniosłam barki do góry z zadziornym uśmiechem.
- Jakie humorki? - spytał się nas Ercik. - Nie pamiętam, żeby miała jakieś - spojrzał się na nas pytająco, zaś ja od razu się uspokoiłam.
- Już ci mówię brachu - Kastiel uśmiechnął się lekko. - Na początku...- zaczął opowiadać to co ja robiłam, zaś Leizer z każdą chwilą, z każdym słowem był coraz bardziej rozbawiony z mojego zachowania, zaś ja byłam coraz bardziej zażenowana -...i na końcu przytuliła się do ławki i nie chciała się od niej odczepić. Dała dopiero za wygraną kiedy przyszła druga grupa - Kastiel ledwo co się powstrzymuje od śmiechu - a co najważniejsze, najpierw chciała iść, a później nie chciała, bo jej coś odwidziało - w jego jak i Ericka pojawiły się łzy rozbawienia.
Moja złotowłosa przyjaciółka powstrzymywała się od śmiechu, zresztą tak jak moi rodzice, zaś brat Coco wybuch śmiechem zresztą tak jak czerwonowłosy.
- Czemu się śmiejecie - nadymiłam policzki, odwracając wzrok.
- Bo jak zawsze jesteś zabawna - Erick zaczął się śmiać - Alicja - zaczął wycierać łzy z kącików oczu. Po jego słowach na moją twarz od razu wkradł się uśmiech. Nagle o czym sobie przypomniałam.
- A tak właściwie - chłopak spojrzał się na mnie wyczekująco - na ile u nas zostajesz? - uśmiechnęłam się ciepło, bo byłam cholernie ciekawa na jak długo zostaję.
- Będę u was przez tydzień - odpowiedział szybo, zaś moje ciało zaczęło przepełniać szczęście, ale jak się zastanowić to jest dziwne, że agent Ericka oraz nasz spólny przyjaciel, pozwolił mu przez tydzień nie pracować. - Kastiel - chłopak zwrócił się do czerwonowłosego. Black spojrzał się na Leizera wyczekująco - może chciałbyś nocować w tym domu do końca mojego pobytu? - uśmiechnął się.
- Er-ick - powiedziała sylabizując jego imię Coco - może najpierw spytasz się rodziców Ali o pozwolenie...- jej brat westchnął.
- Proszę pani, proszę pana - zaczął - czy ten o to człowiek - wskazał dłonią na Kastiela - by mógł nocować w tym domu do końca mego pobytu - z każdym jego słowem coraz bardziej powstrzymywałam się od wybuchnięcia śmiechem, ponieważ jego głos był przepełniony lekko wyczuwalnym dowcipem. - O ile on tego będzie chciał - dodał szybko.
- Owszem może - mama się zaśmiała.
- Ja też wyrażam zgodę - tata się uśmiechnął. - Tylko - spojrzał się na Kasa - czy on będzie tutaj chciał nocować?
- Co mi szkodzi - jego kąciki ust podniosły się do góry - nocuję.
- Juhu! - krzyknął Erick, podnosząc przy tym ręce do góry.
Przez jego zachowanie nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem, zresztą jak reszta osób obecnych w tym pomieszczeniu.
- No nie, ten chłopak czasami zachowuję się jak dziesięciolatek - pomyślałam, nadal śmiejąc się w najlepsze.
- Widzisz płasko decho, jeszcze cię pomęczę - Kas uśmiechnął się zadziornie.
- Nie wiem jak ty, ale ja nie widzę nigdzie tutaj deski - położyłam ręce na barki - i już ci mówiłam, że mało co mnie wkurza - zaśmiałam się.
- A ja nie pamiętam, abyś mi mówiła, że mało co cię wkurza - uśmiechnął się zadziornie.
- Oj Kastiel - potrząsam lekko głową. - Nie wiedziałam, że w tym wieku masz zaniki pamięci - zaczęłam się śmiać, a po chwili dołączyło do mnie rodzeństwo. Czerwonowłosy siedział już cicho, nic nie mówił, tylko tak jak my zaśmiał się. Kiedy się uspokoiliśmy, zrobiłyśmy z Coco śniadanie, następnie wszyscy je zjedliśmy, potem umyłyśmy naczynia oraz sztuce. Kiedy wróciłyśmy do pokoju, telefon czerwonowłosego ,,odezwał się" dając mu znać, że dostał esemesa. Sięgnął po telefon, w trakcje czytania esa na jego twarz wkradło się zrezygnowani, następnie wstał z miejsca marudząc cicho coś pod nosem. Potem kieruję się w stronę wyjścia, a ja za nim. ,,Zwija" z wieszaka swoją skórzaną kurtkę.
- Gdzie idziesz? - krzyczę kiedy wychodzi.
- A co cię to? - jego ton głosu był bardzo poważny, wzdycham zrezygnowana, kiedy zamyka drzwi.
- Uważaj na siebie - uśmiecham się - i nie waż mi się wracać po dwudziestej drugiej - mówię z dowcipem.
- Tak, tak - słyszę jego głos, tuż przed zamknięciem drzwi.
Wróciłam do moich przyjaciół, a między nami zapanowała cisza. Ta cisza, ktorej tak nie znoszę i jeszcze do tego w domu ,,górował" odgłos tykającego zegara. Agr! Jak ja go nie znoszę!
- Alicja - zaczął Erick, a ja spoglądam na niego - może byśmy wybrali się na małą randkę - jego kąciku ust podniosły się do góry, zaś moje oczy zabłysnęły.
- Oke! - krzyczę szczęśliwa podskakując.
- Cieszę się, że się zgodziłaś - spojrzałam się na niego, wyglądał na cholernie szczęśliwego i do tego jego głos był teraz taki mił oraz spokojny. - Przyjadę po ciebie jutro po szkolę.
- Dobrze - podeszłam do niego i spojrzałam się w jego piękne oczy. Leizer chwycił moją dłoń. Spojrzałam się na nasze ręcę i dopiero teraz zauważyłam jakie małe mam dłonie w stosunku do jego. Znowu przeniosłam swój wzrok na jego twarz, Erick zbliżył się do mnie, nachylił się, zaś moje serce z każdą sekundą biło coraz szybciej. Jego twarz była blisko mojej, już miał mnie pocałować, aż nagle...
- Mhm - Erick odsunął się ode mnie - Czy ja wam nie przeszkadzam? - spytała się nas, lekko zarumieniona blondynka. Na czole jej brata pojawiła się pulsująca żyłka.
- Chcolate - wycedził Erick, Coco i ja spojrzałyśmy się na niego zdziwione. Drgnęłam lekko, ponieważ chłopak wyglądał w tej chili strasznie! Jego oczy zasłaniała grzywka, zaś całe jego ciało zaczęła otaczać czarna aura.
Moja przyjaciółka przymrużyła oczy.
- Oj, oj - zaczęła - mój braciszek jest zdenerwowany, że mu w czym przeszkodziłam. Phi~ - uśmiechnęła się zadziornie - jak przedszkolak - zaśmiała się.
- Tak - Erick spojrzał się na nią z wyższością, zakładając ręce na piersi. - Ja jestem jak przedszkolak? - jego jedna brew podniosła się do góry. - Jeśli tak sądzisz, to ty jesteś niemowlakiem - na czole Coco pojawiła się pulsująca żyłka.
- Bracie - Coco się wkurzyła, podeszła do niego i nagle ich czoła zaczęły się stykać, spoglądali sobie oni w oczy ze złością, aż nagle w jednej chwili oboje prychli jednym momencie odwracając głowy. Po moim czole spłynęła animowska kropelka. Nagle zaczęłam się z nich śmiać jak głupia, na początku byli wkurzeni, ale po chwili dołączyli do mnie. Kiedy się uspokoiliśmy Coco poszła na górę, kiedy ja też chciałam już iść, Erick chwycił mnie za rękę, pociągnął mnie do siebie i pocałował czule. A w mojej głowie pojawiła się tylko jedna myśl, a raczej prośba.
- Chcę aby te szczęśliwe dni trwały wiecznie.

***********************************************************************
Rozdział skończony! Trochę nudny, ale jest :D
Na początek chce wam wszystkim zażyczyć: WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA!
A o to ten właśnie rozdział jest waszym prezentem pod choinkę ode mnie :D
Shiro: Trochę nudny ten prezent.
Zamknij się chłopie! *idę w jego stronę*
Shiro: Głupia! *wymachuję rękami* Nie podchodź tutaj.
Za późno *chłopak strzela faceplam'a*  A tobie co jest * zarumieniony, wskazuje na coś co jest nad nami, spoglądam na to* Jemioła!! *wrzeszczę zdziwiona* Nie pocału... *przerywa mi pocałunkiem, odchodzi, a ja stoję zdziwiona nadal w tym samym miejscu*
Co się właśnie stało...
PS Rozdział jest nie sprawdzony, ponieważ chciałam dzisiaj wam go dodać, dlatego wybaczcie jak coś się tam znajdzie ^^
2 PS Proszę o komentarze! Anonimowi użytkownicy mogą już komentować :3

środa, 23 grudnia 2015

LIEBSTER AWARD!

Zabawa polega na tym !
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Nominację dostałam od Dragon Animation

1.Gdzie (lub kiedy) wpada Ci pomysł na rozdział?
Pomysł na rozdział zazwyczaj wpada mi przed snem oraz gdy jestem w szkole ;)
2.Piszesz na żywioł, czy Masz przygotowany rozdział i tylko przepisujesz? 
Zależy kiedy tak robię, zazwyczaj piszę na żywioł. Kiedy nie mam dostępu do laptopa (np. kiedy jestem w szkole) piszę część rozdziału na kartce, później kolejną część piszę w laptopie i przepisuję to co mam na kartce, do laptopa XD Jednym słowem mówiąc, mam zaplanowany rozdział, ale i tak go zmieniam, kiedy nie mam dostępu do tych planów ;)
3.Czy są jakieś fragmenty (w nominowanym opowiadaniu), które Zabrałaś z swojego życia, lub sytuacji?
Tylko niektóre pomysły czerpałam z życia mojego kuzyna np. ta sytuacja kiedy Kastiel oberwał od nauczycielki kredą w głowę :) (Ale czasami jakieś drobne sytuacje, które były w opowiadaniu wystąpiły w moim życiu)
4.Czy znasz jakiegoś chłopaka, który odzwierciedla jednego z słodkiego flirtu? :3
NIE XD Zdecydowanie nie znam kogoś takiego XD 
5.Czy są jakieś piosenki, które kojarzą Ci się ze jednym  z Twoich rozdziałów? (Jak tak, to jakie?)
Cała moja playlista XD Zawsze przy niej piszę rozdział, to mi się później one z nimi kojarzą :3
6.Twój ulubiony obrazek? (Wstaw :3)
Za dużo tego T^T Nie obrazisz się jak wstawię kilka? XD

7.Czy żeby być chłopcem, wystarczy nie być dziewczyną? :D
Raczej nie...a może tak...nw XD
8.Nie nie, to tak, czy nie?
Jeśli nie to nie, to tak, to także nie XD
9.Jaki miała na imię Mama Muminka, zanim urodziła Muminka?
Mariolka XD
10.Czemu nigdy nie widzimy małych gołębi? xD 
Ja tam małe gołębie widziałam XD
11.I ostatnie - Hardcorowe. Dlaczego jak kichamy, zamykają się oczy? (Dzięki internecie, za pomoc z połową pytań xD) 
Nw O-O Nigdy się nad tym nie zastanawiałam...

Nominację dostałam od Fochatki

1. Czytasz książki ? Jeśli tak, to jakie ?
Czytam, czytam. Głównie romanse *-*
2. Twoim zdaniem - jakie zwierzę cię przypomina ?
Kot, albo pies.
3. Co najbardziej lubisz/podziwiasz w ludziach, a czego nie znosisz/nienawidzisz ?
Najbardziej w ludziach podziwiam to, że są pomocni, przyjacielscy, a nienawidzę w nich oszustwa.
4. Co lubisz robić oprócz pisania ?
Oprócz pisania lubię malować (rysować), robić szablony ;)
5. Na tę chwile w jaki zawodzie widzisz siebie ?
Jeszcze w żadnym siebie nie widzę, przyszłość dla mnie jest obecnie jedną wielką zagadką ;) 
6. Dlaczego założyłaś swojego bloga ?
Swojego bloga założyłam dla mojej przyjaciółki, bo chciała abym jej coś z SF napisała i tak wyszło, że tego bloga założyłam ^-^
7. Co daję ci siłę do pisania ?
Jakiś śmieszny filmik...a tak na serio komentarze moich czytelników :D
8. Jaka jest twoja ulubiona pora roku ? Dlaczego akurat ta ?
Moją ulubioną porą roku jest lato, ponieważ w tej porze roku się urodziłam i jest wolne od szkoły ^^
9. Jaki film lubisz najbardziej ?
Nie mam ulubionego filmu ;)
10. Jaka jesteś w towarzystwie ?
Wśród swoich jestem otwarta, dużo gadam i jestem szalona, a wśród nowo poznanych ludzi jestem skryta i małomówna. 
11. Jedna cecha którą w sobie lubisz i jedna wada, której chcesz się pozbyć ?
Lubię w sobie to, że jestem pomocna, a moją wadą jest, że jestem troszeczkę leniwa XD

Nominację dostałam od: Luny Night

1. Masz jakieś hobby jeśli tak to jakie?
Moim hobby jest...robienie szablonów na bloggera, rysowanie oraz (od wczoraj) zaczęłam tłumaczyć odcinki anime (chociaż nie wiem, czy to przetrwa z czasem XD)
2. Jaki jest twój sposób na mroźne zimowe wieczory?
Siedzenie przy grzejniku, obok mnie leży mój piecho (Mika) a na kolanach mam laptopa :3
3. Dlaczego postanowiłaś założyć bloga?
Coco-chan mnie namówiła XD Na początku tylko dla niej pisałam, ale ona mnie namówiła i tak jakoś wyszło.
4. Dlaczego właśnie taka tematyka a nie inna?
Nw...A może wiem? XD
5. Jaka książka lub film, który najbardziej zapadły ci w pamięć ?
Książka: Delirum i jej pozostałe części.
6. Skąd czerpiesz inspirację?
Nw...
7. Co lubisz robić w wolnym czasie?
Pisać opowiadanie, robić szablony, oglądać anime, czytać mangę, tłumaczyć odcinki anime, bawić się z pieskiem oraz czytać blogi innych.
8.Jaki jest twój cel w życiu?
PRZEŻYĆ...XD 
9.Jaki jest twój ulubiony kolor?
Nie mam ulubionego koloru...i to jest smutne ;-;
10. Jaki jest twój ulubiony cytat z książki, piosenki lub filmu?
Kałabanga! XD
11. Pytanie troll, skończyły mi się pomysły.
Mi też pewnie się skończą pomysły XD



Nominuje:
Pytania:
1. Jakie jest twoje ulubione zajęcie? 
2. Masz jakieś zwierzęta? Jeśli tak to napisz jakie masz :D
3. Czy po napisaniu obecnej historii planujesz napisać nową? 
4. Twoje ulubione gatunki (np. komedia, romans)
5. Masz jakieś ulubione anime? Jeśli tak wymień co najmniej 3 (max 5)
6. Najśmieszniejsza sytuacja w twoim życiu (opisz ją krótko)
7. Owoce czy warzywa? Co wolisz?
8. Piosenka na dziś?
9. Jaki jest twój ulubiony film?
10. O czym pomyślałaś/pomyślałeś w tej chwili? XD
11.  Co lubisz robić w wolnym czasie? 

-*~*-~~~~
O to troszeczkę spóźnione odpowiedzi do LA. Przepraszam za zwłokę, ale byłam chora i musiałam leżeć w łóżku, a wcześniej nie miałam na nic czasu  ;-;
I wiecie co zauważyłam...że miałam włączoną opcję, że anonimowi użytkownicy nie mogą komentować, a byłaś przekonana, że mogą...
Shiro: Spostrzegawczość level hard...
Co nie?
Pozdrawiam i dajcie mi siłę, abym zdążyła na jutro rozdział napisać :D

sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 8

Z mojej twarzy od razu zeszło zdziwienie, które zostało zastąpione złością. Podniosłem telefon i odszedłem od nich kawałek. Podszedłem do ściany, którą po chwili uderzyłem z całej siły pięścią, przygryzając dolną wargę, tak, że w swoich ustach poczułem metaliczny smak krwi. Uderzenie było tak mocne, że z mojej ręki zaczęła sączyć się krew, zaś ze ściany odleciała farba.
- Cholera! Cholera! Cholera! - krzyczałem w myślach, waląc kilka razy w ścianę, ale z o wiele mniejszą siłą, niż za pierwszym razem. Przez moją nie uwagę metalowy kosz stojący niedaleko mnie przewrócił się. Szybko spojrzałem się na dwójkę, która rozglądała się dookoła, zdziwiona.
- Muszę iść za nim mnie zauważą - pomyślałem szybko, oddalając się od nich.
Kiedy byłem na sali gdzie odbywało się przyjęcie wściekły usiadłem na kanapę.
- Dlaczego uciekłem - złapałem się za czoło, próbując się uśmiechnąć, przez co wyszedł mi tylko dziwny grymas. - Dlaczego się tak wkurzyłem - pomyślałem, kiedy przeczesywałem włosy dłonią.

****
Alicja

Całowałam się z Erickiem, aż nagle usłyszałam głośny łomot. ,,Oderwałam" się od niego i wraz z nim zaczęłam się rozglądać dookoła. W końcu zauważyłam czarną skórzaną kurtkę i czerwone włosy. Spojrzałam się smutnym wzrokiem, na czerwonowłosego chłopaka, odwróconego do nas tyłem, idącego szybkim tempem przed siebie.
- Kastiel - wyszeptałam smutno, następnie spojrzałam ukradkiem na mojego ukochanego. Jego wyraz twarzy jak i wzrok był nadzwyczajnie smutny. Kiedy zauważył, że się w niego wpatruję uśmiechnął się nikło, kładąc mi dłoń na bark. Zamknął oczy, a gdy je otworzył uśmiechnął się szeroko jak to jest w jego zwyczaju.
- Nie przejmuj się tym - spojrzał się w moje oczy.
- Ale - potrząsnęłam lekko głową.
- Alicja, posłuchaj mnie - położył drugą dłoń na mój bark, przy okazji obracając mnie tak, że stałam z nim twarzą, twarz. - To nie musiał być Kastiel, tylko ktoś inny - spoważniał.
- Ale...
- Alicja! - krzyknął ze złością przerywając mi, a ja spojrzałam się na niego lekko wystraszona. Kiedy zobaczył moją reakcję, odwrócił wzrok. - Czemu się tak o to martwisz, w końcu jesteś moją narzeczoną, a to twój przyjaciel - spojrzałam się na niego zaskoczona, zaś przez moje ciało przeszedł dziwny impuls.
- No właśnie czemu? - spytałam siebie w myślach, kładąc dłoń na piersi. - W końcu on jest moim przyjacielem, a Erick moim ukochanym - uśmiechnęłam się nikło. - Więc dlaczego, tak dziwnie się czuję?
- Wiesz co Alicja - Leizer przerwał mi moje rozmyślania - już się tym nie przejmujmy - uśmiechnął się do mnie ciepło, ale i tak widziałam w jego oczach smutek. Zbyt dobrze go zam, aby mógł on to ukryć.
- Masz rację - również się szeroko uśmiechnęłam. - Lepiej już nic nie powiem, bo na serio nie chce już widzieć jego smutku - pomyślałam, a w mojej głowie przez chwilę pojawił się obraz uśmiechniętego czerwonowłosego.
- To może wrócimy do twojej ekipy? - uśmiechnął się lekko, kładąc dłoń na mój polik, przez co troszeczkę się zarumieniłam. - Oni mogą się teraz martwić - cmoknął mnie drugi polik.
- Okey! - odsunęłam się od niego. - Let's go! - krzyknęłam, wybijając prawą pięść do góry, przy okazji maszerując. Erick się zaśmiał, podbiegł do mnie i razem ruszyliśmy do moich przyjaciół.

Kiedy byliśmy już w pomieszczeniu, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to smutna, a zarazem naburmuszona mina czerwonowłosego. Na mojej twarzy wciąż widniał uśmiech, ale w moich oczach był smutek. Kiedy Kastiel skapnął się, że przyszliśmy, spojrzał się na mnie, ale ja nie wiedząc czemu, odwróciłam wzrok. Dzięki temu zauważyłam zdziwioną twarz Ericka, zaś ja poczułam się jakoś nieswojo, jednym słowem nękało mnie poczucie winy, które nie mogłam wytłumaczyć.
- Erick... - chłopak spojrzał się na mnie. - Może usiądziemy? - zaczęłam iść w stronę naszych miejsc. Leizer uśmiechnął się i ruszył za mną. Gdy byliśmy już na miejscu usiadłam koło czerwonowłosego, zaś Erick koło mnie. Po krótkiej chwili zaczęłam przyglądać się wszystkim. Armin jak zawsze grał na konsoli, Alexy posyłał mu złowrogie spojrzenie. Rozalia obserwowała rozmyślając a to mnie, a to Erkicka, a to Kastiela. Lysander pisał coś w swoim notesie zanim przyszliśmy, czemu tak sądzę, bo aktualnie siedzi trzymając długopis w dłoni, spoglądając przy okazji w sufit, szukając, jak mi się wydaję, jakiegoś natchnienia, zaś Coco siedziała z opartą głową o ramie Nataniela, uśmiechając się szczęśliwie z lekkimi rumieńcami.
- Przynajmniej u niej wszystko okey - westchnęłam zrezygnowana kładąc głowę na blat. - Przynajmniej ona czuję się szczęśliwa.

****
Chocolatte
(troszeczkę wcześniej)

Kiedy zauważyłam, że Kastiel wyszedł za raz po tym jak parka zakochanych się zwinęła z imprezy, zaniepokoiłam się lekko.
- Oj - położyłam dłoń na czoło, potrząsając przy okazji wolno głową. - Żeby tylko czegoś niewłaściwego zobaczył - dokończyłam w myślach. - Bo jak ich zobaczy obściskujących się to pół biedy, - ciągnęłam dalej swój monolog w mojej głowie - a kiedy ich zobaczy całujących się to koniec świata!! - położyłam dłonie na policzki, przeciągając je w dół tak, że pewnie teraz moja twarz była podoba do tej z obrazu ,,Krzyku" .
- Chocolatte... - z mojej małej paniki wyciągnął mnie głos Nataniela. Szybko się uspokoiłam i spojrzałam się na niego unosząc moje kąciki ust do góry. - Czy wszystko dobrze? - spytał się mnie lekko zaniepokojonym tonem.
- Tak, wszystko dobrze - odparłam miękko, klepiąc się lekko po policzkach jak to zwyczaju miała moja przyjaciółka, kiedy chciała się uspokoić. Spojrzałam się w jego oczy, a on w moje. Od razu moje serce przyspieszyło i zaczęłam czuć jak policzki mnie pieką. Po chwili na jego policzkach również pojawiły się rumieńce, zaczął przybliżać swoją twarz do mojej, aż nagle...
- Co robicie? - spytała się Rozalia, która stała tuż koło nas z zadowolonym uśmieszkiem. Zacisnęłam dłonie w pięść i posłałam jej piorunujące spojrzenie, a ona zachichotała.
- Nic - wyjąkał odsuwając się ode mnie. Szybko odwrócił wzrok, będąc czerwonym na twarzy jak piwonia, zaśmiałam się a następnie uśmiechnęłam się szeroko ukazując swoje białe ząbki. Nataniel spojrzał się na mnie ukradkiem, a ja na niego, zaś białowłosa w między czasie oddaliła się od nas. Znowu jego twarz przybrała odcień włosów Kastiela, tylko tym razem, aby to ukryć zrobił załamkę. Zaśmiałam się, siadając blisko niego, następnie oparłam moją głowę o jego bark.
- Ciekawe, co by się stało jakby Rozalia nam nie przeszkodziła - pomyślałam chichocząc, zaś moja twarz od razu rozpromieniała.
Nagle do naszego pokoju zabaw, wszedł nadzwyczajnie zły Kastiel. Spojrzałam się na niego zdziwiona, wciąż ,,nie odrywając się" od ramienia blondyna. Chłopak coś szeptał pod nosem ze smutkiem. Zamrugałam kilka razy oczyma ze zdumieniem, następnie rozejrzałam się po pomieszczeniu, reszta również była zaniepokojona zachowaniem czerwonowłosego, tak jak ja. Po krótkiej chwili do pomieszczenia weszła Alicja, wraz z Erickiem, dwójka wydawała mi się jakaś przybita, po mimo tego, że na ich twarzach gościł szeroki uśmiech.
- Później spytam się Ali co się stało - westchnęłam, odwracając od nich wzrok, przy okazji zamykajac na chwile oczy. Następnie znów położyłam głowę na ramie Nataniela, uśmiechając się szczęśliwie z lekkimi rumieńcami na polikach.


****
Alicja

Nasza mała impreza dobiegła końca. Prawie wszyscy odjechali oprócz mnie, Ericka, Coco i Kastiela.
- Erick, gdzie nocujesz? - spytałam się go kiedy czekaliśmy na przyjazd samochodu, który miał nas odwieść.
- Czy to nie wiadome - uśmiechnął się, zakładając ręce na piersi - że... - podniósł głowę lekko do góry - będę spał w domu twojej cioci, wraz z tobą i Coco - uśmiechnął się zadowolony.
- Co?! - krzyknęła zdziwiona blondynka, zaś ja spojrzałam się na niego zaskoczona.
- To co słyszałaś malutka - spojrzał się na nią z wyższością, a ona zawarczała ze złości. Chocolatte podeszła do Erica, tak, że stała tuż przed nim, gdy ich wzroki się napotkały, zaczęły z nich buchać błyskawice. Zaczęłam się śmiać po cichu obserwując rodzeństwo, następnie spojrzałam się na Kastiela, który wydawał się jakiś niezadowolony z całej sytuacji. Po chwili Erick podchodzi koło mnie, wzdychając ciężko. Spojrzałam się na niego przez ramię, a ten się uśmiechnął.
- Kastiel - zaczął, zaś czerwonowłosy się na niego spojrzał. - Może chcesz ze mną nocować? - ja wraz z Coco spojrzałyśmy się na niego zdziwione, z otwartą buzią, zaś mina Kastiela wyrażała, więcej niż tysiąc słów zdziwienia. Kiedy Leizer zobaczył nasze miny zaśmiał się i strzelił sobie lekkiego facepalm. - Miałem na myśli, to, że będziesz nocował w domu cioci Alicji w pokoju gościnnym, zaś ja będę spał w pokoju Coco - uśmiechnął się przechylając głowę w bok.
- Ej! - zbulwersowała się Coco. - A ja gdzie będę spać - wycedziła groźnie.
- Będziesz spała z Alicją, głupio siostro - spojrzał się na nią z zadowoloną miną.
- Oke - położyła dłonie na biodra. - Ale powiedz mi, czemu chcesz, żeby Kastiel spał w domu cioci Ali - uśmiechnęła się.
- Po prostu, nie wytrzymam w domu z samymi babami - podszedł do niej i zadowolony, zaczął ją klepać po głowie.
- Pff... - prychnęła, odwracając głowę. - Dla twojej wiadomości, rodzice Ali są w domu jej cioci.
- To co - uśmiechnął się krzywo. Kiedy moja przyjaciółka zauważyła jego minę, zaczęła się z niego śmiać, tak, że w jej oczach były łzy, zaś sam Erick od razu zaczerwienił się ze złości, posyłając jej złowieszcze spojrzenie. Zrezygnowana zachowaniem rodzeństwa, strzeliłam sobie facepalm śmiejąc się głupio. Pokierowałam swój wzrok na Kstiela, któremu niebezpiecznie drgała brew.
- To co? - nagle odezwał się Erick z wyciągniętą do przodu ręką, którą trzymał głowę Coco, dzięki czemu dziewczyna nie mogła się do niego zbliżyć. - Chcesz nocować u Alicji na czas mojego pobytu - uśmiechnął się przechylając głowę w bok.
- Ok...e - zgodził się z niepewnością w głosie.
- To supe...Ała! - krzyknął zaraz po tym jak Coco zasadziła mu mocnego kopniaka w nogę. Zadowolona dziewczyna stanęła koło starszego Leizera, uśmiechając się złowieszczo.
- To cię nauczy, że ze mną się nie zadziera - spojrzała się na niego, zaś Erick zacisnął dłonie w pięść.
- Na serio, zaraz oberwiesz - zaczął do niej podchodzić. Coco zaczęła uciekać, a on zaczął ją gonić. Po moim i Kastielu czole spłynęła animowska kropelka.
- Oni tak zawsze? - pyta mnie się, wskazując na goniącą się dwójkę.
- Tak - odpieram zrezygnowana, robiąc załamkę. - Ale - westchnęłam. Kastiel spojrzał się na mnie zaciekawiony - dajmy im się nacieszyć sobą - moje kąciki ust drgnęły. Później przeniosłam wzrok na Coco i Ericka, czując na sobie cały czas spojrzenie Kastiela.
Po niecałych pięciu minutach, przyjechało piękne czarne ferrari. Szofer wyszedł z tej bryki.
- Paniczu Erick - ukłonił się. - Przyjechałem zwieść was do domu panicza siostry i panienki - spojrzał się na niego.
- Kurcze... - pomyślałam. - Jak ja dawno tego nie słyszałam - uśmiechnęłam się - panienka...hihi - zaśmiałam się cicho. Wszyscy spojrzeli się na mnie zdziwieni.
- A tej co - wyszeptała Coco.
- Nie wiem - odpowiedzieli wspólnie chłopcy, zaś ja spojrzałam się na nich zaskoczona. Następnie wsiedliśmy do sportowego auta i ruszyliśmy do mojego domu. Kiedy dojechaliśmy do miejsca, zauważyłam, że pod domem stoi nieznany mi samochód marki Ford. Zrobiłam myślącą minę, zastanawiając się czyi to samochód.
- To samochód szofera - Erick zaśmiał się, a ja spojrzałam się na niego wzrokiem ,, Skąd wiedziałeś, że o tym myślę?!". - Po prostu wiedziałem - westchnął cicho.
Kiedy wyszliśmy z samochodu szofer wjechał na nasz teren, zostawił samochód Ericka i odjechał swoim. Następnie ruszyliśmy do domu. Byliśmy głodni, więc zdecydowaliśmy, że ja z Coco usmażę jajecznice, zaś chłopcy poczekają w jadalni na kolację. Kiedy byłyśmy w kuchni ja znalazłam patelnie, zaś moja przyjaciółka wyjęła z lodówki jajka, kiełbasę i szczypiorek. Następnie zaczęłyśmy smażyć jajecznice.

****

Erick siedział oparty o krzesło wpatrując się w sufit, zaś Kastiel pisał na telefonie jakąś wiadomość.
- Co tak piszesz? - piosenkarz spojrzał się na czerwonowłosego, swoimi przenikliwym wzrokiem.
- A co cię to? - Kastiel zerknął na niego za telefonu.
- Nic - wzruszył ramionami. - Tylko - usiadł do pionu - jestem ciekawy co porabiasz - uśmiechnął się, opierając o blat.
- Przecież widzisz, co robię, więc po co się pytasz - odparł groźnie i westchnął zrezygnowany.
- Pytam cię dlatego, że chcę wiedzieć coś o moim rywalu - Leizer spojrzał się na czerwonowłosego złowieszczo, zaś sam chłopak zadrżał pod wpływem jego wzroku. Kastiel zerknął na niego zaskoczony, odkładając telefon na stół.
- Jakim - przełknął ślinę - rywalem - po jego czole zaczęły spływać kropelki potu.
- Rywalem - zamknął oczy zaś, jego kąciku ust podniosły się do góry - w miłości - spojrzał się na niego groźnie. Kastiel posłał mu pytające spojrzenie.  - Nie gadaj, że nie wiesz o co mi chodzi - obaj zacisnęli dłonie w pięść. - Na pewno nie oddam ci Alicji - wycedził groźnie.
Kastiel zadrżał, następnie westchnął głęboko, zamykając oczy.
- Więc będę o nią walczyć - uśmiechnął się - i na pewno wygram.
- Zobaczymy młody - złożył ręce na piersi, opierając się o siedzenie. - Zobaczymy - wyszeptał ciszej.

****
Alicja

Byłyśmy właśnie w trakcje smażenia trzeciej porcji jajecznicy.
- Coco -zaczęłam, zaś moja przyjaciółka spojrzała się na mnie ukradkiem - wiedziałaś, że Erick będzie w galerii?
- Tak, wiedziałam - zachichotała.
- Skoro wiedziałaś - uśmiechnęłam się lekko - to czemu mi nic nie powiedziałaś - zamachnęłam się lekko nożem, który trzymałam w dłoni.
- Bo to miała być niespodzianka - wytchnęła język. - Chciałam, abyś spotkała Ericka nie wiedząc o tym - posłała mi perskie oczko.
- Dobra - westchnęłam. - Niech ci będzie - moje kąciku ust drgnęły.
- Ali - tym razem ona zaczęła swoją wypowiedz - Zapewnij mnie teraz, że odpowiesz na moje pytanie nie kłamiąc - przemieszała jajecznice.
- Nie mogę ci tego obiecać - spuściłam smutna wzrok w ziemię.
- Dlaczego mi tego nie możesz obiecać - atmosfera między nami zrobiła się nagle jakaś ociężała.
- Dlatego, że - moje oczy zaczęła zasłaniać grzywka - guzik wiem o co chcesz mnie spytać - zadrżałam. - Bo w końcu, twoje pytania są straszne - spojrzałam się na nią z uśmiechem. Na początku na jej twarzy wkradło się zdziwienie, zaś po krótkiej chwili zaczęła się śmiać, wymachując drewnianą łyżką brudną od naszej kolacji.
- Haha! Nie ma powodu - zaczęła wycierać z kącików oczów łzy - do strachu. W końcu moje pytanie nie jest straszne - uspokoiła się i od razu uśmiechnęłam się szeroko.
- To o co chciałaś pytać - przechyliłam głowę w bok.
- Chciałam się ciebie spytać, dlaczego wasza trójka była taka smutna pod koniec imprezy? - zerknęła na mnie ukradkiem.
- Powiem ci tylko  tak - posmutniałam - ktoś zobaczył, coś co nigdy nie powinien ujrzeć - spróbowałam się uśmiechnąć, ale na moją twarz wkradł się tylko dziwny grymas. Dalej Coco już nic nie mówiła.
Kiedy skończyłyśmy robić nasz posiłek, zanieśliśmy wszystko do jadalni. Gdy tylko w niej byłyśmy, zauważyłam, że między tą dwójką panuje jakaś dziwna atmosfera.
- Coś się stało? - spytałam się ich kładąc talerze na stół, zaś oni spojrzeli się  na mnie szokowani.
- Nic się nie stało - zapewnił nas Erick, uśmiechając się promienie.
Dalej nie wnikałam, tylko ustawiałam z Coco resztę rzeczy. Kiedy było już wszystko gotowe, usiadłyśmy do stołu i zaczęłyśmy spożywać posiłek.

Gdy skończyliśmy jeść, chłopcy pomyli naczynia, a my w między czasie umyłyśmy się. Właśnie teraz jesteśmy w moim pokoju i siedzimy na łóżku, spoglądając na siebie.
- Coco, coś mi się przypomniało - przymrużyłam oczy. - Coś bardzo ważnego - zrobiłam myślącą minę.
- Co ci się przypomniało - uśmiechnęła się słodko, przechylając głowę w bok, zaś na moją twarz wkradł się zadziorny uśmiech, co zdziwiło blondynkę.
- Czemu byłaś taka zadowolona, kiedy wróciliśmy z naszego małego spacerku - powiedziałam to zdanie tak szybko, że na początku moja przyjaciółka mnie nie zrozumiała, ale gdy chwilę się zastanowiła, zarumieniła się od razu.
- No wiesz - na jej twarz wkradły się rumieńce, zaś jej wzrok powędrował w sufit. - Prawie bym się z Natanielem pocałowała - zamrugałam kilka razy zdziwiona oczami.
- C....o! - wydukałam zaskoczona, przewracając się do tyłu na łóżko.
- To co słyszałaś - zarumieniła się jeszcze bardziej.
- Wow - zdziwiłam się. - To widzę, że postępy robisz kobito - przytaknęła głową, zaś ja przymrużyłam oczy.
- Tylko do jasnej anielki, czemu ja tego wcześniej nie zauważyłam, że on zaczął się w niej zakochiwać!!! - wykrzyczałam w myślach, przewracając się na bok, przez co upadłam na ziemię, trzaskając nosem o podłoże.
- Ali! - Coco spojrzała się na mnie. - Wszystko dobrze? - zaniepokoiła się.
- Dobrze - pokazałam jej kciuk do góry, nadal leżąc na ziemi. - Kurcze myślałam, że te łóżko jest większe - wyszeptałam zdziwiona, stając do pozycji siedzącej. Później spojrzałam się na moją przyjaciółkę, uśmiechając się krzywo, zaś ona odetchnęła z ulgą.

****
Kastiel

Siedziałem oparty o ścianę na łóżku, w pokoju gościnnym w domu Alicji. W uszach miałem słuchawki, z których leciała muzyka. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałem, a do pomieszczenia wszedł Erick. Podszedł do łóżka, usiadł na nie i spojrzał się ze smutkiem przed siebie, zaś ja cały czas wodziłem za nim wzrokiem.
- Kastiel - kiedy usłyszałem swoje imię, wyjąłem słuchawki z uszu i odłożyłem je na bok - mam do ciebie prośbę.
- Jak ona brzmi? - spojrzałem się na niego zaciekawiony.
- Wiem, że jesteś moim rywalem, wiem, że kochasz Alicję - jego głos był coraz smutniejszy, zaś z każdym jego słowem na moją twarz wkradało się zażenowanie - i wiem, że widziałeś jak się całowaliśmy - spojrzał się na mnie z poważnym wyrazem twarzy.
- Do czego zmierzasz? - rzuciłem mrużąc oczy.
- Proszę - pokierował wzrok w ziemię, tylko na to, aby się po chwili na mnie znów spojrzeć - zaopiekuj się Alicją, jakby coś mi się stało...
- A czemu ma coś ci się stać - założyłem ręce na pierś.
- Przez ostatnie tygodnie - zaczął opowiadać - na świecie miały miejsce różne ataki terrorystyczne i boję się, że pewnego dnia coś mi się stanie - przygryzł dolną wargę. - Boję się, że zginę i zostawię Alicję samą - po jego policzku spłynęła samotna łza. - Dlatego proszę - spojrzał się na mnie zaszklonym wzrokiem - zaopiekuj się nią jakby mnie zabrakło.
- Dobrze - uśmiechnąłem się lekko - ale pamiętaj - zerknął na mnie zaskoczony. - Nie daj się zabić, nie chcemy chyba, aby ona była nieszczęśliwa - uśmiechnąłem się ukazując mu moje ząbki, zaś jego kąciki ust podniosły się do góry.
- Dobrze - wyciągnął w moją stronę dłoń. - A ty mi obiecaj, że będziesz nią właściwie opiekował, kiedy mnie nie będzie pobliżu.
- Okey - przybiłem z nim szczame, następnie na moją i na jego twarz wkradł się radosny uśmiech. Odsunęliśmy się od siebie. Jeszce troszeczkę pogadaliśmy, aż w końcu Erick wrócił do swojego pokoju, zaś ja położyłem się na łóżku, od razu zasypiając.

***********************************************************************
Rozdział skończony, trochę nudny i dziwny, ale jest :D
Niektórym osoba może się nie spodobać, że tyle razy zmieniałam narrację, czasami u mnie tak będzie się zdarzać, ale naprawdę rzadko :D
Shiro: No nie wiem Domi, ty wszystko potrafisz *śmieję się*
A ty z czego się śmiejesz *spoglądam na niego złowieszczo*
Shiro: Śmieję się tylko dlatego, że Erick i Coco przypominają mi twoją i moją kłótnię XD
...
No może troszeczkę.
A teraz wracając do rozdziału trochę taki smutnawy, przynajmniej dla mnie, przynajmniej Coco w nim była szczęśliwa :D
Chce wam jeszcze w tym rozdziale podziękować za ponad 5000 wejść! Dziękuje <3
Proszę o komentarze, bo poprzedni rozdział skomentowały tylko dwie osoby (nie licząc nominacji do LA za które dziękuje).
Pozdrawiam!

poniedziałek, 2 listopada 2015

Rozdział 7

Rozdział dedykuję Lunie Night :D 

- To niemożliwe...Erick - szybko wytarłam łzy, spływające mi po policzku.
- Dziękuje, za tak liczne przyjście na nasz koncert! - dodał, rozglądając się po widowni, kiedy zauważył mnie...kiedy nasze wzroki się napotkały, uśmiechnął się ciepło. Moje kąciku ust natychmiast podniosły się do góry.
Zasłonił na chwilę mikrofon i zaczął coś mówić. Jego wargi się poruszały, ale nikt oprócz nas dwojga nie mógł nic zrozumieć.
- Nie płacz - powiedział, a ja podniosłam kciuk do góry, przecierając jeszcze raz moje oczy ręką.
Spojrzałam się za siebie i zauważyłam zdziwioną minę Kastiela oraz zadowolony uśmiech Coco.
- Czemu on jest zdziwiony...nie wiem - pomyślałam i westchnęłam rozmarzona.
- Co jej jest? - Armin cofnął się pomalutku w tył.
- Nie wiem...- zaczął zaniepokojony Alexsy. - Ale, otacza ją jakaś dziwna aura...co nie braciszku?
- Tak - przyznał. - Taka dziwna...
- Czyli jaka? - spojrzałam się na nich zaciekawiona.
- Taka - zaczął się zastanawiać czarnowłosy.
- Podejrzana - powiedział za niego, Alexy.
Posłałam im piorunujące spojrzenie, oni zadrżeli, przytulając się do siebie, a reszta się zaśmiała. Następnie spojrzałam się na chwilę na scenę... Erick gadał coś do członków jego zespołu, zaś fani krzyczeli do nich, żeby wreszcie zaczynali.
- Dzisiejszy koncert, zaczniemy naszą nową piosenką pt. ,,Crossing Field"! -wykrzyczał, puszczając oczko, a fani wywalili pięść do góry, skacząc radośnie i krzycząc szczęśliwie.
Członkowie zespołu zaczęli grać, zaś Erick stał na scenie z zamkniętymi oczami, tuptając nogą.
Dopiero teraz przyjrzałam się dokładnie jego ubiorowi. Ubrany był brązową skórzaną kurtkę, była ona rozpięta i ukazywała prostą czarną bluzkę. Na jego szyi zawieszony był nieśmiertelnik. Na rękach miał czarne skórzane rękawiczki, zaś jego spodnie były dżinsowe, a buty były koloru czerwono-czarnego.
Gdy dziesięcio sekundowy wstęp zakończył się czerwonowłosy zaczął śpiewać.
-I always admit the ways of my cowardly past
I can't help that
And still I always act afraid
I'm oblivious and now it's back to haunt me forever

Przeszedł się po scenie, zatrzymał się i rzucił szybko mikrofonem do góry. Złapał go i kontynuował, a ja odeszłam na chwilę od moich przyjaciół, tak, że znikli mi oni z oczu.

-Countless skies that I've painted
Surely, this is where my heart
Finally doesn't fall apart
Won't fall apart

Cały czas śpiewał energicznie. Nawet tam gdzie ja stałam, czyli na samym końcu pomieszczenia, było można ,,zobaczyć"  emitującą od niego pasję.
Jak słucham tej piosenki, czuję się szczęśliwa.

-Jumping high from my dreams
I'll fly no matter what the cost
Today I'll find a way to shake off all the pain
Within my dreams I'll touch the sky

Nagle ktoś mnie popchnął, upadłam na ziemię. Niestety nogą przywaliłam o jakiś słup, przez co zasyczałam z bólu.
- Ej! - spojrzałam się na sprawce groźnym wzrokiem. - Uważaj jak łazisz!
Dwie dziewczyny, brunetka, oraz blondynka i jakiś chłopak o czarnych włosach, odwrócili się moją stronę patrząc się na mnie spod byka.
- To ty uważaj gdzie stoisz - wysyczała groźnie blondynka.
Wstałam na równe nogi, ale od razu upadłam na kolana łapiąc się za kostkę i sycząc z bólu. Oni zaczęli się śmiać, przez co wkurzyłam się nieźle.  Wstałam i zaczęłam iść powoli w ich stronę, kiedy byłam przed brązowowłosą, kiedy już się zamachnęłam, aby jej porządnie przywalić. Zielonooki, bo taki kolor miał oczu ten gość, przytrzymał mnie. Zrobiłam zdziwioną minę, a on się uśmiechnął zadowolony, następnie się zamachnął. *bam* Zatrzymał swoją pięść tuż przed moją twarzą, kiedy usłyszał uderzający o scenę mikrofon. Odetchnęłam z ulgą.
Czarnowłosy spojrzał się za siebie, ludzie zaczęli szeptać wokół swoich paczek. Nagle tuż przed nami tłum się rozstąpił i naszym oczom ukazał się wściekle wyglądający Erick.
- Co ty jej robisz? - powiedział groźnie i spojrzał się na niego złowieszczo, na co on zadrżał, przełykając ślinę. Erick podszedł bliżej nas. - Pytałem co jej robisz?
- A ty co się nią przejmujesz, nawet jej nie znasz! - wykrzyczał niepewnie.
- Ha! - zaśmiał się z poważnym wyrazem twarzy. - Jeśli tak myślisz to jesteś błędzie - odsunął go ode mnie. - Znam ją bardzo dobrze i tylko dla niej tu przyjechałem - kiedy do mnie podszedł, przytulił mnie do siebie, przez co zarumieniłam się.
Po tym zdaniu po widowni rozchodziły się pytania typu: Kim ona jest? Czemu Erick ją przytula? Co ich łączy? Czemu powiedział, że jest on tutaj tylko dla niej? itp.
Nie przejmowałam się tym za bardzo, tylko zaczęłam szukać kątem oka moich przyjaciół. Kiedy mój wzrok został na nich nakierowany, zauważyłam ich zdziwione miny.
- To jeszcze raz pytam się ciebie co jej zrobiłeś? - jego ,,przyjaciółki" gdzieś znikły.
- Nic - wyszeptał, spoglądając w ziemię.
- Jak to nic! - zagrzmiał Erick. - Przecież widziałem, że chciałeś ją uderzyć! - wyglądał teraz tak groźnie, że nawet ja się go troszeczkę wystraszyłam.
Nieznajomy zatrząsnął się ze strachu i wykrzyczał:
- Przepraszam, panienko! - upadł na ziemię, dotykając dłońmi ziemię. Następnie wstał i szybko uciekł, a ja obserwowałam go zdziwionym wyrazem twarzy.
- Co za tchórz - wyszeptał już trochę mniej wściekły chłopak o czerwonym kolorze włosów. Następnie spojrzał się na mnie swym zatroskanym wzrokiem. - Wszytko okey z nogą? - spojrzał na nią, zaś jego ton głosu już był spokojny i troskliwy. Na początku się zastanawiałam skąd wie, że zraniłam się w nogę, ale postanowiłam się tym na razie nie przejmować.
- Tak, już mniej boli - zrobiłam kilka kroków, w ogóle się nie skrzywiając z bólu.
- Dobrze, że nic ci się nie stało - uśmiechnął się, zamykając oczy.
- Erick...- zaczęłam.
- Hm? - spojrzał się na mnie wyczekująco.
- Dziękuje za pomoc, ale już możesz wracać na scenę - uśmiechnęłam się słodko, tak jak Erick.
- Co? - powiedział zdziwiony, kiedy doszły do niego moje słowa.
- To co słyszałeś, sio na scenę - wskazałam na nią, a on westchnął zrezygnowany.
- Ale się wkurzyłem i nie mam ochoty - spojrzał się w bok z smutnym wyrazem twarzy.
- Jak nie pójdziesz to ja się zaraz wkurzę - powiedziałam słodko, a Leizer spojrzał się na mnie nie zaniepokojony.
- Wiesz, że jesteś straszna jak mówisz to z takim wyrazem twarzy...
- Tak, wiem - uśmiechnęłam się promienie.
Erick westchnął zrezygnowany i wrócił na scenę.
- Alice! - usłyszałam krzyk Rozali, odwróciłam się w stronę dziewczyny i zauważyłam, że biegnie w moją stronę, chciałam zrobić jakiś unik, ale było za późno i białowłosa już zdążyła mnie wywalić na ziemię.
- Powiedz, powiedz, znacie się?  - jej oczy błyszczały.
- Roza... złaś, ze mnie - wyszeptałam, a ona wykonała moje polecenia.
- Alice, skąd go znasz? - spytał mnie się tym razem zaciekawiony Alexy, kiedy nadal nie usłyszał mojej odpowiedzi.
- Nie umiecie skojarzyć po nazwisku -westchnęłam. Spojrzałam się na nich, zaś moi przyjaciele zaczęli się zastanawiać, po krótkiej chwili powiedziałam z rezygnacją w głosie. - Przecież Coco, ma takie nazwisko, to jej brat.
Chwila ciszy.
- Na serio - powiedziała zdziwiona Roza i prawie wszyscy strzelili sobie facepalma, oprócz mnie, Kasa i Coco.

Koncert skończył się po dwóch godzinach.
- Fajnie było, ale się skończyło - powiedziałam, z uśmiechem,  łapiąc się za tył głowy.
- Tak, było czadowo - przyznała Rozalia.
- Ten ich nowy kawałek, był boski - odezwał się tym razem Kastiel, nieźle zamyślony.
- Kawałek, był super, ale sam wokalista jeszcze lepszy - oczy Alexy'ego się zabłysły, zaś samego chłopaka otaczała różowa aura.
Spojrzałam się na niego zdziwiona, zaś Armin strzelił sobie fecepalma, potrząsając głową zrezygnowany.
- Ty i te twoje dziwactwa - westchnął czarnowłosy.
- Jakie dziwactwa? - spytałam się zaciekawiona. Niebieskooki szybko do mnie podszedł, następnie położył swoją dłoń na mój bark.
- Wiesz mój braciszek, nie lubi dziewczyn, tylko chłopaków - odsunął się ode mnie, a ja zamrugałam kilka razy zdziwiona, następnie energicznie potrząsnęłam głową, łapiąc się za brodę.
- Teraz to wyjaśnia, dlaczego mówił, że Kentin jest czadowy i fajny z takim wyrazem twarzy - pomyślałam, następnie pokierowałam swój wzrok na Coco.
- Wiedziałaś? - podeszłam do niej i szepnęłam jej na ucho. Ona spojrzała się na mnie uśmiechając się i przytakując.
Ruszyłam stronę niebieskowłosego.
-Wiesz co Alexy - spojrzałam się w jego oczy. - Pamiętaj we mnie zawsze mam wsparcie - uśmiechnęłam się promienie do niego.
- Dziękuje - uśmiechnął się lekko.
- Idziemy teraz na autobus? - wszyscy spojrzeli się na Lysandra.
- Możemy iść - powiedział Kastiel, wzruszając ramionami.
- Ale... - zaczęłam, a wszyscy spojrzeli się na mnie wyczekująco. - chciałam, gdzieś jeszcze iść - spojrzałam się  w ziemie.
- Za chwilę tam pójdziemy Ali -uśmiechnęła się Coco. - Ale najpierw wybierzemy się na imprezę!
- Jaką znowu imprezę! - zdziwiłam się.
Alexy przechylił głowę w bok zastanawiając się, Armin westchnął zrezygnowany, Nataniel spojrzał się na Coco pytająco, Lysander zamyślił się, Rozalia zamrugała kilka razy oczami, zaś Kastiel spojrzał się na Lezier jak na wariatkę.
- No jak to jaką - podeszła do mnie. - Uszykowałam dla ciebie imprezę z okazji powrotu do zdrowia -uśmiechnęła się ciepło. - A teraz bez marudzenia...ruszajcie za mną! - zaczęła iść przed siebie, pokazując nam drogę.
Ja z chłopakiem, oraz z Rozalią posłaliśmy sobie porozumiewawcze spojrzenia i ruszyliśmy za Coco.

Kiedy dochodzimy do miejsca przeznaczonego, na różne imprezy, naszym oczom ukazuję się czerwonowłosy muzyk, który opiera się o ścianę, koło jakiś drzwi. Gdy nas zauważa uśmiecha się.
- Siora, co ci tak długo zeszło? - spytał się Coco, kiedy byliśmy blisko niego.
- To tobie to dużo zeszło - spojrzała się na niego z obrzydzeniem.
Następnie podchodzi do mnie i mnie przytula, całując mnie w czoło. Od razu się zarumieniłam, zaś moim towarzyszą szczęki o mało co nie opadły do ziemi.
- Zaraz - zaczął czerwony ze złości Kastiel podnosząc pięść na wysokość swojej twarzy - może jesteś sławny, ale nie myśl sobie, że możesz ją całować - spojrzał się na Ericka groźnie, zaś ten się zaśmiał, co spowodowało jeszcze większą złość Kasa.
- Ty... - wycedził.
- Idiotka, - olał czerwonowłosego, na co ten dosłownie zawarczał - nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem - powiedział mocniej mnie obejmując. - Niestety, wcześniej nie mogłem przyjechać -uścisnął mnie jeszcze mocniej.
- Erick - wyszeptałam ledwo - dusisz.
- Sorki - uśmiechnął się głupio, szybko mnie puszczając.
- Zaraz, zaraz! - podeszła do nas zaciekawiona Roza. - Powiedz mi tylko jedno...co was łączy?  - spojrzała się z bliska oczy Leizera. - Wiem, że Alice bardzo lubi twoje piosenki oraz muzykę i dlatego ją tu dzisiaj zaciągaliśmy na ten koncert, ale powiedz nam co was łączy? -powtórzyła swoje pytanie, a jej oczy lśniły.
- Najpierw się ode mnie odsuń - tak jak powiedział postąpiła. - Ja i Alicja - spojrzeli się na niego wyczekująco - jesteśmy na - z całej siły kopnęłam go w kostkę. - Ała! - krzyknął, krzywiąc się z bólu.
- Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi! - dokończyłam za niego, uśmiechając się ciepło.
Coco wybuchła śmiechem, zaś Kastiel patrzy się na nas podejrzanie.  Po moim czole spłynęły pierwsze kropelki potu
- Dobra - blondynka podeszła do drzwi - wchodzimy do środka - otworzyła je. Ekipa zaczęła wchodzić do pomieszczenia, kiedy ja chciałam wejść, spojrzałam się za siebie i zauważyłam zamyśloną twarz Ericka.
- Erick - spogląda na mnie. - Idziesz? - uśmiecham się, minął mnie i razem weszliśmy do dość przestronnego pokoju, ozdobionego różnokolorowymi balonami, serpentynami. Pokój był koloru jasnej zieleni, przyjemnej dla oczów, zaś na podłodze wyłożone były panele. Na samym środku pomieszczenia znajdował się szklany stolik, na którym były różne przekąski, zaś wokół tego stołu poustawiane były czerwone kanapy.
Na jednej z kanap usiadłam ja, Erick, Kastiel, Lysander, a na drugiej Coco, Nataniel, Armin, Alexy i Rozalia.
- Dobrze - zaczął Erick - może mi się tak trochę przedstawicie - uśmiechnął się. - Ale proszę mówić po kolei - spojrzał się na każdego, oprócz mnie i jego siostry.
- Może ja zacznę - odezwał się szczęśliwy niebieskowłosy. - Nazywam się Alexy Torrws, uwielbiam shopping! - uśmiechnął się szczęśliwy.
- Miło mi -uśmiechnął się Erick. - To kto następny?
- Ach - westchnął czarnowłosy. - Teraz będę ja. Nazywam się Armin Torrws, uwielbiam gry wideo, nie nawiedzę zakupów - uśmiechnął się. - A ten wcześniej to mój brat bliźniak - dodał szybko.
- Wow -zdziwił się. - Nigdy bym nie pomyślał, że jesteście braćmi, a to tego bliźniakami - wyszczerzył ząbki. - Jesteście jak ogień i woda - zaśmiał się. - No to teraz kto się przedstawia?
- Ja - odezwał się Kastiel siedzący koło mnie. - Jestem Kastiel. Nie będę ci mówił co lubię, bo to utrapienie - prychnął, a ja westchnęłam.
- A pan Kastiel nie ma nazwiska? - spytał unosząc brwi do góry.
- Pan Kastiel ma nazwisko - burknął niezadowolony. - Jak tak bardzo chcesz je wiedzieć to ci je powiem - uśmiechnął się zawadiacko. - Nazywam się Kastiel Black.
- Miło mi - uśmiechnął się do niego, a ten przewrócił oczami.
- Ja jestem Nataniel Moore - uśmiechnął się blondyn. - Jestem gospodarzem szkoły do której chodzi Alicja i Chocolate.
- O, jesteś gospodarzem - zdziwił się. - Później mi opowiesz jak te dwie się zachowują, a szczególnie jak zachowuję się mały potworek - zaśmiał się, spoglądając na swoją siostrę.
- Ej?! - krzyknęła z urazą Coco, posyłając mu złowieszcze spojrzenie.
- Teraz ja się przedstawię - białowłosy wstał z miejsca. - Jestem Lysander Rain - ukłonił się lekko. - Uwielbiam czytać  i pisać wiersze oraz lubię śpiewać.
- O~ - Leizer klasnął dłonie. - Jestem ciekawy twojego talentu, później mi zaśpiewasz.
- Erick - zwróciłam się do niego, a on spojrzał się na mnie. - Lysander i Kastiel mają zespół. Może później posłuchasz ich dwojga?
- Okey - uśmiechną się ciepło do mnie.
- Teraz ja! - białowłosa wstała z miejsca. - Nazywam się Rozalia Elev. Uwielbiam shopping i mojego ukochanego chłopaka - rozmarzyła się, na chwilę. - Miło mi cię poznać Ericku! - wykrzyczała szybko.
- Haha. Widzę, że jesteś pełna energii. Teraz ja się przedstawię - wstał z miejsca. - Nazywam się Erick Leizer. Jestem dwa lata od was starszy i kocham muzykę. Jestem starszym bratem Chocolate, oraz przyjacielem z dzieciństwa Alicji.
Kiedy już wszyscy się przedstawili, oprócz mnie i Coco, zaczęły się różne rozmowy na temat, piosenek, jakiś filmów itp.
- Dobrze się bawimy, ale musimy iść - rzekła ze smutkiem Rozalia.
- Czemu? - spytałam się zaciekawiona.
- Ostatni autobus nam zaraz ucieknie - westchnęła.
- Nie martwcie się o autobus - wszyscy spojrzeli się zaciekawieni na Ericka. - Załatwię wam odjazd, więc możecie zostać dłużej.
- Hura! - krzyknęliśmy wznosząc toast, w postaci różnych napoi gazowanych, lub niegazowanych.
Znowu się zaczęła kolejna długa rozmowa, a ja się uśmiechnęłam szczęśliwa.
- Alicja, chodź - Erik wyszeptał mi do ucha, po jakimś czasie, gdy wszyscy byli zajęci rozmową.
- Ale gdzie? - odszeptałam mu.
- Nie pytaj się, tylko chodź - wstał z miejsca i poszedł w stronę, drzwi, zaś ja westchnęłam i ruszyłam za nim.

Spacerowaliśmy wspólnie, po prawie pustej galerii. Spoglądałam ciekawa, na każdy mijany przez nas sklep, zaś chłopak cały czas spoglądał  na mnie ze smutnym uśmiechem.
- Erick - zaczęłam - jak coś jest nie tak, to powiedz -spojrzałam się na niego zatroskana.
- Nic mi nie jest - próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł mu tylko grymas.
- Przecież widzę, że coś cię trapi - podeszłam do ławki, siadając na nią.
- Przed tobą, to ja nigdy nic nie ukryję - westchnął, spoglądając na mnie, następnie usiadł koło mnie. - Mam tylko jedno pytanie - spojrzałam się na niego wyczekująco. - Czemu im nie powiedziałaś prawdy.
- Jakiej prawdy? - spojrzałam się mu  w oczy.
- Tej, że - stał na równe nogi. - Tej, że - powtórzył spuszczając wzrok - jesteś moją narzeczoną, że jesteśmy razem - przygryzł dolną wargę.
- To o to ci chodzi - zaśmiałam się. - Uwierz mi miałam swoje powody - stanęłam przed nim. Erick spojrzał się w moje oczy.
- Mam nadzieję, że jednak masz te powody - uśmiechnął się szczerze. Następnie nachylił się i ...

****
Kastiel

Rozmawiałem z tą bandą idiotów, aż nagle zauważyłem, że Alicja z Erickiem gdzieś wyszli.
- Oni są jacyś dziwni - zacząłem się zastanawiać. - Alicja się przy nim dziwnie zachowuje. Nie wygląda mi na przyjacielska więź, tylko na jakąś inną, tylko jaką...hmm... - zamyśliłem się.

Po jakiś  dziesięciu minutach, wciąż nie wracali, więc wstałem z miejsca i wyszedłem zostawiając ferajnę samą. Wciąż myślałem co łączy tą dwójkę i doszedłem do wniosku, że to może być miłość. Tylko jaka...braterska...kochanków, nie wiem. Tylko mam nadzieję, że on mi jej nie odbierze.
Idę korytarzem i nagle dostrzegam jakąś całującą się parę, ale nie mogę dostrzec dokładnie tych osób ponieważ jakiś kwiatek mi ich zasłania.
- Gdzie indziej nie mogli się całować, tylko na widoku? - spytałem sam siebie zniesmaczony, wyciągając telefon.
Gdy zbliżałem się bliżej nich, wybrałem numer Alicji, aż nagle moim oczom ukazały się jasnoniebieskie włosy zaplatane warkocz. Spojrzałem się na nią ze smutkiem w oczach, zaś ze zdziwienia upuściłem telefon, na ziemie. Przygryzłem dolną wargę i pustym wzrokiem wpatrywałem się na nią i na Ericka.

Wiedziałem... to była miłość...

************************************************************************
No i rozdział jest :D
Na początek macie piosenkę, jaką śpiewa Erick
( Sword Art Online - Crossing Field (1st Opening) [English Cover Song] - NateWantsToBattle - Podam na wypadek, aby ktoś mnie o prawa autorskie nie oskarżył XD)
Shiro: Idiotko! *patrze się na niego zdziwiona* Za takie coś, nikt się o prawa autorskie nie oskarży! *spogląda na mnie wściekle*
Nigdy nic nie wiadomo i *składam ręce na piersi* zamknij się.
Shiro:  Nie jestem drzwiami, abym się zamykał *szeroki uśmiech*
Ale jeśli zaraz się nie zamkniesz, to trzasnę tobą jak drzwiami *posyłam mu groźne spojrzenie, a chłopak się zatrząsł*
Shiro: Nie boję się, idiotko *wodzi spojrzeniem po pokoju. W końcu spogląda na swoją rękę* O! Zobacz która godzina, muszę iść *wyskakuje przez okno, strzelam facepalm'a*
Idioto to pierwsze piętro *wzdycham zrezygnowana*
A co do rozdziału, to jest trochę krótki, ale wybaczcie czasu nie było, ale wena była ;-; Ten rozdział miał trochę inny klimat niż zawsze (przynajmniej tak mi się wydaję), dlatego mam nadzieję, że  pomimo tego się wam spodoba :3 Wiem również, że jakieś błędy się tam znajdą, ale nie mam siły już ich szukać XD
Nie będę już więcej pisała o notce, tylko już kończę XD
Do zobaczenia!
PS Proszę komentować, bo pod rozdziałem 6, skomentowała TYLKO JEDNA OSOBA.
Więcej komentarzy = rozdział szybciej :)
2 PS Tak wygląda Erick:
                                                        
(napis na rysunku ,,jesteś słodka jak cukierek", a i ręka mi nie wyszła,  dlatego za nią przepraszam XD)
A tego przesyłam wszystkim dziewczyną, które czytają mojego bloga XD

niedziela, 18 października 2015

Rozdział 6

Jak zawsze rano, o siódmej, obudził mnie denerwujący głos budzika. Kiedy ucichł, otworzyłam leniwie oczy, przeciągając się i ziewając. Po krótkiej chwili, wstałam z łóżka i podeszłam do szafy, szykując sobie dzisiejsze ubranie. Kiedy już wszystko uszykowałam, poszłam do łazienki. Tam ubrałam się w zielony gorset z gwiazdką, szorty z kieszeniami i szelkami oraz obowiązkowo moje rękawiczki i wisiorki. Następnie rozczesałam moje włosy, związałam je w warkocz i wzięłam lekarstwa.

Kiedy wyszłam z łazienki, wolnym krokiem ruszyłam na parter. Gdy weszłam do salonu, ujrzałam moich rodziców. Siedzieli oni przy małym stoliku w rogu pokoju. Tata popijał kawę, czytając gazetę, a mama jadła kanapkę.
- Hejo rodzice - przywitałam się z nimi.
- Cześć córko - powiedział tata, odkładając gazetę na stolik.
- Witaj Alicjo - uśmiechnęła się ciepło do mnie mama.
Podeszłam do nich rozglądając się po pomieszczeniu.
-Wiecie gdzie jest Coco? - usiadłam koło nich na krześle. - Jeśli zaraz nie przyjdzie, to spóźni się do szkoły - przeniosłam swój wzrok na zegarek.
Nagle rodzice zaczęli się śmiać.
- Z czego się śmiejecie? - spojrzałam się na nich zdziwiona.
- Chyba coś z tobą jest nie tak Alicjo - zachichotała mama.
- Jak nie ty - ciągnął dalej tata.
- Powiecie mi wreszcie, z czego się śmiejecie? - zbulwersowałam się.
Oni spojrzeli na siebie, uśmiechając się.
- Dzisiaj jest sobota, nie ma szkoły - powiedzieli razem.
- Eh? - stanęłam szybko na równe nogi, patrząc się na nich z niedowierzaniem. Zamrugałam kilka razy oczami i strzeliłam sobie mocnego  facepalm.
- Ach - westchnęłam zrezygnowana. - Czemu nie powiedzieliście mi wcześniej! - wstałam szybko z miejsca. - Bym poszła się jeszcze położyć do łóżka. Czemu mój budzik zadzwonił skoro jest sobota? Wywalę go chyba przez okno - marudziłam cicho pod nosem, ruszając do kuchni, w której zrobiłam sobie kanapki. Usiadłam z powrotem koło rodziców, kładąc na stolik talerz z kanapkami. Po marudziłam jeszcze trochę cichutko i zaczęłam jeść.
- A tak właściwie, kiedy wróci ciocia? - spytałam się, przerywając na chwilę mój posiłek.
- Hm...- zaczął zastanawiać się tata. - Przez to co się stało, zostanie na dłużej w pracy i nas zastąpi. Powinna wrócić tutaj za tydzień jak wyjedziemy - uśmiechnął się.
- Aha - odpowiedziałam i wróciłam do poprzedniej czynności.

pół godziny później

Nadal zbulwersowana, ale trochę mniej, siedziałam przy stole, położoną głową na blat, gryząc długopis taty. Usłyszałam kroki, więc przeniosłam swój ,,złowieszczy" wzrok na schody. Po chwili moim oczom ukazała się moja zielono-oka przyjaciółka, ubrana zieloną luźną sukienkę, z białą koronką na dekoldzie w serce.
- Dzień dobry - przywitała się z moimi rodzicami, którzy siedzieli na kanapie.
- Witaj Chocolate - powiedzieli wspólnie.
- Co oni się tak zgrali - burknęłam cicho pod nosem, a zdezorientowana Coco od razu się na mnie spojrzała. Zamrugała kilka razy oczami, a później przetarła je ze zdziwieniem.
- Coś jej się stało, że dzisiaj jest na dole wcześniej ode mnie - zwróciła się lekko przestraszonym tonem, do moich kochanych rodzicieli, wskazując na mnie palcem i spoglądając na nich. Na jej słowa prychnęłam, odwracając głowę w stronę jak to cudownie pomalowanej ścianie.
- Co ci jest Alii? - zwróciła się do mnie, a ja zerknęłam na nich ukradkiem, ponieważ ściana okazała się bardzo nudna i dłużej niż kilka sekund nie mogłam na nią się patrzeć.
- Chocolate...nią się nie przejmuj - uśmiechnął się tata.
- Po prostu dzisiaj wcześniej wstała, bo myślała, że jest szkoła - zaśmiała się mama.
- Hy!! - zdziwiła się Coco, zasłaniając na chwilę dłonią twarz i robiąc jeden krok do tyłu. - Przecież ona to radar na dni wolne. Do tej pory o żadnym nie zapomniała - zaczęła się zwijać ze śmiechu, a na moim czole pojawiła się pulsująca żyłka. Szybko wstałam z miejsca, waląc dłońmi o stół.
- No co?! Nawet mi się zdarza! - wykrzyczałam, czując jak moje policzki robią się czerwone ze złości.
- Alicjo, uspokój się  - powiedziała niebieskowłosa, a ja w między czasie podeszłam do mojej przyjaciółki.
- Dobra - prychnęłam. - Ale...-uśmiechnęłam się złowieszczo - będziecie mi wisieć przysługę.
- Niech ci będzie - zaśmiała się niebiesko-oka.
Stanęłam zadowolona, kładąc ręce na barki, a oni posłali sobie uśmiechy, które wydawały mi się bardzo podejrzane.
- Co to za uśmiech? - przyjrzałam się każdemu po kolei, nachylając się i przymrużając oczy.
- A tobie co znowu? - rzekła ze rezygnacją Leizer.
- Nic - uśmiechnęłam się. - Tylko -zaczęłam przeciągać literę ,,o" - coś mi nie pasiło w tych waszych uśmiechach. Jestem prawie na stówę pewna, że coś kombinujecie... - spojrzałam się w oczy Coco, bo wiedziałam, że jeśli coś kombinują to ona pęknie i mi powie o co kaman.
Moja przyjaciółka lekko drgnęła. Spoglądałam jej oczy dobre trzydzieści sekund, ale nic nie mówiła.
- Czyli, nic nie kombinują - zamyśliłam się patrząc się w sufit, następnie zerknęłam na nich ukradkiem, a ci uśmiechali się, znowu,przesyłając sobie jakieś porozumiewawcze spojrzenia. Teraz jestem pewna! Pewna, że na sto pro coś kombinują.

Po niecałej godzinie, usłyszałam dzwonek do drzwi. Już chciałam iść otworzyć przybyszowi, lub przybyszom, ale wyprzedziła mnie Coco.
- O już jesteście - powiedziała blondynka, kiedy już chciałam na nią wrzasnąć. - Wchodźcie do salonu.
Pierwszy do pomieszczenia wszedł Kastiel, który przywitał się ze mną i z moimi rodzicami. Później wszedł Lysander, następnie Armin, Alexy, Rozalia, która trzymała jakąś paczkę i Coco, z Natanielem.
- Wszyscy się tu zebrali - pomyślałam i właśnie w tym momencie, przypomniałam sobie, o obiecanych zakupach z przyjaciółmi. Zaczęłam spoglądając na każdego po kolei. Kiedy przeniosłam swój wzrok na pewnego ktosia, o czerwonych włosach, na moim czole pojawiła się mała pulsująca żyłka, ponieważ jegomość, zdążyła się już uwalić na kanapie. Zaczęłam do niego podchodzić, z chęcią przywalenia mu, udając, że podwijam niewidzialne rękawy.
- Alice! - przytrzymała mnie Roza z Alexym - uspokój się.
- Ale! - spojrzałam się na nich, moim złowieszczym spojrzeniem, wyrywając się im, ale kiedy zobaczyłam ich złowrogie wzroki. stanęłam w miejscu.  - Dobra...już się uspokoiłam - spojrzeli się po sobie, przytaknęli głową i mnie puścili.
- Ali - zwróciła się tym razem do mnie Coco.
- Hm? - odwróciłam się w jej stronę.
- Możesz iść na chwilę na górę? - uśmiechnęła się słodko, przechylając głowę w bok.
- Nie - powiedziałam szybko. - Nie pójdę - pokręciłam przecząco głową. - Nie ładnie jest tak zostawiać gości samych - uśmiechnęłam się.
- No już, idź na górę, młoda - powiedział Kastiel, siadając na kanapie. Spojrzał się w moje oczy i uśmiechnął się tym swoim zawadiackim uśmieszkiem.
- Przez ciebie mam, jeszcze większą chęć pozostania tutaj - powiedziałam szybko bez uczuć.
- Aż tak mnie kochasz? - zaśmiał się, a z nim reszta.
- Nie - odpowiedziałam szybko z lekkim rumieńcem.
- Kłamiesz.
- Nie kłamię! - oburzyłam się.
- Mam pomysł - wstał na równe nogi i zaczął podchodzić do mnie. - Jeśli pójdziesz na górę, to będzie to oznaczać, że mnie nie kochasz - podszedł do mej osoby i stanął przede mną, spoglądając w moje oczy. - Ale, jeśli tu zostaniesz, to będzie oznaczać, że jednak coś głębszego do mnie czujesz - przybliżył swoją twarz do mojej, a ja czułam, jakby mi zaraz serce miało wyskoczyć z klatki piersiowej. Odwróciłam głowę, z niezłymi rumieńcami na twarzy. Tupnęłam nogą i ruszyłam w stronę schodów. Weszłam na nie i kiedy już byłam na górze, schowałam się za ścinaną. Spojrzałam się za niej, lekko się wychylając i zaczęłam nasłuchiwać co mówią.
- Chocolate - zwrócił się do Coco, Nataniel, a Leizer się na niego spojrzała. - I co powiesz nam co rozplanowałaś?
- Poczekajcie - powiedziała składając ręce na piersi.
- Za czym mamy poczekać? - spytał się Lysander.
- Zaraz się dowiecie, czemu na razie nic nie mówię - westchnęła i spojrzała się prosto na mnie. Zadrżałam lekko, chowając się za ścianę.
- Ali! - krzyknęła zrezygnowana. - Może wreszcie pójdziesz do swojego pokoju!
- Tak, tak! - krzyczę wstając na równe nogi.
- Skąd wiedziałaś, że tam się ukrywa? - spytała się jej zaciekawiona Roza.
- Prawie jak gry szpiegowskie - wtrącił swoje trzy grosze Armin z iskierką w oczach.
- Wiedziałam, ponieważ jak była mała, zawsze się tak chowała przede mną i Erickiem - powiedziała, olewając komentarz czarnowłosego, z lekkim uśmiechem wymalowanym na twarzy.
Gdy skończyła mówić, wzdycham i ruszam do mojego pokoju. Kiedy w nim byłam, rzuciłam się na łóżko, patrząc się w sufit.
- Denerwuje się, że dzisiaj wcześniej wstałam, a sama martwię się o utratę swego czasu. Chyba to lepiej, że tak się stało - położyłam się na bok. - Tak na prawdę wkurzyły mnie ich komentarze - wyszeptałam sama do siebie, walcząc z samą sobą, wewnątrz mnie.
Wstałam łóżka i podeszłam do regału na książki, który znajdował się nad biurkiem, zaś sam regał znajdowało się w rogu pomszczenia. Odszukałam wzrokiem folder ze zdjęciami, kiedy go znalazłam wzięłam go do ręki i wróciłam  z powrotem na łóżko. Otworzyłam go i zaczęłam przeglądać zdjęcia, na których byłam ja, Coco i Erick. Kiedy doszłam do zdjęcia, na którym była nasza trójka z wielkimi uśmiechami, mimowolnie się sama uśmiechnęłam, następnie wyjęłam fotografie i spojrzałam się na Ericka.
- Ciekawe co u niego - zaczęłam cicho. - Ostatni raz widziałam go w lipcu - zaczęłam odkładać zdjęcie na miejsce. - Nie dzwoniłam do niego z tą sprawą, że byłam w szpitalu - przejechałam dłońmi, po ranie w boku, a mój wzrok posmutniał. - Ponieważ nie chciałam, go martwić.
Westchnęłam i odłożyłam album na swoje miejsce. Poklepałam się po buzi i spojrzałam się na drzwi.
- Co oni tam, tak długo robią...- zaczęłam tupać nogą, zakładając ręce na piersi. - No dalej, chodźcie - wyszeptałam, a ku mojemu zdziwieniu nagle drzwi się otworzyły.
Do mojego pokoju, wesołym krokiem weszła Coco, a zaraz za nią zawitała Roza, trzymająca tajemniczą paczkę.
- No wreszcie - prychnęłam. - Wiecie jak się nudziłam?
- Tak wiemy - Coco zaczęła się uśmiechać jak mysz do sera. Przez co przez moje ciało przeszła dziwna fala dreszczy.
- Co macie w tej torbie - wskazałam na nią, przełykając ślinę, a zaraz na twarz Rozy, wkradł się ten sam uśmiech, co na twarzy Leizer.
Dziewczyny zaczęły do mnie podchodzić wolnym krokiem. Drgnęłam lekko, bo nie wiedzieć czemu otaczało mnie dziwne uczucie strachu oraz niepokoju i to wszystko przez ten ich tajemniczy pakunek.
- Co...chc...cecie z...zrobić? - wyszeptałam wystraszona, zasłaniając się rękami. Kiedy były już przy mnie dosłownie się na mnie rzuciły, a ja krzyknęłam przestraszona, upadając na ziemię, razem z nimi.

****

W tajemniczym pakunku, okazała się być zielona dość zwiewna sukienka z bufiastymi rękawami oraz pasujące do niej szpilkami, w które po dosłownym rzuceniu na mnie, dziewczyny mnie ubrały. Kiedy zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Coco nie wiadomo skąd wyjęła szczotkę i zaczęła rozczesywać moje włosy, które po chwili, zaplotła warkocz. Następnie ku mojemu niezadowoleniu, Rozalia zrobiła mi makijaż. Kiedy wszystko już było gotowe, dziewczyny spojrzały się na mnie zadowolone, przybijając sobie piątkę, zaś ja stałam załamana w miejscu, a moja powieka zaczęła niebezpiecznie drgać, ze złości.
- Idziemy na dół? - zapytała się mnie i Leizer, Rozalia.
- Tak /Nie - powiedzieliśmy w jednym czasie razem z Coco.
- Oke - klasnęła dłonie.  -Czyli wszyscy się zgadzają - podskoczyła do góry, a na moim czole pojawiła się czerwona pulsująca żyłka.
- Ja się nie zgadzam - prychnęłam.
- Dobra, chodźmy, bo chłopcy będą się niecierpliwić - uśmiechnęła się Coco.
- One, mnie kompletnie olewają!! - krzyknęłam w myślach, czując, że niedługo pewnie wybuchnę ze złości.
Zaczęły iść w stronę wyjścia, a ja stałam w miejscu, przytupując nogą.
- Ali idziesz? - spojrzał się na mnie wzrokiem typu ,,No dalej chodź".
- Pff... - odwróciłam wzrok.
- Ach~ - westchnęły jednocześnie.
- Jeśli zaraz nie zejdziesz o własnych siłach - spojrzałam się na nią i zauważyłam jej diabelski uśmiech - to zawołam Kastilea, żeby po ciebie przyszedł.
- Oke... - po moim czole słynęła animowska kropelka. Dziewczyny wyszły z pokoju, a ja ruszyłam za nimi. Kiedy zaczęły schodzić po schodach, zatrzymałam się i spojrzałam na siebie. Czułam takie dziwne uczucie z barku moich rękawiczek oraz poczułam się tak nieprzyjemnie.
- Może to przez ten struj - pomyślałam, a na mojej twarzy pojawił się lekki rumieniec, z powodu zażenowania swoim wyglądem. Potrząsnęłam głową i schowałam za ścianę.
- Gdzie jest Alicja? - spytał się ich Armin, a one spojrzały się za siebie. Kiedy nie odnalazły mnie wzrokiem, Roza westchnęła zrezygnowana, a Coco strzeliła sobie facepalm'a.
- Dlaczego nie idziesz?  - zadała mi pytanie Leizer, kiedy już była przymnie z białowłosą.
- Bo...- zarumieniłam się - zdałam sobie sprawę, że wyglądam troszeczkę dziwnie - złapałam się za dół sukienki, patrząc się w ziemię i kołysząc się.
- Ali jak zawsze histeryzujesz - powiedziała, a ja spojrzałam się na nią.
- Ona ma rację -przyznała jej Roza. - A tak przy okazji, nie wyglądasz dziwnie, tylko słodko - uśmiechnęła się szeroko.
Moje przyjaciółki podeszły do mnie i chwyciły mnie za ręce. Następnie zaczęły mnie ciągnąc w stronę schodów. Kiedy byliśmy już na dole, spojrzałam się na chłopaków, każdy z nich się lekko rumienił. Przez ten widok na moją twarz wkradł się jeszcze większy rumieniec.
- Alicja, w sukience...rzadkość - rzekł z nutką zdziwienia Kastiel.
-Rumieniący się Kastiel, jeszcze większa rzadkość - zaśmiałam się, spoglądając na niego z uśmieszkiem.
- Wcale, że nie - burknął cicho.
- Wcale, że tak - zamyśliłam się. - A może nie -złapałam się za podbródek. - Już kilka razy widziałam jak się rumienisz - zachichotałam. Przeniosłam swój wzrok na czerwonowłosego i spotkałam się z jego zakłopotanym wyrazem twarzy, przez co jeszcze bardziej zaczęłam się śmiać.
- Haha - zaczął się śmiać Nataniel. - Dawno nie widziałem takiej miny u ciebie - uśmiechnął się kpiąco, a Kastiel posłał mu złowieszcze spojrzenie.
- Nataniel taki jest...nie wiedziałam - pomyślałam zdziwiona, przechylając lekko głowę w bok. Następnie bez dalszej kłótni, wyszliśmy z mieszkania i ruszyliśmy w stronę przystanka autobusowego. Kiedy byliśmy już na miejscu, czekaliśmy, aż przyjedzie autobus do najbliższego miasta, gdzie jest największe centrum handlowe. Gdy już przyjechał, weszliśmy do niego, zakupiliśmy bilety i usiedliśmy na wybrane przez nas miejsca. Ja usiadłam z Rozalią, Coco z Natanielem, Kastiel z Lysandrem, Armin z Alexsym.

****

Kiedy byliśmy w centrum handlowym, ustaliśmy niedaleko wejścia. Rozejrzałam się zdziwiona wokół siebie. Kiedy zauważyłam wielkie tłumy ludzi westchnęłam zrezygnowana, ponieważ wiedziałam, że jeśli będę chciała wejść do jakiegoś sklepu z ekipą, to będę musiała się przez nich przeciskać.
- Co dzisiaj tak tłoczno? - złapałam się za tym głowy, czochrając się lekko.
- Dzisiaj jest ponoć jakiś koncert - uśmiechnął się znacząco do każdego blondynka.
- Koncert? - złapałam się za ręce i uśmiechnęłam się szeroko. - Pójdziemy na niego?
- Może później - zachichotała Roza, a ja podskoczyłam do góry ze szczęścia.
- Co wy na to, żeby podzielić się na dwie grupy -zaproponował Lysander. Od razu przeniosłam na niego mój zaciekawiony wzrok. Kiedy zauważył, że się  na niego patrze, uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam jego uśmiech.
- To jak się dzielimy? - spytał się go, Kastiel, przez co białowłosy od razu przeniósł swój wzrok na czerwonowłosego.
- W pierwszej grupie będzie: Rozalia, Alexy, Kastiel oraz Alicja - spojrzał się na każdego ,,właściciela" imienia. - Zaś w drugiej grupie, będę ja, Armin, Nataniel i Chocolate. Zgadzacie się na takie grupy? - uśmiechnął się do nas.
- Tak! - odpowiedzieliśmy wspólnie, wybijając pięść do góry.

Po niecałych kilku minutach rozdzieliliśmy się. Kiedy tylko druga grupa znikła mi z oczu, Roza, wraz z Alexsym złapali mnie za ręce i zaczęli ciągnąć po sklepach, zaś zrezygnowany Kastiel, szedł za nami marudząc coś pod nosem. ,,Szliśmy" w kierunku kolejnego sklepu, aż nagle moją uwagę przykuł napis: Zermana, na sklepie na przeciwko. Zahamowałam ostro, nie dając się im ciągnąc.
- Alice? Co ci jest? - zaczęła Roza.
- Przez ciebie, byśmy glebę zaliczyli - dopowiedział Alexsy.
- Ja chce do tego sklepu - wskazałam ruchem głowy na sklep.
Białowłosa oraz niebieskowłosy, od razu przenieśli wzrok na o we pomieszczenie. Kiedy przeczytali tylko napis, zadrżeli lekko i spojrzeli się na mnie powoli cali bladzi.
- Wiesz, że to jest jeden z sklepów, które sprzedają najdroższe ciuchy i różne akcesoria? - spytała mnie się złoto-oka poważną miną.
- Wiem - uśmiechnęłam się. - Dlatego - sięgnęłam do kieszeni. Wyjęłam mój portfel, otwierając go. Popatrzyłam się na regały i wyjęłam jedną kartę z wielu z napisem Zermana -mam to! -pokazałam im kartę upominkową uśmiechem, a im o mało co szczeny nie opadły do ziemi.
- Skąd masz tą kartę? - spytał się drżącym głosem niebieskowłosy.
- Mam takich kilka - uśmiechnęłam się szeroko.
- Skąd?! - spytali się wspólnie, a Kastiel przyglądał się nam zaciekawiony i wyraźnie rozbawiony zachowaniem dwójki.
- Od moich rodziców - odpowiedziałam szybko.
- Ale skąd oni to mają!? - spojrzałam się na nią wzrokiem ,,o co ci chodzi?", na co ona westchnęła. - Ten sklep nie daje kart upominkowym byle komu i nawet ich nie sprzedaje! - podeszła do mnie łapiąc mnie za barki i potrząsając.
- O rety - przewróciłam oczami. - Przecież to sklep moich rodziców - uśmiechnęłam się lekko.
Chwila ciszy...
- Co?!!?! - wykrzaczyli razem, a ja się zaśmiałam. Następnie przeniosłam swój wzrok na czerwonowłosego, który spoglądał na mnie z niedowierzaniem. Znowu sięgnęłam po mój portfel i wyjęłam z niej trzy karty. Jedną dałam Rozali, drugą Alexyemu, a trzecią Kasielowi.
- Po co mi ją dajesz? - spytał się mnie, kiedy wręczałam mu mój mały upominek.
- Dlatego, że ten sklep, nie sprzedaję tylko ubrań, ale również akcesoria muzyczne - uśmiechnęłam się szeroko, a on odwzajemnił mój uśmiech.
- Wiecie co...- zwróciłam się do dwójki moich przyjaciół. - Przez te pogadanki, możemy pójść później do tego sklepu? -zrobiłam słodką minę.
- Oke - zaśmiała się Roza. - Zostawimy ten sklep na koniec.
Przytaknęłam głową i ruszyliśmy na dalsze zakupy.

Po kilku-dziesięciu sklepach i kilku spędzonych godzinach na przymierzaniu, bieganiu itp. zaczęłam już się denerwować. Zatrzymałam się, odwróciłam się w tył i ruszyłam w stronę wolnej ławki. Kiedy już byłam blisko niej, usiadałam i westchnęłam zrezygnowana.
- Dzień dobroci się skończył - zaczęłam marudzić pod nosem. - No ileż to można łazić po tych sklepach, nawet teraz nie mam ochoty iść do Zermany i do tego nogi mnie bolą -gadałam tak szybko, że normalna osoba by mnie nie zrozumiała. -Do tego już mi się to nudz...
- Alicja!
- Czego?! - spojrzałam się wściekle na czerwonowłosego.
- Niczego?! - zbulwersował się. - Nawet nie zauważyłaś kiedy przyszliśmy i nawet nie słyszałaś jak cię wołam!
Posłałam mu piorunujące spojrzenie. Wstałam na równe nogi i zaczęłam iść w stronę centrum.
- Alice?! - usłyszałam głos mojej przyjaciółki. - Gdzie idziesz? - podbiegła do mnie, kiedy szłam szybkim tempem.
- Idę do centra, centrum handlowego - burknęłam cicho.
- Nie możesz - złapała mnie za rękę, próbując zatrzymać mą osobę.
- Mogę! - wyrwałam jej moją rękę i prychnęłam.
- Z tobą to same problemy - usłyszałam za sobą zrezygnowany głos Kastiela.
- Wcale nie - odwróciłam się na pięcie, przez co przywaliłam o jego klatę. Następnie przeniosłam swój wzrok na jego twarz.
- Wcale, że tak płasko decho - odsunął mnie od siebie.
- Że co tyś powiedz...aaa - nie dokończyłam, ponieważ straciłam grunt pod nogami. Następnie przestraszonym wyrazem twarzy, spojrzałam się w oczy czerwonowłosego, który uśmiechał się zawadiacko, trzymając mnie nad ziemią.
- Co się tak boisz...przecież nic ci nie zrobię - zarzucił mnie sobie przez ramię. Przez co poczułam się trochę jak worek ziemniaków.
- Kastiel...
- Hm?
- Wiesz, że ta pozycja jest trochę niewygodna?!! - zaczęłam mu się wyrywać, ale ten rozbawiony klepnął mnie w tyłek, przez co zadrżałam lekko, a na moją twarz wkradły się wielkie rumieńce.
Kastiel zaczął iść przeciwną stronę, niż ja chciałam.
- Idioto!! Puszczaj mnie! - zażenowana zaczęłam rozglądać się dookoła siebie, a gdy tylko napotkałam czyiś wzrok, cała się zaczęłam trząść.
- A ty co taka nerwowa - spojrzał się na mnie ukradkiem, przez co od razu zauważyłam na jego twarzy ten zawadiacki uśmieszek. - Czyżbyś okres miała - zaśmiał się, a wraz z nim Rozalia i Alexy.
Spojrzałam się na niego zażenowana.
- Nie - odpowiedziałam mu piskliwym głosem.
- To nie marudź - zatrzymał się na chwilę.
- Jak mam nie marudzić, jak mi krew do mózgu spływa! - walnęłam go z pięści w plecy.
- Ups...sorki - zdjął mnie delikatnie z ramienia i ustawił mnie do pionu na ziemi.
Od razu lekko zakręciło mi się w głowie, zachwiałam się i do tego ta chwilowa zaćma...ach!
- Wszystko okey? - spojrzał się na mnie zatroskanym wzrokiem.
- Tak - uśmiechnęłam się. - A teraz - zaczęłam się rozglądać wokół siebie, a mój wzrok przykuła jakaś ławka. - Nara! - szybko podbiegłam do ławki i się jej złapałam tak, że teraz na pewno nigdzie mnie nie zabiorą...ha! Tylko czemu im tak zależało, żebym nie poszła do centrum tego budynku.

Zrezygnowana trójka podeszła do mnie, a ja spojrzałam się na nich przymrużając oczy.
-Żywcem mnie nie weźmiecie! -krzyknęłam, przytulając się jeszcze bardziej do tej ławki, a po ich czołach spłynęły animowskie kropelki.
- Trzeba ją jakoś odczepić - rzekła ze rezygnacją głosie Roza.
- Tak - przyznali wspólnie chłopcy.
- To kto próbuje pierwszy? - spytał się niebieskowłosy.
- Ja już z nią miałem przygodę - podniósł na wysokość głowy ręce, cofając się o krok, Kastiel.
- Dobra - westchnęła białowłosa. - Ja ją spróbuje oderwać - przewróciła oczami. Następnie podeszła do mnie, złapała mnie pod pachami i zaczęła ciągnąć. Jak jej nie wychodziło, to położyła nogę na ławce, ale i tak jej wysiłki poszły na marne, jedynie co się odsuwało, to ławeczka od podłoża. Zrezygnowany Alexy podszedł do niej, chwycił ją, tak jak ona mnie i zaczęli ciągnąć mnie razem.
- Alice - rzekł ledwo niebieskowłosy. - Puszczaj wreszcie!
- Nie! - potrząsam głową i spojrzałam się na moje zaczerwienione ręce.
- Co...wy wy..rabiacie - Roza mnie puściła, kiedy usłyszała zdziwiony głos Coco.
Spojrzałam się na moją przyjaciółkę, później na białowłosego, blondyna oraz czarnowłosego. Każdy miał zdziwiony wyraz twarzy nawet Lysander. Zamrugałam kilka razy oczami zdziwiona, a następnie na moją buźkę wkradła się mała złość.
- Pff...- prychnęłam pod nosem. - Gdzie was wcięło? - spojrzałam się na blondynkę przymrużając oczy.
- Byliśmy na zakupach - westchnęła zrezygnowana. - A gdzie niby mieli bym być? - założyła ręce na piersi i spojrzała się na mnie z góry.
- Wy robicie ze mnie idiotkę? - spojrzeli się na mnie pytająco. - Jak robiliście zakupy, to gdzie macie torby? -na moje pytanie drgneli.
- Ja..ak to g..dzie? Pr.z..e..cie..ż zoo..stawiliśmy je - próbował się wykręcić jakoś Nataniel, a ja spojrzałam się na niego podejrzanie, uśmiechając się złośliwie.
- W szafkach za które się płaci! - krzyknęła Coco, a ja się na nią spojrzałam. - No wiesz, w tych co się płaci dwa złote - uśmiechnęła się szeroko, zamykając oczy, ale i tak po mimo tego niebezpiecznie drgała jej brew.
Nabrałam powietrze do płuc i je wypuściłam.
- Dobra niech im będzie - pomyślałam zrezygnowana. - Udam, że dałam się na to nabrać...
Uśmiechnęłam się, a oni westchnęli z ulgą. ,,Odczepiłam" się od ławki, gładząc moje obolałe ręce.
- To co teraz robimy? - przechyliłam głowę w bok.
- Może pójdziemy do centrum? - zaproponował Armin.
- Zgadzamy się - powiedzieli moi przyjaciele oprócz mnie.
- Ja się nie zgadzam - powiedziałam ku zaskoczeniu wszystkich. Zrobili wielkie oczy i spojrzeli się na mnie wzrokiem typu ,,ty tak na serio?". - Nie idę tam -tupnęłam nogą, odwracając wzrok.
- Co!??! - krzyknęli wspólnie.
- Opóźniona reakcja - wyszeptałam pod nosem.
- Ale czemu? - Kastiel podszedł do mnie, kiedy inni się dziwili. - Przecież byłaś tak napalona, żeby tam pójść, że aż do ławki się przytuliłaś i nie chciałaś jej puścić! - zbulwersował się.
- Teraz to wam zależy, żebym poszła...- burknęłam, składając ręce na piersi.
Strzelił sobie faceplama, później przejechał dłonią po twarzy. Zamyślił się chwilę, aż nagle się uśmiechnął. Podszedł do mnie i spojrzał się moje oczy, następnie się nachylił.
 - Jeśli nie pójdziesz, - zaczął mi szeptać do ucha - to cię pocałuję.
Spojrzałam się na niego jak na idiotę. Zamrugałam kilka razy oczami i zarumieniłam się jak diabli, ponieważ dopiero teraz dotarły do mnie jego słowa.
- N.o too idzzziemy! - krzyknęłam piskliwym głosem i zaczęłam iść przed siebie, marszem robota.
- Co jej powiedziałeś? - usłyszałam zdziwiony szept Rozy.
Stanęłam na baczność.
- Nie ważne - zachichotał.
Odetchnęłam z ulgą, bo już się bałam, że im powie co mi mówił.
Moi przyjaciele doszli do mnie i razem ruszyliśmy przed siebie do naszego wspólnego celu.

Kiedy wreszcie doszliśmy do miejsca, moja powieka zaczęła niebezpiecznie drgać, ponieważ prawie cała wolna przestrzeń była wypełniona ludźmi.
- Co tu tak tłoczno? - zadałam sobie w myślach i dopiero teraz zauważyłam chwilową scenę galerii, wystawianą na jakieś specjalne eventy. - Zapomniałam, że dzisiaj miał być ten koncert...  -strzeliłam sobie faceplama.
- A tobie co? - spytał mnie się spokojnie Armin.
- Nic tylko - spojrzałam się w sufit. -Nie lubię tłumów...
Po ich głowach spłynęła animowska kropelka...znowu.
- Po twoim zachowaniu - zaczął czerwonowłosy - mogę stwierdzić, że na sto pro masz okres - uśmiechnął się zawadiacko.
- Znowu z tym wyskakujesz - wydukałam, kiedy moja powieka niebezpiecznie drgała. Podeszłam do niego, z wielką ochotą przywalenia mu, ale tuż przed walnięciem go usłyszałam kroki na scenie i pisk fanek.
- Witajcie - usłyszałam znajomy głos, a moje oczy powiększyły się do granic możliwości.
- Alicja wszystko gra - powiedział zdziwiony czerwonowłosy.
Nie słuchając go odwróciłam się w stronę sceny z niedowierzaniem. Zasłoniłam usta rękami, a łzy pociekły mi po policzku. Następnie powiedziałam cicho z lekkim uśmiechem:
- To nie możliwe...

Ciąg dalszy nastąpi!


************************************************************************
Rozdział z małym opóźnieniem, ale zachorowałam i nie miałam kiedy go wstawić ;-; i sprawdzić...Właściwie teraz jestem chora, ale ci...
Shiro: Ty od zawsze byłaś chora, ale na głowę.
Mam cię zabić ty dwudziestojednoletni wysiwiały chłopaku...
Shiro: Po pierwsze, moje włosy są białe a nie siwe! Po drugie,  właśnie sobie uświadomiłem, że jestem starszy do ciebie!
...
Nie komentuje tego...
Wracając do rozdziału...wydaje mi się on jakiś dziwny XD Nie wiem czemu, ale tak jest ^^
W tym rozdziale Alicja była trochę...jak by tu to nazwać... nerwowa i nadpobudliwa XD  Jak myślicie, czemu pod koniec nasza główna bohaterka tak zareagowała? Kogo zobaczyła? Ta osoba co zgadnie w następnym rozdziale dostanie dedykację!
Shiro: Zaszalałaś *przewraca oczami*
A ty jak zawsze wygadany *składam ręce na piersi*
Na razie nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział :)
Do zobaczenia!