Kastiel
Obudziłem się koło trzeciej. Zaspany przeciągnąłem się, przecierając oczy. W tej chwili poczułem, że coś suwa się ze mnie i opada na ziemie. Rozmazanym jeszcze wzrokiem spojrzałem na tą rzecz, którą okazał się być koc. Przeniosłem wzrok na korytarz wejściowy. Mimowolnie się uśmiechnąłem, gdyż zauważyłem buty Alicji i Ericka.
- Ciekawe, czy ta mała jeszcze śpi? - pomyślałem, śmiejąc się i złapałem się za tył głowy. - Dobra - wyszeptałem, wstając na równe nogi. Podnosiłem ręce do góry, prawą chwyciłem lewą w okolicy łokcia i ostatni raz na ten ranek przeciągnąłem się.
Po krótkiej chwili ruszyłem na piętro do swojego chwilowego lokum, kiedy przechodziłem koło pokoju Alicji, coś mnie pokusiło, aby tam wejść. Zajrzałem za drzwi, niebieskowłosa i blondynka smacznie spały. Mojej ukochanej pewnie się śniło coś dziwnego, gdyż z daleka zauważyłem na jej twarzy przeróżne grymasy. Jak się obudzi, to zapytam się jej, jaki miała sen. Ostrożnie stawiając kroki, przybliżałem się (jak ninja,) do śpiących przyjaciółek. Gdy znalazłem się koło łóżka, przy części Linder, po raz kolejny dzisiejszego dnia na moją twarz wkradł się uśmiech. Jak ja przez tą dziewczynę zmiękłem. Pomyślałem łapiąc się za czoło, przy okazji wzdychając. Przeniosłem swój wzrok na małą anielice, która czasami potrafiła mocno dać mi w kość, ale to szczegół...
Nagle zauważyłem, że na jej policzkach zapodziało się kilka niechcianych kosmyków, więc delikatnie je chwytałem i odkładałem na bok, ale ostatni największy lekko uniosłem całując go z zamkniętymi oczami.
- Co ty robisz? - usłyszałem wnerwiający głos. Jak poparzony puściłem kosmyk włosów Alicji, spoglądając ze złością na źródło głosu. Ta wkurzająca blondi miała otwarte oczy i spoglądała na mnie z obrzydzeniem.
- O tej porze karzełki powinny spać - złożyłem ręce na klatce piersiowej, aby jej pokazać, że nie dam jej odpowiedzi.
- Zboczeniec - powiedziała szybko i z wyrzutem, zaś ja o mało co gleby nie zaliczyłem.
Moja brew zaczęła niebezpiecznie drgać, zaś swą dłoń złożyłem w pięść, ściskając ją jak najmocniej. Próbowałem się powstrzymać od zlania tej blondi. Może dzisiaj pójdę się z kimś pobić, aby odreagować?
Zrezygnowany wzdycham i ruszam w stronę drzwi.
- Nie zaprzeczyłeś - usłyszałem ucieszony głos Chocolate, a potem jej cichy śmiech. - Czyli to prawda - zadowolona spojrzała się na mnie.
- Mam do ciebie prośbę - spojrzała na mnie zaskoczona i szokowana - proszę nie mów Alicji, że tu byłem - przyłożyłem palce do ust i udałem, że zapinam suwak.
- Hihi - zaśmiała się cicho, chowając twarz pod kołdrą, tylko po to, aby po chwili spojrzeć się na mnie tym demonicznym błyskiem w oku. -Dobrze, ale w przyszłości jak będę cię o coś prosić, masz to spełnić - uśmiechnęła się ciepło i przeniosła swój wzrok na śpiącą (o dziwo) niebieskowłosą. Nagle jej oczy zrobiły się troszeczkę smutniejsze. Jednak ta mała blondyna potrafi być smutna..co? Jak tak pomyślę to nigdy jej takiej nie widziałem. Zawsze była demonkiem, który swoimi widłami kół mój biedny tyłek.
Kiedy zerknęła na mnie, przytaknąłem w geście zgody i wyszedłem z pokoju pachnącego Alicją.
gdy byłem w swoim tymczasowym lokum, zrezygnowany usiadłem na łóżko, wzdychając.
- Ta mała jest gorsza od Śraciatela, ale o wile mądrzejsza - mówię cicho.
Po krótkiej chwili wiozłem jakieś cichy do spania i poszedłem się wykąpać. Po dokładnym wytarciu się, przebrałem i wróciłem do pokoju. Położyłem się na łóżko, z racji tego, że byłem cholernie śpiący zasnąłem bardzo szybko.
Ranek
Koło godziny siódmej obudził mnie wnerwiający głos przychodzącego esemesa. Jeśli jakaś była do mnie piszę, to obiecuje, że wkurzę się na maksa, gdyż ile to razy mam im powtarzać, że minęło dobre kilka miesięcy od naszego zerwania i guzik mnie one obchodzą.
Zrezygnowany sięgam po telefon, który znajdował się na biurku, chwytam go i zerkam na wyświetlacz. Przy kopercie od esemesów pojawiła się cyfra jeden, co odznaczało, że ktoś do mnie napisał. Wzdycham i otwieram skrzynkę. Kiedy zauważyłem kto napisał, o mało co nie padłem na zawał. Moim ciałem zawładnęło zdziwienie z małą nutką zaniepokojenia.
- Nie możliwe, ona...-wyszeptałem, przygryzając dolną wargę.
Wstaję z łóżka, ruszając w stronę szafy, wyciągam z torby ciuchami czarną koszulę, moje ulubione dżinsowe spodnie. Ubieram się. Chwytam plecak,w m którym znajduje się kilka zeszytów oraz piórnik i wychodzę z pokoju. Bardzo szybko schodzę na dół, kiedy mam już się zmyć mieszkania kątem oka, zauważam Ericka, który wychodzi z kuchni z tacą pełną kanapek.
- Nie będziesz z nami jadł? - pyta się mnie zdziwiony.
- Niestety nie! - krzyczę ubierając kurtkę i buty. - Pa stary - krzyczę na pożegnanie wychodząc z chaty.
Zacząłem biec w stronę swojego domu. Całym moim ciałem zawładnęły przeróżne emocję, związane z tą osobą. Jej pojawienie na pewno będzie zwiastować coś niedobrego...dla mnie, dla wszystkich mych bliskich. Ona na pewno jest zwiastunem nadchodzącej katastrofy.
Przyśpieszam, kiedy już jestem blisko swego domu, zaważam, że przed moim domem stoi Ona...Ta, która niegdyś wywołała burzę w mym życiu. Kiedy mnie zauważa, uśmiecha się szczęśliwie, otwiera furtkę od mojej posesji i wchodzi przez nią. Wbiegam na swój teren i zauważam ją stojącą przed drzwiami. Oj...to na pewno nie skończy się dobrze.
Zaciskam pięści i spoglądam na nią wściekle, zaś ona nadal się uśmiecha.
******
Alicja
Alicja
- Czemu przez tego idiotę muszę się zawsze martwić? - zadaję sobie te pytanie w myślach, po chwili wzdycham kładąc głowę na stół.
- Co się stało córeczko? - spoglądam na nieźle zaniepokojoną mamę.
- Nic - siadam normalnie i uśmiecham się nerwowo. - Kurcze, zauważyli, że coś jest nie tak, tylko jaką wymówkę wymyślić...? - myślę, szukając wzrokiem jakiejś podpowiedzi. W końcu mój wzrok zatrzymuje się na kalendarzu i nagle do mojej głowy, wpadł pomysł na odpowiednią wymówkę, na mój nędzny humor. - Jestem smutna, bo chce już weekend! - krzyczę zrezygnowana.
Po czole rodziców, Ericka i Coco, spłynęły animowskie kropelki, następnie mój ukochany przywalił głową o stół.
- A tak właściwie gdzie poszedł Kastiel? - pytam się Leizera, chyba po raz piąty dzisiejszego dnia.
- Już ci mówiłem - mówi załamany. - Wyszedł zanim przyszłyście na śniadanie - spojrzałam się na niego podejrzliwie.
- I tylko tyle wiesz?
- Tak, tylko tyle - spoważniał.
- Ale to dziwne, że tak nagle wybiegł...-spojrzeliśmy się na Coco, która gorączkowo nad czymś myślała. - Chyba musiało to być coś bardzo ważnego - łapie się za brodę, spoglądając na stół.
- Ja bym się tym tak nie przejmował - chłopak kładzie ręce za tył głowy i opiera się o krzesło, zaś moi rodzice cały czas milczą, po pijąc w trakcje naszej rozmowy kawę.- W końcu to Kastiel...
- Erick! - krzyczę, uderzając o stół dłońmi. Nagle przechodzą mnie zimne dreszcze. Przenoszę swój wzrok na rodziców, którzy spoglądają na mnie wściekle. - Przepraszam - mówię szybko uspokajając się poniekąd.
Nagle moim ciałem zawładnęło uczucie niepokoju. Nie wiem co je spowodowało, ale mam bardzo złe przeczucie związane z Kastielem, czyżby mu się coś stało?
Jakiś czas później
Wolnym krokiem weszliśmy z Coco do szkoły. Kiedy przechodziliśmy koło pokoju gospodarza, moja złotowłosa przyjaciółka szturchnęła mnie w ramie. Spojrzałam na nią zaskoczona, ale gdy tylko zauważyłam jak się błagalnie uśiecha. Westchnęłam, a po moim czole spłynęła animowska kropelka.
- Idź do swojego kochasia - powiedziałam ze rezygnacją w głosie i westchnęłam.
- Dziękuje Ali - podskoczyła pełna szczęścia i szybkim krokiem pobiegła do pomieszczenia gdzie zazwyczaj przebywa Nat.
- Gdzie teraz mamy lekcje...-pomyślałam ruszając przed siebie. - Dzisiaj jest środa, więc pierwsza jest...-złapałam się za brodę stając. - Kurcze ta choroba wypala mi pamięć - wzdycham, zatrzymując się. Nagle z daleka zauważam tłum ludzi. Normalnie bym się tym nie przejęła, ale było również słychać jakieś krzyki. Podchodzę bliżej. W tym tłumie próbuje zauważyć kogoś z mej paczki, w końcu na całe szczęście tuż przede mną pojawiła się piękna białowłosa dziewczyna o złotych oczach, czyli Rozalia.
- Roza! - krzyczę, zaś moja przyjaciółka spogląda na mnie. Kiedy spojrzałam jej w oczy, zauważyłam, że znajduje się w nich zaniepokojenie, wymieszane ze złością. - Co się tam dzieję...?
- Kastiel się kłóci z Amber i jej wredną kuzynką - odpowiedziała mi krótko i na temat na me pytanie.
- To jest więcej takich wredot ich rodzinie? - podnoszę brwi do góry. - Oj~jak ja współczuje Natanielowi - potrząsam zrezygnowana głową. - Niech moc będzie z tobą drogi Natanielu - mówię, to zdanie z żartem, ale moją przyjaciółkę najwyraźniej to nie śmieszy, gdyż spogląda na mnie piorunująco.
- Uważaj na tą wredote...Ona jest sto razy gorsza i przebieglejsza niż Amber - zaczęła tupać nogą.
- Jest aż tak bardzo zła?
- Tak...Chodziłam z nią trzy lata do tej samej klasy w gimnazjum i powiem tak - złożyła ręce na klatce piersiowej - nikt jej tam nie lubił - zastanowiła się - no prawie nikt oprócz trzech dziewczyn. Wtedy w klasie był ze mną Lysander i Kastiel - przygryzła dolną wargę. - A właśnie! - podeszła do mnie, kładąc mi na barki swe dłonie. - Ona jest byłą Kastiela - kiedy to powiedziała, jej ton był poważny. Nagle poczułam ostry ból, który narodził się w mym sercu. Podniosłam dłoń i położyłam ją w okolicy serca. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, czemu mnie tak zabolało jak to usłyszałam.
*Bam!*
Do naszych uszów dotarł trzask. Gapie zaczęli się odsuwać w stronę ścian, robiąc przejście, wściekłemu Kastielowi. Na jego twarzy zauważyłam złość, muszę wam przyznać, że nigdy go takiego nie widziałam.
Zabójczy wzrok, groźny wyraz twarzy, po raz pierwszy w życiu się go przestraszyłam. Zaczęłam się trząść ze strachu. ,,Musisz się wziąć w garść dziewczyno!" Uderzam otwartymi dłońmi swe policzki. Podbiegając w stronę czerwonowłosego chłopaka , ale gdy jestem blisko niego, kiedy byliśmy w jednej linii, ten bez słowa mnie mija. Moje oczy robią się przez chwilę puste. Potrząsam głową i spoglądam na dziewczynę, która stała koło Amber i zaczęłam biec za Kastielem nie zważając na mą chorobę. W mojej głowie pojawił się obraz kuzynki ,,księżniczki szkoły", pomimo tego, że widziałam ją przez ułamek sekundy. Długie czarne włosy niczym smoła, opadały na jej drobne ramiona, zaś jej złote, miodowe oczy, te same co u rodzeństwa, ze zwycięstwem spoglądały na mnie, zaś na jej twarzy pojawił się w tedy złowieszczy uśmiech.
Potrząsam głową, aby pozbyć się obrazu tej dziewczyny i na szczęście to zadziałało.
Wciąż biegnę za Kastielem, próbując go dogonić, coraz ciężej jest mi złapać oddech, zaś mój obraz przyćmiewają czarne plamy. To wszystko próbowało mnie zatrzymać, NIE moja choroba próbowała mnie zatrzymać, ale nie podawałam się. Przypominając sobie to co było dawniej, kiedy byłam zdrowa jak ryba.
Wbiegam na dach, otwierając drzwi i nagle zauważam opartego o ścianę chłopaka. Spogląda on pustym wzorkiem w niebo. W milczeniu siadam koło niego. Smutna zerkam na niego, następnie przekierowuje swój wzrok w niebo. Zadzwonił dzwonek informujący uczniów, że pierwsza lekcja się zaczęła. Siedzimy koło siebie w kompletnej ciszy. Czuje, że teraz słowami nic nie skuram, ale może wystarczy mu tylko moja obecność. Nagle chłopa chwyta mnie za dłoń. Zarumieniona i zaskoczona spoglądam na Kastiela, który chowa swoją twarz w kolanach.
Uśmiecham się zadziornie, gdyż do głowy wpadł mi genialny pomysł...chyba...
- Masz moje pozwolenie, na trzymanie mej dłoni, ale powinieneś wiedzieć, że to zaszczyt - śmieję się teatralnie.
- Taki to zaszczyt, że pewnie już nigdy nie umyje tej dłoni, księżniczko - spojrzał się na mnie z iskrą złośliwości w oczach. Spoglądamy sobie w oczy i wybuchamy głośnym śmiechem.
- Na szczęście trochę się uspokoił - myślę, uśmiechając się promiennie. Przeniosłam swój wzrok na drzwi, które się zamknęły. - Czyżby ktoś nas obserwował...-zaniepokoiłam się lekko.
- Co jest mała?
- N-Nic - uśmiecham się nerwowo. - A właśnie...-ostatniej chwili zamilkłam, gdy chciałam go spytać o tą dziewczynę, ale chyba zrezygnuje, bo nie chce znowu mu zepsuć humoru.
Wzdycham, spoglądając w niebo
- Co chcesz? - odwracam wzrok i teraz jego twarz znajduje się TYLKO kilka milimetrów od mojej! Rozumiecie od mojej! Doskonale widziałam jego szare piękne oczy. Teraz serce bije mi jak diabli, zaś na twarzy nie pojawiają się rumieńce, tylko czerwone wypieki!
- O...Od..suń się...-jąkam się, zaś ten wybucha śmiechem.
- Dobrze, księżniczko - kładzie swoją dłoń na moją głowę i zaczyna czochrać mi włosy!
- Ej! - krzyczę, zapominając o wcześniejszej sytuacji.
- Wybacz płasko desko - wysłałam mu piorunujące spojrzenie.
- Hm! - odwróciłam wzrok nie spoglądając na niego.
- No nie gniewaj się - uśmiechnął się zadziornie.
- Nie zamierzam ci wybaczyć! Ta zniewaga krwi wymaga! - złożyłam ręce na klatce piersiowej.
- Przepraszam - powiedział szybko, zaś ja uśmiechnęłam się zwycięsko.
- Dobrze - odwróciłam się w jego stronę. - Wybaczam - nagle mnie olśniło. - Ej Kastiel...idziemy na lekcję? - na moje pytanie, ten idiota zareagował śmiechem.
- A jak myślisz?
- Myślę, że nie...po co ja się o to pytałam - zrezygnowana podniosłam dłonie na wysokość głowy, zamykając oczy. Następnie zaczęliśmy gadać o wszystkim i o niczym, czekając aż lekcja się skończy. Ale pomimo tego wszystkiego, wciąż jestem ciekawa, dlaczego ta trójka się kłóciła i co chciała od niego kuzynka Amber i Nataniela. Coś czuje, że przez nią będą niezłe kłopoty...
************************************************************************
Rozdział troszeczkę krótki, ale na serio zapomniałam, że wczoraj zaczął się jest lipiec. Teraz będę się starała dodawać rozdziały, albo codziennie, albo co 2-3 dni, wszystko zależy od mojego czasu przed komputerem
Shiro: Skąd ja wiedziałem, że tak będzie?
Nie moja winna, że mama w lato daje mi ograniczenia na kompa i wiele różnych zadań...
Shiro: Najwyraźniej twoja, bo zawsze coś odwalasz *potrząsa zrezygnowany głową*
Nie prawda *nadymam policzki*
Shiro: I znowu zachowujesz się jak dziecko...
Że co!? Chcesz się bić *udaję, że podnoszę rękawy do góry*
Shiro: Nie jestem damskim bokserem.
No dobra...nie będziemy się bili...
Shiro: I tak nie miałem zamiaru...
A tak właściwie! Skończyłam avek! Mogę wam go pokazać w następnym rozdziale, ale proszę nie śmiejcie się >-<
Shieo: Idiotko! *wzdycha* Nikt nie będzie się z ciebie śmiał.
Obiecujesz? *mówię jak małe dziecko*
Shiro: Tak!
Więc...pozdrawiam!
Shiro: Już koniec? Szybka jesteś, więc ja również pozdrawiam i życzę wam udanych wakacji, bo chyba tego nie robiłem 0-0
Wiesz, że ja też chyba im tego nie życzyłam, więc życzę teraz! Życzę wam udanych wakacji! :3
PS Bądźcie przygotowani, że rozdziały będą raz krótsze, raz dłuższe. Wszystko zależy od mojego czasu.
Przybywam! I oczywiście komentuję! XD
OdpowiedzUsuńJulka: -Do rzeczy... *nerwowo tupie nogą*
-Już, już... Rozdział jak najbardziej przypadł mi do gustu. Podejrzewam, że kuzynka Amber to Debra, prawda?
Julka: -Poczekaj na następny, a nie wyłudzaj informacji!
-No dobrze, już dobrze. Jesteś dzisiaj nerwowa..
Julka: -Cicho!
-Ech, zamiana ról...
Julka: -Dokładnie, więc teraz ja skomentuję *szatański śmiech*
-Dobrze, dawaj!
Julka: -Alicja, biedna, o Kastiela się martwi, a sama chora... Aż mi się przypomina pewna piosenka przypomniała: "Każdy facet to świnia"!
-Dobra, zabieram ci prawa do mówienia!
Julka: -No widzisz Shiro jak ja Cię rozumiem!
-Stul dziób! Więc... *przerywa, gdyż czuje wydychane przez kogoś powietrze na karku*
Julka: -*nerwowo wydycha powietrze*
-*Odsuwa wkurzoną dziewczynę* Ale coś czuję, że Coco pożyje sobie jako królowa przez ten układ z Kasem XD
Julka: -I to ja jestem nieznośna...
-Cicho! Ech, no nie da napisać komentarza! Więc weny, sto lat i jak zwykle czekam na następny.
Julka: -I pozdrawiamy!
-I czekamy na avka!
Nie zdradzę, czy to jest Debra, czy ktoś inny :3
UsuńShiro: Julka!! Jak ja się cieszę, że mnie rozumiesz T^T
Zamknij się Shiro!
Shiro: Nadal jesteś na mnie zła za nic? *jego głos jest smutny*
Jestem nadal zła na ciebie, ale zapomniałam za co XD
Shiro: I pomyśleć, że znęca się nade mną mało lata *wzdycha zrezygnowany*
Małolata? o-O Ile ty masz lat, bo zapomniałam?
Shiro Że co? *patrzy się na mnie szokowany, a następnie wzdycha* Nie zdradzę ci mojego wieku.
...
Wiesz, że jak mi nie powiesz, to cię zabiję...hihi.
Shiro: Dziewiętnaście T^T A w twoim pierwszym opowiadaniu postarzyłaś mnie o dwa lata, ale i tak mam dziewiętnaście wiosen na karku *mówi szybko*
Dwa lata różnicy O-o? I ty nazywasz mnie małolatem!
Shiro:...*szepcze* Postanowię, to zostawić bez komentarza...
*wzdycham*
Powiem tak...Coco teraz będzie miała niezłego haka na Kasa, że na pewno jej się to nieraz przyda XD
Wracając do tej postaci, dowiesz się kto to jest w poniedziałek...
Shiro: Czemu nie jutro O-o? *przerywa mi, a ja posyłam mu piorunujące spojrzenie*
Nie jutro, bo babcia wymyśliła sobie grilla T^T
Na koniec pozdrawiam!
Shiro: Również pozdrawiam ;) *na stronie* Julka życz mi mocy na przetrwanie z Dominiką T^T
Julka: -Shiro, życzę Ci mocy, z tej ciemnej strony XD Może się bardziej przydać ;)
UsuńShiro: Julka dziękuję *uśmiecha się* przydała mi się ta moc z ciemnej strony, bardziej niż z tej jasnej XD Dzięki niej przeżyłem ^^
UsuńPrzybyłam, przeczytałam, średnio ogarnęłam XDD
OdpowiedzUsuńJa też w pierwszej chwili myślałam, ze to Debra, ale chwała niebiosom ...
Jak rozdziały będą codziennie albo co 2-3 dni to będę meeeeega szczęśliwa :)
Teksty Shiro mnie rozwalają XDDDD
Rozdział fajny, wg mnie ani za krótki, ani za długi, poprostu idealny :P. Bardzo przyjemnie się czytało.
Nie widziałam, że Kas jest takim wielkim fanem ślinienia czyiś włosów. Droga Alicjo, powodzenia potem w rozczesywaniu śliny Kasa (n).
Pozdrawiam i przesyłam zapasy weny :)
PS Pozdrów babcię (y)
PPS Kupię Ci kiedyś grający kalendarz, żebyś pamiętała o rozdziałach.
Hejka :3 Powiem tak...taki kalendarz się przyda ^^
UsuńShiro: Wreszcie ktoś docenia moje teksty T^T
A tobie co? *patrze się na niego zdziwiona*
Shiro: Całe szczęście, że wczorajszy zły humor ci przeszedł *szeroki uśmiech* Dzięki Julka za moc *mówi na stronie szczęśliwy, podnosząc pięść do góry, wpatrzony w sufit*
Kurcze...tak się cieszysz, że aż się świecisz XD
Shiro: Cieszę się, bo przeżyłem. Juhu! *cieszy się jak małe dziecko*
O-Okey...
Dziękuje za wenę, która się przyda i pozdrawiam ^-^
Shiro: Ja również pozdrawiam ;)
PS Jakby co pozdrowię babcie XD
Miałam już tyle napisane i PUF~! Wywaliło mi przeglądarkę. Nie lubie takiego szitu :/ To zaczynamy odwzorowywanie wcześniejszej wypowiedzi.
OdpowiedzUsuń*Eghem* A, więc tak:
Droga niewiasto. Zagościłam na Twym blogu, czegoż nie żałuję w najmniejszym stopniu. ~ Co ja pieprze? Dobra. Teraz normalnie ;_____; (przepraszam to ta godzina)
Co ja Ci moge napisać? Nudzi mnie to i jest to już zbyt monotonne. Ciągle musze pisać że ten rozdział jest zajebisty, bo Ty nic jak zwykle nie spieprzysz. To jest zbyt idealne, wiesz?
Co do tej kuzynki, to bym obstawiała Debre, ale jest jedno ALE. Debra ma brązowe włosy i niebieskie oczęta, a ta "kuzynka" czarne włosy i miodowe oczy. No chyba że zła Debora sie farbnęła i nosi soczewki. To też jest rozwiązanie xD
Dobra. Kończę swój jakże zawsze zacny monolog. (Znów zaczynam. Pseplasam~!)
Pozdrawiam i jak zwykle czekam na więcej ^^
Do usłyszenia!
Wiesz, że na początku myślałam, że nudzi cię jak to piszę?
UsuńShiro: Co!?!? *odsuwa się ode mnie* Jak ty mogłaś tak myśleć!
Cii XD Ja zawsze myślę, że to co piszę to dno XD
Shiro:...Chyba jesteś niedowartościowana.
Chyba tak, ale cii :3
Szkoda, że cię wywaliło ;/ cóż złośliwość rzeczy martwych ;/
Pozdrawiam ^^
Shiro: Ja również pozdrawiam :)
PS skoro jutro ma być rozdział, to zdradzę wam kim jest ta dziewczyna, to...
Shiro: Zamknij się! *zasłania mi usta dłonią*
Mhm, mhmmm
Shiro: Ona nic wam nie powie...ała! *krzyczy, gdyż gryzę go w rękę* Czemu mnie ugryzłaś!?
Bo nie mogłam oddychać, IDIOTO!!
Shiro: Wybacz *uśmiecha się przepraszająco*
Wybaczam *uśmiech*
Tak pomyślałam, że na początku pomyślisz i odbierzesz to inaczej :D Hahah. A tak z innej beczki..
UsuńSHIRO! DLACZEGO JĄ UCISZYŁEŚ?! >//////<
JUŻ MYŚLAŁAM ŻE SIĘ DOWIEM! :c
Jeszcze raz pozdrawiam Ciebie Domiś, jak i tego brzdąca Shiro, który Cię uciszył :o