Dzwonek oznajmiający drugą godzinę zadzwonił.
Westchnęłam, gdyż sama spacerowałam po szkolnych korytarzach. Jesteście ciekawi czemu jestem sama, a nie z moją ekipą?
Nie jestem z nimi, gdyż po tym jak poszliśmy Lysiem na dziedziniec ślad po nich zaginął, nie było nikogo. Więc usiedliśmy na naszej ulubionej ławce pod drzewem, ale po krótkiej chwili Rain dostał esemesa. Nieźle się zaniepokoił i pożegnawszy się ze mną, poszedł zostawiając mnie samą z sobą. Jak tak teraz o tym pomyślę, nie znoszę samotności...
- Ah~ - wzdycham. - Niech wreszcie ktoś się pojawi... - smutna spoglądam przed siebie i nagle jak za machnięciem magicznej różdżki, kilkadziesiąt kroków ode mnie pojawiła się moja złotowłosa przyjaciółka, wychodząca z pokoju gospodarza, gdzie najprawdopodobniej spędziła czas ze swoim kochasiem. - Coco - krzyknęłam.
Dziewczyna zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu mej osoby. W końcu mnie zauważyła i z uśmiechem ruszyła w moją stronę, zaś ja w jej.
- Gdzie cię wcięło Ali? - powiedziała kiedy była blisko mnie.
- To chyba moja kwestia - zaśmiałam się. Leizer spojrzała się na mnie pytająco.
- To przecież ty znikłaś z Lysiem... - złożyła ręce na klatce piersiowej.
- Tak znikłam, ale później do was przyszliśmy - zbliżyłam się do niej. - Ale jak byliśmy na miejscu naszej zbiórki, nikogo nie było - podniosłam dłonie nad głowę, cofając się.
- Haha - zaśmiała się. Szybko spojrzałam się na nią zaskoczona, bo za chiny nie wiem z czego ona się tak chichra. - Siedzieliśmy tam tylko kilka minut gdyż...-wzięła głęboki wdech - do Rozali zaraz zadzwonił jej chłopak, więc dziewczyna się zmyła - każde słowo mówiła coraz szybciej. - Kiedy ona znikła, Armin się wydarł na cały regulator, bo nagle padła mu gra, więc zaciągnął ze sobą Alexy'ego mówiąc, że muszą iść szybko do ich domu po ładowarkę - coraz szybciej, coraz szybciej, że ledwo już nad nią nadążam, mówiła jak ci lektorzy w reklamach mówiących o zapoznaniu się z etykietką itp. - Alexy za bardzo się z nim nie sprzeczał, więc w milczeniu ruszył za swoim bratem. Kiedy bliźniacy się zmyli Kentin, który był z nami również poszedł, mówiąc, że jest tu zbyt nudo - przerwała, biorąc kolejny wdech, zaś po moim czole spłynęła animowska kropelka.
- Tylko proszę cię...zwolnij - powiedziałam z rezygnacją. Ona przytaknęła na zgodę. Normalnie by zrozumiała każde słowo osoby, która mówi bardzo szybko, gdyż sama należę do tej grupy, ale moja przyjaciółka, pobija chyba wszystkich w gadaniu...
- I tak jakoś wyszło, że zostałam sama z Natem - kontynuowała wolniej rumieniąc się. - Więc on zaproponował, abyśmy poszli do pokoju gospodarzy - spojrzała się na swoje bury zawstydzona. Jej włosy przysłoniły zielone oczy mojej przyjaciółki.
- Phi - prychnęłam rozbawiona, zasłaniając usta. - Co wy tam robiliście, że jesteś taka zawstydzona? - uśmiechnęłam się zadziornie, rumieniąc się lekko.
- Nic nie robiliśmy - wyszeptała.
- Co mówiłaś, bo nie słyszałam - zaczęłam się z nią droczyć. Zbliżyłam się do niej, przystawiając dłoń do ucha. - Więc co robiliście...
- Już ci mówiłam, że nic! - spojrzała się na mnie, nadymając policzki.
- Na pewno? - udałam zaskoczenie. - Myślałam, że coś robiliście, bo tak się zarumieniłaś - zamknęłam oczy, przechylając głowę lekko w prawo.
- Na pewno - tupnęła nogą. - Ale... - na pewno zaraz się wygada. - Ale...-powtórzyła rozmarzonym głosem - Nataniel o mało co mnie przez przypadek nie pocałował - zasłoniła oczy dłońmi.
- Że co...- szczęka mi o mało co nie opadła aż do ziemi. Mówiąc szczerze tego się nie spodziewałam...- Ale jak to przez przypadek by cię pocałował! - krzyknęłam. Wszyscy, którzy stali koło nas spojrzeli się na mnie zaskoczeni, zaś moja przyjaciółka, zasłoniła mi dłonią usta.
- Cii - wyszeptała. - Tak, śnił mi się mój mentor i on o mało co mnie nie pocałował! - wymyśliła coś na szybko, aby ludzie przestali się nami interesować i nie zaprzeczę, zadziałało to. - Jeśli znowu coś na ten temat powiesz, zdradzę twoją tajemnice odnośnie twojego związki- uśmiechnęła się słodko. Jej drobne ciało zaczęła otaczać czarno-fioletowa aura.
Zadrżałam.
- Dobra będę cicho! - udaję, że zasuwam niewidzialny suwak. - Ale wiesz...- uśmiechnęłam się zadziornie. - Miałam jednak nadzieję, że coś między wami będzie - wzdycham. Moja przyjaciółka posyła mi zabójcze spojrzenie. - No co! - podnoszę ton. - Mam nadzieję, że kiedyś się zejdziecie - odwróciłam wzrok udając obrażoną, ale po chwili i tak spojrzałam się na zielonooką. Była ona lekko zarumieniona.
- Ty lepiej powiedz mi, co TY robiłaś kiedy cię nie było - zmieniła temat.
- Co ja robiłam? - spytałam się zaskoczona, zaś ona przytakuje. Tylko o co jej chodzi...A już wiem! - Lysio ostrzegał mnie przed Elis...
- Elis? - przerwała mi. - Kto to taki? - złapała się za podbródek i zaczęła się zastanawiać.
- Była Kastiela - rzuciłam.
- Aaa - przygryzła dolną wargę.
- Wiesz, że z niej jest niezłe ziółko - zaczęliśmy iść w stronę dziedzińca.
- Niezłe ziółko - spojrzała się na mnie zaskoczona. - Niby w jakim sensie?
- Na początku powiem ci, co mi Lysio powiedział - uśmiechnęłam się smutno.
- Dobrze - odpowiedziała poważnie i zaczęłam jej przytaczać każde słowo różnookiego. Każdym kolejnym zdaniem była coraz bardziej szokowana i przestraszona.
- Ali! Ona jest niebezpieczna - zadrżała ze strachu. Chocolate jest osobą nienawidzącą śmierci. Teraz pewnie w niej trwa wewnętrzna wojna o tym jak ona mogła się przyczynić do śmierci tych dziewczyn i jak one same mogły odebrać sobie życie.
- Tak jest - przyznałam. - I chyba mnie wyznaczyła sobie za cel - zaśmiałam się nerwowo, łapiąc się prawą ręką za tył głowy. Blondynka otworzyła szerzej oczy.
- Ale czemu tak myślisz? - jej głos lekko drży.
- Nawet wie jak mam na imię - nagle przypomniało mi się nasze spotkanie. Szybko przygryzam dolną wargę. - Muszę ci przyznać, niby tak niewinnie wygląda, a jest bardziej straszna niż wąsik Hitlera - spróbowałam zażartować, aby rozluźnić trochę tą napiętą atmosferę. Ale wyszło na odwrót i Coco jeszcze bardziej się zdenerwowała.
- Ali! To nie czas na żarty - przyśpieszyła, tylko po to, aby stanąć mi na drodze. Kiedy byłam wystarczająco blisko niej zatrzymałam się, spoglądając w jej oczy.
- Może lepiej zmieńmy temat - uśmiechnęłam się słodko. Kurcze! Jak ja już nie mam ochoty o niej gadać.
- Ale Al...
- A tak pro po - przerwałam jej. - Jak tam ci idzie z Natem? - teraz to ja zmieniłam temat.
- Wiesz, że nawet dobrze - odpowiedziała po chwili z uśmiechem. - Jestem pewna, że niedługo go upoluje - zacisnęła swoją drobną dłoń w piąstkę, podnosząc ją na wysokość klatki piersiowej z wielkim banem na ustach.
- To dobrze - uśmiecham się ukazując swoje ząbki.
- A właśnie! - krzyknęła. - Jak tam ci poszła randka z Erickiem - wyszeptała mi do ucha.
- Dobrze - uśmiechnęłam się szczęśliwa, rumieniąc się. - Twój ,,kochany" braciszek się postarał - podkreśliłam zabawnie kochany i zaczęłam jej opowiadać co się stało na prawdę, gdzie byliśmy itp.. Kiedy skończyłam opowiadać mojej przyjaciółce zaświeciły się oczy.
- Nieźle to wymyślił! Jednak ma coś w tej pustej głowie! - uśmiechnęła się, zaś po moim czole słynęła animowska kropelka. - Aaaa! - krzyknęła po chwili, łapiąc się za głowę i miotając się.
- Nie gadaj, że wyobraziłaś sobie, siebie i Nataniela...- rzekłam załamana.
- No nie! -odwróciła wzrok i zaczęła przed moją twarzą machać dłonią, zaś ja wybuchłam głośnym śmiechem.
- Co jej odbija - słyszę za sobą tak dobrze mi znany męski głos.
- Nawet się nie pytaj Kastiel - mówię wycierając z kącików oczu łzy.
- Spoko - podnosi otwarte dłonie na wysokość klatki piersiowej. - Dalej już nie wnikam mała - uśmiechnął się zadziornie, stając koło mnie.
- Nie nazywaj mnie ,,mała" ty wielkoludzie! - złożyłam ręce na klatce piersiowej.
- Nie jestem wielkoludem, płasko desko - spojrzał się na moje piersi, zaś ja je szybko zasłoniłam.
- Przecież TY jesteś WIELKOLUDEM - odezwała się Coco. We dwoje spojrzeliśmy się na nią szokowani, gdyż zwykle nie wtrąca się do naszych kłótni.
- O~ Maluśka się odezwał - ukucnął tak, żeby spojrzeć się w jej oczy. - Więc tak wygląda świat karzełków, no nie powiem ciekawy - spojrzał się zadziornie na Coco.
- Uważaj, bo zaraz się wywalisz - uśmiechnęła się słodko, kładąc palec na jego czole. Następnie go (Kastiela) popchnęła. Czerwonowłosy wylądował zażenowany na swych czterech literach. Wraz z moją przyjaciółką przybiliśmy sobie piątki z uśmiechem.
- Małe jest silne i piękne - zaśmiałam się.
- Zgadzam się! - Kastiel już zdążył wstać na równe nogi.
- Tym razem wygrałyście - westchnął, udając smutek.
- Spokojnie! - krzyczy blondynka. - Za kilka lat uda ci się nas pokonać! - zaśmiała się, ale szybko się uciszyła, spoglądając na mnie przepraszająco.
- Dla mnie ,,za kilka lat" może nigdy nie przyjść...co? - pomyślałam zdołowana, wzdychając i nagle po moim policzku spłynęła samotna niechciana łza. Następnie szybko założyłam swoją maskę szczęścia i uśmiechnęłam się szeroko.
- Tak za kilka lat! - krzyknęłam spoglądając na Blacka, który ze smutkiem w oczach spoglądał na mnie.
- Co ja tu widzę - słyszę denerwujący głosik, należący do królowej szkoły, czyli Barbe! Przerwa! Nie Barbe, tylko Amber, chociaż ja tam nie widzę znaczącej różnicy.
- Coco mówiłaś coś? - olałam ją. Moja złotowłosa przyjaciółka zaśmiała się.
- Nic nie mówiłam - uśmiechnęła się, zaś twarz Amber zaczęła kolorem przypominać pomidora.
- To może ty coś mówiłeś - spojrzałam się na czerwonowłosego, który ledwo powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem.
- Nic nie mówiłem - ciągnął naszą małą ,,zabawę".
- Nie olewajcie mnie! - wkurzyła się, łapiąc mnie z całej siły za ramię.
- Ała - zasyczałam z bólu. - Puszczaj mnie ty żółta małpo! - zasyczałam spoglądając na nią ze złością.
- Właśnie zamierzałam - uśmiechnęła się nerwowo. - Nie będę zniżać się do twojego poziomu...Mhm! - odwróciła wzrok.
- A ja myślałam, że twój poziom jest poniżej poziomu morza - złożyłam ręce na klatce piersiowej.
- Haha - w jednym momencie spojrzałyśmy się na rozbawionego Kastiela. - Abmer uważaj, bo specjalnie dla ciebie stanę się ,,damskim bokserem" - spoważniał.
- A-Ale dl-dlaczego? - posmutniała.
- Dotknęłaś Alicji, a ta zasyczała z bólu - spojrzał się na nią morderczo. - Powinienem odwdzięczyć ci się tym samym - siostra Nataniela zadrżała, cofając się. Spojrzałam się na nią, przygryzała dolną wargę. Widać było, że dziewczyna powstrzymuje się od płaczu.
- Dziewczyny, idziemy - powiedziała odwracając się na pięcie. - A ty Alicjo pożałujesz - usłyszałam jej szept, kiedy przechodziła koło mnie.
***********************************************************************
Pierwsza część rozdziału napisana!
Shiro: Co to za porównanie z wąsikami Hitlera? 0-0 Wiesz, że Cię nigdy nie zrozumie...
Przepraszam za jakiekolwiek błędy i opóźnienia *olewam go*
Shiro: No nie! Znowu jestem olewany! * załamany siada na łóżko*
Niestety jutro rozdziału nie będzie, gdyż...*spoglądam na chłopaka, a ten nie reaguje* gdyż... *dalej nie reaguje* To jasnej anielki Shiro masz dokończyć zdanie!
Shiro: Wybacz *uśmiecha się szczęśliwy*
Niestety jutro nie będzie rozdziału, gdyż...
Shiro: Jutro jest niedziela, czyli wolny dzień!
Nie...*posmutniałam*
Shiro: No tylko się z tobą droczę. Jutro są twoje urodzinki!
Tak *rozchmurzam się*.
Bez dłuższego przedłużania, do zobaczenia i pozdrawiam ^^
Shiro: Ja również pozdrawiam :)
Sto lat, Sto lat, niech żyje, żyje Nam! :D Prezentu nie będzie, bo biedę trzepię :/
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! :D Tylko...
Tylko...
Za mało Kasztaniela ;* :D
Pozdrawiam i jeszcze raz wszystkiego naj! :3
Dziękuje za życzenia <3
UsuńI spokojnie! Kastiela w późniejszych rozdziałach będzie o wiele, wiele więcej ^^
Shiro: Masz moje słowo :) Jak będzie go za mało, to obiecuje, że Domi dostanie ode mnie po głowie XD
Shiro...ciesz się, że mam zewnętrzną rozkminkę i ci nie przywalę!
Shiro: Uratowany...chyba...
Pozdrawiam ^^
Shiro: Ja również pozdrawiam :)
No to tak...
OdpowiedzUsuńSto lat!
Wszystkiego najlepszego,zdrowia,dobrych ocen,dużo kasy,fajnego chłopaka i czego sobie wymarzysz.
Rozdział świetny.
Wybierasz się może na ŚDM?
Dziękuje za komentarz i za życzenia <3
UsuńCieszę się, że rozdział ci się spodobał ^^
PS Nie wybieram się na ŚDM :)
Hello! Przybywam spóźniona, ale wyjazd i te sprawy, rozumiesz, nie?
OdpowiedzUsuńJulka: -Pewnie! Ona jest mądra, nie tak jak ty!
-Bojowy nastrój, tak?
Julka: -Spadaj..
-Świetny rozdział. Kastiel stoi w obronie, jak słodko ^^
Julka: -Amber to Amber, wredna suka. Każdy byłby przeciwko niej.
-Wszystko musisz negować, tak?
Julka: -Nie.
-A teraz, czas na spóźnione życzenia! Sto lat, sto lat, niechaj żyje nam! Sto lat, sto lat, niechaj żyje nam! W zdrowiu, szczęściu, pomyślności niechaj żyje nam!
Julka: -Życzymy wszystkiego najlepszego, super prezentów, dobrego tortu i ogółem samego dobrego!
-Dokładnie. I Shiro, mam nadzieję, że kupiłeś Domi prezent!
Julka: -Tylko dla tego, żeby mi dać przykład, żebym obdarowała tą tu w jej urodziny...
-Skąd wiesz?!
Julka: -Myślisz, że jestem idotką?
-*Cisza*
Julka: -Ech... No to się zmywam i pozdrawiam i dużo weny!
-Dobra, ja wraz z nią. Również pozdrawiam i multum weny!
Dziękuje za życzenia i za komentarz <3
UsuńShiro: Spokojnie dałem jej prezent.
Taaa :D Chodź raz się postarał XD Cwaniak dał mi bransoletkę XD
Shiro: Czy ty wiesz jakie to poświęcenie stać w damskim sklepie i coś ci wybierać?
Wiem XD Ale wystarczyło iść do empika ;)
Shiro: O tym to nie pomyślałem...
Rzadko kiedy myślisz, więc ci wybaczam *szeroki uśmiech*
Shiro: Mam to wziąć za komplement?
Tak ^^
Dziękuje jeszcze za wenę i pozdrawiam (*^-^*)
Shiro: Również pozdrawiam :)
PS W 100% cię rozumiem z tymi wyjazdami, ważne, że w ogóle dodałaś koma ^^
Kurcze bele JA CHCĘ ROZDZIAŁ!
OdpowiedzUsuńNowy rozdział pojawi się w sobotę ;)
Usuńpisz dalej jestem ciekawa części dalszej :)
OdpowiedzUsuńNowy rozdział pojawi się w sobotę ;)
Usuń!!!
OdpowiedzUsuń