czwartek, 24 grudnia 2015

Rozdział 9 - część 1

Ten rozdział dedykuję wszystkim moim czytelnikom <3

W niedzielny poranek, kiedy normalni ludzie idą do kościoła, przesypiają całe dnie, zaczęłam się przebudzać. Próbowałam jeszcze zasnąć, ale jak na złość nie udawało mi się to. Po dość długiej chwili, zrezygnowana usiadłam, ziewając i przeciągając się. Rozmazanym jeszcze wzrokiem spojrzałam się na miejsce na łóżku koło siebie, aby zobaczyć czy moja przyjaciółka jeszcze śpi, ale gdy tylko mój wzrok się wyostrzył, zauważyłam tylko puste miejsce koło mnie.
- Która godzina - wyszeptałam, znów się przeciągając tak, że mogłam usłyszeć przyjemne, jak dla mnie, chrupnięcie w kościach. Następnie spojrzałam się na mój nowy budziko-zegarek, który wskazywał, że jest godzina 10.20. - Myślałam, że jest o wiele wcześniejsza godzina... - powiedziałam zdziwiona pod nosem, mrugając kilka razy oczami, wstając z mojego wygodnego łóżka. Kiedy stanęłam na równe nogi, zaczęłam się bujać raz w przód, raz w tył. Odwróciłam się w stronę łóżka, z zamiarem zaścielenia go. Kiedy już miałam to robić, gdy już byłam nachylona, nagle nogi zrobiły mi się jak z waty, przez co upadłam twarzą w poduszki.
- Przynajmniej - podniosłam lekko głowę - łóżko jest miękkie - moja głowa znów opadła w dół. Po krótkiej chwili, przeniosłam swoje leniwie spojrzenie na okno i zauważyłam, że słońce świeciło, ptaszki siedziały  i śpiewały swoją melodię na drzewie , które rosło niekaleko domu. Dostrzegłam również, że pierwsze liście zaczęły zmieniać swoją barwę z zielonego na różne odcienie pomarańczy, czerwieni, żółci oraz zaczęły już opadać na ziemię niesione przez lekki jesienny wiatr.
- Kurcze - burknęłam niezadowolona - niedługo będzie zima - westchnęłam zrezygnowana, przenosząc wzrok na szafkę. - Chyba trzeba już wstać i się ubrać - leniwie wstałam na równe nogi. Nadal byłam trochę śpiąca i nieobecna, dlatego poklepałam się kilka razy po policzkach. Potrząsam jeszcze raz głową, a moje kąciku ust od razu podniosły się do góry.
Nabrałam powietrze do płuc tylko po to, aby je wypuścić, gdy robiłam pierwszy krok. Kiedy byłam przy szafie , otworzyłam ją i moimi dwukolorowymi oczami spojrzałam się na jej zawartość.
- Co tu wybrać - wyszeptałam zastanawiając się. Jedną ręką złapałam się za brodę, zaś drugą położyłam na bark i zaczęłam tupać prawą nogą. Stałam przed szafą dobre kilka minut, aż wreszcie wybrałam długą, czarną koronkową tunikę oraz białe spodnie ze wzorkami khaki. Obowiązkowo wzięłam moje rękawiczki, oraz dwa medaliki z szkatułki. Później wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę łazienki. Kiedy przechodziłam przez korytarz słyszałam rozmowy moich przyjaciół z moimi rodzicami. Nie zwracając na to zbytniej uwagi, wparowałam do łazienki. Szybko zdjęłam moje długie pidżamy z różowymi spodniami i nadrukiem dwóch piesków bawiących się ze sobą na górnej części mojego stroju do snu, zaczęłam się ubierać. Kiedy skończyłam, podeszłam do lustra przed którym uczesałam moje włosy. Z racji tego, że nie chciało mi się ich wiązać w warkocz, były po prostu rozpuszczone. Ekspresowym tempie umyłam zęby, oraz wzięłam lekarstwa. Spojrzałam się jeszcze na lustro smutnym wzrokiem i ruszyłam na parter do Coco, Ericka, Kastiela oraz moich rodziców. Kiedy tylko doszłam do schodów i widziałam już, tak zwane piętro zero, moim oczom ukazał się dość ciekawy widok.
Kastiel wraz z Erick'iem obserwowali z uśmiechem oraz z rumieńcami na twarzy moich rodziców. Tata trzymał przed nimi jakąś książkę, lub album, guzik wiedzieć co, ja rano zawsze jestem zamulona, zaś mama opowiadała im coś rozbawiona. Westchnęłam cicho i moim oczom od razu ukazała się Coco, która siedziała na fotelu, niedaleko kanapy na której siedziała ta dwójka rockmenów. Blondynka z przebiegłym uśmieszkiem, wpatrywała się swój aparat. Jak się tak na nią patrze, to nie wiem czemu, ale zaczynam się jej bać.
- Hejka! - przywitałam się z nimi kiedy zeszłam.
- Witaj córciu - powiedzieli wspólnie rodzice. - Cześć Ali/ Hej Alicja/ Hejka mała - dopowiedziała reszta, spoglądając na mnie.
Spojrzałam się na Coco, a później na aparat, znów na nią i na aparat i tak w kółko. Ona nie wiedząc na co się patrze, przeniosła swój wzrok w dół i od razu się zarumieniła chowając swój ,,sprzęcior" za plecy. Później przeniosłam swoje spojrzenie na tatę, który akurat w tej chwili zamykał książkę.
- Co tam oglądacie? - podeszłam do mężczyzny, zaś chłopcy od razu wstali z miejsca.
- Alicjo - szorstki, a zarazem pełen ciepła głos dotarł do moich uszu. - Ile razy mam ci powtarzać, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam jego gest. - A tak na marginesie - uniósł przedmiot, który trzymał do góry - to jest ,,Album" z twoimi zdjęciami z czasu dzieciństwa.
- Co?! - krzyknęłam w myślach kiedy jego słowa doszły do mnie. - Po co pokazywał im ten album, o kurcze - moja mina zrzedła - przecież chłopacy się rumienili jak to zobaczyli. O nie~ - położyłam dłonie na twarz i  klęknęłam. - Co za upokorzeni! - skończyłam krzyki w mojej głowie, zaś na moją twarz wkradły się ogromne rumieńce.
- Haha -zaśmiał się Kastiel, spojrzałam się na niego, stał on koło Ericka. - Nawet nie wiesz jaka byłaś słodka jak byłaś mała - uśmiechnął się czule, a ja szybko wstałam na równe nogi.
- Czyli teraz sądzisz, że nie jestem słodka - złożyłam ręce na piersi, a chłopak zakłopotał się. Po krótkiej chwil usłyszałam cichy śmiech Ericka.
- Wcale nic takiego nie mówiłem - zbulwersował się, zaś jego twarz przybrała kolor jego włosów.
Na jego reakcję uśmiechnęłam się tryumfalnie i nagle dopiero teraz doszło do mnie to jak ci dwaj wyglądają. Kastiel oraz Erick byli ubrani w same bokserki, dzięki temu ,,strojowi" mogłam zobaczyć ich idealnie wyrzeźbione klaty, jedynie co ich jeszcze zdobiło to zawieszone na ich szyi naszyjniki, przypadku Blacka, był to czarny podwójny naszyjnik zrobiony z rzemyków, zaś Ericka nieśmiertelnik.
- Do jasnej anielki - zaczerwieniłam się jak głupia. - Czemu jestem tak mało spostrzegawcza - do moich uszu dociera śmiech moich rodziców i Coco. - A co ważniejsze czemu tak reaguję - moja twarz robi się coraz bardziej czerwona.
- Alicja wszystko okey? - słyszę zatroskany i lekko niezaniepokojony głos Ericka, ale go olewam i dalej ciągnę swój monolog w głowie.
- No czemu właśnie?! Przecież już mniej odzianego widziałam Ericka - z mojej głowy zaczęła dosłownie lecieć para i nagle przypomniałam sobie tamten wspaniały wieczór. Po prostu teraz czułam, czułam to ciepło wypełniające mnie całą. Zaczęło mi się kręcić w głowie, zaś wzrok mi się zamglił. Zachwiałam się lekko, ale nagle poczułam mocny uścisk na moich barkach.
- Alicja - Erick zaczął mną potrząsać. Spojrzałam się na niego i wzięłam kilka głębokich wdechów. Od razu się poczułam lepiej. - Alicja! - krzyknął, zaś na twarzy miał wymalowaną troskę, zresztą jak pozostali w tym domu.
- Słucham? - uśmiechnęłam się głupio nadal się rumieniąc.
- Co ci się stało? Dlaczego się tak zachowujesz - spojrzał się na mnie i dopiero w tedy zauważyłam jego zatroskane oraz pełne strachu oczy, poczułam również jak jego ręce się trzęsą.
- Bo coś mi się przypomniało! - uspokoił się. - Idioto! - dodałam, a ten się zdziwił.
- Co takiego ci się przypomniało - spojrzałam się na Kastiela i po mimo tego lekkiego tonu zaniepokojenia w głosie, zauważyłam na jego twarzy ten jego cwany uśmieszek. - Przypomniało ci się coś sprośnego? - spytał się zadziornie.
Na jego słowa moje serce zabiło szybciej.
- Może - wydukałam szybko, zaś reszta, oprócz starszego Leizera, się zdziwiła. Czemu oprócz niego, bo chłopak tak jak ja był cały czerwony na twarzy. Po krótkiej chwili moja złotowłosa koleżanka zaśmiała się szczęśliwa, nagle z jej kącików ust pociekła ślina i na jej twarzy pojawił się ogromne rumieńce, wyglądała tak jakby wyobrażała sobie guzik wiedzieć co, ale byłam jednego pewna było to coś zboczonego!
Kastiel się tak zdziwił, że chyba zaraz by mu oczy z orbity wyleciały, zaś jego szczęka by opadła do ziemi, ale i tak po chwili zauważyłam jak jego dłonie zaciskają się w pięść. A co z moimi rodzicami? Oni stali cicho i spoglądali przestrzeń.
- Czy według ciebie pocałunek to coś sprośnego? - spytał się mnie Kas, kiedy się ocknął. Na jego twarz wkradł się wymuszony uśmiech.
- Nie! - krzyknęłam wściekła. Chłopak posłał Erickowi złowrogie spojrzenie. Kiedy jego wzrok powędrował na mnie, zauważyłam, że jego oczy są pełne bólu. Spoglądałam raz na mojego narzeczonego, raz na mojego bliskiego przyjaciela. Między naszą trójką panowała napięta atmosfera.
- Dobra - Coco klasnęła dłonie, wszyscy się na nią spojrzeli, a ona się uśmiechnęła. - Co wy ba to, aby zjeść śniadanie? - dziewczyna tym pytaniem ,,rozładowała" napięcie, które było między nami.
- Nie jestem głodna - bryknęłam. Leizer posłała mi złowrogie spojrzenie, zaś Erick zrobił załamkę, a po jego głowie spłynęła animowska kropelka. Zrezygnowany chłopak szybko ucieka do jadalni i siada przy stole, aby się nie mieszać w naszą nadchodzącą kłótnie.
- Ali - blondynka uśmiechnęła się złowieszczo, zamykając oczy oraz  przechylając głowę w bok. Po chwili jej ciało zaczęła otaczać złowroga aura. - Ile razy mam ci powtarzać, że powinnaś jeść śniadanie i ile razy mam ci wpajać o tym, że to jeden z najważniejszych posiłków dnia! - zagrzmiała, a ja zadrżałam. Do jasnej anielki! Jaka ona jest straszna.
- Woo~ - spojrzałam się na Kastiela, który był zdziwiony zachowaniem Coco.
- Ali - wycedziła.
Szybko przeniosłam na nią wzrok, uśmiechając się głupio. Nagle nie wiadomo czemu Erick zaczął się śmiać, przez co stał się celem swojej siostry. Blondynka zacisnęła pięści.
- Erick! - krzyknęła wściekle i zaczęła biec w stronę chłopaka. Zanim ktokolwiek zareagował, rzuciła się na niego i wraz z Leizerem (oraz z krzesłem) wylądowała na ziemi.
Nasza dwójka, czyli ja oraz Kastiel zaczęliśmy się śmiać z tej sytuacji, ale moim rodzicom nie było do śmiechu. Biedni chyba byli załamani naszym zachowaniem.
- Ał, ał - Erick zaczął się głaskać po głowie z obolałym wyrazem twarzy. Jego siostra od razu z niego zeszła, posyłając mu przepraszające spojrzenie.
Przestałam się śmiać. Westchnęłam głęboko i podeszłam do mojego ukochanego.
- Wszystko w porządku? -mój głos był przepełniony troską.
- Tak... - westchnął siadając - wszystko w porządku - uśmiechnął się ciepło, a ja wraz z nim.
- A z tobą Coco wszystko w porządku - spojrzałam się na blondynkę.
- Tak, wszystko okey! - podniosła swój kciuk do góry, zamykając przy tym jedno oko.
Znowu spojrzałam się na Ericka, przez co nasze wzroki się napotkały. Na moje nie szczęście, znów przypomniałam sobie ten cudowny wieczór z moich urodzin. Znowu zarumieniłam się jak diabli, więc odwróciłam wzrok aby Erick tego nie zauważył. Rockmen zaśmiał się cicho, a następnie uśmiechnął się ciepło.
Mój wzrok powędrował na czerwonowłosego chłopaka, który niewiadomego mi powodu był nieźle wkurzony. Czemu tak myślę, zastanawiacie się? Już wam mówię.Jego dłonie zaciśnięte są w pięść, a co najważniejsze na jego twarzy gości złość.
- Co ci jest Kastiel? - mój wyraz twarzy był poważny.
- Phi - prychnął, a na moim czole od razu pojawiła się pulsująca żyłka.
- Co się tak wciekasz! - wycedziłam.
- A co nie mogę taki być? - spojrzał się na mnie wściekle. - Jak ty możesz mieć swoje humorki to ja też, płasko decho.
Przysadził, na pewno przesadził. Przez jego słowa, dosłownie zaczęło się we mnie coś gotować. W tym momencie miałam tak wielką ochotę, aby przywalić temu pacanowi w twarz, że aż szkoda gadać!
- Jaki humorki? - przymrużyłam oczy, udając, że się zastanawiam. Moja brew niebezpiecznie drgała.
- Jakie się pytasz - powiedział groźnie. - Takie jak na przykład miałaś w galerii, płasko decho - założył ręce na piersi, zaś na jego twarzy pojawił się uśmiech...uśmiech, który w tej chwili nadzwyczajnie mnie irytował.
- Oj, oj - potrząsnęłam głową. - Ja tam żadnych humorków nie pamiętam - podniosłam barki do góry z zadziornym uśmiechem.
- Jakie humorki? - spytał się nas Ercik. - Nie pamiętam, żeby miała jakieś - spojrzał się na nas pytająco, zaś ja od razu się uspokoiłam.
- Już ci mówię brachu - Kastiel uśmiechnął się lekko. - Na początku...- zaczął opowiadać to co ja robiłam, zaś Leizer z każdą chwilą, z każdym słowem był coraz bardziej rozbawiony z mojego zachowania, zaś ja byłam coraz bardziej zażenowana -...i na końcu przytuliła się do ławki i nie chciała się od niej odczepić. Dała dopiero za wygraną kiedy przyszła druga grupa - Kastiel ledwo co się powstrzymuje od śmiechu - a co najważniejsze, najpierw chciała iść, a później nie chciała, bo jej coś odwidziało - w jego jak i Ericka pojawiły się łzy rozbawienia.
Moja złotowłosa przyjaciółka powstrzymywała się od śmiechu, zresztą tak jak moi rodzice, zaś brat Coco wybuch śmiechem zresztą tak jak czerwonowłosy.
- Czemu się śmiejecie - nadymiłam policzki, odwracając wzrok.
- Bo jak zawsze jesteś zabawna - Erick zaczął się śmiać - Alicja - zaczął wycierać łzy z kącików oczu. Po jego słowach na moją twarz od razu wkradł się uśmiech. Nagle o czym sobie przypomniałam.
- A tak właściwie - chłopak spojrzał się na mnie wyczekująco - na ile u nas zostajesz? - uśmiechnęłam się ciepło, bo byłam cholernie ciekawa na jak długo zostaję.
- Będę u was przez tydzień - odpowiedział szybo, zaś moje ciało zaczęło przepełniać szczęście, ale jak się zastanowić to jest dziwne, że agent Ericka oraz nasz spólny przyjaciel, pozwolił mu przez tydzień nie pracować. - Kastiel - chłopak zwrócił się do czerwonowłosego. Black spojrzał się na Leizera wyczekująco - może chciałbyś nocować w tym domu do końca mojego pobytu? - uśmiechnął się.
- Er-ick - powiedziała sylabizując jego imię Coco - może najpierw spytasz się rodziców Ali o pozwolenie...- jej brat westchnął.
- Proszę pani, proszę pana - zaczął - czy ten o to człowiek - wskazał dłonią na Kastiela - by mógł nocować w tym domu do końca mego pobytu - z każdym jego słowem coraz bardziej powstrzymywałam się od wybuchnięcia śmiechem, ponieważ jego głos był przepełniony lekko wyczuwalnym dowcipem. - O ile on tego będzie chciał - dodał szybko.
- Owszem może - mama się zaśmiała.
- Ja też wyrażam zgodę - tata się uśmiechnął. - Tylko - spojrzał się na Kasa - czy on będzie tutaj chciał nocować?
- Co mi szkodzi - jego kąciki ust podniosły się do góry - nocuję.
- Juhu! - krzyknął Erick, podnosząc przy tym ręce do góry.
Przez jego zachowanie nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem, zresztą jak reszta osób obecnych w tym pomieszczeniu.
- No nie, ten chłopak czasami zachowuję się jak dziesięciolatek - pomyślałam, nadal śmiejąc się w najlepsze.
- Widzisz płasko decho, jeszcze cię pomęczę - Kas uśmiechnął się zadziornie.
- Nie wiem jak ty, ale ja nie widzę nigdzie tutaj deski - położyłam ręce na barki - i już ci mówiłam, że mało co mnie wkurza - zaśmiałam się.
- A ja nie pamiętam, abyś mi mówiła, że mało co cię wkurza - uśmiechnął się zadziornie.
- Oj Kastiel - potrząsam lekko głową. - Nie wiedziałam, że w tym wieku masz zaniki pamięci - zaczęłam się śmiać, a po chwili dołączyło do mnie rodzeństwo. Czerwonowłosy siedział już cicho, nic nie mówił, tylko tak jak my zaśmiał się. Kiedy się uspokoiliśmy, zrobiłyśmy z Coco śniadanie, następnie wszyscy je zjedliśmy, potem umyłyśmy naczynia oraz sztuce. Kiedy wróciłyśmy do pokoju, telefon czerwonowłosego ,,odezwał się" dając mu znać, że dostał esemesa. Sięgnął po telefon, w trakcje czytania esa na jego twarz wkradło się zrezygnowani, następnie wstał z miejsca marudząc cicho coś pod nosem. Potem kieruję się w stronę wyjścia, a ja za nim. ,,Zwija" z wieszaka swoją skórzaną kurtkę.
- Gdzie idziesz? - krzyczę kiedy wychodzi.
- A co cię to? - jego ton głosu był bardzo poważny, wzdycham zrezygnowana, kiedy zamyka drzwi.
- Uważaj na siebie - uśmiecham się - i nie waż mi się wracać po dwudziestej drugiej - mówię z dowcipem.
- Tak, tak - słyszę jego głos, tuż przed zamknięciem drzwi.
Wróciłam do moich przyjaciół, a między nami zapanowała cisza. Ta cisza, ktorej tak nie znoszę i jeszcze do tego w domu ,,górował" odgłos tykającego zegara. Agr! Jak ja go nie znoszę!
- Alicja - zaczął Erick, a ja spoglądam na niego - może byśmy wybrali się na małą randkę - jego kąciku ust podniosły się do góry, zaś moje oczy zabłysnęły.
- Oke! - krzyczę szczęśliwa podskakując.
- Cieszę się, że się zgodziłaś - spojrzałam się na niego, wyglądał na cholernie szczęśliwego i do tego jego głos był teraz taki mił oraz spokojny. - Przyjadę po ciebie jutro po szkolę.
- Dobrze - podeszłam do niego i spojrzałam się w jego piękne oczy. Leizer chwycił moją dłoń. Spojrzałam się na nasze ręcę i dopiero teraz zauważyłam jakie małe mam dłonie w stosunku do jego. Znowu przeniosłam swój wzrok na jego twarz, Erick zbliżył się do mnie, nachylił się, zaś moje serce z każdą sekundą biło coraz szybciej. Jego twarz była blisko mojej, już miał mnie pocałować, aż nagle...
- Mhm - Erick odsunął się ode mnie - Czy ja wam nie przeszkadzam? - spytała się nas, lekko zarumieniona blondynka. Na czole jej brata pojawiła się pulsująca żyłka.
- Chcolate - wycedził Erick, Coco i ja spojrzałyśmy się na niego zdziwione. Drgnęłam lekko, ponieważ chłopak wyglądał w tej chili strasznie! Jego oczy zasłaniała grzywka, zaś całe jego ciało zaczęła otaczać czarna aura.
Moja przyjaciółka przymrużyła oczy.
- Oj, oj - zaczęła - mój braciszek jest zdenerwowany, że mu w czym przeszkodziłam. Phi~ - uśmiechnęła się zadziornie - jak przedszkolak - zaśmiała się.
- Tak - Erick spojrzał się na nią z wyższością, zakładając ręce na piersi. - Ja jestem jak przedszkolak? - jego jedna brew podniosła się do góry. - Jeśli tak sądzisz, to ty jesteś niemowlakiem - na czole Coco pojawiła się pulsująca żyłka.
- Bracie - Coco się wkurzyła, podeszła do niego i nagle ich czoła zaczęły się stykać, spoglądali sobie oni w oczy ze złością, aż nagle w jednej chwili oboje prychli jednym momencie odwracając głowy. Po moim czole spłynęła animowska kropelka. Nagle zaczęłam się z nich śmiać jak głupia, na początku byli wkurzeni, ale po chwili dołączyli do mnie. Kiedy się uspokoiliśmy Coco poszła na górę, kiedy ja też chciałam już iść, Erick chwycił mnie za rękę, pociągnął mnie do siebie i pocałował czule. A w mojej głowie pojawiła się tylko jedna myśl, a raczej prośba.
- Chcę aby te szczęśliwe dni trwały wiecznie.

***********************************************************************
Rozdział skończony! Trochę nudny, ale jest :D
Na początek chce wam wszystkim zażyczyć: WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA!
A o to ten właśnie rozdział jest waszym prezentem pod choinkę ode mnie :D
Shiro: Trochę nudny ten prezent.
Zamknij się chłopie! *idę w jego stronę*
Shiro: Głupia! *wymachuję rękami* Nie podchodź tutaj.
Za późno *chłopak strzela faceplam'a*  A tobie co jest * zarumieniony, wskazuje na coś co jest nad nami, spoglądam na to* Jemioła!! *wrzeszczę zdziwiona* Nie pocału... *przerywa mi pocałunkiem, odchodzi, a ja stoję zdziwiona nadal w tym samym miejscu*
Co się właśnie stało...
PS Rozdział jest nie sprawdzony, ponieważ chciałam dzisiaj wam go dodać, dlatego wybaczcie jak coś się tam znajdzie ^^
2 PS Proszę o komentarze! Anonimowi użytkownicy mogą już komentować :3

10 komentarzy:

  1. NARESZCIE!!! RADUJMY SIĘ I CIESZMY !!! Jak zwykle, wspaniały. Jeżeli mogę prosić to więcej sytuacji z Kasem. I częstsze rozdziały :)
    Ja również życzę Ci zdrowych, rodzinnych i spokojnych świąt Bożego Narodzenia ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za komentarz i za życzenia <3
      Fajnie, że rozdział ci się spodobał ^^
      Postaram się częściej dodawać nowe rozdziały, a co do momentów z Kastielem to spokojnie, później będzie ich więcej :D

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Obiecuje, że będzie w przyszłym tygodniu, ponieważ obecnie mam ograniczony dostęp do laptopa :D

      Usuń
  3. Super :D Czekam na ciąg dalszy ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Przez przypadek przeczytałem to na koncu. Wymyslasz sobie chlopaka? XDDDDDD

    OdpowiedzUsuń