sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 8

Z mojej twarzy od razu zeszło zdziwienie, które zostało zastąpione złością. Podniosłem telefon i odszedłem od nich kawałek. Podszedłem do ściany, którą po chwili uderzyłem z całej siły pięścią, przygryzając dolną wargę, tak, że w swoich ustach poczułem metaliczny smak krwi. Uderzenie było tak mocne, że z mojej ręki zaczęła sączyć się krew, zaś ze ściany odleciała farba.
- Cholera! Cholera! Cholera! - krzyczałem w myślach, waląc kilka razy w ścianę, ale z o wiele mniejszą siłą, niż za pierwszym razem. Przez moją nie uwagę metalowy kosz stojący niedaleko mnie przewrócił się. Szybko spojrzałem się na dwójkę, która rozglądała się dookoła, zdziwiona.
- Muszę iść za nim mnie zauważą - pomyślałem szybko, oddalając się od nich.
Kiedy byłem na sali gdzie odbywało się przyjęcie wściekły usiadłem na kanapę.
- Dlaczego uciekłem - złapałem się za czoło, próbując się uśmiechnąć, przez co wyszedł mi tylko dziwny grymas. - Dlaczego się tak wkurzyłem - pomyślałem, kiedy przeczesywałem włosy dłonią.

****
Alicja

Całowałam się z Erickiem, aż nagle usłyszałam głośny łomot. ,,Oderwałam" się od niego i wraz z nim zaczęłam się rozglądać dookoła. W końcu zauważyłam czarną skórzaną kurtkę i czerwone włosy. Spojrzałam się smutnym wzrokiem, na czerwonowłosego chłopaka, odwróconego do nas tyłem, idącego szybkim tempem przed siebie.
- Kastiel - wyszeptałam smutno, następnie spojrzałam ukradkiem na mojego ukochanego. Jego wyraz twarzy jak i wzrok był nadzwyczajnie smutny. Kiedy zauważył, że się w niego wpatruję uśmiechnął się nikło, kładąc mi dłoń na bark. Zamknął oczy, a gdy je otworzył uśmiechnął się szeroko jak to jest w jego zwyczaju.
- Nie przejmuj się tym - spojrzał się w moje oczy.
- Ale - potrząsnęłam lekko głową.
- Alicja, posłuchaj mnie - położył drugą dłoń na mój bark, przy okazji obracając mnie tak, że stałam z nim twarzą, twarz. - To nie musiał być Kastiel, tylko ktoś inny - spoważniał.
- Ale...
- Alicja! - krzyknął ze złością przerywając mi, a ja spojrzałam się na niego lekko wystraszona. Kiedy zobaczył moją reakcję, odwrócił wzrok. - Czemu się tak o to martwisz, w końcu jesteś moją narzeczoną, a to twój przyjaciel - spojrzałam się na niego zaskoczona, zaś przez moje ciało przeszedł dziwny impuls.
- No właśnie czemu? - spytałam siebie w myślach, kładąc dłoń na piersi. - W końcu on jest moim przyjacielem, a Erick moim ukochanym - uśmiechnęłam się nikło. - Więc dlaczego, tak dziwnie się czuję?
- Wiesz co Alicja - Leizer przerwał mi moje rozmyślania - już się tym nie przejmujmy - uśmiechnął się do mnie ciepło, ale i tak widziałam w jego oczach smutek. Zbyt dobrze go zam, aby mógł on to ukryć.
- Masz rację - również się szeroko uśmiechnęłam. - Lepiej już nic nie powiem, bo na serio nie chce już widzieć jego smutku - pomyślałam, a w mojej głowie przez chwilę pojawił się obraz uśmiechniętego czerwonowłosego.
- To może wrócimy do twojej ekipy? - uśmiechnął się lekko, kładąc dłoń na mój polik, przez co troszeczkę się zarumieniłam. - Oni mogą się teraz martwić - cmoknął mnie drugi polik.
- Okey! - odsunęłam się od niego. - Let's go! - krzyknęłam, wybijając prawą pięść do góry, przy okazji maszerując. Erick się zaśmiał, podbiegł do mnie i razem ruszyliśmy do moich przyjaciół.

Kiedy byliśmy już w pomieszczeniu, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to smutna, a zarazem naburmuszona mina czerwonowłosego. Na mojej twarzy wciąż widniał uśmiech, ale w moich oczach był smutek. Kiedy Kastiel skapnął się, że przyszliśmy, spojrzał się na mnie, ale ja nie wiedząc czemu, odwróciłam wzrok. Dzięki temu zauważyłam zdziwioną twarz Ericka, zaś ja poczułam się jakoś nieswojo, jednym słowem nękało mnie poczucie winy, które nie mogłam wytłumaczyć.
- Erick... - chłopak spojrzał się na mnie. - Może usiądziemy? - zaczęłam iść w stronę naszych miejsc. Leizer uśmiechnął się i ruszył za mną. Gdy byliśmy już na miejscu usiadłam koło czerwonowłosego, zaś Erick koło mnie. Po krótkiej chwili zaczęłam przyglądać się wszystkim. Armin jak zawsze grał na konsoli, Alexy posyłał mu złowrogie spojrzenie. Rozalia obserwowała rozmyślając a to mnie, a to Erkicka, a to Kastiela. Lysander pisał coś w swoim notesie zanim przyszliśmy, czemu tak sądzę, bo aktualnie siedzi trzymając długopis w dłoni, spoglądając przy okazji w sufit, szukając, jak mi się wydaję, jakiegoś natchnienia, zaś Coco siedziała z opartą głową o ramie Nataniela, uśmiechając się szczęśliwie z lekkimi rumieńcami.
- Przynajmniej u niej wszystko okey - westchnęłam zrezygnowana kładąc głowę na blat. - Przynajmniej ona czuję się szczęśliwa.

****
Chocolatte
(troszeczkę wcześniej)

Kiedy zauważyłam, że Kastiel wyszedł za raz po tym jak parka zakochanych się zwinęła z imprezy, zaniepokoiłam się lekko.
- Oj - położyłam dłoń na czoło, potrząsając przy okazji wolno głową. - Żeby tylko czegoś niewłaściwego zobaczył - dokończyłam w myślach. - Bo jak ich zobaczy obściskujących się to pół biedy, - ciągnęłam dalej swój monolog w mojej głowie - a kiedy ich zobaczy całujących się to koniec świata!! - położyłam dłonie na policzki, przeciągając je w dół tak, że pewnie teraz moja twarz była podoba do tej z obrazu ,,Krzyku" .
- Chocolatte... - z mojej małej paniki wyciągnął mnie głos Nataniela. Szybko się uspokoiłam i spojrzałam się na niego unosząc moje kąciki ust do góry. - Czy wszystko dobrze? - spytał się mnie lekko zaniepokojonym tonem.
- Tak, wszystko dobrze - odparłam miękko, klepiąc się lekko po policzkach jak to zwyczaju miała moja przyjaciółka, kiedy chciała się uspokoić. Spojrzałam się w jego oczy, a on w moje. Od razu moje serce przyspieszyło i zaczęłam czuć jak policzki mnie pieką. Po chwili na jego policzkach również pojawiły się rumieńce, zaczął przybliżać swoją twarz do mojej, aż nagle...
- Co robicie? - spytała się Rozalia, która stała tuż koło nas z zadowolonym uśmieszkiem. Zacisnęłam dłonie w pięść i posłałam jej piorunujące spojrzenie, a ona zachichotała.
- Nic - wyjąkał odsuwając się ode mnie. Szybko odwrócił wzrok, będąc czerwonym na twarzy jak piwonia, zaśmiałam się a następnie uśmiechnęłam się szeroko ukazując swoje białe ząbki. Nataniel spojrzał się na mnie ukradkiem, a ja na niego, zaś białowłosa w między czasie oddaliła się od nas. Znowu jego twarz przybrała odcień włosów Kastiela, tylko tym razem, aby to ukryć zrobił załamkę. Zaśmiałam się, siadając blisko niego, następnie oparłam moją głowę o jego bark.
- Ciekawe, co by się stało jakby Rozalia nam nie przeszkodziła - pomyślałam chichocząc, zaś moja twarz od razu rozpromieniała.
Nagle do naszego pokoju zabaw, wszedł nadzwyczajnie zły Kastiel. Spojrzałam się na niego zdziwiona, wciąż ,,nie odrywając się" od ramienia blondyna. Chłopak coś szeptał pod nosem ze smutkiem. Zamrugałam kilka razy oczyma ze zdumieniem, następnie rozejrzałam się po pomieszczeniu, reszta również była zaniepokojona zachowaniem czerwonowłosego, tak jak ja. Po krótkiej chwili do pomieszczenia weszła Alicja, wraz z Erickiem, dwójka wydawała mi się jakaś przybita, po mimo tego, że na ich twarzach gościł szeroki uśmiech.
- Później spytam się Ali co się stało - westchnęłam, odwracając od nich wzrok, przy okazji zamykajac na chwile oczy. Następnie znów położyłam głowę na ramie Nataniela, uśmiechając się szczęśliwie z lekkimi rumieńcami na polikach.


****
Alicja

Nasza mała impreza dobiegła końca. Prawie wszyscy odjechali oprócz mnie, Ericka, Coco i Kastiela.
- Erick, gdzie nocujesz? - spytałam się go kiedy czekaliśmy na przyjazd samochodu, który miał nas odwieść.
- Czy to nie wiadome - uśmiechnął się, zakładając ręce na piersi - że... - podniósł głowę lekko do góry - będę spał w domu twojej cioci, wraz z tobą i Coco - uśmiechnął się zadowolony.
- Co?! - krzyknęła zdziwiona blondynka, zaś ja spojrzałam się na niego zaskoczona.
- To co słyszałaś malutka - spojrzał się na nią z wyższością, a ona zawarczała ze złości. Chocolatte podeszła do Erica, tak, że stała tuż przed nim, gdy ich wzroki się napotkały, zaczęły z nich buchać błyskawice. Zaczęłam się śmiać po cichu obserwując rodzeństwo, następnie spojrzałam się na Kastiela, który wydawał się jakiś niezadowolony z całej sytuacji. Po chwili Erick podchodzi koło mnie, wzdychając ciężko. Spojrzałam się na niego przez ramię, a ten się uśmiechnął.
- Kastiel - zaczął, zaś czerwonowłosy się na niego spojrzał. - Może chcesz ze mną nocować? - ja wraz z Coco spojrzałyśmy się na niego zdziwione, z otwartą buzią, zaś mina Kastiela wyrażała, więcej niż tysiąc słów zdziwienia. Kiedy Leizer zobaczył nasze miny zaśmiał się i strzelił sobie lekkiego facepalm. - Miałem na myśli, to, że będziesz nocował w domu cioci Alicji w pokoju gościnnym, zaś ja będę spał w pokoju Coco - uśmiechnął się przechylając głowę w bok.
- Ej! - zbulwersowała się Coco. - A ja gdzie będę spać - wycedziła groźnie.
- Będziesz spała z Alicją, głupio siostro - spojrzał się na nią z zadowoloną miną.
- Oke - położyła dłonie na biodra. - Ale powiedz mi, czemu chcesz, żeby Kastiel spał w domu cioci Ali - uśmiechnęła się.
- Po prostu, nie wytrzymam w domu z samymi babami - podszedł do niej i zadowolony, zaczął ją klepać po głowie.
- Pff... - prychnęła, odwracając głowę. - Dla twojej wiadomości, rodzice Ali są w domu jej cioci.
- To co - uśmiechnął się krzywo. Kiedy moja przyjaciółka zauważyła jego minę, zaczęła się z niego śmiać, tak, że w jej oczach były łzy, zaś sam Erick od razu zaczerwienił się ze złości, posyłając jej złowieszcze spojrzenie. Zrezygnowana zachowaniem rodzeństwa, strzeliłam sobie facepalm śmiejąc się głupio. Pokierowałam swój wzrok na Kstiela, któremu niebezpiecznie drgała brew.
- To co? - nagle odezwał się Erick z wyciągniętą do przodu ręką, którą trzymał głowę Coco, dzięki czemu dziewczyna nie mogła się do niego zbliżyć. - Chcesz nocować u Alicji na czas mojego pobytu - uśmiechnął się przechylając głowę w bok.
- Ok...e - zgodził się z niepewnością w głosie.
- To supe...Ała! - krzyknął zaraz po tym jak Coco zasadziła mu mocnego kopniaka w nogę. Zadowolona dziewczyna stanęła koło starszego Leizera, uśmiechając się złowieszczo.
- To cię nauczy, że ze mną się nie zadziera - spojrzała się na niego, zaś Erick zacisnął dłonie w pięść.
- Na serio, zaraz oberwiesz - zaczął do niej podchodzić. Coco zaczęła uciekać, a on zaczął ją gonić. Po moim i Kastielu czole spłynęła animowska kropelka.
- Oni tak zawsze? - pyta mnie się, wskazując na goniącą się dwójkę.
- Tak - odpieram zrezygnowana, robiąc załamkę. - Ale - westchnęłam. Kastiel spojrzał się na mnie zaciekawiony - dajmy im się nacieszyć sobą - moje kąciki ust drgnęły. Później przeniosłam wzrok na Coco i Ericka, czując na sobie cały czas spojrzenie Kastiela.
Po niecałych pięciu minutach, przyjechało piękne czarne ferrari. Szofer wyszedł z tej bryki.
- Paniczu Erick - ukłonił się. - Przyjechałem zwieść was do domu panicza siostry i panienki - spojrzał się na niego.
- Kurcze... - pomyślałam. - Jak ja dawno tego nie słyszałam - uśmiechnęłam się - panienka...hihi - zaśmiałam się cicho. Wszyscy spojrzeli się na mnie zdziwieni.
- A tej co - wyszeptała Coco.
- Nie wiem - odpowiedzieli wspólnie chłopcy, zaś ja spojrzałam się na nich zaskoczona. Następnie wsiedliśmy do sportowego auta i ruszyliśmy do mojego domu. Kiedy dojechaliśmy do miejsca, zauważyłam, że pod domem stoi nieznany mi samochód marki Ford. Zrobiłam myślącą minę, zastanawiając się czyi to samochód.
- To samochód szofera - Erick zaśmiał się, a ja spojrzałam się na niego wzrokiem ,, Skąd wiedziałeś, że o tym myślę?!". - Po prostu wiedziałem - westchnął cicho.
Kiedy wyszliśmy z samochodu szofer wjechał na nasz teren, zostawił samochód Ericka i odjechał swoim. Następnie ruszyliśmy do domu. Byliśmy głodni, więc zdecydowaliśmy, że ja z Coco usmażę jajecznice, zaś chłopcy poczekają w jadalni na kolację. Kiedy byłyśmy w kuchni ja znalazłam patelnie, zaś moja przyjaciółka wyjęła z lodówki jajka, kiełbasę i szczypiorek. Następnie zaczęłyśmy smażyć jajecznice.

****

Erick siedział oparty o krzesło wpatrując się w sufit, zaś Kastiel pisał na telefonie jakąś wiadomość.
- Co tak piszesz? - piosenkarz spojrzał się na czerwonowłosego, swoimi przenikliwym wzrokiem.
- A co cię to? - Kastiel zerknął na niego za telefonu.
- Nic - wzruszył ramionami. - Tylko - usiadł do pionu - jestem ciekawy co porabiasz - uśmiechnął się, opierając o blat.
- Przecież widzisz, co robię, więc po co się pytasz - odparł groźnie i westchnął zrezygnowany.
- Pytam cię dlatego, że chcę wiedzieć coś o moim rywalu - Leizer spojrzał się na czerwonowłosego złowieszczo, zaś sam chłopak zadrżał pod wpływem jego wzroku. Kastiel zerknął na niego zaskoczony, odkładając telefon na stół.
- Jakim - przełknął ślinę - rywalem - po jego czole zaczęły spływać kropelki potu.
- Rywalem - zamknął oczy zaś, jego kąciku ust podniosły się do góry - w miłości - spojrzał się na niego groźnie. Kastiel posłał mu pytające spojrzenie.  - Nie gadaj, że nie wiesz o co mi chodzi - obaj zacisnęli dłonie w pięść. - Na pewno nie oddam ci Alicji - wycedził groźnie.
Kastiel zadrżał, następnie westchnął głęboko, zamykając oczy.
- Więc będę o nią walczyć - uśmiechnął się - i na pewno wygram.
- Zobaczymy młody - złożył ręce na piersi, opierając się o siedzenie. - Zobaczymy - wyszeptał ciszej.

****
Alicja

Byłyśmy właśnie w trakcje smażenia trzeciej porcji jajecznicy.
- Coco -zaczęłam, zaś moja przyjaciółka spojrzała się na mnie ukradkiem - wiedziałaś, że Erick będzie w galerii?
- Tak, wiedziałam - zachichotała.
- Skoro wiedziałaś - uśmiechnęłam się lekko - to czemu mi nic nie powiedziałaś - zamachnęłam się lekko nożem, który trzymałam w dłoni.
- Bo to miała być niespodzianka - wytchnęła język. - Chciałam, abyś spotkała Ericka nie wiedząc o tym - posłała mi perskie oczko.
- Dobra - westchnęłam. - Niech ci będzie - moje kąciku ust drgnęły.
- Ali - tym razem ona zaczęła swoją wypowiedz - Zapewnij mnie teraz, że odpowiesz na moje pytanie nie kłamiąc - przemieszała jajecznice.
- Nie mogę ci tego obiecać - spuściłam smutna wzrok w ziemię.
- Dlaczego mi tego nie możesz obiecać - atmosfera między nami zrobiła się nagle jakaś ociężała.
- Dlatego, że - moje oczy zaczęła zasłaniać grzywka - guzik wiem o co chcesz mnie spytać - zadrżałam. - Bo w końcu, twoje pytania są straszne - spojrzałam się na nią z uśmiechem. Na początku na jej twarzy wkradło się zdziwienie, zaś po krótkiej chwili zaczęła się śmiać, wymachując drewnianą łyżką brudną od naszej kolacji.
- Haha! Nie ma powodu - zaczęła wycierać z kącików oczów łzy - do strachu. W końcu moje pytanie nie jest straszne - uspokoiła się i od razu uśmiechnęłam się szeroko.
- To o co chciałaś pytać - przechyliłam głowę w bok.
- Chciałam się ciebie spytać, dlaczego wasza trójka była taka smutna pod koniec imprezy? - zerknęła na mnie ukradkiem.
- Powiem ci tylko  tak - posmutniałam - ktoś zobaczył, coś co nigdy nie powinien ujrzeć - spróbowałam się uśmiechnąć, ale na moją twarz wkradł się tylko dziwny grymas. Dalej Coco już nic nie mówiła.
Kiedy skończyłyśmy robić nasz posiłek, zanieśliśmy wszystko do jadalni. Gdy tylko w niej byłyśmy, zauważyłam, że między tą dwójką panuje jakaś dziwna atmosfera.
- Coś się stało? - spytałam się ich kładąc talerze na stół, zaś oni spojrzeli się  na mnie szokowani.
- Nic się nie stało - zapewnił nas Erick, uśmiechając się promienie.
Dalej nie wnikałam, tylko ustawiałam z Coco resztę rzeczy. Kiedy było już wszystko gotowe, usiadłyśmy do stołu i zaczęłyśmy spożywać posiłek.

Gdy skończyliśmy jeść, chłopcy pomyli naczynia, a my w między czasie umyłyśmy się. Właśnie teraz jesteśmy w moim pokoju i siedzimy na łóżku, spoglądając na siebie.
- Coco, coś mi się przypomniało - przymrużyłam oczy. - Coś bardzo ważnego - zrobiłam myślącą minę.
- Co ci się przypomniało - uśmiechnęła się słodko, przechylając głowę w bok, zaś na moją twarz wkradł się zadziorny uśmiech, co zdziwiło blondynkę.
- Czemu byłaś taka zadowolona, kiedy wróciliśmy z naszego małego spacerku - powiedziałam to zdanie tak szybko, że na początku moja przyjaciółka mnie nie zrozumiała, ale gdy chwilę się zastanowiła, zarumieniła się od razu.
- No wiesz - na jej twarz wkradły się rumieńce, zaś jej wzrok powędrował w sufit. - Prawie bym się z Natanielem pocałowała - zamrugałam kilka razy zdziwiona oczami.
- C....o! - wydukałam zaskoczona, przewracając się do tyłu na łóżko.
- To co słyszałaś - zarumieniła się jeszcze bardziej.
- Wow - zdziwiłam się. - To widzę, że postępy robisz kobito - przytaknęła głową, zaś ja przymrużyłam oczy.
- Tylko do jasnej anielki, czemu ja tego wcześniej nie zauważyłam, że on zaczął się w niej zakochiwać!!! - wykrzyczałam w myślach, przewracając się na bok, przez co upadłam na ziemię, trzaskając nosem o podłoże.
- Ali! - Coco spojrzała się na mnie. - Wszystko dobrze? - zaniepokoiła się.
- Dobrze - pokazałam jej kciuk do góry, nadal leżąc na ziemi. - Kurcze myślałam, że te łóżko jest większe - wyszeptałam zdziwiona, stając do pozycji siedzącej. Później spojrzałam się na moją przyjaciółkę, uśmiechając się krzywo, zaś ona odetchnęła z ulgą.

****
Kastiel

Siedziałem oparty o ścianę na łóżku, w pokoju gościnnym w domu Alicji. W uszach miałem słuchawki, z których leciała muzyka. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałem, a do pomieszczenia wszedł Erick. Podszedł do łóżka, usiadł na nie i spojrzał się ze smutkiem przed siebie, zaś ja cały czas wodziłem za nim wzrokiem.
- Kastiel - kiedy usłyszałem swoje imię, wyjąłem słuchawki z uszu i odłożyłem je na bok - mam do ciebie prośbę.
- Jak ona brzmi? - spojrzałem się na niego zaciekawiony.
- Wiem, że jesteś moim rywalem, wiem, że kochasz Alicję - jego głos był coraz smutniejszy, zaś z każdym jego słowem na moją twarz wkradało się zażenowanie - i wiem, że widziałeś jak się całowaliśmy - spojrzał się na mnie z poważnym wyrazem twarzy.
- Do czego zmierzasz? - rzuciłem mrużąc oczy.
- Proszę - pokierował wzrok w ziemię, tylko na to, aby się po chwili na mnie znów spojrzeć - zaopiekuj się Alicją, jakby coś mi się stało...
- A czemu ma coś ci się stać - założyłem ręce na pierś.
- Przez ostatnie tygodnie - zaczął opowiadać - na świecie miały miejsce różne ataki terrorystyczne i boję się, że pewnego dnia coś mi się stanie - przygryzł dolną wargę. - Boję się, że zginę i zostawię Alicję samą - po jego policzku spłynęła samotna łza. - Dlatego proszę - spojrzał się na mnie zaszklonym wzrokiem - zaopiekuj się nią jakby mnie zabrakło.
- Dobrze - uśmiechnąłem się lekko - ale pamiętaj - zerknął na mnie zaskoczony. - Nie daj się zabić, nie chcemy chyba, aby ona była nieszczęśliwa - uśmiechnąłem się ukazując mu moje ząbki, zaś jego kąciki ust podniosły się do góry.
- Dobrze - wyciągnął w moją stronę dłoń. - A ty mi obiecaj, że będziesz nią właściwie opiekował, kiedy mnie nie będzie pobliżu.
- Okey - przybiłem z nim szczame, następnie na moją i na jego twarz wkradł się radosny uśmiech. Odsunęliśmy się od siebie. Jeszce troszeczkę pogadaliśmy, aż w końcu Erick wrócił do swojego pokoju, zaś ja położyłem się na łóżku, od razu zasypiając.

***********************************************************************
Rozdział skończony, trochę nudny i dziwny, ale jest :D
Niektórym osoba może się nie spodobać, że tyle razy zmieniałam narrację, czasami u mnie tak będzie się zdarzać, ale naprawdę rzadko :D
Shiro: No nie wiem Domi, ty wszystko potrafisz *śmieję się*
A ty z czego się śmiejesz *spoglądam na niego złowieszczo*
Shiro: Śmieję się tylko dlatego, że Erick i Coco przypominają mi twoją i moją kłótnię XD
...
No może troszeczkę.
A teraz wracając do rozdziału trochę taki smutnawy, przynajmniej dla mnie, przynajmniej Coco w nim była szczęśliwa :D
Chce wam jeszcze w tym rozdziale podziękować za ponad 5000 wejść! Dziękuje <3
Proszę o komentarze, bo poprzedni rozdział skomentowały tylko dwie osoby (nie licząc nominacji do LA za które dziękuje).
Pozdrawiam!

poniedziałek, 2 listopada 2015

Rozdział 7

Rozdział dedykuję Lunie Night :D 

- To niemożliwe...Erick - szybko wytarłam łzy, spływające mi po policzku.
- Dziękuje, za tak liczne przyjście na nasz koncert! - dodał, rozglądając się po widowni, kiedy zauważył mnie...kiedy nasze wzroki się napotkały, uśmiechnął się ciepło. Moje kąciku ust natychmiast podniosły się do góry.
Zasłonił na chwilę mikrofon i zaczął coś mówić. Jego wargi się poruszały, ale nikt oprócz nas dwojga nie mógł nic zrozumieć.
- Nie płacz - powiedział, a ja podniosłam kciuk do góry, przecierając jeszcze raz moje oczy ręką.
Spojrzałam się za siebie i zauważyłam zdziwioną minę Kastiela oraz zadowolony uśmiech Coco.
- Czemu on jest zdziwiony...nie wiem - pomyślałam i westchnęłam rozmarzona.
- Co jej jest? - Armin cofnął się pomalutku w tył.
- Nie wiem...- zaczął zaniepokojony Alexsy. - Ale, otacza ją jakaś dziwna aura...co nie braciszku?
- Tak - przyznał. - Taka dziwna...
- Czyli jaka? - spojrzałam się na nich zaciekawiona.
- Taka - zaczął się zastanawiać czarnowłosy.
- Podejrzana - powiedział za niego, Alexy.
Posłałam im piorunujące spojrzenie, oni zadrżeli, przytulając się do siebie, a reszta się zaśmiała. Następnie spojrzałam się na chwilę na scenę... Erick gadał coś do członków jego zespołu, zaś fani krzyczeli do nich, żeby wreszcie zaczynali.
- Dzisiejszy koncert, zaczniemy naszą nową piosenką pt. ,,Crossing Field"! -wykrzyczał, puszczając oczko, a fani wywalili pięść do góry, skacząc radośnie i krzycząc szczęśliwie.
Członkowie zespołu zaczęli grać, zaś Erick stał na scenie z zamkniętymi oczami, tuptając nogą.
Dopiero teraz przyjrzałam się dokładnie jego ubiorowi. Ubrany był brązową skórzaną kurtkę, była ona rozpięta i ukazywała prostą czarną bluzkę. Na jego szyi zawieszony był nieśmiertelnik. Na rękach miał czarne skórzane rękawiczki, zaś jego spodnie były dżinsowe, a buty były koloru czerwono-czarnego.
Gdy dziesięcio sekundowy wstęp zakończył się czerwonowłosy zaczął śpiewać.
-I always admit the ways of my cowardly past
I can't help that
And still I always act afraid
I'm oblivious and now it's back to haunt me forever

Przeszedł się po scenie, zatrzymał się i rzucił szybko mikrofonem do góry. Złapał go i kontynuował, a ja odeszłam na chwilę od moich przyjaciół, tak, że znikli mi oni z oczu.

-Countless skies that I've painted
Surely, this is where my heart
Finally doesn't fall apart
Won't fall apart

Cały czas śpiewał energicznie. Nawet tam gdzie ja stałam, czyli na samym końcu pomieszczenia, było można ,,zobaczyć"  emitującą od niego pasję.
Jak słucham tej piosenki, czuję się szczęśliwa.

-Jumping high from my dreams
I'll fly no matter what the cost
Today I'll find a way to shake off all the pain
Within my dreams I'll touch the sky

Nagle ktoś mnie popchnął, upadłam na ziemię. Niestety nogą przywaliłam o jakiś słup, przez co zasyczałam z bólu.
- Ej! - spojrzałam się na sprawce groźnym wzrokiem. - Uważaj jak łazisz!
Dwie dziewczyny, brunetka, oraz blondynka i jakiś chłopak o czarnych włosach, odwrócili się moją stronę patrząc się na mnie spod byka.
- To ty uważaj gdzie stoisz - wysyczała groźnie blondynka.
Wstałam na równe nogi, ale od razu upadłam na kolana łapiąc się za kostkę i sycząc z bólu. Oni zaczęli się śmiać, przez co wkurzyłam się nieźle.  Wstałam i zaczęłam iść powoli w ich stronę, kiedy byłam przed brązowowłosą, kiedy już się zamachnęłam, aby jej porządnie przywalić. Zielonooki, bo taki kolor miał oczu ten gość, przytrzymał mnie. Zrobiłam zdziwioną minę, a on się uśmiechnął zadowolony, następnie się zamachnął. *bam* Zatrzymał swoją pięść tuż przed moją twarzą, kiedy usłyszał uderzający o scenę mikrofon. Odetchnęłam z ulgą.
Czarnowłosy spojrzał się za siebie, ludzie zaczęli szeptać wokół swoich paczek. Nagle tuż przed nami tłum się rozstąpił i naszym oczom ukazał się wściekle wyglądający Erick.
- Co ty jej robisz? - powiedział groźnie i spojrzał się na niego złowieszczo, na co on zadrżał, przełykając ślinę. Erick podszedł bliżej nas. - Pytałem co jej robisz?
- A ty co się nią przejmujesz, nawet jej nie znasz! - wykrzyczał niepewnie.
- Ha! - zaśmiał się z poważnym wyrazem twarzy. - Jeśli tak myślisz to jesteś błędzie - odsunął go ode mnie. - Znam ją bardzo dobrze i tylko dla niej tu przyjechałem - kiedy do mnie podszedł, przytulił mnie do siebie, przez co zarumieniłam się.
Po tym zdaniu po widowni rozchodziły się pytania typu: Kim ona jest? Czemu Erick ją przytula? Co ich łączy? Czemu powiedział, że jest on tutaj tylko dla niej? itp.
Nie przejmowałam się tym za bardzo, tylko zaczęłam szukać kątem oka moich przyjaciół. Kiedy mój wzrok został na nich nakierowany, zauważyłam ich zdziwione miny.
- To jeszcze raz pytam się ciebie co jej zrobiłeś? - jego ,,przyjaciółki" gdzieś znikły.
- Nic - wyszeptał, spoglądając w ziemię.
- Jak to nic! - zagrzmiał Erick. - Przecież widziałem, że chciałeś ją uderzyć! - wyglądał teraz tak groźnie, że nawet ja się go troszeczkę wystraszyłam.
Nieznajomy zatrząsnął się ze strachu i wykrzyczał:
- Przepraszam, panienko! - upadł na ziemię, dotykając dłońmi ziemię. Następnie wstał i szybko uciekł, a ja obserwowałam go zdziwionym wyrazem twarzy.
- Co za tchórz - wyszeptał już trochę mniej wściekły chłopak o czerwonym kolorze włosów. Następnie spojrzał się na mnie swym zatroskanym wzrokiem. - Wszytko okey z nogą? - spojrzał na nią, zaś jego ton głosu już był spokojny i troskliwy. Na początku się zastanawiałam skąd wie, że zraniłam się w nogę, ale postanowiłam się tym na razie nie przejmować.
- Tak, już mniej boli - zrobiłam kilka kroków, w ogóle się nie skrzywiając z bólu.
- Dobrze, że nic ci się nie stało - uśmiechnął się, zamykając oczy.
- Erick...- zaczęłam.
- Hm? - spojrzał się na mnie wyczekująco.
- Dziękuje za pomoc, ale już możesz wracać na scenę - uśmiechnęłam się słodko, tak jak Erick.
- Co? - powiedział zdziwiony, kiedy doszły do niego moje słowa.
- To co słyszałeś, sio na scenę - wskazałam na nią, a on westchnął zrezygnowany.
- Ale się wkurzyłem i nie mam ochoty - spojrzał się w bok z smutnym wyrazem twarzy.
- Jak nie pójdziesz to ja się zaraz wkurzę - powiedziałam słodko, a Leizer spojrzał się na mnie nie zaniepokojony.
- Wiesz, że jesteś straszna jak mówisz to z takim wyrazem twarzy...
- Tak, wiem - uśmiechnęłam się promienie.
Erick westchnął zrezygnowany i wrócił na scenę.
- Alice! - usłyszałam krzyk Rozali, odwróciłam się w stronę dziewczyny i zauważyłam, że biegnie w moją stronę, chciałam zrobić jakiś unik, ale było za późno i białowłosa już zdążyła mnie wywalić na ziemię.
- Powiedz, powiedz, znacie się?  - jej oczy błyszczały.
- Roza... złaś, ze mnie - wyszeptałam, a ona wykonała moje polecenia.
- Alice, skąd go znasz? - spytał mnie się tym razem zaciekawiony Alexy, kiedy nadal nie usłyszał mojej odpowiedzi.
- Nie umiecie skojarzyć po nazwisku -westchnęłam. Spojrzałam się na nich, zaś moi przyjaciele zaczęli się zastanawiać, po krótkiej chwili powiedziałam z rezygnacją w głosie. - Przecież Coco, ma takie nazwisko, to jej brat.
Chwila ciszy.
- Na serio - powiedziała zdziwiona Roza i prawie wszyscy strzelili sobie facepalma, oprócz mnie, Kasa i Coco.

Koncert skończył się po dwóch godzinach.
- Fajnie było, ale się skończyło - powiedziałam, z uśmiechem,  łapiąc się za tył głowy.
- Tak, było czadowo - przyznała Rozalia.
- Ten ich nowy kawałek, był boski - odezwał się tym razem Kastiel, nieźle zamyślony.
- Kawałek, był super, ale sam wokalista jeszcze lepszy - oczy Alexy'ego się zabłysły, zaś samego chłopaka otaczała różowa aura.
Spojrzałam się na niego zdziwiona, zaś Armin strzelił sobie fecepalma, potrząsając głową zrezygnowany.
- Ty i te twoje dziwactwa - westchnął czarnowłosy.
- Jakie dziwactwa? - spytałam się zaciekawiona. Niebieskooki szybko do mnie podszedł, następnie położył swoją dłoń na mój bark.
- Wiesz mój braciszek, nie lubi dziewczyn, tylko chłopaków - odsunął się ode mnie, a ja zamrugałam kilka razy zdziwiona, następnie energicznie potrząsnęłam głową, łapiąc się za brodę.
- Teraz to wyjaśnia, dlaczego mówił, że Kentin jest czadowy i fajny z takim wyrazem twarzy - pomyślałam, następnie pokierowałam swój wzrok na Coco.
- Wiedziałaś? - podeszłam do niej i szepnęłam jej na ucho. Ona spojrzała się na mnie uśmiechając się i przytakując.
Ruszyłam stronę niebieskowłosego.
-Wiesz co Alexy - spojrzałam się w jego oczy. - Pamiętaj we mnie zawsze mam wsparcie - uśmiechnęłam się promienie do niego.
- Dziękuje - uśmiechnął się lekko.
- Idziemy teraz na autobus? - wszyscy spojrzeli się na Lysandra.
- Możemy iść - powiedział Kastiel, wzruszając ramionami.
- Ale... - zaczęłam, a wszyscy spojrzeli się na mnie wyczekująco. - chciałam, gdzieś jeszcze iść - spojrzałam się  w ziemie.
- Za chwilę tam pójdziemy Ali -uśmiechnęła się Coco. - Ale najpierw wybierzemy się na imprezę!
- Jaką znowu imprezę! - zdziwiłam się.
Alexy przechylił głowę w bok zastanawiając się, Armin westchnął zrezygnowany, Nataniel spojrzał się na Coco pytająco, Lysander zamyślił się, Rozalia zamrugała kilka razy oczami, zaś Kastiel spojrzał się na Lezier jak na wariatkę.
- No jak to jaką - podeszła do mnie. - Uszykowałam dla ciebie imprezę z okazji powrotu do zdrowia -uśmiechnęła się ciepło. - A teraz bez marudzenia...ruszajcie za mną! - zaczęła iść przed siebie, pokazując nam drogę.
Ja z chłopakiem, oraz z Rozalią posłaliśmy sobie porozumiewawcze spojrzenia i ruszyliśmy za Coco.

Kiedy dochodzimy do miejsca przeznaczonego, na różne imprezy, naszym oczom ukazuję się czerwonowłosy muzyk, który opiera się o ścianę, koło jakiś drzwi. Gdy nas zauważa uśmiecha się.
- Siora, co ci tak długo zeszło? - spytał się Coco, kiedy byliśmy blisko niego.
- To tobie to dużo zeszło - spojrzała się na niego z obrzydzeniem.
Następnie podchodzi do mnie i mnie przytula, całując mnie w czoło. Od razu się zarumieniłam, zaś moim towarzyszą szczęki o mało co nie opadły do ziemi.
- Zaraz - zaczął czerwony ze złości Kastiel podnosząc pięść na wysokość swojej twarzy - może jesteś sławny, ale nie myśl sobie, że możesz ją całować - spojrzał się na Ericka groźnie, zaś ten się zaśmiał, co spowodowało jeszcze większą złość Kasa.
- Ty... - wycedził.
- Idiotka, - olał czerwonowłosego, na co ten dosłownie zawarczał - nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem - powiedział mocniej mnie obejmując. - Niestety, wcześniej nie mogłem przyjechać -uścisnął mnie jeszcze mocniej.
- Erick - wyszeptałam ledwo - dusisz.
- Sorki - uśmiechnął się głupio, szybko mnie puszczając.
- Zaraz, zaraz! - podeszła do nas zaciekawiona Roza. - Powiedz mi tylko jedno...co was łączy?  - spojrzała się z bliska oczy Leizera. - Wiem, że Alice bardzo lubi twoje piosenki oraz muzykę i dlatego ją tu dzisiaj zaciągaliśmy na ten koncert, ale powiedz nam co was łączy? -powtórzyła swoje pytanie, a jej oczy lśniły.
- Najpierw się ode mnie odsuń - tak jak powiedział postąpiła. - Ja i Alicja - spojrzeli się na niego wyczekująco - jesteśmy na - z całej siły kopnęłam go w kostkę. - Ała! - krzyknął, krzywiąc się z bólu.
- Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi! - dokończyłam za niego, uśmiechając się ciepło.
Coco wybuchła śmiechem, zaś Kastiel patrzy się na nas podejrzanie.  Po moim czole spłynęły pierwsze kropelki potu
- Dobra - blondynka podeszła do drzwi - wchodzimy do środka - otworzyła je. Ekipa zaczęła wchodzić do pomieszczenia, kiedy ja chciałam wejść, spojrzałam się za siebie i zauważyłam zamyśloną twarz Ericka.
- Erick - spogląda na mnie. - Idziesz? - uśmiecham się, minął mnie i razem weszliśmy do dość przestronnego pokoju, ozdobionego różnokolorowymi balonami, serpentynami. Pokój był koloru jasnej zieleni, przyjemnej dla oczów, zaś na podłodze wyłożone były panele. Na samym środku pomieszczenia znajdował się szklany stolik, na którym były różne przekąski, zaś wokół tego stołu poustawiane były czerwone kanapy.
Na jednej z kanap usiadłam ja, Erick, Kastiel, Lysander, a na drugiej Coco, Nataniel, Armin, Alexy i Rozalia.
- Dobrze - zaczął Erick - może mi się tak trochę przedstawicie - uśmiechnął się. - Ale proszę mówić po kolei - spojrzał się na każdego, oprócz mnie i jego siostry.
- Może ja zacznę - odezwał się szczęśliwy niebieskowłosy. - Nazywam się Alexy Torrws, uwielbiam shopping! - uśmiechnął się szczęśliwy.
- Miło mi -uśmiechnął się Erick. - To kto następny?
- Ach - westchnął czarnowłosy. - Teraz będę ja. Nazywam się Armin Torrws, uwielbiam gry wideo, nie nawiedzę zakupów - uśmiechnął się. - A ten wcześniej to mój brat bliźniak - dodał szybko.
- Wow -zdziwił się. - Nigdy bym nie pomyślał, że jesteście braćmi, a to tego bliźniakami - wyszczerzył ząbki. - Jesteście jak ogień i woda - zaśmiał się. - No to teraz kto się przedstawia?
- Ja - odezwał się Kastiel siedzący koło mnie. - Jestem Kastiel. Nie będę ci mówił co lubię, bo to utrapienie - prychnął, a ja westchnęłam.
- A pan Kastiel nie ma nazwiska? - spytał unosząc brwi do góry.
- Pan Kastiel ma nazwisko - burknął niezadowolony. - Jak tak bardzo chcesz je wiedzieć to ci je powiem - uśmiechnął się zawadiacko. - Nazywam się Kastiel Black.
- Miło mi - uśmiechnął się do niego, a ten przewrócił oczami.
- Ja jestem Nataniel Moore - uśmiechnął się blondyn. - Jestem gospodarzem szkoły do której chodzi Alicja i Chocolate.
- O, jesteś gospodarzem - zdziwił się. - Później mi opowiesz jak te dwie się zachowują, a szczególnie jak zachowuję się mały potworek - zaśmiał się, spoglądając na swoją siostrę.
- Ej?! - krzyknęła z urazą Coco, posyłając mu złowieszcze spojrzenie.
- Teraz ja się przedstawię - białowłosy wstał z miejsca. - Jestem Lysander Rain - ukłonił się lekko. - Uwielbiam czytać  i pisać wiersze oraz lubię śpiewać.
- O~ - Leizer klasnął dłonie. - Jestem ciekawy twojego talentu, później mi zaśpiewasz.
- Erick - zwróciłam się do niego, a on spojrzał się na mnie. - Lysander i Kastiel mają zespół. Może później posłuchasz ich dwojga?
- Okey - uśmiechną się ciepło do mnie.
- Teraz ja! - białowłosa wstała z miejsca. - Nazywam się Rozalia Elev. Uwielbiam shopping i mojego ukochanego chłopaka - rozmarzyła się, na chwilę. - Miło mi cię poznać Ericku! - wykrzyczała szybko.
- Haha. Widzę, że jesteś pełna energii. Teraz ja się przedstawię - wstał z miejsca. - Nazywam się Erick Leizer. Jestem dwa lata od was starszy i kocham muzykę. Jestem starszym bratem Chocolate, oraz przyjacielem z dzieciństwa Alicji.
Kiedy już wszyscy się przedstawili, oprócz mnie i Coco, zaczęły się różne rozmowy na temat, piosenek, jakiś filmów itp.
- Dobrze się bawimy, ale musimy iść - rzekła ze smutkiem Rozalia.
- Czemu? - spytałam się zaciekawiona.
- Ostatni autobus nam zaraz ucieknie - westchnęła.
- Nie martwcie się o autobus - wszyscy spojrzeli się zaciekawieni na Ericka. - Załatwię wam odjazd, więc możecie zostać dłużej.
- Hura! - krzyknęliśmy wznosząc toast, w postaci różnych napoi gazowanych, lub niegazowanych.
Znowu się zaczęła kolejna długa rozmowa, a ja się uśmiechnęłam szczęśliwa.
- Alicja, chodź - Erik wyszeptał mi do ucha, po jakimś czasie, gdy wszyscy byli zajęci rozmową.
- Ale gdzie? - odszeptałam mu.
- Nie pytaj się, tylko chodź - wstał z miejsca i poszedł w stronę, drzwi, zaś ja westchnęłam i ruszyłam za nim.

Spacerowaliśmy wspólnie, po prawie pustej galerii. Spoglądałam ciekawa, na każdy mijany przez nas sklep, zaś chłopak cały czas spoglądał  na mnie ze smutnym uśmiechem.
- Erick - zaczęłam - jak coś jest nie tak, to powiedz -spojrzałam się na niego zatroskana.
- Nic mi nie jest - próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł mu tylko grymas.
- Przecież widzę, że coś cię trapi - podeszłam do ławki, siadając na nią.
- Przed tobą, to ja nigdy nic nie ukryję - westchnął, spoglądając na mnie, następnie usiadł koło mnie. - Mam tylko jedno pytanie - spojrzałam się na niego wyczekująco. - Czemu im nie powiedziałaś prawdy.
- Jakiej prawdy? - spojrzałam się mu  w oczy.
- Tej, że - stał na równe nogi. - Tej, że - powtórzył spuszczając wzrok - jesteś moją narzeczoną, że jesteśmy razem - przygryzł dolną wargę.
- To o to ci chodzi - zaśmiałam się. - Uwierz mi miałam swoje powody - stanęłam przed nim. Erick spojrzał się w moje oczy.
- Mam nadzieję, że jednak masz te powody - uśmiechnął się szczerze. Następnie nachylił się i ...

****
Kastiel

Rozmawiałem z tą bandą idiotów, aż nagle zauważyłem, że Alicja z Erickiem gdzieś wyszli.
- Oni są jacyś dziwni - zacząłem się zastanawiać. - Alicja się przy nim dziwnie zachowuje. Nie wygląda mi na przyjacielska więź, tylko na jakąś inną, tylko jaką...hmm... - zamyśliłem się.

Po jakiś  dziesięciu minutach, wciąż nie wracali, więc wstałem z miejsca i wyszedłem zostawiając ferajnę samą. Wciąż myślałem co łączy tą dwójkę i doszedłem do wniosku, że to może być miłość. Tylko jaka...braterska...kochanków, nie wiem. Tylko mam nadzieję, że on mi jej nie odbierze.
Idę korytarzem i nagle dostrzegam jakąś całującą się parę, ale nie mogę dostrzec dokładnie tych osób ponieważ jakiś kwiatek mi ich zasłania.
- Gdzie indziej nie mogli się całować, tylko na widoku? - spytałem sam siebie zniesmaczony, wyciągając telefon.
Gdy zbliżałem się bliżej nich, wybrałem numer Alicji, aż nagle moim oczom ukazały się jasnoniebieskie włosy zaplatane warkocz. Spojrzałem się na nią ze smutkiem w oczach, zaś ze zdziwienia upuściłem telefon, na ziemie. Przygryzłem dolną wargę i pustym wzrokiem wpatrywałem się na nią i na Ericka.

Wiedziałem... to była miłość...

************************************************************************
No i rozdział jest :D
Na początek macie piosenkę, jaką śpiewa Erick
( Sword Art Online - Crossing Field (1st Opening) [English Cover Song] - NateWantsToBattle - Podam na wypadek, aby ktoś mnie o prawa autorskie nie oskarżył XD)
Shiro: Idiotko! *patrze się na niego zdziwiona* Za takie coś, nikt się o prawa autorskie nie oskarży! *spogląda na mnie wściekle*
Nigdy nic nie wiadomo i *składam ręce na piersi* zamknij się.
Shiro:  Nie jestem drzwiami, abym się zamykał *szeroki uśmiech*
Ale jeśli zaraz się nie zamkniesz, to trzasnę tobą jak drzwiami *posyłam mu groźne spojrzenie, a chłopak się zatrząsł*
Shiro: Nie boję się, idiotko *wodzi spojrzeniem po pokoju. W końcu spogląda na swoją rękę* O! Zobacz która godzina, muszę iść *wyskakuje przez okno, strzelam facepalm'a*
Idioto to pierwsze piętro *wzdycham zrezygnowana*
A co do rozdziału, to jest trochę krótki, ale wybaczcie czasu nie było, ale wena była ;-; Ten rozdział miał trochę inny klimat niż zawsze (przynajmniej tak mi się wydaję), dlatego mam nadzieję, że  pomimo tego się wam spodoba :3 Wiem również, że jakieś błędy się tam znajdą, ale nie mam siły już ich szukać XD
Nie będę już więcej pisała o notce, tylko już kończę XD
Do zobaczenia!
PS Proszę komentować, bo pod rozdziałem 6, skomentowała TYLKO JEDNA OSOBA.
Więcej komentarzy = rozdział szybciej :)
2 PS Tak wygląda Erick:
                                                        
(napis na rysunku ,,jesteś słodka jak cukierek", a i ręka mi nie wyszła,  dlatego za nią przepraszam XD)
A tego przesyłam wszystkim dziewczyną, które czytają mojego bloga XD