sobota, 24 grudnia 2016

życzenia!

 Dużo zdrowia i miłości. 
Dużo szczęścia i prezentów
I słodyczy wiele!

Dzisiaj szczęście na waszych twarzach ma witać,
Uśmiechów gromkie brawa, 
Serca ciche bicie oraz śmiechy rodzinne.
 
Wszystkiego najlepszego, życzy wam Domi!

PS nie umiem pisać życzeń, dlatego wybaczcie XD 


sobota, 3 grudnia 2016

Informacja!

Chce was poinformować, że następny rozdział pojawi się 17.12.2016r.!

Krótka informacja zostanie skasowana, wraz z dodaniem nowego rozdziału ^^

środa, 14 września 2016

Rozdział 12 - część 2

 W poprzednim rozdziale: 
- Dobra będę cicho! - udaję, że zasuwam niewidzialny suwak. - Ale wiesz...- uśmiechnęłam się zadziornie. - Miałam jednak nadzieję, że coś między wami będzie - wzdycham. Moja przyjaciółka posyła mi zabójcze spojrzenie. - No co! - podnoszę ton. - Mam nadzieję, że kiedyś się zejdziecie - odwróciłam wzrok udając obrażoną, ale po chwili i tak spojrzałam się na zielonooką. Była ona lekko zarumieniona.
*******
- Dziewczyny, idziemy - powiedziała odwracając się na pięcie. - A ty Alicjo pożałujesz - usłyszałam jej szept, kiedy przechodziła koło mnie.

*******

-Ja pożałuje? - myślę spoglądając na oddalającą się sylwetkę złotowłosej zołzy. - Może być, to prawdą jeżeliby zjednoczyła się ze swoją kuzynką Elis - zadrżałam. - Oj, ale byłoby niebezpiecznie - przygryzłam dolną wargę.
- Alicja - spoglądam na Kastiela, kiedy kładzie mi na bark swoją dłoń. - Co ci powiedziała ta suka?
- Powiedziała mi - przerwałam. - Uwaga cytuje...- chrząknęłam. - ,,A ty Alicjo pożałujesz" - powiedziałam przedrzeźniając jej głos.
- A ta wredna...
- Kastiel, chyba nie chcesz powtórzyć wcześniejszej wypowiedzi? - przerwałam mu i się zachichotałam. - Nie gadaj, że teksty ci się skończyły - uśmiechnęłam się podstępnie.
- Jakiej wypowiedzi - złożył ręce na klatce piersiowej.
- Przepraszam źle się wyraziłam - spojrzałam mu w oczy. - Ostatniego słowa, przedostatniego zdania~
- Czemu mi zabraniasz mówić tego słowa - zbliżył się do mnie. - W końcu ona jest wredną su - przerwał (ponownie), gdyż nadepnęłam mu z całej siły na nogę, ale pomimo tego, ten nie dawał po sobie poznać, że go to boli. No przyznam wam, trochę mnie tym wkurzył, gdyż liczyłam na przynajmniej małe ,,ała" z jego strony, a teraz przez niego część mojej duszy należącej do sadystki nie została zaspokojona.
Nadepnęłam mu na nogę jeszcze raz, ale zero reakcji. Na moim czole pojawiła się pulsująca żyłka, ale potrzymałam się od ponownego ,,torturowania" i odwróciłam się na pięcie obrażona.
- Alicja - zero odzewu z mojej strony. - Alicja - powtórzył głośniej, ale nadal nic. - Alicja!!! - wydarł się, ale pomimo tego nadal go ignorowałam. Po krótkiej chwili czerwonowłosy wzdycha. - Może ty wiesz co jej odpiło - spogląda na załamaną Coco.
- Niestety wiem - szepczę, chłopak podchodzi do niej i zaczynają swoją ,,prywatną" rozmowę.
- Że co!? - wydziera się Kastiel, a następnie śmieję się wniebogłosy. Spoglądam na niego przez ramię zaciekawiona i wtedy nasze oczy się spotykają. - Nie wiedziałem, że w tobie drzemie dusza sadystki - uśmiecha się szczęśliwie, zamykając przy tym oczy. Moje serce od razu szybciej zabiło, zaś na polikach pojawiły się ogromnie rumieńce. Spojrzałam się przed siebie, aby ukryć moje zażenowanie.
- Muszę coś załatwić, więc papa - powiedziałam podenerwowana, idąc szybkim tempie przed siebie. Pozostawiając Coco z Kastielem samym.
Czemu moje serce znów przez niego szybciej zabiło? - to pytanie roznosiło się echem po mojej głowie. Możliwe, że znam odpowiedź, ale zbyt bardzo jej się boję...boję się, że przez nią całe dotychczasowe życie może się zmienić, że mogę stracić wszystko.

*******
Coco

Po tym jak moja niebieskowłosa przyjaciółka zostawiła mnie samą z tym czerwonowłosym idiotą, bez słowa się z nim rozstałam i poszłam do pokoju gospodarza, gdzie miałam zaczekać za Natanielem. Kiedy weszłam do środka nikogo nie było, więc usiadłam na krześle przy stole pogrążona w myślach.
- Ali znowu się dziwnie zachowuje, jestem pewna, że ZNÓW coś się stało - rozglądam się po pomieszczeniu. - Jestem pewna, że Amber coś jej powiedziała - posmutniałam wzdychając, po kilku sekunadach polelapałam się po polikach, gdyż zdecydowałam się pozbyć choć na chwilkę tego zaniepokojenia i smutku. - Może coś poczytam - wstałam, podchodząc do półki, gdzie znajdowała się moja książka medyczna. Próbowałam ją dosięgnąć, ale za żadne skarby nie mogłam jej do sięgnąć.
Nie potrzebie prosiłam Nataniela, aby ją tam kładł.
- Jest! - krzyknęłam w myślach, łapiąc książkę.
Trzymając ją w dłoni, zachwiałam się lądując na ziemi. O mało co przedmiot, jakże to rozległej wiedzy, nie wyleciała mi z dłoni. Szybko ją złapałam, wzdychając z ulgą. Zrobiłam kilka kroków w stronę okna, ustałam na małym schodu, zwrócona w stronę okna. Otwierając książkę na rozdziale o rzadkich chorobach, zaczęłam ją czytać. Pech czy szczęście doprowadził mnie od razu do choroby Ali, niestety mało było o niej wiadomo.
- Chocolatte - usłyszałam swoje imię i poczułam czyjeś dłonie, na swoich. Zdziwiona i zarumieniona spojrzałam się na Nataniela, uśmiechając się szeroko. - Co czytasz? - spytał się spoglądając na książkę z rumieńcami.
http://www.massivedrive.pl/images/2016/09/11/comissionamoursucrenathanielandsucretbydalumoonie-da2pixm.jpg
(Wybaczcie za tło i za Coco, która mi trochę nie wyszła XD*)

Nic mu nie odpowiedziałam, tylko w milczeniu spoglądałam jego piękne miodowe oczy, a on w moje.

***********************************************************************
Na początek bym chciała was przeprosić, że rozdział jest krótki i za to, że tak długo czekaliście, ale niestety zaczęły się sprawdziany (tak już ;-;), prace domowe itp.
Shiro: Obiecaj im, że następny rozdział będzie dłuższy~!
Obiecuję z ręką na sercu~
Bez dłuższego przedłużania pozdrawiam ^^
Shiro: Ja również pozdrawiam :)
PS wiem, że było mało Kasa, ale nie mogłam zmieniać tego co mam zaplanowane ;)
*grafika jest na podstawie jednego z artów, oryginał znajdziecie po kliknięciu na obrazek.
Był to prezent dla prawdziwej Coco XD

2PS nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział, gdyż jestem chora...tak już T^T

sobota, 23 lipca 2016

Rozdział 12 - część 1

Dzwonek oznajmiający drugą godzinę zadzwonił.
Westchnęłam, gdyż sama spacerowałam po szkolnych korytarzach. Jesteście ciekawi czemu jestem sama, a nie z moją ekipą?
Nie jestem z nimi, gdyż po tym jak poszliśmy Lysiem na dziedziniec ślad po nich zaginął, nie było nikogo. Więc usiedliśmy na naszej ulubionej ławce pod drzewem, ale po krótkiej chwili Rain dostał esemesa. Nieźle się zaniepokoił i pożegnawszy się ze mną, poszedł zostawiając mnie samą z sobą. Jak tak teraz o tym pomyślę, nie znoszę samotności...
- Ah~ - wzdycham. - Niech wreszcie ktoś się pojawi... - smutna spoglądam przed siebie i nagle jak za machnięciem magicznej różdżki, kilkadziesiąt kroków ode mnie pojawiła się moja złotowłosa przyjaciółka, wychodząca z pokoju gospodarza, gdzie najprawdopodobniej spędziła czas ze swoim kochasiem. - Coco - krzyknęłam.
Dziewczyna zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu mej osoby. W końcu mnie zauważyła i z uśmiechem ruszyła w moją stronę, zaś ja w jej.
- Gdzie cię wcięło Ali? - powiedziała kiedy była blisko mnie.
- To chyba moja kwestia - zaśmiałam się. Leizer spojrzała się na mnie pytająco.
- To przecież ty znikłaś z Lysiem... - złożyła ręce na klatce piersiowej.
- Tak znikłam, ale później do was przyszliśmy - zbliżyłam się do niej. - Ale jak byliśmy na miejscu naszej zbiórki, nikogo nie było - podniosłam dłonie nad głowę, cofając się.
- Haha - zaśmiała się. Szybko spojrzałam się na nią zaskoczona, bo za chiny nie wiem z czego ona się tak chichra. - Siedzieliśmy tam tylko kilka minut gdyż...-wzięła głęboki wdech - do Rozali zaraz zadzwonił jej chłopak, więc dziewczyna się zmyła - każde słowo mówiła coraz szybciej. - Kiedy ona znikła, Armin się wydarł na cały regulator, bo nagle padła mu gra, więc zaciągnął ze sobą Alexy'ego mówiąc, że muszą iść szybko do ich domu po ładowarkę - coraz szybciej, coraz szybciej, że ledwo już nad nią nadążam, mówiła jak ci lektorzy w reklamach mówiących o zapoznaniu się z etykietką itp. - Alexy za bardzo się z nim nie sprzeczał, więc w milczeniu ruszył za swoim bratem. Kiedy bliźniacy się zmyli Kentin, który był z nami również poszedł, mówiąc, że jest tu zbyt nudo - przerwała, biorąc kolejny wdech, zaś po moim czole spłynęła animowska kropelka.
- Tylko proszę cię...zwolnij - powiedziałam z rezygnacją. Ona przytaknęła na zgodę. Normalnie by zrozumiała każde słowo  osoby, która mówi bardzo szybko, gdyż sama należę do tej grupy, ale moja przyjaciółka, pobija chyba wszystkich w gadaniu...
- I tak jakoś wyszło, że zostałam sama z Natem - kontynuowała wolniej rumieniąc się. - Więc on zaproponował, abyśmy poszli do pokoju gospodarzy - spojrzała się na swoje bury zawstydzona. Jej włosy przysłoniły zielone oczy mojej przyjaciółki.
- Phi - prychnęłam rozbawiona, zasłaniając usta. - Co wy tam robiliście, że jesteś taka zawstydzona? - uśmiechnęłam się zadziornie, rumieniąc się lekko.
- Nic nie robiliśmy - wyszeptała.
- Co mówiłaś, bo nie słyszałam - zaczęłam się z nią droczyć. Zbliżyłam się do niej, przystawiając dłoń do ucha. - Więc co robiliście...
- Już ci mówiłam, że nic! - spojrzała się na mnie, nadymając policzki.
- Na pewno? - udałam zaskoczenie. - Myślałam, że coś robiliście, bo tak się zarumieniłaś - zamknęłam oczy, przechylając głowę lekko w prawo.
- Na pewno - tupnęła nogą. - Ale... - na pewno zaraz się wygada. - Ale...-powtórzyła rozmarzonym głosem - Nataniel o mało co mnie przez przypadek  nie pocałował - zasłoniła oczy dłońmi.
- Że co...- szczęka mi o mało co nie opadła aż do ziemi. Mówiąc szczerze tego się nie spodziewałam...- Ale jak to przez przypadek by cię pocałował! - krzyknęłam. Wszyscy, którzy stali koło nas spojrzeli się na mnie zaskoczeni, zaś moja przyjaciółka, zasłoniła mi dłonią usta.
- Cii - wyszeptała. - Tak, śnił mi się mój mentor i on o mało co mnie nie pocałował! - wymyśliła coś na szybko, aby ludzie przestali się nami interesować i nie zaprzeczę, zadziałało to. - Jeśli znowu coś na ten temat powiesz, zdradzę twoją tajemnice odnośnie twojego związki- uśmiechnęła się słodko. Jej drobne ciało zaczęła otaczać czarno-fioletowa aura.
Zadrżałam.
- Dobra będę cicho! - udaję, że zasuwam niewidzialny suwak. - Ale wiesz...- uśmiechnęłam się zadziornie. - Miałam jednak nadzieję, że coś między wami będzie - wzdycham. Moja przyjaciółka posyła mi zabójcze spojrzenie. - No co! - podnoszę ton. - Mam nadzieję, że kiedyś się zejdziecie - odwróciłam wzrok udając obrażoną, ale po chwili i tak spojrzałam się na zielonooką. Była ona lekko zarumieniona.
- Ty lepiej powiedz mi, co TY robiłaś kiedy cię nie było - zmieniła temat.
- Co ja robiłam? - spytałam się zaskoczona, zaś ona przytakuje. Tylko o co jej chodzi...A już wiem! - Lysio ostrzegał mnie przed Elis...
- Elis? - przerwała mi. - Kto to taki? - złapała się za podbródek i zaczęła się zastanawiać.
- Była Kastiela - rzuciłam.
- Aaa - przygryzła dolną wargę.
- Wiesz, że z niej jest niezłe ziółko - zaczęliśmy iść w stronę dziedzińca.
- Niezłe ziółko - spojrzała się na mnie zaskoczona. - Niby w jakim sensie?
- Na początku powiem ci, co mi Lysio powiedział - uśmiechnęłam się smutno.
- Dobrze - odpowiedziała poważnie i zaczęłam jej przytaczać każde słowo różnookiego. Każdym kolejnym zdaniem była coraz bardziej szokowana i przestraszona.
- Ali! Ona jest niebezpieczna - zadrżała ze strachu. Chocolate jest osobą nienawidzącą śmierci. Teraz pewnie w niej trwa wewnętrzna wojna o tym jak ona mogła się przyczynić do śmierci tych dziewczyn i jak one same mogły odebrać sobie życie.
- Tak jest - przyznałam. - I chyba mnie wyznaczyła sobie za cel - zaśmiałam się nerwowo, łapiąc się prawą ręką za tył głowy. Blondynka otworzyła szerzej oczy.
- Ale czemu tak myślisz? - jej głos lekko drży.
- Nawet wie jak mam na imię - nagle przypomniało mi się nasze spotkanie. Szybko przygryzam dolną wargę. - Muszę ci przyznać, niby tak niewinnie wygląda, a jest bardziej straszna niż wąsik Hitlera - spróbowałam zażartować, aby rozluźnić trochę tą napiętą atmosferę. Ale wyszło na odwrót i Coco jeszcze bardziej się zdenerwowała.
- Ali! To nie czas na żarty - przyśpieszyła, tylko po to, aby stanąć mi na drodze.  Kiedy byłam wystarczająco blisko niej zatrzymałam się, spoglądając w jej oczy.
- Może lepiej zmieńmy temat - uśmiechnęłam się słodko. Kurcze! Jak ja już nie mam ochoty o niej gadać.
- Ale Al...
- A tak pro po - przerwałam jej. - Jak tam ci idzie z Natem? - teraz to ja zmieniłam temat.
- Wiesz, że nawet dobrze - odpowiedziała po chwili z uśmiechem. - Jestem pewna, że niedługo go upoluje - zacisnęła swoją drobną dłoń w piąstkę, podnosząc ją na wysokość klatki piersiowej z wielkim banem na ustach.
- To dobrze - uśmiecham się ukazując swoje ząbki.
- A właśnie! - krzyknęła. - Jak tam ci poszła randka z Erickiem - wyszeptała mi do ucha.
- Dobrze - uśmiechnęłam się szczęśliwa, rumieniąc się. - Twój ,,kochany" braciszek się postarał - podkreśliłam zabawnie kochany i zaczęłam jej opowiadać co się stało na prawdę, gdzie byliśmy itp.. Kiedy skończyłam opowiadać mojej przyjaciółce zaświeciły się oczy.
- Nieźle to wymyślił! Jednak ma coś w tej pustej głowie! - uśmiechnęła się, zaś po moim czole słynęła animowska kropelka. - Aaaa! - krzyknęła po chwili, łapiąc się za głowę i miotając się.
- Nie gadaj, że wyobraziłaś sobie, siebie i Nataniela...- rzekłam załamana.
- No nie! -odwróciła wzrok i zaczęła przed moją twarzą machać dłonią, zaś ja wybuchłam głośnym śmiechem.
- Co jej odbija - słyszę za sobą tak dobrze mi znany męski głos.
- Nawet się nie pytaj Kastiel - mówię wycierając z kącików oczu łzy.
- Spoko - podnosi otwarte dłonie na wysokość klatki piersiowej. - Dalej już nie wnikam mała - uśmiechnął się zadziornie, stając koło mnie.
- Nie nazywaj mnie ,,mała" ty wielkoludzie! - złożyłam ręce na klatce piersiowej.
- Nie jestem wielkoludem, płasko desko - spojrzał się na moje piersi, zaś ja je szybko zasłoniłam.
- Przecież TY jesteś WIELKOLUDEM - odezwała się Coco. We dwoje spojrzeliśmy się na nią szokowani, gdyż zwykle nie wtrąca się do naszych kłótni.
- O~ Maluśka się odezwał - ukucnął tak, żeby spojrzeć się w jej oczy. - Więc tak wygląda świat karzełków, no nie powiem ciekawy - spojrzał się zadziornie na Coco.
- Uważaj, bo zaraz się wywalisz - uśmiechnęła się słodko, kładąc palec na jego czole. Następnie go (Kastiela) popchnęła. Czerwonowłosy wylądował zażenowany na swych czterech literach. Wraz z moją przyjaciółką przybiliśmy sobie piątki z uśmiechem.
- Małe jest silne i piękne - zaśmiałam się.
- Zgadzam się! - Kastiel już zdążył wstać na równe nogi.
- Tym razem wygrałyście - westchnął, udając smutek.
- Spokojnie! - krzyczy blondynka. - Za kilka lat uda ci się nas pokonać! - zaśmiała się, ale szybko się uciszyła, spoglądając na mnie przepraszająco.
- Dla mnie ,,za kilka lat" może nigdy nie przyjść...co? - pomyślałam zdołowana, wzdychając i nagle po moim policzku spłynęła samotna niechciana łza. Następnie szybko założyłam swoją maskę szczęścia i uśmiechnęłam się szeroko.
- Tak za kilka lat! - krzyknęłam spoglądając na Blacka, który ze smutkiem w oczach spoglądał na mnie.
- Co ja tu widzę - słyszę denerwujący głosik, należący do królowej szkoły, czyli Barbe! Przerwa! Nie Barbe, tylko Amber, chociaż ja tam nie widzę znaczącej różnicy.
- Coco mówiłaś coś? - olałam ją. Moja złotowłosa przyjaciółka zaśmiała się.
- Nic nie mówiłam - uśmiechnęła się, zaś twarz Amber zaczęła kolorem przypominać pomidora.
- To może ty coś mówiłeś - spojrzałam się na czerwonowłosego, który ledwo powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem.
- Nic nie mówiłem - ciągnął naszą małą ,,zabawę".
- Nie olewajcie mnie! - wkurzyła się, łapiąc mnie z całej siły za ramię.
- Ała - zasyczałam z bólu. - Puszczaj mnie ty żółta małpo! - zasyczałam spoglądając na nią ze złością.
- Właśnie zamierzałam - uśmiechnęła się nerwowo. - Nie będę zniżać się do twojego poziomu...Mhm! - odwróciła wzrok.
- A ja myślałam, że twój poziom jest poniżej poziomu morza - złożyłam ręce na klatce piersiowej.
- Haha - w jednym momencie spojrzałyśmy się na rozbawionego Kastiela. - Abmer uważaj, bo specjalnie dla ciebie stanę się ,,damskim bokserem" - spoważniał.
- A-Ale dl-dlaczego? - posmutniała.
- Dotknęłaś Alicji, a ta zasyczała z bólu - spojrzał się na nią morderczo. - Powinienem odwdzięczyć ci się tym samym - siostra Nataniela zadrżała, cofając się. Spojrzałam się na nią, przygryzała dolną wargę. Widać było, że dziewczyna powstrzymuje się od płaczu.
- Dziewczyny, idziemy - powiedziała odwracając się na pięcie. - A ty Alicjo pożałujesz - usłyszałam jej szept, kiedy przechodziła koło mnie.

***********************************************************************
Pierwsza część rozdziału napisana! 
Shiro: Co to za porównanie z wąsikami Hitlera? 0-0 Wiesz, że Cię nigdy nie zrozumie...
Przepraszam za jakiekolwiek błędy i opóźnienia *olewam go*
Shiro: No nie! Znowu jestem olewany! * załamany siada na łóżko*
Niestety jutro rozdziału nie będzie, gdyż...*spoglądam na chłopaka, a ten nie reaguje* gdyż... *dalej nie reaguje* To jasnej anielki Shiro masz dokończyć zdanie!
Shiro: Wybacz *uśmiecha się szczęśliwy*
Niestety jutro nie będzie rozdziału, gdyż...
Shiro: Jutro jest niedziela, czyli wolny dzień!
Nie...*posmutniałam*
Shiro: No tylko się z tobą droczę. Jutro są twoje urodzinki!
Tak *rozchmurzam się*.
Bez  dłuższego przedłużania, do zobaczenia i pozdrawiam ^^
Shiro: Ja również pozdrawiam :)

środa, 20 lipca 2016

LIEBSTER AWARD 4

Zabawa polega na tym !
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Nominację dostałam od v PauLieen i od Julki Amour

 Pytania od Pauliny:

1.Na jakie pytanie w życiu najbardziej chciałabyś znać odpowiedź? 
Chyba na te: ,,Czy po śmierci jest tylko ciemność, czy jednak dalej ,,żyjemy"?"
2. Dlaczego piszesz właśnie o takiej tematyce bloga, a nie innej?
Powiem ci tak...nie wiem czemu jest taka tematyka, a nie inna :P
3. Czym się zazwyczaj inspirujesz? 
Moimi snami XD Czasami mam na serio inspirujące sny ^^
4. Jakie jest najzabawniejsze wspomnienie z dzieciństwa, które utkwiło Ci w pamięci?
A wiesz, że nie pamiętam 0-0 Tyle tego było, że aż zapomniałam XD
5. Jaki tytuł nosi uwielbiana przez Ciebie książka, bądź film?
Nie mam ulubionego tytułu, nigdy nie mogę się na nic zdecydować.
6. Ulubiona postać fikcyjna?
Za dużo ich XD 
7. Twój ulubiony zespół, bądź wokalista?
Nie mam ulubionego zespołu, bądź wokalisty ;/
8. Gatunek muzyki, w którym najczęściej gustujesz? Masz jakąś związaną z nim historię, dlaczego akurat takie brzmienie muzyczne, a nie inne?
Najbardziej lubię rocka i ballady. Niestety nie mam związanej z nimi historii.
9. Do czego dążysz w życiu?
Doże w życiu do szczęścia :)
10. Co się dla Ciebie najbardziej liczy w życiu? 
Najbardziej dla mnie w życiu liczy się rodzina, przyjaciele i moje kochane zwierzaczki <3
11. Masz wzór, osobę, która Cię inspiruje?
Niestety nie mam ^^
12. Byłaś kiedykolwiek za granicą? Jeśli tak, to gdzie?
Byłam w Czecho-Słowacji, Austrii i w Niemczech ^^
13. Trenujesz jakiś sport regularnie? Jeśli tak, to jaki?
Nie trenuje żadnego sportu :3 
 Pytania od Julki:

1. Jeśli miałabyś wybrać jakąś super-moc, to jaką byś wybrała?
Bym chciała moc spełniania wszystkich mych myśli...hihi XD
2. Spotykasz całą ekipę z Słodkiego Flirtu przed drzwiami od Twojego domu. Co robisz?
Najpierw spoglądam na nich w milczeniu, następnie się szczypię po ramieniu, a później przywalam sobie plaskacza. Kiedy bym zdała sobie sprawę, że to nie sen, bym się z nimi przywitała z wielką ekscytacjom ^^
3. Masz wehikuł czasu. Wolisz cofnąć się w czasie czy przenieść do przyszłości?
Bym wolała przenieść się do przeszłości, gdyż przeszłość jest zbyt ,,delikatna" :)
4. Masz ulubiony gatunek muzyczny? Jak tak, to jaki?
Odpowiedź na to pytanie znajdziesz wcześniejszych odpowiedziach ^^
5. Jaka jest najśmieszniejsza sytuacja, jaka ci się przytrafiła?
Na razie pamiętam wczorajszy dzień...przyszedł do mnie kuzyn i zaczęliśmy się wygłupiać, taką mieliśmy głupawkę, że zaczęliśmy się bawić prześcieradłem, a do tego zaczęliśmy się chichrać jak głupi (z niewiadomego nam powodu)XD
6. Wolisz spotkać prezydenta Baracka Obamę czy Andrzeja Dudę?
Ani tego, ani tego nie chce spotkać XD
7. Lubisz placki? Jakie najbardziej (w sensie zwykłe, po zbójnicku..)
Lubię zwykłe placki :3
8. Wolisz jechać autostradą czy małymi, wiejskimi dróżkami?
Autostradą , gdyż szybciej dojedzie się do celu XD
9. Boisz się emigrantów?
Tak troszeczkę ;-;
10. Jaki jest Twój ulubiony gatunek filmowy?
Romans i akcja, wymiesza z dramatem (nie tragedią!) :D
11. Czy piszesz/zamierzasz pisać opowiadanie o czymś innym niż Słodki Flirt? 
Piszę opowiadanie nie związane ze słodkim flirtem :D Jest to mój pierwszy blog o anime i mandze, autorstwa Hiro Mashimy pt. Fairy Tail, niedługo strzelą mu już dwa latka XD


Nominuje:
 
Pytania:  
1) Jaki jest twoje ulubione zwierzę?
2) W jakim miesiącu są twoje urodziny?
3) Jakbyś miała wybierać moc władania jakimś żywiołem, to jaki byś wybrała?
4) Wierzysz w magię?
5) O czym teraz myślisz?
6) Czy poznałaś kiedyś kogoś, podobnego do postaci z gry Słodki Flirt?
7) Co myślisz o najnowszym 31 odcinku gry?
8) Czy jesteś zadowolona ze letniego butiku?
9) Grasz w ,,sławną" grę Pokemon Go? XD
10) Jak nazywa się twoja ulubiona gra?
11) Jaka jest twoja najśmieszniejsza sytuacja tego lata? Opowiedz ją krótko.

Wreszcie dałam odpowiedzi ^^
Shiro: Trochę ci to zeszło...
No cicho bądź -_-
Shiro: Ciekawe czy rozdział już napisałaś *zadziorny uśmiech*
Napisałam dopiero 80% 
Shiro: Dopiero...*wzdycha*
 Tak dopiero *uśmiech*
Shiro: Chyba JUŻ! 
Nie, bo dopiero! I już teraz czuje, że rozdział 12 będzie miał, albo dwie części, albo trzy XD Znowu za dużo zaplanowałam XD A właśnie! 0-0
Shiro: A tobie co...
Niedługo będzie pechowa 13...;-;
Shiro: Ty i te twoje przesądy...
No co! Ponoć przesądni ludzie, żyją dłużej.
Shiro: Ale głupi żyją krócej *spoglądam na niego złowrogo*
Czy ty coś mi sugerujesz?
Shiro: Nic nie sugeruje *uśmiecha się słodko* Ale ja tylko stwierdzam fakty *mówi na stronię, zaś ja przywalam mu z całej siły przeponę*
Na dzisiaj kończymy, wybaczcie, ale muszę iść jeszcze pozapraszać ludzi na niedzielę! XD Do zobaczenia :D
Shiro: Do zo...zoo...zobaczenia. 

PS Rozdział będzie jutro ^^ 
(Jutro również napiszę do nominowanych osób)

wtorek, 5 lipca 2016

Rozdział 11 - część 2

 W poprzednim rozdziale:
Przyśpieszam, kiedy już jestem blisko swego domu, zaważam, że przed moim domem stoi Ona...Ta, która niegdyś wywołała burzę w mym życiu. Kiedy mnie zauważa, uśmiecha się szczęśliwie, otwiera furtkę od mojej posesji i wchodzi przez nią. Wbiegam na swój teren i zauważam ją stojącą przed drzwiami. Oj...to na pewno nie skończy się dobrze.
Zaciskam pięści i spoglądam na nią wściekle, zaś ona nadal się uśmiecha. 

*******
 Ale pomimo tego wszystkiego, wciąż jestem ciekawa, dlaczego ta trójka się kłóciła i co chciała od niego kuzynka Amber i Nataniela. Coś czuje, że przez nią będą niezłe kłopoty...

*******

Po dzwonku na przerwę, poszliśmy pod klasę, gdzie miała się odbyć druga godzina lekcyjna. Przed nią stała cała nasza paczka. Gdy tylko nas zauważyli, wszyscy ruszyli w naszą stronę.
- Kastiel gdzie byłeś z Alicją? -spytał się nas ze stoickim spokojem na twarzy Lysander. Nie wiedząc co mam powiedzieć spojrzałam się błagalnie na Kasa, który gdy tylko skapnął się, że na niego spoglądam, przytaknął wzdychając.
- Musiałem załatwić coś ważnego, a ta mała istota mi w tym pomagała - położył mi dłoń na głowę i (znowu) zaczął mnie czochrać.
- Nawał mnie ,,małą istotą" - wyszeptałam, naburmuszona, nadymając policzki i odwracając wzrok. Wszyscy z niewiadomego mi powodu zaśmieli się ze mnie, zaś ja zdziwiłam się.
- A co konkretnie musiałeś załatwić? - przyjaciel czerwonowłosego złożył ręce na klatce piersiowej.
- Wiesz co - zaczął rozglądać się a to w prawo, a to w lewo, szukając jakieś wymówki - właśnie mi się coś przypomniało! - zaczął się od nas oddalać.
- Co ci się przypomniało! - krzyczy białowłosy do oddalającego się przyjaciela.
- Muszę wziąć książki z szafki! - krzycząc to znikł nam z oczy.
- Ah~- wszyscy zdychają z rezygnacją, oprócz mnie.
- Czemu wzdychacie? - pytając przechylam głowę  w bok.
- Jeszcze się pytasz? - szepcze załamany Nataniel, robiący załamkę. - On w tej szafce nie ma żadnych książek - wzdycha.
- Że co? - spoglądam na niego szokowana. - A to mały - powiedziałam wolno ze złością, zaciskając dłoń w pięść, podnosząc ją na wysokość głowy. Byłam na niego tak zła, że aż moje zęby zgrzytały.
- Spokojnie Ali - Coco kładzie mi dłoń na bark, gdyż tym gestem chciała dodać mi otuchy i mnie lekko uspokoić. Na szczęście to troszeczkę pomogło.
- Właśnie! - przez mój krzyk, wszyscy podskoczyli do góry.  - Powiecie mi więcej o tej dziewczynie - mówię to zdanie cicho, gdyż che, aby tylko ludzie z mojej paczki mnie usłyszeli.
- Nic o niej nie wiem - mówi z uśmiechem Coco.
- Tyle to ja wiedziałam - mój głos jest poważny.
- No Ali! - krzyczy piskliwym głosem. - Czemu to powiedziałaś tak poważnie? - składa ręce na klatce piersiowej, spoglądając na mnie z wyrzutem.
- Wybacz, ale jestem wkurzona przez Kastiela - przewracam oczami. - Dopiero początek dnia, a już mnie na maksa wpienił - nadymam policzki, zaś Rozalia wybuchła głośnym śmiechem.
- Wku...rzył cię, booo jeeesteś zazdrooosnaa - wyjąkała przez śmiech, łapiąc się za brzuch. Kiedy to usłyszałam, wolałam zostawić ten komentarz bez odpowiedzi.
- Więc ktoś coś o niej wie? - uśmiechnęłam się sztucznie i słodko, zamykając przy tym oczy.
- Niestety wole się nie wypowiadać na jej temat - spojrzałam się smutna na Nata, ale ten gdy tylko zauważył moje oczy, odwrócił swój wzrok zakłopotany. Cóż nie będę go zmuszała, aby mi powiedział coś o swojej rodzinie.
- Ja już ci powiedziałam co wiem - białowłosa podniosła otwarte dłonie na wysokość swej ślicznej buźki. Następnie spoglądam z oczekiwaniem na bliźniaków.
- Niestety my nic nie wiemy - wzdycha Armin.
- Przecież wiesz, że my tu nie chodziliśmy od pierwszego roku, tylko do drugiego - uśmiecha się Alexy.
- No tak zapomniałam - strzeliłam sobie lekkiego facepalma.
- A ty Lysander coś wiesz? - spoglądam na różnookiego. W trakcje wpatrywania się w jego oczy coś zauważyłam.  
-Może coś wie? Niestety moje przypuszczenia były błędne, gdyż ten przecząco pokręcił głową. Kurcze! Czyli mi się tylko przewidziało.
- Do jasnej anielki - nadymam policzki, tupiąc nogą. - Nikt nic nie wie i do tego kopiuje zachowanie Cococuś - mówię łapiąc się za tył głowy, upadając na kolana. O nie...nagle zdałam sobie sprawę z tego co powiedziałam. Szybko przeniosłam wzrok na moją przyjaciółkę, która spogląda na mnie wzrokiem typu ,,Co ci dzisiaj jest?" - Pseprasiam - mój głos był jak u małego dziecka.
Blondynka cały czas spoglądała na mnie poważna, serce przyśpiesza mi ze strachu, gdyż zaczęłam się bać, że mi nie wybaczy tego co powiedziałam.
Wszyscy milczą czekając na rozwój wydarzeń.
- Hihi - zaczęła się po cichu śmiać, zaś mnie zatkało. - No przecież wiesz, że ci wybaczę - uśmiechnęła się promiennie.
Na jej słowa odetchnęłam z ulgą.
- Co to za zebranie przed klasą? - wszyscy spojrzeli się za mnie. Zaskoczona odwróciłam się na pięcie i ujrzałam Kentina.
- Kenuś! - krzyknął Alexy rzucając się na zielonookiego. Niebiesko-włosy by go dorwał, gdyby nie zrobił uniku. - Czemu zrobiłeś unik - spogląda na niego ze smutkiem - jesteśmy przyjaciółmi! - zrobił oczka typu kota ze Shreka.
Po mojej i Kentina głowie spłynęła animowska kropelka.
- Haha - wymusiłam, lekko zdołowana, swój śmiech.
- Bracie robisz mi siarę - podszedł do swojego bliźniaka Armin.
- Ale on odrzucił moje przywitanie - spojrzał się na swojego brata ze smutkiem. Czarnowłosy przykucnął zamykając oczy. Następnie położył swoją dłoń na jego bark.
- Posłuchaj mnie - nagle wokół nich pojawiła się olśniewająca aura. - Kiedyś go zdobędziesz stary - wyszeptał. - Ale pamiętaj! - wstał na równe nogi - najpierw prawo, prawo, lewo, prawo, a potem kliknij na padzie życia Y, X, Y, potem RT, a na samym końcu B i będziesz miał gwarantowaną wygrane! - podniósł kciuk do góry, uśmiechając się słonecznie.
- Czy to braterska przyjaźń - wyszeptałam zachwycona tym jak Armin wspiera Alexy'ego.
- Ali...spokojnie - powiedziała zdołowana moim zachowaniem Coco, kładąc mi dłoń na bark.
- Co tu się właśnie stało? - spojrzeliśmy się na szokowanego brązowowłosego. - A tak pro po? - potrząsnął głową i znów stał się poważny. - Czemu jesteście pod tą klasą? - zamrugaliśmy zaskoczeni.
- To nie tu mamy lekcje? -spytał się go szokowany Nataniel, chwytając dłonią za swój podbródek. Spojrzał na ziemie, próbując przypomnieć sobie dzisiejszy plan lekcji
- Mamy tu lekcję, ale dzisiaj naszego nauczyciela nie ma - uśmiechnął się promienie.
- Yes! - krzyczę z wielkim banem na twarzy, szybko podnosząc pieść na wysokość ust, tylko po to, aby ekstremalnym tempie ją opuścić na wysokość klatki piersiowej w geście, że się cieszę.
- Jaki zaciesz - spojrzałam się na ,,źródło" głosu, czyli moją złotowłosą przyjaciółkę i nagle wszyscy zaczęli się, że mnie śmiać. Na początku nie wiedziałam jak zareagować, więc uśmiechnęłam się jeszcze bardziej niż wcześniej ukazując moje białe ząbki.
- To gdzie idziemy? - Rozala spojrzała się na nas szczęśliwa.
- Mhm...- zaczęliśmy się zastanawiać.
- Może pójdziemy na dziedziniec - zaproponowałam, a wszyscy zgodzili się przytakując.
Ruszyliśmy przed siebie. Szłam wolnym tempie na samym końcu, obserwując mych przyjaciół, ale brakowało mi dwóch osób, czyli Kastiela i Lysandra.
Nagle...poczułam  uścisk na swym nadgarstku, więc zatrzymałam się i spojrzałam na właściciela ręki, czyli różnookiego.
- Chodź - powiedział cicho i zaczął iść w przeciwnym kierunku niż szła reszta. Kiedy znikli nam z oczu, Rain się zatrzymał. - Posłuchaj mnie...- jego ton głosu jest nadzwyczajnie poważny. - Elis jest bardzo niebezpieczna...
- E-lis - za jąkałam się gdyż spojrzałam się w jego oczy i mnie zatkało. Lysander spoglądał na mnie z powagą, zaś w jego oczach zauważyłam złość wymieszaną ze zaniepokojeniem. Mówiąc prościej zatkało mnie, bo nigdy u niego nie widziałam takiego wyrazu twarzy.
- Tak - uśmiechnął się gdyż pewnie zauważył mój wyraz twarzy. - Ona chodziła niegdyś z Kastielem. Aby go zdobyć pozbywała się wszystkich swoich przeciwniczek - posmutniał. - A to ich nękała, psuła im życie, wiele z nich nie wytrzymało tego stresu i się załamało, bądź zmieniło szkolę, a kilka nawet - zauważyłam, że przygryza dolną wargę i zaciska pięści - odebrało sobie życie - odwrócił głowę w bok, zamykając oczy. ,,Że co?" pomyślałam szokowana, w tym momencie moje oczy były szeroko otwarte. Moje serce przyśpieszyło ze strachu, gdyż po tym co teraz usłyszałam zaczęłam się bać tej jakże z pozoru niewinnie wyglądającej osobie. - Ale pomimo tego nikt nie mógł wpłynąć na jej zachowanie, a Kastiel oślepł z tej miłości - dodał, a we mnie coś pękło...znowu. - Więc posłuchaj mnie Alicjo! - potrząsnął mną. - Musisz na nią uważać i to bardzo!
- Cze-Czem-u - wyjąkałam z trudem, gdyż czułam jakby ktoś mnie podduszał. Szybko położyłam swoją dłoń na mym karku, bo zazwyczaj takie coś mi pomagało, kiedy czułam, że  coraz ciężej mi się oddycha.
- Gdyż jesteś blisko Kastiela - wziął ze mnie swe dłonie, zaś ja cały czas śledziłam wzrokiem, wszystkie jego ruchy.
- Ale czemu mi to mówisz - przeniosłam swój smutny, przestraszony wzrok na podłogę.
- Ponieważ jesteśmy przyjaciółmi - spojrzałam się na niego zaskoczona i zauważyłam na jego twarzy  pojawił się grymas szczęścia.
- Przyjaciółmi...co? - uśmiechnęłam się nikło.
- A teraz wybacz, ale muszę coś zrobić - chłopak zaczął szukać coś po kieszeniach. Po kilku sekundach poszukiwania zbladł.
- Co się stało? - przechyliłam głowę w bok.
- Znowu zgubiłem swój notes...-załamał się.
- Wiesz co! - zrobiłam kilka kroków do przodu. - Pomogę ci go poszukać - ruszyłam przed siebie. Kiedy skręcałam w korytarz, zauważyłam, że Lysander nerwowo nad czymś rozmyśla.

Jakiś czas później...

-Gdzie jeszcze nie byłam? - wyszeptałam w trakcje rozglądania się po parterze i nagle na końcu korytarza mignęła mi się jakaś rzecz leżąca na ziemi. - Może to ten notes... - pomyślałam szczęśliwa i ruszyłam przed siebie. Gdy przechodziłam koło gabinetu dyrci, nagle ktoś otworzył drzwi. Zrobiłam szybki skok w tył. Niestety nie wylądowałam z równowagą i zaliczyłam porządną glebę. Spojrzałam się przestraszona na drzwi i zaczęłam swe modły, aby nie ukazała się mym oczom niska staruszka. Szybko chciałam wstać, ale tyłek mnie zabolał i syknęłam z bólu.
- Ał, ał - wyszeptałam spoglądając na moje siedzenie, z grymasem bólu na twarzy.
- W porządku - do moich uszu dotarł damski nieznany mi głos. Chciałam spojrzeć na jego właścicielkę, ale widok zasłoniła mi jej dłoń, więc niepewnie ją chwyciłam. Następnie dziewczyna pomogła mi wstać.
- Dzię... - przerwałam gdyż zauważyłam Elis - ...kuje - dokończyłam niepewnie z wymuszanym uśmiechem. Powiem wam tak...nie boję się prawie nikogo, ale jak usłyszałam historię Lysia, to cykam się tej kobiety. 
- Nie ma sprawy - uśmiechnęła się, zaś ja poczułam jakby serce miało mi wyskoczyć z klatki piersiowej. - Mam nadzieję, że spotkamy się później - zrobiła kilka kroków mijając mnie ze złowieszczym uśmiechem - A-l-i-c-j-o - przeliterowała moje imię odchodząc.
- Skąd ona zna moje imię - wyszeptałam przestraszona. Z tego całego stresu zaczęłam się pocić, zaś moje ciało ,,zaatakowały" zimne dreszcze. - Czyżby wybrała mnie za cel - pomyślałam. - Nie! - potrząsnęłam głową. - Na pewno nie! - dodałam w duchu i na moją twarz od razu wkradł się wielki uśmiech. Następnie szybkim krokiem ruszyłam na koniec korytarza.
- O jest! - krzyknęłam podnosząc notes Lysandra i zaczęłam mu się przyglądać i ruszyłam przed siebie w poszukiwaniu różnookiego. - Myślałam, że ta okładka będzie bardziej ozdoba - wyszeptałam, wzdychając.

Rozglądając się szukałam wzrokiem chłopaka ubranego w stylu wiktoriańskim. Niestety...nie mogłam o znaleźć przez dobre dziesięć minut. Kurcze w takim tempie moja wolna godzina się skończy. Zrobiłam smutną minę.
- To trochę przygnębiające - nadymiłam lekko policzki.
- Alicja? - słyszę swoje imię. Szybko odwracam się na pięcie i moim oczom ukazuje się ,,zgubione przeze mnie osoba".
- Lysander, znalazłam notes - wystawiłam rękę z małym zeszytem. - Masz - uśmiechnęłam się promieni.
- Dziękuje - odebrał ode mnie notes. - Zaglądałaś do środka? - spojrzał się na mnie podejrzanie.
- Spokojnie! Nawet do niego nie zajrzałam - uśmiechnęłam się, kładąc głowę na prawy bark.
- Rozumiem - rzekł cicho. 
- Cieszę się, że mogłam pomóc - zrobiłam kilka kroków mijając go. - A teraz idziemy do naszych przyjaciół? - spojrzałam się na niego przez ramię idąc przed siebie.
Chłopak przytakuje i w milczeniu ruszamy na dziedziniec, gdzie prawdopodobnie znajduje się nasza paczka.
************************************************************************
Skończone!!
Shiro: A teraz się tłumacz, czemu rozdziału nie było...
Powiem wam tak...mocny ból głowy i te ciężkie dni dla kobiety mi się rozpoczęły...Możecie uwierzyć, ale przez to ciężko mi się pisze? 0-0 (dlatego może być więcej błędów niż zazwyczaj)
Shiro: To tylko taka wymówka...
Przez ten tydzień rozdziały będą się pojawiać co 2 dni (prawdopodobnie).
Shiro: Prawdopodobnie...*mówi załamany*
W tym rozdziale było mało Kasa, ale za to było trochę więcej Lysia ^^ A teraz gadać, kto jest szokowany po przeczytaniu historii Lysia? XD
Shiro: Ja troszeczkę jestem...mam nadzieję, że nie zrobi nic poważnego Alicji...
Niestety nie mogę nic ci powiedzieć na ten temat ;)
Shiro:...
Część z was myślała, że to Debra, ale niestety (lub dobrze XD) to nei ona. Tak nie lubię tej babay, że postanowiłam ją zamienić.
Pozdrawiam ^^
Shiro: Ja również pozdrawiam ;)
Do zobaczenia~

PS zachęcam do wzięcia udziału w ankiecie ^^

sobota, 2 lipca 2016

Rozdział 11 - część 1

Kastiel

Obudziłem się koło trzeciej. Zaspany przeciągnąłem się, przecierając oczy. W tej chwili poczułem, że coś suwa się ze mnie i opada na ziemie. Rozmazanym jeszcze wzrokiem spojrzałem na tą rzecz, którą okazał się być koc. Przeniosłem wzrok na korytarz wejściowy. Mimowolnie się uśmiechnąłem, gdyż zauważyłem buty Alicji i Ericka.
- Ciekawe, czy ta mała jeszcze śpi? - pomyślałem, śmiejąc się i złapałem się za tył głowy. - Dobra - wyszeptałem, wstając na równe nogi. Podnosiłem ręce do góry, prawą chwyciłem lewą w okolicy łokcia i ostatni raz na ten ranek przeciągnąłem się.
Po krótkiej chwili ruszyłem na piętro do swojego chwilowego lokum, kiedy przechodziłem koło pokoju Alicji, coś mnie pokusiło, aby tam wejść. Zajrzałem za drzwi, niebieskowłosa i blondynka smacznie spały. Mojej ukochanej pewnie się śniło coś dziwnego, gdyż z daleka zauważyłem na jej twarzy przeróżne grymasy. Jak się obudzi, to zapytam się jej, jaki miała sen. Ostrożnie stawiając kroki, przybliżałem się (jak ninja,) do śpiących przyjaciółek. Gdy znalazłem się koło łóżka, przy części Linder, po raz kolejny dzisiejszego dnia na moją twarz wkradł się uśmiech. Jak ja przez tą dziewczynę zmiękłem. Pomyślałem łapiąc się za czoło, przy okazji wzdychając. Przeniosłem swój wzrok na małą anielice, która czasami potrafiła mocno dać mi w kość, ale to szczegół...
Nagle zauważyłem, że na jej policzkach zapodziało się kilka niechcianych kosmyków, więc delikatnie je chwytałem i odkładałem na bok, ale ostatni największy lekko uniosłem całując go z zamkniętymi oczami.
- Co ty robisz? - usłyszałem wnerwiający głos. Jak poparzony puściłem kosmyk włosów Alicji, spoglądając ze złością na źródło głosu. Ta wkurzająca blondi miała otwarte oczy i spoglądała na mnie z obrzydzeniem.
- O tej porze karzełki powinny spać - złożyłem ręce na klatce piersiowej, aby jej pokazać, że nie dam jej odpowiedzi.
- Zboczeniec - powiedziała szybko i z wyrzutem, zaś ja o mało co gleby nie zaliczyłem.
Moja brew zaczęła niebezpiecznie drgać, zaś swą dłoń złożyłem w pięść, ściskając ją jak najmocniej. Próbowałem się powstrzymać od zlania tej blondi. Może dzisiaj pójdę się z kimś pobić, aby odreagować?
Zrezygnowany wzdycham i ruszam w stronę drzwi.
- Nie zaprzeczyłeś - usłyszałem ucieszony głos Chocolate, a potem jej cichy śmiech. - Czyli to prawda - zadowolona spojrzała się na mnie.
- Mam do ciebie prośbę - spojrzała na mnie zaskoczona i szokowana - proszę nie mów Alicji, że tu byłem - przyłożyłem palce do ust i udałem, że zapinam suwak.
- Hihi - zaśmiała się cicho, chowając twarz pod kołdrą, tylko po to, aby po chwili spojrzeć się na mnie tym demonicznym błyskiem w oku. -Dobrze, ale w przyszłości jak będę cię o coś prosić, masz to spełnić - uśmiechnęła się ciepło i przeniosła swój wzrok na śpiącą (o dziwo) niebieskowłosą. Nagle jej oczy zrobiły się troszeczkę smutniejsze. Jednak ta mała blondyna potrafi być smutna..co? Jak tak pomyślę to nigdy jej takiej nie widziałem. Zawsze była demonkiem, który swoimi widłami kół mój biedny tyłek.
Kiedy zerknęła na mnie, przytaknąłem w geście zgody i wyszedłem z pokoju pachnącego Alicją.
gdy byłem w swoim tymczasowym lokum, zrezygnowany usiadłem na łóżko, wzdychając.
- Ta mała jest gorsza od Śraciatela, ale o wile mądrzejsza - mówię cicho.
Po krótkiej chwili wiozłem jakieś cichy do spania i poszedłem się wykąpać. Po dokładnym wytarciu się, przebrałem i wróciłem do pokoju. Położyłem się na łóżko, z racji tego, że byłem cholernie śpiący zasnąłem bardzo szybko.

Ranek

Koło godziny siódmej obudził mnie wnerwiający głos przychodzącego esemesa. Jeśli jakaś była do mnie piszę, to obiecuje, że wkurzę się na maksa, gdyż ile to razy mam im powtarzać, że minęło dobre kilka miesięcy od naszego zerwania i guzik mnie one obchodzą.
Zrezygnowany sięgam po telefon, który znajdował się na biurku, chwytam go i zerkam na wyświetlacz. Przy kopercie od esemesów pojawiła się cyfra jeden, co odznaczało, że ktoś do mnie napisał. Wzdycham i otwieram skrzynkę. Kiedy zauważyłem kto napisał, o mało co nie padłem na zawał. Moim ciałem zawładnęło zdziwienie z małą nutką zaniepokojenia.
- Nie możliwe, ona...-wyszeptałem, przygryzając dolną wargę.
Wstaję z łóżka, ruszając w stronę szafy, wyciągam z torby ciuchami czarną koszulę, moje ulubione dżinsowe spodnie. Ubieram się. Chwytam plecak,w m którym znajduje się kilka zeszytów oraz piórnik i wychodzę z pokoju. Bardzo szybko schodzę na dół, kiedy mam już się zmyć mieszkania kątem oka, zauważam Ericka, który wychodzi z kuchni z tacą pełną kanapek.
- Nie będziesz z nami jadł? - pyta się mnie zdziwiony.
- Niestety nie! - krzyczę ubierając kurtkę i buty. - Pa stary - krzyczę na pożegnanie wychodząc z chaty.
Zacząłem biec w stronę swojego domu. Całym moim ciałem zawładnęły przeróżne emocję, związane z tą osobą. Jej pojawienie na pewno będzie zwiastować coś niedobrego...dla mnie, dla wszystkich mych bliskich. Ona na pewno jest zwiastunem nadchodzącej katastrofy.
Przyśpieszam, kiedy już jestem blisko swego domu, zaważam, że przed moim domem stoi Ona...Ta, która niegdyś wywołała burzę w mym życiu. Kiedy mnie zauważa, uśmiecha się szczęśliwie, otwiera furtkę od mojej posesji i wchodzi przez nią. Wbiegam na swój teren i zauważam ją stojącą przed drzwiami. Oj...to na pewno nie skończy się dobrze.
Zaciskam pięści i spoglądam na nią wściekle, zaś ona nadal się uśmiecha.

 ******
Alicja

Właśnie jem śniadanie z rodzeństwem i z moimi rodzicami. Ze smutkiem spoglądam na miejsce przy stole, gdzie siedział od kilku dni Kastiel.
- Czemu przez tego idiotę muszę się zawsze martwić? - zadaję sobie te pytanie w myślach, po chwili wzdycham kładąc głowę na stół.
- Co się stało córeczko? - spoglądam na nieźle zaniepokojoną mamę.
- Nic - siadam normalnie i uśmiecham się nerwowo. - Kurcze, zauważyli, że coś jest nie tak, tylko jaką wymówkę wymyślić...? - myślę, szukając wzrokiem jakiejś podpowiedzi. W końcu mój wzrok zatrzymuje się na kalendarzu i nagle do mojej głowy, wpadł pomysł na odpowiednią wymówkę, na mój nędzny humor. - Jestem smutna, bo chce już weekend! - krzyczę zrezygnowana.
Po czole rodziców, Ericka i Coco, spłynęły animowskie kropelki, następnie mój ukochany przywalił głową o stół.
- A tak właściwie gdzie poszedł Kastiel? - pytam się Leizera, chyba po raz piąty dzisiejszego dnia.
- Już ci mówiłem - mówi załamany. - Wyszedł zanim przyszłyście na śniadanie - spojrzałam się na niego podejrzliwie.
- I tylko tyle wiesz?
- Tak, tylko tyle - spoważniał.
- Ale to dziwne, że tak nagle wybiegł...-spojrzeliśmy się na Coco, która gorączkowo nad czymś myślała. - Chyba musiało to być coś bardzo ważnego - łapie się za brodę, spoglądając na stół.
- Ja bym się tym tak nie przejmował - chłopak kładzie ręce za tył głowy i opiera się o krzesło, zaś moi rodzice cały czas milczą, po pijąc w trakcje naszej rozmowy kawę.- W końcu to Kastiel...
- Erick! - krzyczę, uderzając o stół dłońmi. Nagle przechodzą mnie zimne dreszcze. Przenoszę swój wzrok na rodziców, którzy spoglądają na mnie wściekle. - Przepraszam - mówię szybko uspokajając się poniekąd.
Nagle moim ciałem zawładnęło uczucie niepokoju. Nie wiem co je spowodowało, ale mam bardzo złe przeczucie związane z Kastielem, czyżby mu się coś stało?

Jakiś czas później

Wolnym krokiem weszliśmy z Coco do szkoły. Kiedy przechodziliśmy koło pokoju gospodarza, moja złotowłosa przyjaciółka szturchnęła mnie w ramie. Spojrzałam na nią zaskoczona, ale gdy tylko zauważyłam jak się błagalnie uśiecha. Westchnęłam, a po moim czole spłynęła animowska kropelka.
- Idź do swojego kochasia - powiedziałam ze rezygnacją w głosie i westchnęłam.
- Dziękuje Ali - podskoczyła pełna szczęścia i szybkim krokiem pobiegła do pomieszczenia gdzie zazwyczaj przebywa Nat.
- Gdzie teraz mamy lekcje...-pomyślałam ruszając przed siebie.  - Dzisiaj jest środa, więc pierwsza jest...-złapałam się za brodę stając. - Kurcze ta choroba wypala mi pamięć - wzdycham, zatrzymując się. Nagle z daleka zauważam tłum ludzi. Normalnie bym się tym nie przejęła, ale było również słychać jakieś krzyki. Podchodzę bliżej. W tym tłumie próbuje zauważyć kogoś z mej paczki, w końcu na całe szczęście tuż przede mną pojawiła się piękna białowłosa dziewczyna o złotych oczach, czyli Rozalia.
- Roza! - krzyczę, zaś moja przyjaciółka spogląda na mnie. Kiedy spojrzałam jej w oczy, zauważyłam, że znajduje się w nich zaniepokojenie, wymieszane ze złością. - Co się tam dzieję...?
- Kastiel się kłóci z Amber i jej wredną kuzynką - odpowiedziała mi krótko i na temat na me pytanie.
- To jest więcej takich wredot ich rodzinie? - podnoszę brwi do góry. - Oj~jak ja współczuje Natanielowi - potrząsam zrezygnowana głową. - Niech moc będzie z tobą drogi Natanielu - mówię, to zdanie z żartem, ale moją przyjaciółkę najwyraźniej to nie śmieszy, gdyż spogląda na mnie piorunująco.
- Uważaj na tą wredote...Ona jest sto razy gorsza i przebieglejsza niż Amber - zaczęła tupać nogą.
- Jest aż tak bardzo zła?
- Tak...Chodziłam z nią trzy lata do tej samej klasy w gimnazjum i powiem tak - złożyła ręce na klatce piersiowej - nikt jej tam nie lubił - zastanowiła się - no prawie nikt oprócz trzech dziewczyn. Wtedy w klasie był ze mną Lysander i Kastiel - przygryzła dolną wargę. - A właśnie! - podeszła do mnie, kładąc mi na barki swe dłonie. - Ona jest byłą Kastiela - kiedy to powiedziała, jej ton był poważny. Nagle poczułam ostry ból, który narodził się w mym sercu. Podniosłam dłoń i położyłam ją w okolicy serca. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, czemu mnie tak zabolało jak to usłyszałam.
*Bam!*
Do naszych uszów dotarł trzask. Gapie zaczęli się odsuwać w stronę ścian, robiąc przejście, wściekłemu Kastielowi. Na jego twarzy zauważyłam złość, muszę wam przyznać, że nigdy go takiego nie widziałam.
Zabójczy wzrok, groźny wyraz twarzy, po raz pierwszy w życiu się go przestraszyłam. Zaczęłam się trząść ze strachu. ,,Musisz się wziąć w garść dziewczyno!" Uderzam otwartymi dłońmi swe policzki. Podbiegając w stronę czerwonowłosego chłopaka , ale gdy jestem blisko niego, kiedy byliśmy w jednej linii, ten bez słowa mnie mija. Moje oczy robią się przez chwilę puste. Potrząsam głową i spoglądam na dziewczynę, która stała koło Amber i zaczęłam biec za Kastielem nie zważając na mą chorobę. W mojej głowie pojawił się obraz kuzynki ,,księżniczki szkoły", pomimo tego, że widziałam ją przez ułamek sekundy. Długie czarne włosy niczym smoła, opadały na jej drobne ramiona, zaś jej złote, miodowe oczy, te same co u rodzeństwa,  ze zwycięstwem spoglądały na mnie, zaś na jej twarzy pojawił się w tedy złowieszczy uśmiech.
Potrząsam głową, aby pozbyć się obrazu tej dziewczyny i na szczęście to zadziałało.
Wciąż biegnę za Kastielem, próbując go dogonić, coraz ciężej jest mi złapać oddech, zaś mój obraz przyćmiewają czarne plamy. To wszystko próbowało mnie zatrzymać, NIE moja choroba próbowała mnie zatrzymać, ale nie podawałam się. Przypominając sobie to co było dawniej, kiedy byłam zdrowa jak ryba.
Wbiegam na dach, otwierając drzwi i nagle zauważam opartego o ścianę chłopaka. Spogląda on pustym wzorkiem w niebo. W milczeniu siadam koło niego. Smutna zerkam na niego, następnie przekierowuje swój wzrok w niebo. Zadzwonił dzwonek informujący uczniów, że pierwsza lekcja się zaczęła. Siedzimy koło siebie w kompletnej ciszy. Czuje, że teraz słowami nic nie skuram, ale może wystarczy mu tylko moja obecność. Nagle chłopa chwyta mnie za dłoń. Zarumieniona i zaskoczona spoglądam na Kastiela, który chowa swoją twarz w kolanach.
Uśmiecham się zadziornie, gdyż do głowy wpadł mi genialny pomysł...chyba...
- Masz moje pozwolenie, na trzymanie mej dłoni, ale powinieneś wiedzieć, że to zaszczyt - śmieję się teatralnie.
- Taki to zaszczyt, że pewnie już nigdy nie umyje tej dłoni, księżniczko - spojrzał się na mnie z iskrą złośliwości w oczach.  Spoglądamy sobie w oczy i wybuchamy głośnym śmiechem.
- Na szczęście trochę się uspokoił - myślę, uśmiechając się promiennie. Przeniosłam swój wzrok na drzwi, które się zamknęły. - Czyżby ktoś nas obserwował...-zaniepokoiłam się lekko.
- Co jest mała?
- N-Nic - uśmiecham się nerwowo. - A właśnie...-ostatniej chwili zamilkłam, gdy chciałam go spytać o tą dziewczynę, ale chyba zrezygnuje, bo nie chce znowu mu zepsuć humoru.
Wzdycham, spoglądając w niebo
- Co chcesz? - odwracam wzrok i teraz jego twarz znajduje się TYLKO kilka milimetrów od mojej! Rozumiecie od mojej! Doskonale widziałam jego szare piękne oczy. Teraz serce bije mi jak diabli, zaś na twarzy nie pojawiają się rumieńce, tylko czerwone wypieki!
- O...Od..suń się...-jąkam się, zaś ten wybucha śmiechem.
- Dobrze, księżniczko - kładzie swoją dłoń na moją głowę i zaczyna czochrać mi włosy!
- Ej! - krzyczę, zapominając o wcześniejszej sytuacji.
- Wybacz płasko desko - wysłałam mu piorunujące spojrzenie.
- Hm! - odwróciłam wzrok nie spoglądając na niego.
- No nie gniewaj się - uśmiechnął się zadziornie.
- Nie zamierzam ci wybaczyć! Ta zniewaga krwi wymaga! - złożyłam ręce na klatce piersiowej.
- Przepraszam - powiedział szybko, zaś ja uśmiechnęłam się zwycięsko.
- Dobrze - odwróciłam się w jego stronę. - Wybaczam - nagle mnie olśniło. - Ej Kastiel...idziemy na lekcję? - na moje pytanie, ten idiota zareagował śmiechem.
- A jak myślisz?
- Myślę, że nie...po co ja się o to pytałam - zrezygnowana podniosłam dłonie na wysokość głowy, zamykając oczy. Następnie zaczęliśmy gadać o wszystkim i o niczym, czekając aż lekcja się skończy. Ale pomimo tego wszystkiego, wciąż jestem ciekawa, dlaczego ta trójka się kłóciła i co chciała od niego kuzynka Amber i Nataniela. Coś czuje, że przez nią będą niezłe kłopoty...

************************************************************************
Rozdział troszeczkę krótki, ale na serio zapomniałam, że wczoraj zaczął się jest lipiec. Teraz będę się starała dodawać rozdziały, albo codziennie, albo co 2-3 dni, wszystko zależy od mojego czasu przed komputerem
Shiro: Skąd ja wiedziałem, że tak będzie?
Nie moja winna, że mama w lato daje mi ograniczenia na kompa i wiele różnych zadań...
Shiro: Najwyraźniej twoja, bo zawsze coś odwalasz *potrząsa zrezygnowany głową*
Nie prawda *nadymam policzki*
Shiro: I znowu zachowujesz się jak dziecko...
Że co!? Chcesz się bić *udaję, że podnoszę rękawy do góry*
Shiro: Nie jestem damskim bokserem.
No dobra...nie będziemy się bili...
Shiro: I tak nie miałem zamiaru...
A tak właściwie! Skończyłam avek! Mogę wam go pokazać w następnym rozdziale, ale proszę nie śmiejcie się >-<
Shieo: Idiotko! *wzdycha* Nikt nie będzie się z ciebie śmiał.
Obiecujesz? *mówię jak małe dziecko*
Shiro: Tak!
Więc...pozdrawiam!
Shiro: Już koniec? Szybka jesteś, więc ja również pozdrawiam i życzę wam udanych wakacji, bo chyba tego nie robiłem 0-0
Wiesz, że ja też chyba im tego nie życzyłam, więc życzę teraz! Życzę wam udanych wakacji! :3

PS Bądźcie przygotowani, że rozdziały będą raz krótsze, raz dłuższe. Wszystko zależy od mojego czasu.

środa, 22 czerwca 2016

Rozdział 10 - część 2

W poprzednim rozdziale:
- Wiesz co Alicjo - zaczęła spokojnie, zaś ja spojrzałam się na nią zaciekawiona, przechylając głowę w bok. - Myślę, że to co ci się przytrafiło, nie było wypadkiem - jej głos  jest nadzwyczajnie poważny.
*****
- Oki - zrobiłam kółeczko z palców.
- A tak właściwie, to gdzie jedziemy? - spytałam się podekscytowana.
- Gdzie jedziemy? Pytasz się? - na jego twarzy pojawia się zadziorny grymas. - Jedziemy tam, gdzie poprowadzą nas drogi~


*****

Po około czterdziestu minutach, dojechaliśmy tam gdzie ,,poprowadziły nas drogi", czyli do luksusowej pięciogwiazdkowej restauracji. Spojrzałam się na nią przez okno i o mało co się nie załamałam.
Zerknęłam na chłopaka, kiedy napotkał mój wzrok typu ,,ty tak na serio?" przechylił głowę lekko bok i od razu zaczął się zastanawiać o co mi może chodzić.
Minęło dobre kilka minut, namiętnego rozmyślania chłopaka, który przy swoim myśleniu robił przeróżne pozy na jakie mu pozwalał samochód. A to opierał się łokciami o kierownice, kładąc twarz w swych dłoniach, a to odchylał się do tyłu na fotelu, spoglądając w sufit.
Nagle moja cierpliwość się wyczerpała i ,,wybuchnęłam".
- Do jasnej anielki Erick! - wydarłam się, zaś czerwonowłosy spojrzał się na mnie zaskoczony i z lekka zdezorientowany. - Nie widzisz jak wyglądam - pokazałam mu dłońmi, moje brudne od błota oraz krwi ubrania.
- Aaaa - uderzył pięścią w otwartą dłoń. - Dla mnie możesz nawet tak iść ze mną na kolację - uśmiechnął się słonecznie, ukazując swoje perłowe kły.
- Ale ja tak tam nie chce iść - na moim czole pojawiła się pulsująca żyłka. - Posłuchaj mnie Erick - powiedziałam groźnie. Chłopak zadrżał. - Może tobie taki wygląd pasuje, ale nie mi i tamtym ludziom w restauracji IDIOTO! -wydarłam się.
- No dobra - Erick westchnął, przekręcając kluczyk w stacyjce. Przez jego czyn samochód zapalił. - Jedziemy na małe zakupy - uśmiechnął się ciepło. Przytaknęłam, a on ruszył. - A tak właściwie, wiedziałem, że tak zareagujesz i specjalnie cię powkurzałem- zaśmiał się, zaś na moim czole pojawiła się pulsująca żyłka - więc zarezerwowałem wizytę w najlepszym sklepie ubraniami w tej okolicy - przez jego słowa zatkało mnie. Szybko spojrzałam się na niego spojrzeniem typu ,,Ty tak na serio".   - Myślałem, że będziesz bardziej zadowolona z zakupów - na jego twarz wkradło się zrezygnowanie, zaś po czole spłynęła animowska kropelka.
Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Erick kierował, zaś ja pochłonęłam się w spoglądaniu na krajobraz za szybą, obserwując wszystko co mijaliśmy, skąpane w lekkim deszczu.

Dziesięć minut później~
Sklep

Kiedy weszliśmy do ,,sklepu" zatkało mnie, gdyż jest to sieciówka, który należała do moich rodziców. Czuje się teraz trochę dziwnie, ponieważ panuje tu poważna atmosfera, pomimo tego, że gra tutaj młodzieżowa skoczna muzyka.
Sprzedawczynie ubrane były specjalne uniformy, zaprojektowane przez moją mamę, czyli dość nietypowe spodnie, a raczej le-dżinsy, na które ,,zarzucona" była spódnica i przeróżne chusty, a to w kratę, a to w linie, bądź normalne proste, zaś bluzka na krótki rękaw ,,opadała" na ramiona, odsłaniając prawie w całości klatkę piersiowej. Jedynie co ją zasłaniało, to paski, które powstrzymywały górną część ubioru, aby nie spadła.
Całe wnętrze jest dość przytulne. Dominują kolory modne w tym sezonie. Na samym środku znajduje się ogromna pufa z szafką, na którą położone są różne dodatki, bądź instrumenty. Same ciuchy były zawieszone na wieszakach, albo znajdowały się na manekinach.
Do tego wszystkiego pracownice, gdy tylko nas zauważyły, skłoniły się mówiąc ,,witajcie szanowni klienci". 
- Przesadzają! - krzyczę w myślach załamując się jeszcze bardziej. Moje ciało zamieniło się w słup soli, który naruszony przez wiatr się rozsypuje. Spojrzałam się ukradkiem na Ericka, który jak jakiś idiota uśmiecha się szeroko.
- Poproszę jakąś sukienkę dla tej panienki - podchodzi do mnie, chwytając mą dłoń. Nagle nie wiadomo czemu chłopaka zaczęła otaczać różowa aura i róże.
- Ta-Tak jest - zawahała się jedna z pracownic sklepów, która była tak bardzo oszołomiona urokiem Ericka, że jej oczy zamieniły się w małe różowe serduszka.
Po moim czole spłynęła animowska kropelka.
- Proszę niech panienka ruszy za mną - spojrzała się na mnie z nutką nienawiści.
Przytaknęłam za nią i ruszyłam za dziewczyną w stronę przymierzalni. Kiedy do niej weszłam moim oczom rzuciły się dwa duże lustra oraz wielka czerwona mięciutka (z widoku) pufa, która wyglądała na dość wygodną.
- Niech panienka chwilę poczeka, zaraz przyniosę drogiej klientce jakąś kreację - uśmiechnęła się sztucznie i wyszła, zostawiając mnie samą.
- Na serio przesadzają - wyszeptałam i spojrzałam się na moje buty ze rezygnacją. -
Ciekawe gdzie jest Erick...-dodałam i nagle do pomieszczenia weszła szeroko uśmiechnięta pracownica z wieloma sukienkami na ramieniu. No nie powiem, szybka była...
- Może panienka przymierzy tą - pokazała mi pięknom blado-różową sukienkę, z czarnym paskiem, który zawiązany jest kokardkę. Zaczęłam się zastanawiać, aż w końcu przytaknęłam i ją ubrałam. No nawet, nawet w niej wyglądam. - Kompletnie nie pasuje - powiedziała poważnie. Spojrzałam się na nią zaskoczona. - To może tą - tym razem pokazała sukienkę z krótkim przodem i długim tyłem. Ubrałam ją i spojrzałam się w lustro, kołysząc się raz w prawo, raz w lewo. Niebieski kolor za bardzo nie pasował do mnie, gdyż trochę mieszał mi się z włosami. - Ta też ci nie pasuje - zaczęła się zastanawiać i nagle ją olśniło. - Co pani powie na tą? - uśmiechnęła się, przechylając głowę w bok, zaś ja zaczęłam przyglądać cię sukience.
Jest ona koloru jasnoróżowego. Składa się  trzech warstw. Pod dekoltem był zawiązany cienki czerwony pasek, który był ,,podstawką" dla wielkiej kokardy o tym samym kolorze. Cienkie ramiączka ,,rozpoczynała się" kwiatem o kolorze zachodzącego słońca. No nie powiem spodobała mi się.
Kiedy się w nią ubrałam uśmiechnęłam się szeroko.
- Ta pani pasuje - przytaknęłam uśmiechając się szeroko. - Zaraz przyniosę dodatki - powiedziała i wyszła z przymierzalni.
Po kilku minutach wróciła przynosząc ze sobą dwie bransoletki, trzy wstążki. Dwie dłuższe, które zawiązała mi na rękach i jedną na łydkę, są one tego samego koloru co pasek. W jej dłoniach znajdowały się jeszcze złote kolczyki i naszyjnik oraz kwiatowe spinki.
- Te ozdoby założę ci po umyciu włosów - uśmiechnęła się złowieszczo.
- Że co...-spojrzałam się na nią zaskoczona.
- A co z sukienk...
- Niech zostanie - przerwała mi. Chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do drugiej części sklepu. Kątem oka zauważyłam Ericka, który wpatrywał się w telefon. Do moich uszu dotarły jeszcze szepty dziewczyn, mówiące ,,o jaki on jest słodki~. Czy ma dziewczynę? Czy to nie ten sławny rockiem? " itp.

Kiedy umyto mi włosy, sklepowa stylistka uczesała mi włosy i lekko umalowała. Gdy wyszłam z części stylistycznej, mój chłopak stanął tuż przede mną.
Cały jest zarumieniony, zaś w jego oczach mogłam zauważyć błysk szczęścia.
- Wyglądasz ładnie - wyszeptał, łapiąc się za brodę, odwracając przy tym wzrok w geście zawstydzenia. - Jak się cieszę, że ją wybrałem...
- Że co? - otworzyłam szerzej oczy. - Erick ją wybrał? No nie wieże! - spojrzałam się na sukienkę, później na chłopaka i tak w kółko.
Następnie Leizer zapłacił za wszystko, nie chciałam być w tedy przy nim, gdyż ta cena prawdopodobnie by mnie zabiła. Cóż żyłam wśród bogactw i jestem bogata, ale nigdy nie lubiłam wykorzystywać pieniędzy dla własnego widzi mi się. Nigdy nie chciałam czuć się jak jakiś rozkapryszony bachor bogacza, ale niestety, przez fakt, że moi rodzice są nadziani, wszyscy za taką mnie uważali...

Kiedy wychodziliśmy ze sklepu, chłopak zawołał mnie. Odwróciłam się w jego stronę, byłam zaciekawiona co chce. Erick zamyka oczy idąc w moim kierunki, kiedy jest blisko mnie, ściąga mi szyi naszyjnik, na którym zawieszony jest pierścionek zaręczynowy.
Delikatnie chwyta mą dłoń i wsuwa dowód jego miłości na mój palec. Unosi moją rękę do góry i całuje najpierw zewnętrzną część mojej dłoni, a potem ,,ozdobę".
Na moją twarz wkradają się ogromne rumieńce, zaś moje serce przyśpiesza.
- Od razu lepiej - szepcze, splatając nasze palce. Następnie rusza, idąc przed siebie trzymając mnie za dłoń do samochodu, który znajduje się kilka kroków od nas.
Ta krótka chwila stała się wiecznością, która mogłaby trwać wiecznie.

*****
Kastiel
(trochę wcześniej) 

Erick właśnie porwał ze sobą Alicję. Małą wkurzającą, a zarazem słodką istotę.
-Do cholery...zakląłem w myślach, przeczesując palcami moje mokre od deszczu czerwone włosy, które poruszały się za sprawą lekkiej bryzy.
- Gdzie on ją zabrał - wyszeptałem, ale najwyraźniej musieli mnie usłyszeć moi przyjaciele, gdyż spojrzeli się na mnie zaskoczeni.
- Pewnie na randkę - odezwała się mała wkurzająca blondynka. Oj jak ja miałem nadzieję, że tego nie powie. Nie chce, aby mój idol, był sam na sam z moją ukochaną. Idol? Tak dobrze przeczytaliście. Odkąd Leizer stał się sławny, stał się moim autorytetem, to właśnie przez to, że on ma czerwone włosy, przefarbowałem swój czerń na ten kolor w okresie buntu. Do tego uwielbiam jak ten koleś gra na gitarze + bym chciał być kiedyś sławny jak on. Wracając do tego cholernego tematu...
- Na randkę!? - krzyknęła cała ekipa.
Spojrzałem się zły na blondynę, czy ona wszystko mówi mi na złość, czy mnie nienawidzi, bo nie trawie Nataniela jej kochasia, czy co?
- Ups...-zakryła dłonią usta. - Kurcze nie miałam tego mówić - wyszeptała, a że stała akurat koło mnie, usłyszałem ją. - Jakby co nic nie mówiłam - uśmiechnęła się słodko, przechylając głowę w bok

Westchnąłem i przeniosłem swój wzrok na każdego członka naszej paczki. Lysio nad czym rozmyślał, Rozalia otworzyła szeroko buzie, pewnie była zdziwiona, że jej przyjaciółka poszła na randkę nie mówiąc jej o tym, Armin trzymał przy ustach swoją konsole, był tak zdziwiony, że aż przestał grać, zaś Alexy szokowany spojrzał się w niebo. A ostatni Śractaniel podszedł do karzełka i zaczął ją wypytywać o coś po cichu.
Ciekawe co oni teraz robią? Trzymają się za ręce? Całują? Mam nadzieję, że tylko siedzą i gadają ze sobą, ale to raczej nie możliwe.
Nagle moim ciałem zawładnęło dziwne uczucie niepokoju o ukochaną osobę. Pojawia się ono, gdy twój obiekt westchnień jest z inną osobą, a nie z tobą...to zazdrość. Tak to badziewne uczucie, które poznałem bardzo dawno temu. Teraz  jestem cholernie zazdrosny o Leizera.
Zdenerwowany westchnąłem i ruszyłem przed siebie w stronę wyjścia ze szkoły.
- Kastiel! Gdzie idziesz? - spojrzałem się na Lysandra, który spoglądał na mnie wściekle.
- Idę do domu! - machnąłem im rękom na pożegnanie, ruszając przed siebie.
Włożyłem ręce do kieszeni i spoglądając na czubki mych buty, szedłem, rozmyślając o tym co tak naprawdę łączy tą dwójkę. Co bądź Erick mówił, że jesteśmy rywalami, ale czy ten koleś od samego początku nie miał przewagi? Pewnie miał, ale nie chce, tak bardzo nie chce przegrać tej walki o jej miłość. Nawet jeśli ona go kocha, to sprawię, że zakocha się we mnie i będzie ze mną, aż do końca moich dni.
- Cholera! - zakląłem, wyjmując z kieszeni mój telefon. Spojrzałem się na zegarek, wzdychając z niezadowolenia.

*****

Kiedy zjedliśmy posiłek, Erick znowu usadził mnie w samochodzie. Jestem troszeczkę wkurzona, gdyż najchętniej bym już wróciła do domu. Agr~! Jak mi się nudzi patrząc przez te okno. Najchętniej bym się położyła mięciutkim łóżeczku, coś poczytała, popisała, ale nie mojemu narzeczonemu zachciało się mnie zabrać gdzie indziej niż restauracja.
Wzdycham.
- No już się tak nie denerwuj - usłyszałam jego głos, od razu spojrzałam na chłopaka. - Niedługo dojedziemy - uśmiechnął się - na pewno się ucieszysz jak diabli - zaśmiał się.
Przechyliłam głowę w bok, analizując to co powiedział.
Ucieszę się jak diabli...co? Tylko gdzie miałabym taki wielki zaciesz?...O czym ja w ogóle myślę, wszędzie gdzie pojadę, sprawia, że moje serce szybciej bije z ekscytacji.
Po około dziesięciu minutach moim oczom ukazał się najwspanialsze miejsce, które wręcz kocham, czyli morze. Moje oczy zabłysnęły z tej ekscytacji. Na moją twarz wkradł się szeroki uśmiech i lekkie rumieńce.
- Morze - szepcze rozmarzona, następnie do moich uszu dochodzi śmiech Ericka.
- Muszę cię rozpieszczać dopóki mogę - na jego twarz wkradł się smutek. Pewnie teraz pomyślał o mojej chorobie i mym beznadziejnym przypadku. Cóż bym chciała jak najwięcej przeżyć. Chciałabym kiedyś pojechać do Japonii, ale raczej przed moją śmiercią tego nie zrobię...co ja gadam!? Przeżyję, zawsze trzeba myśleć pozytywnie. Przeżyję i spełnię swoje największe marzenie!

Gdy zachodzi słońce maszerujemy po plaży, trzymając się za dłonie. Najchętniej wskoczyłabym do wody i  się wykąpała, ale Leizer by mnie pewnie powiesił, albo dał porządny ochrzan.
Zachodzące słońce robi idealnie romantyczny nastrój, tylko od czasu do czasu spotykamy jakieś osoby na plaży, najczęściej są to pary, bądź staruszkowie na spacerze. Rozglądam się zaciekawiona w każdym kierunku, może wypatrzę jakąś fokę, czy coś innego.
- Alicja - Erick się zatrzymuje a ja z nim.
- Hm? - spojrzałam się w jego oczy, a on moje. Nagle nachyla się i namiętnie mnie całuje. Przez to, że mnie zaskoczył, już na samym początku straciłam jakiekolwiek powietrze. Gdy odsunął się ode mnie, dotknął  swoim czołem moje. Jego twarz była bardzo blisko mnie, przez co serce zaczęło mi bić jeszcze szybciej niż przed chwilą, zaś na poliki wkradły mi się małe rumieńce.
- Wiesz, że cię kocham - szepcze mi w ucho. Na jego słowa uśmiecham się ciepło.
- Wiem - śmieję się szczęśliwie. Odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy się wspólnie w skupieniu na morskie fale. Zamykając oczy, zauważyłam obraz pewnej złośliwej osoby, czyli Kastiela. Czemu teraz o nim myślę? Nie wiem, ale mam nadzieję, że kiedyś się dowiem.

*****
Dom
(Noc)

Kiedy pierwsza weszłam do domu, na sofie zauważyłam śpiącego czerwonowłosego chłopaka. Czyżby się o mnie martwił? Pomyślałam i zaśmiałam się w duchu. Nagle zauważyłam Coco z jej ulubionym aparatem. Co ta dziewczyna znowu kombinuje...?
*Pstryk* Nie gadaj?! Zrobiła mu fotkę!
Otworzyłam szerzej usta z tego zdziwienia. Gdy Erick staję koło mnie i zauważa swoją siostrę, biedny robi załamkę.
- Znowu to robisz głupia siostro? - westchnął zrezygnowany, zaś blondynka podskoczyła do góry, gdyż pewnie Leizer ją wystraszył.
- Wróciliście - schowała aparat za plecami.
- Tak - chłopak spojrzał się na nią podejrzliwie, zaś niczego nieświadomy Kastiel nadal spał. Cwaniak ma pewnie mocny sen... - Nie mogę uwierzyć, że to robisz...
- Ale co!? - zdenerwowała się. Czerwonowłosy powiedział coś przed sen, zaś Coco się przez to uspokoiła. - Mogę robić co chcę - tupnęła, odwracając przy tym wzrok.
- Wiesz, że to nazywa się ,,naruszeniem czyjeś przestrzeni osobistej"? - siostra spojrzała się na niego jak na idiotę. - A tobie co? - westchnął.
- Nic...-wzruszyła ramionami.
- Czy możecie mi powiedzieć o co chodzi? - spytałam się ich przechylając głowę w bok.
- O Ali byłaś tu? - powiedziała moja przyjaciółka, zaś ja się załamałam, na dodatek na moim czole pojawiła się czerwona pulsująca żyłka.
- Myślałem, że już poszłaś na górę - tym to mnie dobił. Zaliczyłam glebę.
- Przepraszam,  że jestem ja duch - mój głos był bez uczuć. Jak ci idioci nie mogli mnie zauważyć. - To może ja pójdę po jakiś koc i przykryję tu o to tego idiotę - spojrzałam się na Kastiela, następnie wolnym krokiem ruszyłam na piętro.
Jestem załamana i zła jednocześnie, ale gdy tylko wróciłam na piętro i zobaczyłam słodko śpiącego Kastiela, moje serce przyśpieszyło, zaś wszystkie negatywne emocję zniknęły. Na szczęście pokłócone rodzeństwo poszło na górę, przez co w salonie pozostałam tylko ja i śpioszek.
Przykryłam go brązowym puszystym kocem. Mój wzrok z niewiadomego mi powodu, powędrował na spokojną twarz chłopaka i nagle pocałowałam chłopaka, mówiąc ,,dziękuje, że za mną czekałeś". Gdy się od niego odsunęłam, zaczęłam się rozglądać, nie chciałam, aby ktokolwiek to zobaczył, na całe szczęście nikogo nie było. Czuje, że serce może wyskoczyć mi zaraz piersi. O dziwo nie czuje się źle, że zdradziłam tym pocałunkiem Ericka. A może zdrada to za dużo powiedziane?
- Czyżby pokochałam Kastiela - pomyślałam szokowana, spoglądając na czerwonowłosego. - Nie! - zaprzeczyłam w myślach, przykładając pięść w okolicy klatki piersiowej. - To było tylko podziękowanie - zaczęłam sama sobie przytakiwać. - Ale czemu przez to serce mi tak szybko zabiło...? - smutna spojrzałam się na ziemię.
Wzdycham i zrezygnowana ruszam na górę. Po wykąpaniu się i ubraniu, ruszyłam do pokoju, gdy tylko do niego weszłam ukazała się moja przyjaciółka leżąca na łóżku, w dłoniach trzymała książkę z medycyny. Kiedy mnie zauważyła, przywitała mnie z ogromnym uśmiechem na twarzy, a potem wróciła do swojej lektury. Uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam do biurka z zamiarem ,,zwinięcia" z niego mego smartfona. Kiedy go pochwyciłam, od razu wysłałam esa do Katrin. Popisałam z nią troszeczkę, a kiedy skończyłam położyłam się spać. Tyle się dzisiaj wydarzyło, więc zasnęłam bardzo szybko, oddając się w całości krainie wewnętrzny ukrytych pragnień.
Ciekawie co mi się dzisiaj przyśni i czy się to spełni?

************************************************************************
 Nareszcie skończony T^T
Shiro: Przez ciebie musieli dłużej czekać *spogląda na mnie ze zgrozą* Przyznaj się miałaś lenia...raczej go masz, dlatego zajęło ci to więcej czasu? *wzdycha*
To nie tak! Po prostu myślałam, że rozdział wyjdzie krótszy, a tu niespodzianka i jest dłuższy 0-0
Shiro:...To chyba lepiej, co nie?
Tak, ale przez to moi czytelnicy musieli dłużej czekać.
Shiro: Wybaczą ci jeśli napiszesz kolejny rozdział na sobotę, bądź w niedziele *podstępny śmiech*
Postaram się specjalnie dla was <3
Ten rozdział może być bardziej bezsensu niż poprzednie, gdyż nie wiem co mi się stało, ale tak jakoś się na chwilkę wypaliłam ;-; Ale wróciłam do życia, więc spoko! 
Shiro: I to jest przykład kobiety zmiennej...
Mówiłeś coś? 
Shiro: Tak...
A co dokładnie mówiłeś *przechylam głowę w bok*
Shiro: ... *spogląda na mnie załamany* Było słuchać mnie za pierwszym razem *składa ręce na klatce piersiowej* 
Przeprasiam *robię minę słodkiego kotka*
Shiro: Przyjmuje przeprosiny...
Super!! Wracając do tematu... 
Jeszcze raz bardzo was przepraszam i dziękuje, że czekaliście za tym rozdziałem <3
Pozdrawiam!
Shiro: Ja również pozdrawiam *lekki uśmiech*
PS tak wyglądała Alicja w sukience:

(Tutaj poprawiłam oczy i usta w grafice...może kiedyś zrobię pełną wersie graficzną w komputerze XD)

PSS Rozdział zostanie jutro dokładniej sprawdzony, dlatego proszę nie zwracać zbytniej uwagi na błędy ;)

piątek, 3 czerwca 2016

Rozdział dodatkowy (Lysander+Katrin 18+)

 Uwaga w treści pojawi się treść ze sceną 18+!!
Nie będzie ona oznaczona!

Szedłem szukając wzrokiem mych przyjaciół, których przez mą nieuwagę zgubiłem w tłumie. Od czasu do czasu pytałem się grzecznie niektórych ludzi, czy czasem nie widzieli nigdzie niebieskowłosej dziewczyny o oczach zielono-niebieskich, niziutkiej blondynki o zielonych oczach, czerwonowłosego chłopaka, który ubiera się dość buntowniczo oraz białowłosej niewiasty o złotych oczach, ale niestety, nikt ich nie widział, albo nie chciał udzielać mi informacji przez mój niecodzienny, a nawet nietypowy wiktoriański styl ubierania. Być może odpychały ich moje dwukolorowe oczy, albo białe włosy z pasemkami, które na jeden bok były dłuższe. A może spieszyło się im na koncert Ericka?
Zrezygnowany usiadłem na jakieś ławce, która znajdowała się pod gałęziami pięknej kwitnącej wiśni. Jet to raczej pierwsze takie drzewo kwitnące w tym sezonie.
Wyjąłem z mego płaszcza telefon i spojrzałem się na czarny ekran, na którym pomimo wciskania  przycisku blokady, nic się nie pokazywało, gdyż wczoraj zapomniałem go naładować, bo wciągnęło mnie pisanie piosenki, na którą miałem wspaniałą wenę.
- Może tu zostanę...- wyszeptałem upatrując się piękne błękitne niebo, które od czasu do czasu białe puszyste chmury. - Dzięki temu łatwiej mnie znajdą - dodałem zamykając me oczy.
Wiosenny wiatr zaczął muskać me  poliki sprawiając, że przez chwilę przestałem wsłuchiwać się w ten denerwujący hałas, a zacząłem ,,wczytywać" się piękno przyrody.
- Przepraszam...-usłyszałem jakże delikatny i aksamitny damski głos.
Spojrzałem się na dziewczynę i mym oczom ukazała się dość niskiego wzrostu niewiasta, o krótkich sięgającym do ramion kręcących się włosach, kolorze orzecha, który wczesną jesienią wisi na drzewie, oświetlony przez słońce. Ma ona piękne duże zielone oczy o kolorze tak wyrazistym jak piękne kolory drzew, czy piękna młoda trwa. Ubrana była niebieską sukienkę z miętowym paskiem i ramiączkami. Buty miała również soczystej pięknej mięty, a były nimi balerinki. Na szyi i na nadgarstkach miała zawiązaną błękitną wstążkę z małym różowym kwiatkiem.
Kiedy spojrzałem się w jej oczy na jej polski wkradły się malutkie rumieńce w kolorze kwiatów drzewa pod którym właśnie jesteśmy.
- Chyba ci to wypadło - nieśmiało wyciągnęła w mą stronę dłoń, w której trzymała mój notatnik.
- Pewnie mi wypadł kiedy wyciągałem mój telefon z płaszcza - pomyślałem. - Dziękuje - powiedziałem uśmiechając się kiedy sięgałem po mój notes. Gdy go schowałem, chwyciłem ją za jej delikatną, małą dłoń i musnąłem mymi wargami zewnętrzną stronę rączki.
Na mój gest jej policzki zarumieniły się jeszcze bardziej, teraz były różowe, a raczej czerwone jak włosy mego najlepszego przyjaciela, zaś w jej oczach zauważyłem szczęście wyrażone przez migotanie tysięcy gwiazd tej żywej zieleni.
Uśmiechnąłem się puszczając jej dłoń, która za jej pośrednictwem wylądowała w okolicy serca chwytając przy tym troszeczkę niebieskiego materiału sukienki. Przez mój zwyczajny czyn, na jej twarz wkradło się zakłopotanie. Wyrażała je poprzez rozglądanie się nerwowo raz e prawo raz w lewo z wielkimi rumieńcami zwerbowania. Po jej minie mogłem określić, że nad czymś nerwowo myślała.
- Przepraszam, że panienkę zakłopotałem - spojrzała się nieśmiało w me oczy.- Nazywam się Lysander Rain, a ty jak się nazywasz
- wiosenny wiatr zawiał muskając nasze ciała, zaś w oddali można było usłyszeć dźwięk gitary, głos Ericka oraz krzyki fanów zespołu.
- Jestem Katrin Foxsez - uśmiechnęła się ciepło, a moje serce nagle szybciej zabiło. Nagle poczułem ciepło rozchodzące się po moim ciele. Muszę przyznać, że ostatni raz się tak czułem, kiedy Kastiel zaciągnął mnie do damskiej szatni na basenie...Niepotrzebnie mu w tedy mówiłem, że nie widziałem kobiety nagiej bądź w bieliźnie...
-Hallo...ziemia do pana Lysandra -   spojrzałem się na dziewczynę, która była blisko mnie i machała mi ręką przed twarzą lekko zaniepokojona.
- Bez ,,pan" proszę - uśmiechnąłem się, a ona odetchnęła z ulgą.
- Dobrze, ale czuje się trochę zakłopotana w twojej obecności - zaczęła się wiercić w miejscu spoglądając w dół.
Podszedłem do niej i chwyciłem ją leciutko za podbródek, podnosząc go powolutku do góry. ,,Słodka" pomyślałem spoglądając na nią.
- Nie musisz się czuć zakłopotana - szepnąłem, a ona szybko się ode mnie odsunęła. Czyżbym znowu coś zrobił nie tak?
Zauważyłem, że nie ma już takich tłumów na ulicach. Pozostali jedynie staruszkowie, rodzice którzy ze sobą rozmawiają oglądając jak ich pociechy bawią się ze sobą, biegając z pistoletami na wodę, tocząc swoją małą wojnę.
- Przepraszam, ale jestem trochę nie śmiała - spojrzała się na mnie smutno. Nagle zauważyłem, że jakiś dzieciak celuje w jej stronę wodną bronią. Szybko do niej podbiegłem, przytuliłem i odwróciłem tak, że teraz ja byłem na linii strzału. Przez to ja skończyłem cały mokry, a nie Katrin.
- Lysander! - krzyknęła przejęta, ale kiedy zauważyła, że jestem cały mokry, zasłoniła sobie usta dłonią. - Jesteś cały mokry! - przejęła się odsuwając mnie od siebie. - Jak chcesz możesz pójść do mnie, to wysuszę ci twoje ubrania...Mó-jj dom jest blisko -zaczęła się jąkać.
- Dobrze - uśmiechnąłem się, a ona rozpromieniała chwytając mnie za dłoń.
- Chodź - zaczęła iść przed siebie, prowadząc mnie. Po chwili puściła mą dłoń i zacząłem iść koło niej. Po drodze do jej domu dowiedziałem się, że jest ode mnie młodsza o dwa lata, że ma starszego brata starszego ode mnie o dwa lata. Powiedziała mi również, że chce iść do pewnego liceum, gdzie są jej przyjaciółki, ale niestety nie do wiedziałem się jaka, to szkoła. Podzięce za te informacje o jej osobie, opowiedziałem jej o sobie, z każdą mijającą chwilą, znikała jej nieśmiałość. Kiedy doszliśmy do jej domu, zdziwiłem się lekka, gdyż była to willa. Gdy weszliśmy do niego przywitali nas lokaje i pokojówki, kłaniając się nisko. Weszliśmy na marmurowe schody które znajdowały się naprzeciwko wejścia. Przy ich rozdwojeniu na ścianie wisiał obraz z dwójką dorosłych, brązowowłosą kobietą o brązowych oczach i szatynem o zielonych wyrazistych oczach oraz dwójka dzieci, najprawdopodobniej jej brat i ona sama. Skręciliśmy w lewo i szliśmy przez kilka korytarzy. W końcu weszliśmy do jej pokoju który jak na takie bogactwa był dość zwyczajny. Ściany były jasnoniebieskie z gwiazdkami małymi i dużymi, innym odcieniu błękitnego. Pod ścianą było ogromne łóżko, ściany przyozdobiły półki na książki z przeróżnymi literackimi dziełami, koło oka, które było na przeciwko drzwi, znajdowało się dębowe biurko z bardzo nowoczesnym komputerem. Na przeciwko ściany gdzie było łózko, znajdowała się ogromna szafa i dość duża niebieska pufa.
Dziewczyna podeszła do szafy i wyjęła z niej ręcznik, następnie mi go podała.
- Pójdę po jakieś ciuchy dla ciebie, a ty się rozbierz i wytrzyj -uśmiechnęła się, zaś ja przytaknąłem.
Wyszła z pokoju
Rozebrałem się do bokserek i zacząłem wycierać ręcznikiem moje włosy i ciało. Kiedy byłem już suchutki, moim oczom rzuciło się zdjęcie z piątką dzieci, była na nim ona, jej brat, blondynka o zielonych oczach, niebieskowłosa dziewczyna o różnokolorowych oczach, te dwie dziewczynki były w jednym wieku oraz czerwonowłosy chłopak, który wydawał się w wieku brata Katrin. Nie wiem czemu, ale ta trójka wydaję mi się jakaś znajoma...
Brązowowłosa weszła do pokoju.
- Przyniosłam ci ubra...nia - za jąkała się kiedy mnie zauważyła. Następnie krzyknęła cała zaróżowiona na twarzy, odwracając się do mnie tyłem. Następnie zaczęła iść tyłem w moją stronę. Kiedy była blisko mnie podała mi ciuchy.
- Po mokre ubrania zaraz ktoś przyjdzie - jej głos drżał. Przejąłem je, a ona usiadła na ogromnej pufie. Spojrzałem się na nią i na ubrania. Chyba była lekko zaniepokojona, bo calutka się trzęsła. Podszedłem do niej.
- Katrin - spojrzała się na mnie i zdziwiona przewróciła się na pufę. Uklęknąłem i przesunąłem się bliżej niej kładąc dłoń na brzeg. Nasze ciała zaczęły się stykać.
Uśmiechnąłem się.

Spojrzała się na mnie zaskoczona. Nasze serca zaczęły szybciej bić, nasze twarze zaczęły zbliżać się do siebie i pocałowaliśmy się. Nie wiem czemu tak postąpiłem, nigdy bym tego nie zrobił z dziewczyną którą znam od kilku godzin. Ale pocałunek mnie nie zaspokoił, jakoś chciałem więcej i ona chyba też.
Myślałem mymi ustami jej czoło, usta, podbródek, szyje i klatkę. Po początkowych pieszczotach, odsunąłem się od niej. Nie zadowolona spojrzała się na mnie siadając, najprawdopodobniej chciała więcej, ale i tak pomimo tej żądzy, bałem się ją skrzywdzić. Nagle, to ona mnie pocałowała, nieśmiały pocałunek przeobraził się w namiętny. Nasze języki tańczyły taniec namiętności. Po krótkiej chwili odsunęliśmy się od siebie łapiąc powietrze. Przez jej czyn zapragnąłem czegoś więcej. Sięgnąłem po suwak na plecach i zacząłem go odpinać. W tej chwili ja i ona byliśmy czerwoni na twarzy jak piwonie.
Górna część sukienki opadła na dół, ukazując większy kawałek jej ciała, zacząłem całować każdą odsłoniętą część jej pięknego białego ciała, następnie zdjąłem jej stanik i mym oczom, po raz pierwszy w życiu ukazały się piękne piersi kobiety. Nie wiedziałem co mam począć dalej odwróciłem tylko nieśmiałe wzrok, aby spojrzeć znów na nie. Dziewczyna nieśmiałe chwyciła mą rękę i nakierowała mą dłoń na jej pierś, która była nadzwyczajnie miękka i puszysta, zacząłem ją macać, zaś ona zamknęła oczy, przygryzają dolną wargę. W końcu już same dotyka ie mi nie wystarczyło, zacząłem je ssać, powodując, że zielonooka zajęczała w przyjemności. Nagle odsunęła mnie od siebie i zeszła z pufki. Ruszyła w stronę drzwi i je zamknęła, następnie zdjęła z siebie sukienkę przez co jej jedynym ubraniem stały się różowe majteczki przyozdobione koronką.
Minę serce zaczęło bić jeszcze szybciej, tak, że miałem ważenie, że zaraz mi wyskoczy z piersi.
Poszła w stronę łóżka i usiadła na nie spoglądając na mnie tak, jakby chciała mi powiedzieć wzrokiem, aby do niej przyszedł.
Przełknąłem ślinę i podeszłym do niej, chwyciła mnie za dłoń i przewróciła na łóżko, teraz to ona zaczęła mnie pięścią, swoimi delikatnymi ustami całowała mnie od czoła do pępka, kiedy była blisko mych bokserek, delikatnie je chwyciła i ściągnęła, przez co jej oczom ukazał się mój członek stojący na baczność. Zaciekawiona i zawstydzony dotknęła go, a następnie zaczęła go lizać. Było mi tak przyjemnie, że aż za jąkałem. Lizała go wzdłuż i poprzek, w końcu wzięła go sobie do ust, a ja nie wytrzymałem i spuściłem się. Z jej ust wyleciała biała sperma, którą próbowała połknąć. Kiedy wycierała usta, usiadłem i tym razem to ja przewróciłem ją na łóżko. Następnie ściągnąłem jej majtki i już byliśmy calusieńcy goli. Oboje pragnęliśmy przejść do kolejnego kroku.
Chwyciłem za mój członek i nakierowałem je konkretne miejsce. Spojrzałem się na dziewczynę, oba przytaknęła głową, że mogę działać, więc zrobiłem jedno mocne pchnięcie i nasze ciała stały się jednością. Ona zajęczała z bólu i z przyjemności. Zrobiłem kolejny ruch i było mi coraz lepiej, nie mogłem przestać. W końcu ona też zaczęła ruszać biodrami. Usiedliśmy, złączając nasze usta w namiętnym pocałunku. Było nam tak dobrze, ta żądza zawładnęła nami.
Przyśpieszyliśmy, gdyż nasza groźna zabawa zbliżała się ku końcowi. Nasza ekstaza sięgała granic, ale gdy tylko doszła do czerwonej strefy, spuściłem się w niej, a ona doszła jęcząc bardzo głośno, wycinając swe ciało wpół. Wyjąłem  z niej mego członka opadając na łożu obok niej, łapczywie łapiąc powietrze. Nie wiem czemu, ale ta chwila była najlepsza w moim życiu. Następnie przytuliłem się do dziewczyny, a ona wtuliła się we mnie.
Po jakiejś godzinie ubraliśmy się. Katrin na początku bolało w okolicy bioder, tak, że nie mogła ustać, gdyż był to jej pierwszy raz, zresztą mój też. Kiedy już byliśmy całkowicie ubrani, dziewczyna zdjęła pościel, która była brud a od spermy, wymieszana z jej krewią.
- Wiesz co...-powiedziała zawstydzona. - Zaniosę, to do pralni, a twoje ubrania już chyba wyschły - uśmiechnęła się i ruszyła w stronę drzwi. - Jak chcesz będziesz już mógł iść, gdyż koncert niedługo się skończy - uśmiechnęła się ciepło, ale gdy tylko drzwi się zamknęły, powiedziała cicho ,,do zobaczenia", zaś ja podszedłem do jej biurka,otworzyłem jedną szafkę i wyjąłem karteczkę i długopis. Na białym płótnie zapisałem mój numer i kilka prostych słów...,,Do zobaczenia ma lubo, zadzwoń do mnie kiedyś". Następnie wyszedłem z jej domu o mało si3 nie zgubiłem, ale na szczęście pomogła mi jakaś pokojówka.
Kiedy doszedłem do miejsca gdzie spotkałem się z dziewczyną, spojrzałem się na drogę, którą szedłem. Wiatr zawiał niosą ze sobą różowe płatki wiśni, które kształtem przypominały małe serduszka. Uśmiechnąłem się ciepło kiedy w moim umyśle pojawił się śliczny uśmiech dziewczyny.
Nagle ktoś chwycił mnie za ramię, odwróciłem się zdziwiony i zauważyłem trochę wkurzonych mych przyjaciół.
- Gdzieś ty polazł?! - Kastiel spojrzał się na mnie groźnie, ale w jego wzroku mogłem zauważyć ulgę.
- Przepraszam, ale zabłądziłem - posmutniałem, gdyż musiałem kłamać.
- Ach~ - westchnęła Alicja z ulgą. - Ważne, że się znalazłeś Lysander - uśmiechnęła się do mnie.
Następnie Kastiel i Rozalia, chwycili mnie za dłonie i zaczęli biec przed siebie jak się później okazało, celem naszej podróży była scena, a dokładniej kulisy.
- Co wy robicie? - spytałem się ich.
- Do robimy? - czerwonowłosy uśmiechnął się tym swoim uśmiechem. - Erick pozwolił nam wystąpić z nim na scenie przy ostatniej piosence - bardzo ucieszyłem się tym faktem.
- Słuchajcie - podszedł do nas brązowowłosy chłopak o tym samym kolorze oczu co jego włosy, tylko, że jedno jego oko było przykryte czarną opaską. Był to agent Ericka, który na imię miał Zen. - Wchodzicie już za chwilę, więc się przygotujcie - podniósł swoje kąciki ust do góry i nagle zauważyłem między nim a Katrin rażące podobieństwo. ,,Czyżby to jej bart? Czy to znaczy, że jeszcze ją spotkam?" te pytania wciąż krążyły w mej głowie, nawet podczas naszego występu, który zakończył się sukcesem.
Kiedy wróciłem do domu, podłączyłem telefon, gdy tylko się naśladował przed snem dostałem krótką, ale szczęśliwą dla mnie wiadomość ,,Dobranoc~ Katrin". Uśmiechnąłem się przykładając telefon do piersi, rozmyślając o mej pięknej ukochanej, mając nadzieję, że kiedyś znów się spotkamy.
KONIEC

**********************************************************************************
Jest to urodzinowy prezent dla mojej przyjaciółki (11.05.2016r.) z grafiką zrobioną przeze mnie. Była ona robiona na podstawie tej (link).
Katrin będzie to nowa postać, która pojawi się już niedługo (16-17 rozdział).
Shiro: Dużo wody upłynie zanim się pojawi, znając twoje chęci do pisania XD
Zamknij się Shiro! Pamiętaj co obiecywałam!
Shiro: Kocham cię wkurzać XD
Wiem >3<
Tak samo jest to pierwsza (i na pewno nie ostatnia) 18+ na moim blogu ^^ Kto by się spodziewał, że Lysio taki jest co? Wszyscy myśleli, że na blogu, pierwsza treść 18+ będzie z Kasem, czyż nie? xD
Mam nadzieję, że pomimo tego wam się spodoba ^^
Shiro: Czemu jest to rozdział dodatkowy? o-O
Jest gdyż, będzie to historia poboczna głównego opowiadania.
Shiro: Zaraz, zaraz!? Jest to historia poboczna, ale nie ma jeszcze tego rozdziału!
No oj >3< czepiasz się!
Shiro: Nie czepiam *składa ręce na klatce piersiowej* Ale mnie na serio zaskoczyłaś...
Czemu? :3
Shiro: Dodałaś to tak jak obiecywałaś na 15 tys. wyświetleń XD
...
Shiro:...?
Przecież to było wiadome...idioto!
Shiro: Po tobie to nigdy nic nie wiadomo! *olewam go*
Przepraszam za jakieś błędy, ale teraz mam urwanie głowy, więc na serio przepraszam :)
Shiro: Znowu mnie ignoruje *mówi załamany*
Pozdrawiam!
Shiro: Ja też was pozdrawiam :)