- Cholera! Cholera! Cholera! - krzyczałem w myślach, waląc kilka razy w ścianę, ale z o wiele mniejszą siłą, niż za pierwszym razem. Przez moją nie uwagę metalowy kosz stojący niedaleko mnie przewrócił się. Szybko spojrzałem się na dwójkę, która rozglądała się dookoła, zdziwiona.
- Muszę iść za nim mnie zauważą - pomyślałem szybko, oddalając się od nich.
Kiedy byłem na sali gdzie odbywało się przyjęcie wściekły usiadłem na kanapę.
- Dlaczego uciekłem - złapałem się za czoło, próbując się uśmiechnąć, przez co wyszedł mi tylko dziwny grymas. - Dlaczego się tak wkurzyłem - pomyślałem, kiedy przeczesywałem włosy dłonią.
****
Alicja
Całowałam się z Erickiem, aż nagle usłyszałam głośny łomot. ,,Oderwałam" się od niego i wraz z nim zaczęłam się rozglądać dookoła. W końcu zauważyłam czarną skórzaną kurtkę i czerwone włosy. Spojrzałam się smutnym wzrokiem, na czerwonowłosego chłopaka, odwróconego do nas tyłem, idącego szybkim tempem przed siebie.
- Kastiel - wyszeptałam smutno, następnie spojrzałam ukradkiem na mojego ukochanego. Jego wyraz twarzy jak i wzrok był nadzwyczajnie smutny. Kiedy zauważył, że się w niego wpatruję uśmiechnął się nikło, kładąc mi dłoń na bark. Zamknął oczy, a gdy je otworzył uśmiechnął się szeroko jak to jest w jego zwyczaju.
- Nie przejmuj się tym - spojrzał się w moje oczy.
- Ale - potrząsnęłam lekko głową.
- Alicja, posłuchaj mnie - położył drugą dłoń na mój bark, przy okazji obracając mnie tak, że stałam z nim twarzą, twarz. - To nie musiał być Kastiel, tylko ktoś inny - spoważniał.
- Ale...
- Alicja! - krzyknął ze złością przerywając mi, a ja spojrzałam się na niego lekko wystraszona. Kiedy zobaczył moją reakcję, odwrócił wzrok. - Czemu się tak o to martwisz, w końcu jesteś moją narzeczoną, a to twój przyjaciel - spojrzałam się na niego zaskoczona, zaś przez moje ciało przeszedł dziwny impuls.
- No właśnie czemu? - spytałam siebie w myślach, kładąc dłoń na piersi. - W końcu on jest moim przyjacielem, a Erick moim ukochanym - uśmiechnęłam się nikło. - Więc dlaczego, tak dziwnie się czuję?
- Wiesz co Alicja - Leizer przerwał mi moje rozmyślania - już się tym nie przejmujmy - uśmiechnął się do mnie ciepło, ale i tak widziałam w jego oczach smutek. Zbyt dobrze go zam, aby mógł on to ukryć.
- Masz rację - również się szeroko uśmiechnęłam. - Lepiej już nic nie powiem, bo na serio nie chce już widzieć jego smutku - pomyślałam, a w mojej głowie przez chwilę pojawił się obraz uśmiechniętego czerwonowłosego.
- To może wrócimy do twojej ekipy? - uśmiechnął się lekko, kładąc dłoń na mój polik, przez co troszeczkę się zarumieniłam. - Oni mogą się teraz martwić - cmoknął mnie drugi polik.
- Okey! - odsunęłam się od niego. - Let's go! - krzyknęłam, wybijając prawą pięść do góry, przy okazji maszerując. Erick się zaśmiał, podbiegł do mnie i razem ruszyliśmy do moich przyjaciół.
Kiedy byliśmy już w pomieszczeniu, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to smutna, a zarazem naburmuszona mina czerwonowłosego. Na mojej twarzy wciąż widniał uśmiech, ale w moich oczach był smutek. Kiedy Kastiel skapnął się, że przyszliśmy, spojrzał się na mnie, ale ja nie wiedząc czemu, odwróciłam wzrok. Dzięki temu zauważyłam zdziwioną twarz Ericka, zaś ja poczułam się jakoś nieswojo, jednym słowem nękało mnie poczucie winy, które nie mogłam wytłumaczyć.
- Erick... - chłopak spojrzał się na mnie. - Może usiądziemy? - zaczęłam iść w stronę naszych miejsc. Leizer uśmiechnął się i ruszył za mną. Gdy byliśmy już na miejscu usiadłam koło czerwonowłosego, zaś Erick koło mnie. Po krótkiej chwili zaczęłam przyglądać się wszystkim. Armin jak zawsze grał na konsoli, Alexy posyłał mu złowrogie spojrzenie. Rozalia obserwowała rozmyślając a to mnie, a to Erkicka, a to Kastiela. Lysander pisał coś w swoim notesie zanim przyszliśmy, czemu tak sądzę, bo aktualnie siedzi trzymając długopis w dłoni, spoglądając przy okazji w sufit, szukając, jak mi się wydaję, jakiegoś natchnienia, zaś Coco siedziała z opartą głową o ramie Nataniela, uśmiechając się szczęśliwie z lekkimi rumieńcami.
- Przynajmniej u niej wszystko okey - westchnęłam zrezygnowana kładąc głowę na blat. - Przynajmniej ona czuję się szczęśliwa.
****
Chocolatte
(troszeczkę wcześniej)
Kiedy zauważyłam, że Kastiel wyszedł za raz po tym jak parka zakochanych się zwinęła z imprezy, zaniepokoiłam się lekko.
- Oj - położyłam dłoń na czoło, potrząsając przy okazji wolno głową. - Żeby tylko czegoś niewłaściwego zobaczył - dokończyłam w myślach. - Bo jak ich zobaczy obściskujących się to pół biedy, - ciągnęłam dalej swój monolog w mojej głowie - a kiedy ich zobaczy całujących się to koniec świata!! - położyłam dłonie na policzki, przeciągając je w dół tak, że pewnie teraz moja twarz była podoba do tej z obrazu ,,Krzyku" .
- Chocolatte... - z mojej małej paniki wyciągnął mnie głos Nataniela. Szybko się uspokoiłam i spojrzałam się na niego unosząc moje kąciki ust do góry. - Czy wszystko dobrze? - spytał się mnie lekko zaniepokojonym tonem.
- Tak, wszystko dobrze - odparłam miękko, klepiąc się lekko po policzkach jak to zwyczaju miała moja przyjaciółka, kiedy chciała się uspokoić. Spojrzałam się w jego oczy, a on w moje. Od razu moje serce przyspieszyło i zaczęłam czuć jak policzki mnie pieką. Po chwili na jego policzkach również pojawiły się rumieńce, zaczął przybliżać swoją twarz do mojej, aż nagle...
- Co robicie? - spytała się Rozalia, która stała tuż koło nas z zadowolonym uśmieszkiem. Zacisnęłam dłonie w pięść i posłałam jej piorunujące spojrzenie, a ona zachichotała.
- Nic - wyjąkał odsuwając się ode mnie. Szybko odwrócił wzrok, będąc czerwonym na twarzy jak piwonia, zaśmiałam się a następnie uśmiechnęłam się szeroko ukazując swoje białe ząbki. Nataniel spojrzał się na mnie ukradkiem, a ja na niego, zaś białowłosa w między czasie oddaliła się od nas. Znowu jego twarz przybrała odcień włosów Kastiela, tylko tym razem, aby to ukryć zrobił załamkę. Zaśmiałam się, siadając blisko niego, następnie oparłam moją głowę o jego bark.
- Ciekawe, co by się stało jakby Rozalia nam nie przeszkodziła - pomyślałam chichocząc, zaś moja twarz od razu rozpromieniała.
Nagle do naszego pokoju zabaw, wszedł nadzwyczajnie zły Kastiel. Spojrzałam się na niego zdziwiona, wciąż ,,nie odrywając się" od ramienia blondyna. Chłopak coś szeptał pod nosem ze smutkiem. Zamrugałam kilka razy oczyma ze zdumieniem, następnie rozejrzałam się po pomieszczeniu, reszta również była zaniepokojona zachowaniem czerwonowłosego, tak jak ja. Po krótkiej chwili do pomieszczenia weszła Alicja, wraz z Erickiem, dwójka wydawała mi się jakaś przybita, po mimo tego, że na ich twarzach gościł szeroki uśmiech.
- Później spytam się Ali co się stało - westchnęłam, odwracając od nich wzrok, przy okazji zamykajac na chwile oczy. Następnie znów położyłam głowę na ramie Nataniela, uśmiechając się szczęśliwie z lekkimi rumieńcami na polikach.
****
Alicja
- Erick, gdzie nocujesz? - spytałam się go kiedy czekaliśmy na przyjazd samochodu, który miał nas odwieść.
- Czy to nie wiadome - uśmiechnął się, zakładając ręce na piersi - że... - podniósł głowę lekko do góry - będę spał w domu twojej cioci, wraz z tobą i Coco - uśmiechnął się zadowolony.
- Co?! - krzyknęła zdziwiona blondynka, zaś ja spojrzałam się na niego zaskoczona.
- To co słyszałaś malutka - spojrzał się na nią z wyższością, a ona zawarczała ze złości. Chocolatte podeszła do Erica, tak, że stała tuż przed nim, gdy ich wzroki się napotkały, zaczęły z nich buchać błyskawice. Zaczęłam się śmiać po cichu obserwując rodzeństwo, następnie spojrzałam się na Kastiela, który wydawał się jakiś niezadowolony z całej sytuacji. Po chwili Erick podchodzi koło mnie, wzdychając ciężko. Spojrzałam się na niego przez ramię, a ten się uśmiechnął.
- Kastiel - zaczął, zaś czerwonowłosy się na niego spojrzał. - Może chcesz ze mną nocować? - ja wraz z Coco spojrzałyśmy się na niego zdziwione, z otwartą buzią, zaś mina Kastiela wyrażała, więcej niż tysiąc słów zdziwienia. Kiedy Leizer zobaczył nasze miny zaśmiał się i strzelił sobie lekkiego facepalm. - Miałem na myśli, to, że będziesz nocował w domu cioci Alicji w pokoju gościnnym, zaś ja będę spał w pokoju Coco - uśmiechnął się przechylając głowę w bok.
- Ej! - zbulwersowała się Coco. - A ja gdzie będę spać - wycedziła groźnie.
- Będziesz spała z Alicją, głupio siostro - spojrzał się na nią z zadowoloną miną.
- Oke - położyła dłonie na biodra. - Ale powiedz mi, czemu chcesz, żeby Kastiel spał w domu cioci Ali - uśmiechnęła się.
- Po prostu, nie wytrzymam w domu z samymi babami - podszedł do niej i zadowolony, zaczął ją klepać po głowie.
- Pff... - prychnęła, odwracając głowę. - Dla twojej wiadomości, rodzice Ali są w domu jej cioci.
- To co - uśmiechnął się krzywo. Kiedy moja przyjaciółka zauważyła jego minę, zaczęła się z niego śmiać, tak, że w jej oczach były łzy, zaś sam Erick od razu zaczerwienił się ze złości, posyłając jej złowieszcze spojrzenie. Zrezygnowana zachowaniem rodzeństwa, strzeliłam sobie facepalm śmiejąc się głupio. Pokierowałam swój wzrok na Kstiela, któremu niebezpiecznie drgała brew.
- To co? - nagle odezwał się Erick z wyciągniętą do przodu ręką, którą trzymał głowę Coco, dzięki czemu dziewczyna nie mogła się do niego zbliżyć. - Chcesz nocować u Alicji na czas mojego pobytu - uśmiechnął się przechylając głowę w bok.
- Ok...e - zgodził się z niepewnością w głosie.
- To supe...Ała! - krzyknął zaraz po tym jak Coco zasadziła mu mocnego kopniaka w nogę. Zadowolona dziewczyna stanęła koło starszego Leizera, uśmiechając się złowieszczo.
- To cię nauczy, że ze mną się nie zadziera - spojrzała się na niego, zaś Erick zacisnął dłonie w pięść.
- Na serio, zaraz oberwiesz - zaczął do niej podchodzić. Coco zaczęła uciekać, a on zaczął ją gonić. Po moim i Kastielu czole spłynęła animowska kropelka.
- Oni tak zawsze? - pyta mnie się, wskazując na goniącą się dwójkę.
- Tak - odpieram zrezygnowana, robiąc załamkę. - Ale - westchnęłam. Kastiel spojrzał się na mnie zaciekawiony - dajmy im się nacieszyć sobą - moje kąciki ust drgnęły. Później przeniosłam wzrok na Coco i Ericka, czując na sobie cały czas spojrzenie Kastiela.
Po niecałych pięciu minutach, przyjechało piękne czarne ferrari. Szofer wyszedł z tej bryki.
- Paniczu Erick - ukłonił się. - Przyjechałem zwieść was do domu panicza siostry i panienki - spojrzał się na niego.
- Kurcze... - pomyślałam. - Jak ja dawno tego nie słyszałam - uśmiechnęłam się - panienka...hihi - zaśmiałam się cicho. Wszyscy spojrzeli się na mnie zdziwieni.
- A tej co - wyszeptała Coco.
- Nie wiem - odpowiedzieli wspólnie chłopcy, zaś ja spojrzałam się na nich zaskoczona. Następnie wsiedliśmy do sportowego auta i ruszyliśmy do mojego domu. Kiedy dojechaliśmy do miejsca, zauważyłam, że pod domem stoi nieznany mi samochód marki Ford. Zrobiłam myślącą minę, zastanawiając się czyi to samochód.
- To samochód szofera - Erick zaśmiał się, a ja spojrzałam się na niego wzrokiem ,, Skąd wiedziałeś, że o tym myślę?!". - Po prostu wiedziałem - westchnął cicho.
Kiedy wyszliśmy z samochodu szofer wjechał na nasz teren, zostawił samochód Ericka i odjechał swoim. Następnie ruszyliśmy do domu. Byliśmy głodni, więc zdecydowaliśmy, że ja z Coco usmażę jajecznice, zaś chłopcy poczekają w jadalni na kolację. Kiedy byłyśmy w kuchni ja znalazłam patelnie, zaś moja przyjaciółka wyjęła z lodówki jajka, kiełbasę i szczypiorek. Następnie zaczęłyśmy smażyć jajecznice.
****
Erick siedział oparty o krzesło wpatrując się w sufit, zaś Kastiel pisał na telefonie jakąś wiadomość.
- Co tak piszesz? - piosenkarz spojrzał się na czerwonowłosego, swoimi przenikliwym wzrokiem.
- A co cię to? - Kastiel zerknął na niego za telefonu.
- Nic - wzruszył ramionami. - Tylko - usiadł do pionu - jestem ciekawy co porabiasz - uśmiechnął się, opierając o blat.
- Przecież widzisz, co robię, więc po co się pytasz - odparł groźnie i westchnął zrezygnowany.
- Pytam cię dlatego, że chcę wiedzieć coś o moim rywalu - Leizer spojrzał się na czerwonowłosego złowieszczo, zaś sam chłopak zadrżał pod wpływem jego wzroku. Kastiel zerknął na niego zaskoczony, odkładając telefon na stół.
- Jakim - przełknął ślinę - rywalem - po jego czole zaczęły spływać kropelki potu.
- Rywalem - zamknął oczy zaś, jego kąciku ust podniosły się do góry - w miłości - spojrzał się na niego groźnie. Kastiel posłał mu pytające spojrzenie. - Nie gadaj, że nie wiesz o co mi chodzi - obaj zacisnęli dłonie w pięść. - Na pewno nie oddam ci Alicji - wycedził groźnie.
Kastiel zadrżał, następnie westchnął głęboko, zamykając oczy.
- Więc będę o nią walczyć - uśmiechnął się - i na pewno wygram.
- Zobaczymy młody - złożył ręce na piersi, opierając się o siedzenie. - Zobaczymy - wyszeptał ciszej.
****
Alicja
Byłyśmy właśnie w trakcje smażenia trzeciej porcji jajecznicy.
- Coco -zaczęłam, zaś moja przyjaciółka spojrzała się na mnie ukradkiem - wiedziałaś, że Erick będzie w galerii?
- Tak, wiedziałam - zachichotała.
- Skoro wiedziałaś - uśmiechnęłam się lekko - to czemu mi nic nie powiedziałaś - zamachnęłam się lekko nożem, który trzymałam w dłoni.
- Bo to miała być niespodzianka - wytchnęła język. - Chciałam, abyś spotkała Ericka nie wiedząc o tym - posłała mi perskie oczko.
- Dobra - westchnęłam. - Niech ci będzie - moje kąciku ust drgnęły.
- Ali - tym razem ona zaczęła swoją wypowiedz - Zapewnij mnie teraz, że odpowiesz na moje pytanie nie kłamiąc - przemieszała jajecznice.
- Nie mogę ci tego obiecać - spuściłam smutna wzrok w ziemię.
- Dlaczego mi tego nie możesz obiecać - atmosfera między nami zrobiła się nagle jakaś ociężała.
- Dlatego, że - moje oczy zaczęła zasłaniać grzywka - guzik wiem o co chcesz mnie spytać - zadrżałam. - Bo w końcu, twoje pytania są straszne - spojrzałam się na nią z uśmiechem. Na początku na jej twarzy wkradło się zdziwienie, zaś po krótkiej chwili zaczęła się śmiać, wymachując drewnianą łyżką brudną od naszej kolacji.
- Haha! Nie ma powodu - zaczęła wycierać z kącików oczów łzy - do strachu. W końcu moje pytanie nie jest straszne - uspokoiła się i od razu uśmiechnęłam się szeroko.
- To o co chciałaś pytać - przechyliłam głowę w bok.
- Chciałam się ciebie spytać, dlaczego wasza trójka była taka smutna pod koniec imprezy? - zerknęła na mnie ukradkiem.
- Powiem ci tylko tak - posmutniałam - ktoś zobaczył, coś co nigdy nie powinien ujrzeć - spróbowałam się uśmiechnąć, ale na moją twarz wkradł się tylko dziwny grymas. Dalej Coco już nic nie mówiła.
Kiedy skończyłyśmy robić nasz posiłek, zanieśliśmy wszystko do jadalni. Gdy tylko w niej byłyśmy, zauważyłam, że między tą dwójką panuje jakaś dziwna atmosfera.
- Coś się stało? - spytałam się ich kładąc talerze na stół, zaś oni spojrzeli się na mnie szokowani.
- Nic się nie stało - zapewnił nas Erick, uśmiechając się promienie.
Dalej nie wnikałam, tylko ustawiałam z Coco resztę rzeczy. Kiedy było już wszystko gotowe, usiadłyśmy do stołu i zaczęłyśmy spożywać posiłek.
Gdy skończyliśmy jeść, chłopcy pomyli naczynia, a my w między czasie umyłyśmy się. Właśnie teraz jesteśmy w moim pokoju i siedzimy na łóżku, spoglądając na siebie.
- Coco, coś mi się przypomniało - przymrużyłam oczy. - Coś bardzo ważnego - zrobiłam myślącą minę.
- Co ci się przypomniało - uśmiechnęła się słodko, przechylając głowę w bok, zaś na moją twarz wkradł się zadziorny uśmiech, co zdziwiło blondynkę.
- Czemu byłaś taka zadowolona, kiedy wróciliśmy z naszego małego spacerku - powiedziałam to zdanie tak szybko, że na początku moja przyjaciółka mnie nie zrozumiała, ale gdy chwilę się zastanowiła, zarumieniła się od razu.
- No wiesz - na jej twarz wkradły się rumieńce, zaś jej wzrok powędrował w sufit. - Prawie bym się z Natanielem pocałowała - zamrugałam kilka razy zdziwiona oczami.
- C....o! - wydukałam zaskoczona, przewracając się do tyłu na łóżko.
- To co słyszałaś - zarumieniła się jeszcze bardziej.
- Wow - zdziwiłam się. - To widzę, że postępy robisz kobito - przytaknęła głową, zaś ja przymrużyłam oczy.
- Tylko do jasnej anielki, czemu ja tego wcześniej nie zauważyłam, że on zaczął się w niej zakochiwać!!! - wykrzyczałam w myślach, przewracając się na bok, przez co upadłam na ziemię, trzaskając nosem o podłoże.
- Ali! - Coco spojrzała się na mnie. - Wszystko dobrze? - zaniepokoiła się.
- Dobrze - pokazałam jej kciuk do góry, nadal leżąc na ziemi. - Kurcze myślałam, że te łóżko jest większe - wyszeptałam zdziwiona, stając do pozycji siedzącej. Później spojrzałam się na moją przyjaciółkę, uśmiechając się krzywo, zaś ona odetchnęła z ulgą.
****
Kastiel
Siedziałem oparty o ścianę na łóżku, w pokoju gościnnym w domu Alicji. W uszach miałem słuchawki, z których leciała muzyka. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałem, a do pomieszczenia wszedł Erick. Podszedł do łóżka, usiadł na nie i spojrzał się ze smutkiem przed siebie, zaś ja cały czas wodziłem za nim wzrokiem.
- Kastiel - kiedy usłyszałem swoje imię, wyjąłem słuchawki z uszu i odłożyłem je na bok - mam do ciebie prośbę.
- Jak ona brzmi? - spojrzałem się na niego zaciekawiony.
- Wiem, że jesteś moim rywalem, wiem, że kochasz Alicję - jego głos był coraz smutniejszy, zaś z każdym jego słowem na moją twarz wkradało się zażenowanie - i wiem, że widziałeś jak się całowaliśmy - spojrzał się na mnie z poważnym wyrazem twarzy.
- Do czego zmierzasz? - rzuciłem mrużąc oczy.
- Proszę - pokierował wzrok w ziemię, tylko na to, aby się po chwili na mnie znów spojrzeć - zaopiekuj się Alicją, jakby coś mi się stało...
- A czemu ma coś ci się stać - założyłem ręce na pierś.
- Przez ostatnie tygodnie - zaczął opowiadać - na świecie miały miejsce różne ataki terrorystyczne i boję się, że pewnego dnia coś mi się stanie - przygryzł dolną wargę. - Boję się, że zginę i zostawię Alicję samą - po jego policzku spłynęła samotna łza. - Dlatego proszę - spojrzał się na mnie zaszklonym wzrokiem - zaopiekuj się nią jakby mnie zabrakło.
- Dobrze - uśmiechnąłem się lekko - ale pamiętaj - zerknął na mnie zaskoczony. - Nie daj się zabić, nie chcemy chyba, aby ona była nieszczęśliwa - uśmiechnąłem się ukazując mu moje ząbki, zaś jego kąciki ust podniosły się do góry.
- Dobrze - wyciągnął w moją stronę dłoń. - A ty mi obiecaj, że będziesz nią właściwie opiekował, kiedy mnie nie będzie pobliżu.
- Okey - przybiłem z nim szczame, następnie na moją i na jego twarz wkradł się radosny uśmiech. Odsunęliśmy się od siebie. Jeszce troszeczkę pogadaliśmy, aż w końcu Erick wrócił do swojego pokoju, zaś ja położyłem się na łóżku, od razu zasypiając.
***********************************************************************
Rozdział skończony, trochę nudny i dziwny, ale jest :D
Niektórym osoba może się nie spodobać, że tyle razy zmieniałam narrację, czasami u mnie tak będzie się zdarzać, ale naprawdę rzadko :D
Shiro: No nie wiem Domi, ty wszystko potrafisz *śmieję się*
A ty z czego się śmiejesz *spoglądam na niego złowieszczo*
Shiro: Śmieję się tylko dlatego, że Erick i Coco przypominają mi twoją i moją kłótnię XD
...
No może troszeczkę.
A teraz wracając do rozdziału trochę taki smutnawy, przynajmniej dla mnie, przynajmniej Coco w nim była szczęśliwa :D
Chce wam jeszcze w tym rozdziale podziękować za ponad 5000 wejść! Dziękuje <3
Proszę o komentarze, bo poprzedni rozdział skomentowały tylko dwie osoby (nie licząc nominacji do LA za które dziękuje).
Pozdrawiam!