środa, 22 czerwca 2016

Rozdział 10 - część 2

W poprzednim rozdziale:
- Wiesz co Alicjo - zaczęła spokojnie, zaś ja spojrzałam się na nią zaciekawiona, przechylając głowę w bok. - Myślę, że to co ci się przytrafiło, nie było wypadkiem - jej głos  jest nadzwyczajnie poważny.
*****
- Oki - zrobiłam kółeczko z palców.
- A tak właściwie, to gdzie jedziemy? - spytałam się podekscytowana.
- Gdzie jedziemy? Pytasz się? - na jego twarzy pojawia się zadziorny grymas. - Jedziemy tam, gdzie poprowadzą nas drogi~


*****

Po około czterdziestu minutach, dojechaliśmy tam gdzie ,,poprowadziły nas drogi", czyli do luksusowej pięciogwiazdkowej restauracji. Spojrzałam się na nią przez okno i o mało co się nie załamałam.
Zerknęłam na chłopaka, kiedy napotkał mój wzrok typu ,,ty tak na serio?" przechylił głowę lekko bok i od razu zaczął się zastanawiać o co mi może chodzić.
Minęło dobre kilka minut, namiętnego rozmyślania chłopaka, który przy swoim myśleniu robił przeróżne pozy na jakie mu pozwalał samochód. A to opierał się łokciami o kierownice, kładąc twarz w swych dłoniach, a to odchylał się do tyłu na fotelu, spoglądając w sufit.
Nagle moja cierpliwość się wyczerpała i ,,wybuchnęłam".
- Do jasnej anielki Erick! - wydarłam się, zaś czerwonowłosy spojrzał się na mnie zaskoczony i z lekka zdezorientowany. - Nie widzisz jak wyglądam - pokazałam mu dłońmi, moje brudne od błota oraz krwi ubrania.
- Aaaa - uderzył pięścią w otwartą dłoń. - Dla mnie możesz nawet tak iść ze mną na kolację - uśmiechnął się słonecznie, ukazując swoje perłowe kły.
- Ale ja tak tam nie chce iść - na moim czole pojawiła się pulsująca żyłka. - Posłuchaj mnie Erick - powiedziałam groźnie. Chłopak zadrżał. - Może tobie taki wygląd pasuje, ale nie mi i tamtym ludziom w restauracji IDIOTO! -wydarłam się.
- No dobra - Erick westchnął, przekręcając kluczyk w stacyjce. Przez jego czyn samochód zapalił. - Jedziemy na małe zakupy - uśmiechnął się ciepło. Przytaknęłam, a on ruszył. - A tak właściwie, wiedziałem, że tak zareagujesz i specjalnie cię powkurzałem- zaśmiał się, zaś na moim czole pojawiła się pulsująca żyłka - więc zarezerwowałem wizytę w najlepszym sklepie ubraniami w tej okolicy - przez jego słowa zatkało mnie. Szybko spojrzałam się na niego spojrzeniem typu ,,Ty tak na serio".   - Myślałem, że będziesz bardziej zadowolona z zakupów - na jego twarz wkradło się zrezygnowanie, zaś po czole spłynęła animowska kropelka.
Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Erick kierował, zaś ja pochłonęłam się w spoglądaniu na krajobraz za szybą, obserwując wszystko co mijaliśmy, skąpane w lekkim deszczu.

Dziesięć minut później~
Sklep

Kiedy weszliśmy do ,,sklepu" zatkało mnie, gdyż jest to sieciówka, który należała do moich rodziców. Czuje się teraz trochę dziwnie, ponieważ panuje tu poważna atmosfera, pomimo tego, że gra tutaj młodzieżowa skoczna muzyka.
Sprzedawczynie ubrane były specjalne uniformy, zaprojektowane przez moją mamę, czyli dość nietypowe spodnie, a raczej le-dżinsy, na które ,,zarzucona" była spódnica i przeróżne chusty, a to w kratę, a to w linie, bądź normalne proste, zaś bluzka na krótki rękaw ,,opadała" na ramiona, odsłaniając prawie w całości klatkę piersiowej. Jedynie co ją zasłaniało, to paski, które powstrzymywały górną część ubioru, aby nie spadła.
Całe wnętrze jest dość przytulne. Dominują kolory modne w tym sezonie. Na samym środku znajduje się ogromna pufa z szafką, na którą położone są różne dodatki, bądź instrumenty. Same ciuchy były zawieszone na wieszakach, albo znajdowały się na manekinach.
Do tego wszystkiego pracownice, gdy tylko nas zauważyły, skłoniły się mówiąc ,,witajcie szanowni klienci". 
- Przesadzają! - krzyczę w myślach załamując się jeszcze bardziej. Moje ciało zamieniło się w słup soli, który naruszony przez wiatr się rozsypuje. Spojrzałam się ukradkiem na Ericka, który jak jakiś idiota uśmiecha się szeroko.
- Poproszę jakąś sukienkę dla tej panienki - podchodzi do mnie, chwytając mą dłoń. Nagle nie wiadomo czemu chłopaka zaczęła otaczać różowa aura i róże.
- Ta-Tak jest - zawahała się jedna z pracownic sklepów, która była tak bardzo oszołomiona urokiem Ericka, że jej oczy zamieniły się w małe różowe serduszka.
Po moim czole spłynęła animowska kropelka.
- Proszę niech panienka ruszy za mną - spojrzała się na mnie z nutką nienawiści.
Przytaknęłam za nią i ruszyłam za dziewczyną w stronę przymierzalni. Kiedy do niej weszłam moim oczom rzuciły się dwa duże lustra oraz wielka czerwona mięciutka (z widoku) pufa, która wyglądała na dość wygodną.
- Niech panienka chwilę poczeka, zaraz przyniosę drogiej klientce jakąś kreację - uśmiechnęła się sztucznie i wyszła, zostawiając mnie samą.
- Na serio przesadzają - wyszeptałam i spojrzałam się na moje buty ze rezygnacją. -
Ciekawe gdzie jest Erick...-dodałam i nagle do pomieszczenia weszła szeroko uśmiechnięta pracownica z wieloma sukienkami na ramieniu. No nie powiem, szybka była...
- Może panienka przymierzy tą - pokazała mi pięknom blado-różową sukienkę, z czarnym paskiem, który zawiązany jest kokardkę. Zaczęłam się zastanawiać, aż w końcu przytaknęłam i ją ubrałam. No nawet, nawet w niej wyglądam. - Kompletnie nie pasuje - powiedziała poważnie. Spojrzałam się na nią zaskoczona. - To może tą - tym razem pokazała sukienkę z krótkim przodem i długim tyłem. Ubrałam ją i spojrzałam się w lustro, kołysząc się raz w prawo, raz w lewo. Niebieski kolor za bardzo nie pasował do mnie, gdyż trochę mieszał mi się z włosami. - Ta też ci nie pasuje - zaczęła się zastanawiać i nagle ją olśniło. - Co pani powie na tą? - uśmiechnęła się, przechylając głowę w bok, zaś ja zaczęłam przyglądać cię sukience.
Jest ona koloru jasnoróżowego. Składa się  trzech warstw. Pod dekoltem był zawiązany cienki czerwony pasek, który był ,,podstawką" dla wielkiej kokardy o tym samym kolorze. Cienkie ramiączka ,,rozpoczynała się" kwiatem o kolorze zachodzącego słońca. No nie powiem spodobała mi się.
Kiedy się w nią ubrałam uśmiechnęłam się szeroko.
- Ta pani pasuje - przytaknęłam uśmiechając się szeroko. - Zaraz przyniosę dodatki - powiedziała i wyszła z przymierzalni.
Po kilku minutach wróciła przynosząc ze sobą dwie bransoletki, trzy wstążki. Dwie dłuższe, które zawiązała mi na rękach i jedną na łydkę, są one tego samego koloru co pasek. W jej dłoniach znajdowały się jeszcze złote kolczyki i naszyjnik oraz kwiatowe spinki.
- Te ozdoby założę ci po umyciu włosów - uśmiechnęła się złowieszczo.
- Że co...-spojrzałam się na nią zaskoczona.
- A co z sukienk...
- Niech zostanie - przerwała mi. Chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do drugiej części sklepu. Kątem oka zauważyłam Ericka, który wpatrywał się w telefon. Do moich uszu dotarły jeszcze szepty dziewczyn, mówiące ,,o jaki on jest słodki~. Czy ma dziewczynę? Czy to nie ten sławny rockiem? " itp.

Kiedy umyto mi włosy, sklepowa stylistka uczesała mi włosy i lekko umalowała. Gdy wyszłam z części stylistycznej, mój chłopak stanął tuż przede mną.
Cały jest zarumieniony, zaś w jego oczach mogłam zauważyć błysk szczęścia.
- Wyglądasz ładnie - wyszeptał, łapiąc się za brodę, odwracając przy tym wzrok w geście zawstydzenia. - Jak się cieszę, że ją wybrałem...
- Że co? - otworzyłam szerzej oczy. - Erick ją wybrał? No nie wieże! - spojrzałam się na sukienkę, później na chłopaka i tak w kółko.
Następnie Leizer zapłacił za wszystko, nie chciałam być w tedy przy nim, gdyż ta cena prawdopodobnie by mnie zabiła. Cóż żyłam wśród bogactw i jestem bogata, ale nigdy nie lubiłam wykorzystywać pieniędzy dla własnego widzi mi się. Nigdy nie chciałam czuć się jak jakiś rozkapryszony bachor bogacza, ale niestety, przez fakt, że moi rodzice są nadziani, wszyscy za taką mnie uważali...

Kiedy wychodziliśmy ze sklepu, chłopak zawołał mnie. Odwróciłam się w jego stronę, byłam zaciekawiona co chce. Erick zamyka oczy idąc w moim kierunki, kiedy jest blisko mnie, ściąga mi szyi naszyjnik, na którym zawieszony jest pierścionek zaręczynowy.
Delikatnie chwyta mą dłoń i wsuwa dowód jego miłości na mój palec. Unosi moją rękę do góry i całuje najpierw zewnętrzną część mojej dłoni, a potem ,,ozdobę".
Na moją twarz wkradają się ogromne rumieńce, zaś moje serce przyśpiesza.
- Od razu lepiej - szepcze, splatając nasze palce. Następnie rusza, idąc przed siebie trzymając mnie za dłoń do samochodu, który znajduje się kilka kroków od nas.
Ta krótka chwila stała się wiecznością, która mogłaby trwać wiecznie.

*****
Kastiel
(trochę wcześniej) 

Erick właśnie porwał ze sobą Alicję. Małą wkurzającą, a zarazem słodką istotę.
-Do cholery...zakląłem w myślach, przeczesując palcami moje mokre od deszczu czerwone włosy, które poruszały się za sprawą lekkiej bryzy.
- Gdzie on ją zabrał - wyszeptałem, ale najwyraźniej musieli mnie usłyszeć moi przyjaciele, gdyż spojrzeli się na mnie zaskoczeni.
- Pewnie na randkę - odezwała się mała wkurzająca blondynka. Oj jak ja miałem nadzieję, że tego nie powie. Nie chce, aby mój idol, był sam na sam z moją ukochaną. Idol? Tak dobrze przeczytaliście. Odkąd Leizer stał się sławny, stał się moim autorytetem, to właśnie przez to, że on ma czerwone włosy, przefarbowałem swój czerń na ten kolor w okresie buntu. Do tego uwielbiam jak ten koleś gra na gitarze + bym chciał być kiedyś sławny jak on. Wracając do tego cholernego tematu...
- Na randkę!? - krzyknęła cała ekipa.
Spojrzałem się zły na blondynę, czy ona wszystko mówi mi na złość, czy mnie nienawidzi, bo nie trawie Nataniela jej kochasia, czy co?
- Ups...-zakryła dłonią usta. - Kurcze nie miałam tego mówić - wyszeptała, a że stała akurat koło mnie, usłyszałem ją. - Jakby co nic nie mówiłam - uśmiechnęła się słodko, przechylając głowę w bok

Westchnąłem i przeniosłem swój wzrok na każdego członka naszej paczki. Lysio nad czym rozmyślał, Rozalia otworzyła szeroko buzie, pewnie była zdziwiona, że jej przyjaciółka poszła na randkę nie mówiąc jej o tym, Armin trzymał przy ustach swoją konsole, był tak zdziwiony, że aż przestał grać, zaś Alexy szokowany spojrzał się w niebo. A ostatni Śractaniel podszedł do karzełka i zaczął ją wypytywać o coś po cichu.
Ciekawe co oni teraz robią? Trzymają się za ręce? Całują? Mam nadzieję, że tylko siedzą i gadają ze sobą, ale to raczej nie możliwe.
Nagle moim ciałem zawładnęło dziwne uczucie niepokoju o ukochaną osobę. Pojawia się ono, gdy twój obiekt westchnień jest z inną osobą, a nie z tobą...to zazdrość. Tak to badziewne uczucie, które poznałem bardzo dawno temu. Teraz  jestem cholernie zazdrosny o Leizera.
Zdenerwowany westchnąłem i ruszyłem przed siebie w stronę wyjścia ze szkoły.
- Kastiel! Gdzie idziesz? - spojrzałem się na Lysandra, który spoglądał na mnie wściekle.
- Idę do domu! - machnąłem im rękom na pożegnanie, ruszając przed siebie.
Włożyłem ręce do kieszeni i spoglądając na czubki mych buty, szedłem, rozmyślając o tym co tak naprawdę łączy tą dwójkę. Co bądź Erick mówił, że jesteśmy rywalami, ale czy ten koleś od samego początku nie miał przewagi? Pewnie miał, ale nie chce, tak bardzo nie chce przegrać tej walki o jej miłość. Nawet jeśli ona go kocha, to sprawię, że zakocha się we mnie i będzie ze mną, aż do końca moich dni.
- Cholera! - zakląłem, wyjmując z kieszeni mój telefon. Spojrzałem się na zegarek, wzdychając z niezadowolenia.

*****

Kiedy zjedliśmy posiłek, Erick znowu usadził mnie w samochodzie. Jestem troszeczkę wkurzona, gdyż najchętniej bym już wróciła do domu. Agr~! Jak mi się nudzi patrząc przez te okno. Najchętniej bym się położyła mięciutkim łóżeczku, coś poczytała, popisała, ale nie mojemu narzeczonemu zachciało się mnie zabrać gdzie indziej niż restauracja.
Wzdycham.
- No już się tak nie denerwuj - usłyszałam jego głos, od razu spojrzałam na chłopaka. - Niedługo dojedziemy - uśmiechnął się - na pewno się ucieszysz jak diabli - zaśmiał się.
Przechyliłam głowę w bok, analizując to co powiedział.
Ucieszę się jak diabli...co? Tylko gdzie miałabym taki wielki zaciesz?...O czym ja w ogóle myślę, wszędzie gdzie pojadę, sprawia, że moje serce szybciej bije z ekscytacji.
Po około dziesięciu minutach moim oczom ukazał się najwspanialsze miejsce, które wręcz kocham, czyli morze. Moje oczy zabłysnęły z tej ekscytacji. Na moją twarz wkradł się szeroki uśmiech i lekkie rumieńce.
- Morze - szepcze rozmarzona, następnie do moich uszu dochodzi śmiech Ericka.
- Muszę cię rozpieszczać dopóki mogę - na jego twarz wkradł się smutek. Pewnie teraz pomyślał o mojej chorobie i mym beznadziejnym przypadku. Cóż bym chciała jak najwięcej przeżyć. Chciałabym kiedyś pojechać do Japonii, ale raczej przed moją śmiercią tego nie zrobię...co ja gadam!? Przeżyję, zawsze trzeba myśleć pozytywnie. Przeżyję i spełnię swoje największe marzenie!

Gdy zachodzi słońce maszerujemy po plaży, trzymając się za dłonie. Najchętniej wskoczyłabym do wody i  się wykąpała, ale Leizer by mnie pewnie powiesił, albo dał porządny ochrzan.
Zachodzące słońce robi idealnie romantyczny nastrój, tylko od czasu do czasu spotykamy jakieś osoby na plaży, najczęściej są to pary, bądź staruszkowie na spacerze. Rozglądam się zaciekawiona w każdym kierunku, może wypatrzę jakąś fokę, czy coś innego.
- Alicja - Erick się zatrzymuje a ja z nim.
- Hm? - spojrzałam się w jego oczy, a on moje. Nagle nachyla się i namiętnie mnie całuje. Przez to, że mnie zaskoczył, już na samym początku straciłam jakiekolwiek powietrze. Gdy odsunął się ode mnie, dotknął  swoim czołem moje. Jego twarz była bardzo blisko mnie, przez co serce zaczęło mi bić jeszcze szybciej niż przed chwilą, zaś na poliki wkradły mi się małe rumieńce.
- Wiesz, że cię kocham - szepcze mi w ucho. Na jego słowa uśmiecham się ciepło.
- Wiem - śmieję się szczęśliwie. Odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy się wspólnie w skupieniu na morskie fale. Zamykając oczy, zauważyłam obraz pewnej złośliwej osoby, czyli Kastiela. Czemu teraz o nim myślę? Nie wiem, ale mam nadzieję, że kiedyś się dowiem.

*****
Dom
(Noc)

Kiedy pierwsza weszłam do domu, na sofie zauważyłam śpiącego czerwonowłosego chłopaka. Czyżby się o mnie martwił? Pomyślałam i zaśmiałam się w duchu. Nagle zauważyłam Coco z jej ulubionym aparatem. Co ta dziewczyna znowu kombinuje...?
*Pstryk* Nie gadaj?! Zrobiła mu fotkę!
Otworzyłam szerzej usta z tego zdziwienia. Gdy Erick staję koło mnie i zauważa swoją siostrę, biedny robi załamkę.
- Znowu to robisz głupia siostro? - westchnął zrezygnowany, zaś blondynka podskoczyła do góry, gdyż pewnie Leizer ją wystraszył.
- Wróciliście - schowała aparat za plecami.
- Tak - chłopak spojrzał się na nią podejrzliwie, zaś niczego nieświadomy Kastiel nadal spał. Cwaniak ma pewnie mocny sen... - Nie mogę uwierzyć, że to robisz...
- Ale co!? - zdenerwowała się. Czerwonowłosy powiedział coś przed sen, zaś Coco się przez to uspokoiła. - Mogę robić co chcę - tupnęła, odwracając przy tym wzrok.
- Wiesz, że to nazywa się ,,naruszeniem czyjeś przestrzeni osobistej"? - siostra spojrzała się na niego jak na idiotę. - A tobie co? - westchnął.
- Nic...-wzruszyła ramionami.
- Czy możecie mi powiedzieć o co chodzi? - spytałam się ich przechylając głowę w bok.
- O Ali byłaś tu? - powiedziała moja przyjaciółka, zaś ja się załamałam, na dodatek na moim czole pojawiła się czerwona pulsująca żyłka.
- Myślałem, że już poszłaś na górę - tym to mnie dobił. Zaliczyłam glebę.
- Przepraszam,  że jestem ja duch - mój głos był bez uczuć. Jak ci idioci nie mogli mnie zauważyć. - To może ja pójdę po jakiś koc i przykryję tu o to tego idiotę - spojrzałam się na Kastiela, następnie wolnym krokiem ruszyłam na piętro.
Jestem załamana i zła jednocześnie, ale gdy tylko wróciłam na piętro i zobaczyłam słodko śpiącego Kastiela, moje serce przyśpieszyło, zaś wszystkie negatywne emocję zniknęły. Na szczęście pokłócone rodzeństwo poszło na górę, przez co w salonie pozostałam tylko ja i śpioszek.
Przykryłam go brązowym puszystym kocem. Mój wzrok z niewiadomego mi powodu, powędrował na spokojną twarz chłopaka i nagle pocałowałam chłopaka, mówiąc ,,dziękuje, że za mną czekałeś". Gdy się od niego odsunęłam, zaczęłam się rozglądać, nie chciałam, aby ktokolwiek to zobaczył, na całe szczęście nikogo nie było. Czuje, że serce może wyskoczyć mi zaraz piersi. O dziwo nie czuje się źle, że zdradziłam tym pocałunkiem Ericka. A może zdrada to za dużo powiedziane?
- Czyżby pokochałam Kastiela - pomyślałam szokowana, spoglądając na czerwonowłosego. - Nie! - zaprzeczyłam w myślach, przykładając pięść w okolicy klatki piersiowej. - To było tylko podziękowanie - zaczęłam sama sobie przytakiwać. - Ale czemu przez to serce mi tak szybko zabiło...? - smutna spojrzałam się na ziemię.
Wzdycham i zrezygnowana ruszam na górę. Po wykąpaniu się i ubraniu, ruszyłam do pokoju, gdy tylko do niego weszłam ukazała się moja przyjaciółka leżąca na łóżku, w dłoniach trzymała książkę z medycyny. Kiedy mnie zauważyła, przywitała mnie z ogromnym uśmiechem na twarzy, a potem wróciła do swojej lektury. Uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam do biurka z zamiarem ,,zwinięcia" z niego mego smartfona. Kiedy go pochwyciłam, od razu wysłałam esa do Katrin. Popisałam z nią troszeczkę, a kiedy skończyłam położyłam się spać. Tyle się dzisiaj wydarzyło, więc zasnęłam bardzo szybko, oddając się w całości krainie wewnętrzny ukrytych pragnień.
Ciekawie co mi się dzisiaj przyśni i czy się to spełni?

************************************************************************
 Nareszcie skończony T^T
Shiro: Przez ciebie musieli dłużej czekać *spogląda na mnie ze zgrozą* Przyznaj się miałaś lenia...raczej go masz, dlatego zajęło ci to więcej czasu? *wzdycha*
To nie tak! Po prostu myślałam, że rozdział wyjdzie krótszy, a tu niespodzianka i jest dłuższy 0-0
Shiro:...To chyba lepiej, co nie?
Tak, ale przez to moi czytelnicy musieli dłużej czekać.
Shiro: Wybaczą ci jeśli napiszesz kolejny rozdział na sobotę, bądź w niedziele *podstępny śmiech*
Postaram się specjalnie dla was <3
Ten rozdział może być bardziej bezsensu niż poprzednie, gdyż nie wiem co mi się stało, ale tak jakoś się na chwilkę wypaliłam ;-; Ale wróciłam do życia, więc spoko! 
Shiro: I to jest przykład kobiety zmiennej...
Mówiłeś coś? 
Shiro: Tak...
A co dokładnie mówiłeś *przechylam głowę w bok*
Shiro: ... *spogląda na mnie załamany* Było słuchać mnie za pierwszym razem *składa ręce na klatce piersiowej* 
Przeprasiam *robię minę słodkiego kotka*
Shiro: Przyjmuje przeprosiny...
Super!! Wracając do tematu... 
Jeszcze raz bardzo was przepraszam i dziękuje, że czekaliście za tym rozdziałem <3
Pozdrawiam!
Shiro: Ja również pozdrawiam *lekki uśmiech*
PS tak wyglądała Alicja w sukience:

(Tutaj poprawiłam oczy i usta w grafice...może kiedyś zrobię pełną wersie graficzną w komputerze XD)

PSS Rozdział zostanie jutro dokładniej sprawdzony, dlatego proszę nie zwracać zbytniej uwagi na błędy ;)

piątek, 3 czerwca 2016

Rozdział dodatkowy (Lysander+Katrin 18+)

 Uwaga w treści pojawi się treść ze sceną 18+!!
Nie będzie ona oznaczona!

Szedłem szukając wzrokiem mych przyjaciół, których przez mą nieuwagę zgubiłem w tłumie. Od czasu do czasu pytałem się grzecznie niektórych ludzi, czy czasem nie widzieli nigdzie niebieskowłosej dziewczyny o oczach zielono-niebieskich, niziutkiej blondynki o zielonych oczach, czerwonowłosego chłopaka, który ubiera się dość buntowniczo oraz białowłosej niewiasty o złotych oczach, ale niestety, nikt ich nie widział, albo nie chciał udzielać mi informacji przez mój niecodzienny, a nawet nietypowy wiktoriański styl ubierania. Być może odpychały ich moje dwukolorowe oczy, albo białe włosy z pasemkami, które na jeden bok były dłuższe. A może spieszyło się im na koncert Ericka?
Zrezygnowany usiadłem na jakieś ławce, która znajdowała się pod gałęziami pięknej kwitnącej wiśni. Jet to raczej pierwsze takie drzewo kwitnące w tym sezonie.
Wyjąłem z mego płaszcza telefon i spojrzałem się na czarny ekran, na którym pomimo wciskania  przycisku blokady, nic się nie pokazywało, gdyż wczoraj zapomniałem go naładować, bo wciągnęło mnie pisanie piosenki, na którą miałem wspaniałą wenę.
- Może tu zostanę...- wyszeptałem upatrując się piękne błękitne niebo, które od czasu do czasu białe puszyste chmury. - Dzięki temu łatwiej mnie znajdą - dodałem zamykając me oczy.
Wiosenny wiatr zaczął muskać me  poliki sprawiając, że przez chwilę przestałem wsłuchiwać się w ten denerwujący hałas, a zacząłem ,,wczytywać" się piękno przyrody.
- Przepraszam...-usłyszałem jakże delikatny i aksamitny damski głos.
Spojrzałem się na dziewczynę i mym oczom ukazała się dość niskiego wzrostu niewiasta, o krótkich sięgającym do ramion kręcących się włosach, kolorze orzecha, który wczesną jesienią wisi na drzewie, oświetlony przez słońce. Ma ona piękne duże zielone oczy o kolorze tak wyrazistym jak piękne kolory drzew, czy piękna młoda trwa. Ubrana była niebieską sukienkę z miętowym paskiem i ramiączkami. Buty miała również soczystej pięknej mięty, a były nimi balerinki. Na szyi i na nadgarstkach miała zawiązaną błękitną wstążkę z małym różowym kwiatkiem.
Kiedy spojrzałem się w jej oczy na jej polski wkradły się malutkie rumieńce w kolorze kwiatów drzewa pod którym właśnie jesteśmy.
- Chyba ci to wypadło - nieśmiało wyciągnęła w mą stronę dłoń, w której trzymała mój notatnik.
- Pewnie mi wypadł kiedy wyciągałem mój telefon z płaszcza - pomyślałem. - Dziękuje - powiedziałem uśmiechając się kiedy sięgałem po mój notes. Gdy go schowałem, chwyciłem ją za jej delikatną, małą dłoń i musnąłem mymi wargami zewnętrzną stronę rączki.
Na mój gest jej policzki zarumieniły się jeszcze bardziej, teraz były różowe, a raczej czerwone jak włosy mego najlepszego przyjaciela, zaś w jej oczach zauważyłem szczęście wyrażone przez migotanie tysięcy gwiazd tej żywej zieleni.
Uśmiechnąłem się puszczając jej dłoń, która za jej pośrednictwem wylądowała w okolicy serca chwytając przy tym troszeczkę niebieskiego materiału sukienki. Przez mój zwyczajny czyn, na jej twarz wkradło się zakłopotanie. Wyrażała je poprzez rozglądanie się nerwowo raz e prawo raz w lewo z wielkimi rumieńcami zwerbowania. Po jej minie mogłem określić, że nad czymś nerwowo myślała.
- Przepraszam, że panienkę zakłopotałem - spojrzała się nieśmiało w me oczy.- Nazywam się Lysander Rain, a ty jak się nazywasz
- wiosenny wiatr zawiał muskając nasze ciała, zaś w oddali można było usłyszeć dźwięk gitary, głos Ericka oraz krzyki fanów zespołu.
- Jestem Katrin Foxsez - uśmiechnęła się ciepło, a moje serce nagle szybciej zabiło. Nagle poczułem ciepło rozchodzące się po moim ciele. Muszę przyznać, że ostatni raz się tak czułem, kiedy Kastiel zaciągnął mnie do damskiej szatni na basenie...Niepotrzebnie mu w tedy mówiłem, że nie widziałem kobiety nagiej bądź w bieliźnie...
-Hallo...ziemia do pana Lysandra -   spojrzałem się na dziewczynę, która była blisko mnie i machała mi ręką przed twarzą lekko zaniepokojona.
- Bez ,,pan" proszę - uśmiechnąłem się, a ona odetchnęła z ulgą.
- Dobrze, ale czuje się trochę zakłopotana w twojej obecności - zaczęła się wiercić w miejscu spoglądając w dół.
Podszedłem do niej i chwyciłem ją leciutko za podbródek, podnosząc go powolutku do góry. ,,Słodka" pomyślałem spoglądając na nią.
- Nie musisz się czuć zakłopotana - szepnąłem, a ona szybko się ode mnie odsunęła. Czyżbym znowu coś zrobił nie tak?
Zauważyłem, że nie ma już takich tłumów na ulicach. Pozostali jedynie staruszkowie, rodzice którzy ze sobą rozmawiają oglądając jak ich pociechy bawią się ze sobą, biegając z pistoletami na wodę, tocząc swoją małą wojnę.
- Przepraszam, ale jestem trochę nie śmiała - spojrzała się na mnie smutno. Nagle zauważyłem, że jakiś dzieciak celuje w jej stronę wodną bronią. Szybko do niej podbiegłem, przytuliłem i odwróciłem tak, że teraz ja byłem na linii strzału. Przez to ja skończyłem cały mokry, a nie Katrin.
- Lysander! - krzyknęła przejęta, ale kiedy zauważyła, że jestem cały mokry, zasłoniła sobie usta dłonią. - Jesteś cały mokry! - przejęła się odsuwając mnie od siebie. - Jak chcesz możesz pójść do mnie, to wysuszę ci twoje ubrania...Mó-jj dom jest blisko -zaczęła się jąkać.
- Dobrze - uśmiechnąłem się, a ona rozpromieniała chwytając mnie za dłoń.
- Chodź - zaczęła iść przed siebie, prowadząc mnie. Po chwili puściła mą dłoń i zacząłem iść koło niej. Po drodze do jej domu dowiedziałem się, że jest ode mnie młodsza o dwa lata, że ma starszego brata starszego ode mnie o dwa lata. Powiedziała mi również, że chce iść do pewnego liceum, gdzie są jej przyjaciółki, ale niestety nie do wiedziałem się jaka, to szkoła. Podzięce za te informacje o jej osobie, opowiedziałem jej o sobie, z każdą mijającą chwilą, znikała jej nieśmiałość. Kiedy doszliśmy do jej domu, zdziwiłem się lekka, gdyż była to willa. Gdy weszliśmy do niego przywitali nas lokaje i pokojówki, kłaniając się nisko. Weszliśmy na marmurowe schody które znajdowały się naprzeciwko wejścia. Przy ich rozdwojeniu na ścianie wisiał obraz z dwójką dorosłych, brązowowłosą kobietą o brązowych oczach i szatynem o zielonych wyrazistych oczach oraz dwójka dzieci, najprawdopodobniej jej brat i ona sama. Skręciliśmy w lewo i szliśmy przez kilka korytarzy. W końcu weszliśmy do jej pokoju który jak na takie bogactwa był dość zwyczajny. Ściany były jasnoniebieskie z gwiazdkami małymi i dużymi, innym odcieniu błękitnego. Pod ścianą było ogromne łóżko, ściany przyozdobiły półki na książki z przeróżnymi literackimi dziełami, koło oka, które było na przeciwko drzwi, znajdowało się dębowe biurko z bardzo nowoczesnym komputerem. Na przeciwko ściany gdzie było łózko, znajdowała się ogromna szafa i dość duża niebieska pufa.
Dziewczyna podeszła do szafy i wyjęła z niej ręcznik, następnie mi go podała.
- Pójdę po jakieś ciuchy dla ciebie, a ty się rozbierz i wytrzyj -uśmiechnęła się, zaś ja przytaknąłem.
Wyszła z pokoju
Rozebrałem się do bokserek i zacząłem wycierać ręcznikiem moje włosy i ciało. Kiedy byłem już suchutki, moim oczom rzuciło się zdjęcie z piątką dzieci, była na nim ona, jej brat, blondynka o zielonych oczach, niebieskowłosa dziewczyna o różnokolorowych oczach, te dwie dziewczynki były w jednym wieku oraz czerwonowłosy chłopak, który wydawał się w wieku brata Katrin. Nie wiem czemu, ale ta trójka wydaję mi się jakaś znajoma...
Brązowowłosa weszła do pokoju.
- Przyniosłam ci ubra...nia - za jąkała się kiedy mnie zauważyła. Następnie krzyknęła cała zaróżowiona na twarzy, odwracając się do mnie tyłem. Następnie zaczęła iść tyłem w moją stronę. Kiedy była blisko mnie podała mi ciuchy.
- Po mokre ubrania zaraz ktoś przyjdzie - jej głos drżał. Przejąłem je, a ona usiadła na ogromnej pufie. Spojrzałem się na nią i na ubrania. Chyba była lekko zaniepokojona, bo calutka się trzęsła. Podszedłem do niej.
- Katrin - spojrzała się na mnie i zdziwiona przewróciła się na pufę. Uklęknąłem i przesunąłem się bliżej niej kładąc dłoń na brzeg. Nasze ciała zaczęły się stykać.
Uśmiechnąłem się.

Spojrzała się na mnie zaskoczona. Nasze serca zaczęły szybciej bić, nasze twarze zaczęły zbliżać się do siebie i pocałowaliśmy się. Nie wiem czemu tak postąpiłem, nigdy bym tego nie zrobił z dziewczyną którą znam od kilku godzin. Ale pocałunek mnie nie zaspokoił, jakoś chciałem więcej i ona chyba też.
Myślałem mymi ustami jej czoło, usta, podbródek, szyje i klatkę. Po początkowych pieszczotach, odsunąłem się od niej. Nie zadowolona spojrzała się na mnie siadając, najprawdopodobniej chciała więcej, ale i tak pomimo tej żądzy, bałem się ją skrzywdzić. Nagle, to ona mnie pocałowała, nieśmiały pocałunek przeobraził się w namiętny. Nasze języki tańczyły taniec namiętności. Po krótkiej chwili odsunęliśmy się od siebie łapiąc powietrze. Przez jej czyn zapragnąłem czegoś więcej. Sięgnąłem po suwak na plecach i zacząłem go odpinać. W tej chwili ja i ona byliśmy czerwoni na twarzy jak piwonie.
Górna część sukienki opadła na dół, ukazując większy kawałek jej ciała, zacząłem całować każdą odsłoniętą część jej pięknego białego ciała, następnie zdjąłem jej stanik i mym oczom, po raz pierwszy w życiu ukazały się piękne piersi kobiety. Nie wiedziałem co mam począć dalej odwróciłem tylko nieśmiałe wzrok, aby spojrzeć znów na nie. Dziewczyna nieśmiałe chwyciła mą rękę i nakierowała mą dłoń na jej pierś, która była nadzwyczajnie miękka i puszysta, zacząłem ją macać, zaś ona zamknęła oczy, przygryzają dolną wargę. W końcu już same dotyka ie mi nie wystarczyło, zacząłem je ssać, powodując, że zielonooka zajęczała w przyjemności. Nagle odsunęła mnie od siebie i zeszła z pufki. Ruszyła w stronę drzwi i je zamknęła, następnie zdjęła z siebie sukienkę przez co jej jedynym ubraniem stały się różowe majteczki przyozdobione koronką.
Minę serce zaczęło bić jeszcze szybciej, tak, że miałem ważenie, że zaraz mi wyskoczy z piersi.
Poszła w stronę łóżka i usiadła na nie spoglądając na mnie tak, jakby chciała mi powiedzieć wzrokiem, aby do niej przyszedł.
Przełknąłem ślinę i podeszłym do niej, chwyciła mnie za dłoń i przewróciła na łóżko, teraz to ona zaczęła mnie pięścią, swoimi delikatnymi ustami całowała mnie od czoła do pępka, kiedy była blisko mych bokserek, delikatnie je chwyciła i ściągnęła, przez co jej oczom ukazał się mój członek stojący na baczność. Zaciekawiona i zawstydzony dotknęła go, a następnie zaczęła go lizać. Było mi tak przyjemnie, że aż za jąkałem. Lizała go wzdłuż i poprzek, w końcu wzięła go sobie do ust, a ja nie wytrzymałem i spuściłem się. Z jej ust wyleciała biała sperma, którą próbowała połknąć. Kiedy wycierała usta, usiadłem i tym razem to ja przewróciłem ją na łóżko. Następnie ściągnąłem jej majtki i już byliśmy calusieńcy goli. Oboje pragnęliśmy przejść do kolejnego kroku.
Chwyciłem za mój członek i nakierowałem je konkretne miejsce. Spojrzałem się na dziewczynę, oba przytaknęła głową, że mogę działać, więc zrobiłem jedno mocne pchnięcie i nasze ciała stały się jednością. Ona zajęczała z bólu i z przyjemności. Zrobiłem kolejny ruch i było mi coraz lepiej, nie mogłem przestać. W końcu ona też zaczęła ruszać biodrami. Usiedliśmy, złączając nasze usta w namiętnym pocałunku. Było nam tak dobrze, ta żądza zawładnęła nami.
Przyśpieszyliśmy, gdyż nasza groźna zabawa zbliżała się ku końcowi. Nasza ekstaza sięgała granic, ale gdy tylko doszła do czerwonej strefy, spuściłem się w niej, a ona doszła jęcząc bardzo głośno, wycinając swe ciało wpół. Wyjąłem  z niej mego członka opadając na łożu obok niej, łapczywie łapiąc powietrze. Nie wiem czemu, ale ta chwila była najlepsza w moim życiu. Następnie przytuliłem się do dziewczyny, a ona wtuliła się we mnie.
Po jakiejś godzinie ubraliśmy się. Katrin na początku bolało w okolicy bioder, tak, że nie mogła ustać, gdyż był to jej pierwszy raz, zresztą mój też. Kiedy już byliśmy całkowicie ubrani, dziewczyna zdjęła pościel, która była brud a od spermy, wymieszana z jej krewią.
- Wiesz co...-powiedziała zawstydzona. - Zaniosę, to do pralni, a twoje ubrania już chyba wyschły - uśmiechnęła się i ruszyła w stronę drzwi. - Jak chcesz będziesz już mógł iść, gdyż koncert niedługo się skończy - uśmiechnęła się ciepło, ale gdy tylko drzwi się zamknęły, powiedziała cicho ,,do zobaczenia", zaś ja podszedłem do jej biurka,otworzyłem jedną szafkę i wyjąłem karteczkę i długopis. Na białym płótnie zapisałem mój numer i kilka prostych słów...,,Do zobaczenia ma lubo, zadzwoń do mnie kiedyś". Następnie wyszedłem z jej domu o mało si3 nie zgubiłem, ale na szczęście pomogła mi jakaś pokojówka.
Kiedy doszedłem do miejsca gdzie spotkałem się z dziewczyną, spojrzałem się na drogę, którą szedłem. Wiatr zawiał niosą ze sobą różowe płatki wiśni, które kształtem przypominały małe serduszka. Uśmiechnąłem się ciepło kiedy w moim umyśle pojawił się śliczny uśmiech dziewczyny.
Nagle ktoś chwycił mnie za ramię, odwróciłem się zdziwiony i zauważyłem trochę wkurzonych mych przyjaciół.
- Gdzieś ty polazł?! - Kastiel spojrzał się na mnie groźnie, ale w jego wzroku mogłem zauważyć ulgę.
- Przepraszam, ale zabłądziłem - posmutniałem, gdyż musiałem kłamać.
- Ach~ - westchnęła Alicja z ulgą. - Ważne, że się znalazłeś Lysander - uśmiechnęła się do mnie.
Następnie Kastiel i Rozalia, chwycili mnie za dłonie i zaczęli biec przed siebie jak się później okazało, celem naszej podróży była scena, a dokładniej kulisy.
- Co wy robicie? - spytałem się ich.
- Do robimy? - czerwonowłosy uśmiechnął się tym swoim uśmiechem. - Erick pozwolił nam wystąpić z nim na scenie przy ostatniej piosence - bardzo ucieszyłem się tym faktem.
- Słuchajcie - podszedł do nas brązowowłosy chłopak o tym samym kolorze oczu co jego włosy, tylko, że jedno jego oko było przykryte czarną opaską. Był to agent Ericka, który na imię miał Zen. - Wchodzicie już za chwilę, więc się przygotujcie - podniósł swoje kąciki ust do góry i nagle zauważyłem między nim a Katrin rażące podobieństwo. ,,Czyżby to jej bart? Czy to znaczy, że jeszcze ją spotkam?" te pytania wciąż krążyły w mej głowie, nawet podczas naszego występu, który zakończył się sukcesem.
Kiedy wróciłem do domu, podłączyłem telefon, gdy tylko się naśladował przed snem dostałem krótką, ale szczęśliwą dla mnie wiadomość ,,Dobranoc~ Katrin". Uśmiechnąłem się przykładając telefon do piersi, rozmyślając o mej pięknej ukochanej, mając nadzieję, że kiedyś znów się spotkamy.
KONIEC

**********************************************************************************
Jest to urodzinowy prezent dla mojej przyjaciółki (11.05.2016r.) z grafiką zrobioną przeze mnie. Była ona robiona na podstawie tej (link).
Katrin będzie to nowa postać, która pojawi się już niedługo (16-17 rozdział).
Shiro: Dużo wody upłynie zanim się pojawi, znając twoje chęci do pisania XD
Zamknij się Shiro! Pamiętaj co obiecywałam!
Shiro: Kocham cię wkurzać XD
Wiem >3<
Tak samo jest to pierwsza (i na pewno nie ostatnia) 18+ na moim blogu ^^ Kto by się spodziewał, że Lysio taki jest co? Wszyscy myśleli, że na blogu, pierwsza treść 18+ będzie z Kasem, czyż nie? xD
Mam nadzieję, że pomimo tego wam się spodoba ^^
Shiro: Czemu jest to rozdział dodatkowy? o-O
Jest gdyż, będzie to historia poboczna głównego opowiadania.
Shiro: Zaraz, zaraz!? Jest to historia poboczna, ale nie ma jeszcze tego rozdziału!
No oj >3< czepiasz się!
Shiro: Nie czepiam *składa ręce na klatce piersiowej* Ale mnie na serio zaskoczyłaś...
Czemu? :3
Shiro: Dodałaś to tak jak obiecywałaś na 15 tys. wyświetleń XD
...
Shiro:...?
Przecież to było wiadome...idioto!
Shiro: Po tobie to nigdy nic nie wiadomo! *olewam go*
Przepraszam za jakieś błędy, ale teraz mam urwanie głowy, więc na serio przepraszam :)
Shiro: Znowu mnie ignoruje *mówi załamany*
Pozdrawiam!
Shiro: Ja też was pozdrawiam :)

środa, 1 czerwca 2016

Rozdział 10 - część 1


 Rozdział dedykuje Lalajly K., Magdzie, Paulinie i Julce Amour!
Dziękuje za wasze komentarze, które motywują mnie do częstszego pisania <3
W poprzednim rozdziale:
Ze smutkiem i z oczekiwaniem spojrzałem na zegarek, ale jak na złość czas dłużył się niemiłosiernie. Sekunda stawała się minutą, minuta godziną, a godzina wiecznością, która na szczęście mnie nie spotka, gdyż zostało tylko dwadzieścia-pięć minut. Jak tylko zadzwoni dzwonek, zamierzam iść do mojej ukochanej, a następnie zacznę się wypytywać każdego kogo spotkam na korytarzu, czy zna osobę co posiada ten cholerny samochód. Kiedy się dowiem kto to jest, to przysięgam wam, że zabiję ją/jego za to, że skrzywdził, tą małą osóbkę, która jest tak ważna memu buntowniczemu sercu.
 
********
Alicja

Gdy pani Eliza skończyła opatrywać moje rany, odetchnęłam z ulgą. W tej chwili byłam bardzo szczęśliwa, gdyż ta męczarnia nareszcie się skończyła.
Pielęgniarka podeszła do szklanej szafy, otworzyła ją i włożyła tam ,,wodę cierpień".  Cały czas nie spuszczałam z niej wzroku. Kiedy odwróciła się, uśmiechnęła się do mnie lekko, zaś ja odwzajemniłam jej tym samym.
Ruszyła w moją stronę. Gdy była blisko mnie, usiadła na tym samym łóżku jednoosobowym, na którym ja się znajdowałam.
- Wiesz co Alicjo - zaczęła spokojnie, zaś ja spojrzałam się na nią zaciekawiona, przechylając głowę w bok. - Myślę, że to co ci się przytrafiło, nie było wypadkiem - jej głos  jest nadzwyczajnie poważny.
- To nie było wypadkiem? - wyszeptałam przestraszona. Przełykam ślinę, która przez moje gardło przechodzi bardzo ciężko oraz podnoszę moje ręce na wysokość klatki piersiowej i spoglądam na nie. Od samej myśli, że to wszystko było celowe, drżą mi dłonie.
- Nie przejmuj się - pani Melis kładzie mi dłoń na barku. Prawdopodobnie był to gest, który miał mnie podnieść na duchu i to się nawet udało. Drżenie prawie całkowicie ustąpiła i na dodatek dzięki temu małemu czynowi jest mi trochę lepiej. Spojrzałam się na nią. Kobieta znowu się uśmiechała.
Cały czas spoglądam na nią zaciekawiona z jedną myślą, a brzmiała ona tak...,,Jak ona może się tak często uśmiechać...?" Zachichotałam, bo w końcu też wszyscy uznają mnie za uśmiechniętą osobę, ale niestety...w większości jest to tylko przykrywka ukrywania mojego bólu przed innymi...co ja gadam? Przed sobą...
- Wszystko w porządku? - pyta się mnie, a ja wstaje z miejsca. Przytakuje i ruszam w stronę drzwi.
- To ja już idę - moje oczy, cały czas przykrywają przypadkowe kosmyki, wyciągam rękę w stronę klamki i kiedy już kładę na nią dłoń, na chwilę się zatrzymuje. ,,Alicjo weź się w garść!" wykrzykuje w duchu. - Do widzenia! - krzyczę. Kiedy wychodzą z pomieszczenia, żegnam uśmiechem pielęgniarkę i ruszam w głąb korytarza.
- Czy to wszystko co się stało było tylko wypadkiem - myślę, a przed mymi oczami pojawia się obraz, na którym jest samochód i te rażące światła. Potrząsam szybko głową, aby się pozbyć tego widoku. - Czy to wszystko wydarzyło się specjalnie? Nawet jeśli tak, czy to by był kolejny atak fanek Ericka? Czy znowu ktoś zostałby przeze mnie rany? - zatrzymuje się i spoglądam na swoje buty, gdyż w mej głowie znowu pojawił się obraz przyszłości, ale nie takiej bliskiej, tylko o wiele odległej, z czasów gdy mój narzeczony stawał się sławny. Mimowolnie po moich polikach spłynęły słone łzy. - Jeśli odpowiedź brzmi ,,tak" na trzy ostatnie pytania, to nie chce nikogo w to mieszać. Nie chce nikomu sprawiać kłopotów...-wzięłam głęboki w dech, gdyż zdecydowałam się już więcej nie martwić, bo w moim krótkim życiu nie ma czasu na smutki. Uśmiechnęłam się szeroko, wycierając łzy i  wolnym krokiem ruszyłam w stronę sali plastycznej.

Kiedy już pod nią byłam, stwierdziłam, że nie opłaca mi się iść na lekcję, gdyż ostało z pięć minut do jej końca. Zrezygnowana wzdycham i ostrożnie siadam pod ścianą, koło drzwi.
Kiedy dzwoni dzwonek, pierwsza z klasy wybiega Rozalia. Dziewczyna była tak szybka, że aż włosy mi zafalowały pod wpływem powietrza, które wytworzyła. Szokowana szybkością dziewczyny, zamrugałam (lekko) rozkojarzona. Nagle złotooka zatrzymuje się, a następnie się cofa. Kiedy jest na przeciwko mnie, kuca spoglądając w me oczy.
- Alice gadaj co się stało? - mówiła bardzo szybko. Tak szybko,że musiałam przez chwilkę zastanowić się nad tym co mówi.
- Nie mam ochoty o tym gadać...- Rozalia skrzywiła się lekko z niezadowolenia. - Pogadamy o tym później...oke? - uśmiecham się przechylając głowę lekko w bok. Białowłosa z niechęcią przytakuję.
- Alicja - słyszę moje imię, wypowiedziane przez tak bliską mi osobę. Spoglądam w stronę klasy i moim oczom ukazuję się czerwonowłosy chłopak. Jest on troszeczkę zmieszany, że mnie tu widzi, ale czemu? Tego już niestety nie wiem.  - Co ty tu robisz? -  zaczął opierać się o kurtynę drzwi. - Myślałem, że będziesz u tej ję...- przerwał, gdyż spojrzałam się na niego groźnie, bo nienawidzę przekleństw - znaczy pielęgniarki - złożył ręce na klatce piersiowej i zaczął udawać obrażonego.
Za chwilę z klasy wychodzi zdołowana Coco, która przytula się do nieźle zarumienionego blondyna, zresztą na jej policzkach również widnieją różowiutkie plamki. Czy ona, aby na pewno jest zdołowana? Czy tylko udaję, aby się do nieco poprzytulać...?
Zrezygnowana wzdycham, zaś dziewczyna  zdążyła mnie zauważażyć i uśmiecha się promienie, ,,odklejając się" od blondynka, który wydawał być się lekko z tego niezadowolony. Czyżby moja przyjaciółka wreszcie sprawiła, że zaczął czuć do niej mięte?
- Jak się czujesz? - jej głos był przesiąknięty troską. Szybko łapie mnie za barki. Zaskoczona spoglądam na jej dłonie. - Ali żyjesz! - krzyczy potrząsając mną z zamkniętymi oczami. Czy ona nie widzi, że ze mną jest wszystko dobrze!? Oczywiście, że nie, bo nawet się na mnie nie patrzy!
- Chocolate zostaw ją - dochodzi do moich uszu, aksamitnie czysty głos różnookiego. Na jego słowa blondynka przestaję mną potrząsać. Puszcza mnie i wstaję na równe nogi, następnie spojrzała się na chłopaka jakby obrażona z nadymionymi policzkami.
Spoglądam na wszystkich mych przyjaciół,  na Nataniela, na bliźniaków, na Rozalie, na Lysandra i na Coco oraz Kastiela, cała paczka daje mi szczęście i nadzieję, gdyż bez nich już dawno bym się załamała i pogrążyła w nicości...ale mam jedną wielką nadzieję...że nie opuszczą mnie po tym jak się dowiedzą o mej chorobie. Nie!
Potrząsam głową.
Oni mnie nie opuszczą, nie są tacy. Nagle przed swymi oczami zauważam czyjąś dłoń. Po bransoletce z gitarą, orientuje się do kogo należy. Uśmiecham się, chwytając ją. Spoglądam na chłopaka, który się nawet na mnie nie patrzy, gdyż chce ukryć przede mną swoje zarumienione policzki. ,,Słodki" myślę, wstając z ziemi. W tle słyszę chichoty moich przyjaciółek.
- A właśnie! - nagle Blacka olśniewa. - Muszę dorwać osobę, przez, którą cierpiałaś! - ekstremalnym tempem wyciągnął z kieszeni telefon i zaczął w nim coś szukać. Kiedy w końcu znalazł to co chciał, podszedł do Armina. - Znasz może osobę, co ma taki samochód? - czarnowłosy spogląda na zdjęcie.
- Niestety nie - odpowiada, potrząsając lekko głową.
- A może ty? - robi krok w stronę Alexy'ego, ale ten tylko potrząsa przecząco głową. Następnie Kastiel podchodzi do innych osób z naszej ekipy. Kiedy od niechcenia pokazuje zdjęcie Natanielowi, chłopak jakoś dziwnie zareagował, ale pomimo tego, powiedział jak inni, że nie wie do kogo może on należeć...Ale ja podejrzewałam, że blondy co wie.
Nagle do naszych uszu, doszły głośne piski dziewczyn. Pomimo tego, że byliśmy na pierwszym piętrze, było je słychać tak jakby znajdowały się tuż blisko nas. Nagle przeszły mnie zimne dreszcze. Czyżby śmierć mnie liznęła?
- Co się tam dzieję do cholery! - krzyknął ze zdenerwowaniem Kastiel, zaś ja zasłoniłam uszy.
- Idziemy tam? - Rozalia spogląda na nas z zaciekawianiem, zaś w jej złotych oczach zauważyłam iskierki podekscytowania. Przytakujemy i idziemy w korytarzami, które mają poprowadzić nas na dziedziniec.
Nie wiedząc czemu nękało mnie dziwne uczucie, że o czymś zapomniałam...O czym bardzo ważnym...tylko o czym...?
Zatrzymuję się, następnie łapię się za brodę spoglądając w dół.
- Ali - do mych uszu dochodzi głos Leizer. - Czy coś się stało? - spojrzała się na mnie z troską.
- Nie...- ruszyłam przed siebie, a blondynka dotrzymuje mi kroku. - Tylko mam wrażenie, że o czymś zapomniałam - cały czas próbuję zajrzeć do moich ukrytych myśli, aby odnaleźć, to zapomniane wspomnienie.
- Znowu...-mówi z rezygnacją. Spoglądam na nią złowrogo, ale ona tylko zaśmiała się.
- Coco i Erick mają ten sam uśmiech - myślę i nagle mnie coś olśniło. - Erick...randka!! -krzyczę w myślach strzelając sobie mocnego facepalma. Wszyscy spojrzeli się na mnie zaskoczeni.
- Co jej jest...? - szepcze Armin do Rozali, ale ta tylko wzrusza ramionami na znak, że nawet ona tego nie wie.
Kiedy zbliżyliśmy się do tłumu dziewczyn i stojących za nimi przedstawicieli płci męskiej, zauważyłam, że za bramą znajduje się zaparkowane czarne ferrari, należące do Ericka!
Nagle ktoś mnie popycha. Bym zaliczyła dzisiejszym dniu, kolejną glebę, ale w ostatniej chwili złapał mnie Kastiel. Szybko mu podziękowałam i spojrzałam się na sprawce, a raczej na sprawczyni, którą okazała się być Amber. Blondynka spoglądała na mnie wściekle, nagle prychnęła obracając głowę w bok, zaś po moim czole spłynęła animowska kropelka.
Nagle blondyna pstryka palcami.
- Zróbcie przejście! - krzyknęła, zaś tłum się rozstąpił z obawy przed dokuczaniem dziewczyny. Zadowolona (zła) bliźniaczka Nata ze swoją świtą ruszyła w stronę brata Coco, zaś my po chwili ruszyliśmy za nią.
- Hej skarbie - powiedziała do Ericka, a następnie przytuliła się do niego i zaczęła jeździć palcem po jego umięśnionej klacie. Biedny chłopak, próbował ją od siebie odsunąć, ale ta nie ustępowała. Na jego twarz wkradło się zmieszanie, wymieszane z nitką zdenerwowania.
- Puść mnie - powiedział ze sztucznym uśmiechem.
- Ale my się kochamy~- powiedziała słodko, wyciągając telefon z torebki.
- Ale MY nawet się nie zna - przerwał, bo blondyna cyknęła im zdjęcie. Po czole mojego ukochanego spłynęła animowska kropelka.
- Aaa! - krzyczy podskakując. - Spójrz jak do siebie pasujemy! - przyłożyła do jego twarzy telefon, pokazując mu zdjęcie. Spojrzałam się na Nataniela...biedny robił załamkę, co mu się dziwić, jeśli bym miała taką siostrę jak ona, to też bym się załamała, ale na szczęście jestem jedynaczką.
- Amber! - krzyczy, zaś jego siostrzyczka spogląda na nas. - Zostaw go! - składa ręce na klatce piersiowej. Oj~Nat jest śmiertelnie poważny.
Nagle zaczął kropić deszcz.
- Alicja! - krzyczy Erick, ,,delikatnie" odsuwając od siebie żmiję, następnie podbiega do mnie z wielkim banem na twarzy. - Hejka ludziska! - obdarowuje ludzi z mej paczki promiennym uśmiechem. Inni również się z nim witają.
- Ej! Ja go pierwsza zauważyłam - blondi tupie niezadowolona nogą.
- Wiesz co! - krzyczę wściekła. - Idź już lepiej, bo ci się ta maska zmyję - uśmiecham się złowieszczo.
- Nic mi się nie zmyję, to jest mój naturalny wygląd - zarzuca grzywką.
- Taaa~ Prawdziwy, ale chyba po operacji i masie kosmetyków - chichoczę, zaś dziewczyna czerwieni się ze złości.
- A ty co taka mądra - na jej twarz wkradł się grymas, który oznajmiał zadowolenie. - Ty nawet go nie znasz - kładzie dłonie na barki.
- Ja niby nie znam go? - pytam się z lekką rezygnacją w głosie. No powiedźcie mi jak możne być tak głupim. - Niezłe żarty - zaczynam się śmiać.
- Znamy się i to bardzo dobrze - mój chłopak podchodzi do nas,
-Ale ską...d?- pyta się go szokowana.
- T-A-J-E-M-N-I-C-A - literuje, zaś dziewczyna czerwieni się ze złości...znowu.
- Dziewczyny idziemy! - mówi ze zdenerwowaniem w głosie do swoich psiapsiółek, odchodząc. - Zadzwoń~-powiedziała, kiedy przechodziła obok rockmena o zielonych oczach. Biedny pod wpływem jej głosu, dostał dreszczów.
- Idziemy - chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę samochodu.
- Papa~! - krzyczę do mych przyjaciół. - Do zobaczenia! - chłopak otwiera przede mną drzwi do samochodu. Pomaga mi do niego wsiąść, a potem sam siada na swoje miejsce, zapina pasy i rusza z piskiem opon.
- A właśnie...-spoglądam na niego. - Zauważyłem już wcześniej, ale co ci się stało? - był skupiony na jeździe.
- A~ Prawię potrącił mnie samochód - westchnęłam. Nagle chłopak zatrzymał się z piskiem opon. - C-Co ty wyprawiasz!? A jeśli ktoś by za nami jechał - spojrzałam się lusterka, na szczęście za nami nikogo nie było. - Ruszaj idioto! - krzyczę i potrząsam nim lekko.
- Ok...ey - mówi jakiś nieobecny i rusza.
Między nami zapanowała cisza. Spojrzałam się na Ericka, który skupiał się na drodze. Po jego wyrazie twarzy mogłam stwierdzić, że nerwowo się nad czymś zastanawia.
- Wiesz co Alicja...-odzywa się pierwszy raz od dłużej chwili. - Niedługo przyjedzie Zen, powiem mu, aby cię ochraniał - spogląda na mnie ukradkiem i uśmiecha się.
- Zen? - pytam się zaskoczona. Następnie przechylam głowę.
- Nie gadaj mi, że o nim zapomniałaś - biedny chyba się załamał tym co powiedziałam. - Przecież to twój przyjaciel z dzieciństwa I-D-I-O-T-K-O -śmieję się ze mnie, zaś ja nadymam policzki. - No wiesz...brązowowłosy chłopak, o tym samym kolorze oczu. Skryty, tajemniczy, można by powiedzieć tsundere (wyjaśnienie pod rozdziałem) - nadal milczę, Erick wzdycha - mój menadżer łamany na ochroniarz - dostał jeszcze większej załamki.
-Aaaa~ - uderzam pięścią w otwartą dłoń, pokazując tym, że mnie olśniło. - Zaraz, zaraz, zaraz!!! Zen przyjeżdża! Yuhu! - myślę szczęśliwa. Nagle coś mnie olśniło. - Będzie mnie ochraniał? Że co? - powiedziałam i złożyłam ręce na klatce piersiowej, obrażając się.
- No nie gniewaj się - wzdycha. - Wiesz, że ja wszystko robię, aby cię obronić - jego głos przepełniony jest troską.
- I czemu z tobą nie przyjechał?
- Miał coś do załatwienia - znów się uśmiechnął.
- A co mianowicie? - co mi się dzisiaj stało z tymi pytaniami? No znowu, kolejne!
- Pojechał do rodziny od niechcenia - posmutniał. - Pamiętasz, że on ma siostrę o imieniu Katrin - o niej, to pamiętam w końcu prawie każdy wieczór ze sobą piszemy. - Wiesz...martwi się on o to, że przez niego jest samotna...
- A właśnie czemu pojechał od ,,niechcenia"? - uśmiecham się lekko.
- Bo mówił, że chciał jechać ze mną - śmieję się.
- Że co? - pytam się myślach szokowana. - Czyżby Zen kocha Ericka - na moją twarz wkradły się rumieńce, zaś me serce przyspieszyło, bo mojej głowie zaczęły pojawiać się zakazane sceny.
- Alicja...Nie wyobrażaj sobie byle czego - po jego czole spłynęła animowska kropelka.
- Oki - zrobiłam kółeczko z palców.
- A tak właściwie, to gdzie jedziemy? - spytałam się podekscytowana.
- Gdzie jedziemy? Pytasz się? - na jego twarzy pojawia się zadziorny grymas. - Jedziemy tam, gdzie poprowadzą nas drogi~

************************************************************************
Rozdział napisałam w dwie godziny :3 Pomyślcie sobie jak będę szalała nimi w lato XD
Shiro: Jak zawsze będziesz miała coś do roboty, ale się będziesz nudzić i pewnie postanowisz pisać rozdział...
Co nie? XD
Dodaję rozdział dzisiaj, a nie w sobotę, gdyż w niedziele jadę na wycieczkę i wracam z niej w środę, dlatego nw, czy rozdział pojawi się w następny weekend. Może jakiś krótki? Ale nic nie obiecuje ^^
Do czasu wakacji chce wrócić do dodawania rozdziałów co tydzień, zaś w lato (planuje) dodawać je co 2/3 dni, a nawet czasem co 1 ^^
Shiro: Obiecanki cacanki, zobaczymy w lato *patrzy się na mnie podejrzliwie*
Zobaczymy XD
Shiro: Jeśli masz takie plany, to może planuj dalej rozdziały, bo jak dobrze pamiętam, masz ich na razie zaplanowane 17 :)
Może i 17, ale każdy podzielę na 2/3 części XD
Shiro: Co oni z tobą mają...
No właśnie nw XD
Pozdrawiam!
Shiro: Również pozdrawiam.
PS Mogą być błędy, gdyż przez tę burze cały czas głowa mnie boli...ach~te wyczucie na zmianę pogody XD
PSS Wszystkiego najlepszego z okazji dnia dziecka!! <3
(Jeszcze 140 wyświetleń i pojawi się rozdział dodatkowy!)

*Tsundere -> osoba jest z początku zimna, oschła i nieufna powoli otwiera się ku innym i odkrywa swoją wrażliwą stronę