sobota, 29 sierpnia 2015

Rozdział 1

Rozdział dedykuję Coco <3 Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!!

Miałam piękny sen.
Sen, w którym wreszcie byłam szczęśliwa. Wreszcie mogłam żyć pełną życia i bawić się na okrągło nie zapominając o niczym ważnym. Mogłam zawsze się przytulać do mojego ukochanego narzeczonego. On całował mnie i mówił, że nigdy mnie nie opuści, że zawsze będziemy razem, ale niestety to wszystko jest jednym wielkim kłamstwem. 
On opuścił mnie, po prostu zginął. Złamał naszą obietnice.
A ja wciąż płacze i płacze ubolewając. 
Z każdą chwilą pochłania mnie bezgraniczna ciemność. Ciemność, która jest jak bezdenna dziura.

Nagle w tej ciemności dostrzegam światełko w tunelu. 
Słysze moje imię wypowiedziane przez jakiegoś chłopaka. Zaczynam się kierować w stronę światła, a gdy w nie wchodzę, widzę mojego najlepszego przyjaciela. 
Mojego drugiego ukochanego. 

******

Obudziły mnie promienie słoneczne wchodzące przez okno. Otworzyłam leiwie oczy,  wstając do pozycji siedzącej, następnie przeciągam się tak, że moich plecach można było usłyszeć przyjemne chrupnięcie i ziewnęłam. Wstałam od niechcenia z mojego łóżka, podeszłam wolnym krokiem do szafy i wyjęłam z niej koszule combi w czerwoną kratę, oraz czarno-czerwone leginsy z koronką, zarzuciłam sobie te ubrania na bark zamykając szafę, następnie przesunęłam się w bok, otworzyłam niewielką szufladę z dodatkami. Wyjęłam z niej rękawiczki z siateczkami ze wstążkami, czarne skórzane rękawiczki bez palców i czerwoną bransoletkę z breloczkiem. Następnie wzięłam do ręki czerwoną szkatułkę w białe koniczynki. Otworzyłam nią i wyjęłam z niej wisiorek z złotymi koralami, białym kwiatem, oraz zawieszonym na ten kwiat serduszkiem, później wzięłam łańcuszek wykonany z białego srebra, na którym był zawieszony piękny pierścionek z dużym diamentem. Zwinęłam z tego pudełka jeszcze moją niebiesko-czarną spinkę. Wstałam z ziemi i wolnym krokiem wyszłam z pokoju. Ruszyłam przed siebie, otworzyłam drzwi na przeciwko mojego pokoju i weszłam do łazienki. Położyłam ciuchy na pralce i podeszłam do lusterka. Spojrzałam na siebie swoimi zielono-niebieskimi oczami. Wzięłam szczotkę położoną na umywalkę i zaczęłam przeczesywać swoje długie jasno-niebieskie włosy, które sięgały aż do ziemi. Czesałam je dobre dziesięć minut, aż w końcu zaplotłam je sobie w warkocz i związałam je czarną gumką, następnie wpięłam we włosy moją spinkę, oraz założyłam dwa medaliki. Ten z pierścionkiem schowałam pod bluzkę, a ten drugi założyłam normalnie. Naciągnęłam na ręce dwie pary rękawiczek, założyłam bransoletkę na lewą rękę i westchnęłam. Później pokierowałam swój wzrok na słoiczek z pigułkami. Wyjęłam z niego jedną pomarańczo-żółtą pigułkę i ją połknęłam.
Wyszłam z łazienki i wolnym krokiem ruszyłam na parter. Weszłam do kuchni urządzonej w nowoczesnym stylu. Podeszłam do chlebaka, wyjęłam bochenek i ukroiłam sobie dwie kromki chleba. Jedną włożyłam sobie do ust.
Przeszłam przez salon. Gdy byłam na korytarzu założyłam moje czarne letnie kozaki z białymi sznurówkami sięgające do łydek. Sięgnęłam do klamki i już gdy miałam wychodzić usłyszałam ciche ,,hm,,. Spojrzałam się za siebie i dopiero teraz zauważyłam moją ciocie siedzącą w jadalni, przy czteroosobowym stole. Wyjęłam chleb z buzi i uśmiechnęłam się głupio mówiąc:
- Dzień Dobry ciociu.
Ona westchnęła zrezygnowana i powiedziała:
- Dzień dobry Alicjo - uśmiechnęła się i powiedziała mi machając ręką:
- Lepiej już idź, bo się spóźnisz.
Spojrzałam się w jej jasno-fioletowe oczy i uśmiechnęłam się szczęśliwa.
- Wychodzę! Do zobaczenia po szkole ciociu! - krzyknęłam wychodząc z domu.
Wyszłam na ulice, zjadłam szybko chleb i ruszyłam wolnym krokiem przez park.
Może wam się tak przedstawię. Nazywam się Alicja Linder, właśnie zaczynam drugi rok nauki w szkole Słodki Amoris. Normalna osoba była by dość podekscytowana zaczęciem nauki w nowej szkole, ale ja nie. Może po prostu to jeszcze do mnie do końca nie dotarło?
Urodziłam się pod koniec lipca, mój znak zodiaku to lew. Mieszkam z ciocią, ponieważ moi rodzice obecnie pracują za granicą. Bardzo lubię słuchać muzyki rockowej. Bym wam powiedziała więcej o sobie, ale się spóźnię.
Przyśpieszyłam kroku, aż w końcu moim oczom ukazała się moja nowa szkoła, szybko weszłam na plac. Gdy w końcu byłam już w szkole, zobaczyłam długi korytarz, po obu stronach znajdowały się szafki. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to drzwi po prawej stronie z napisem Pokój Gospodarz, troszeczkę dalej znajdowała się sala A, a kolejne drzwi po owej sali miały na sobie napis Pokój nauczycielki. Podeszłam do trzecich drzwi i już gdy miałam pukać, wyszła z pokoju nauczycielskiego pani dyrektor. Gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się, a ja cofnęłam się kilka kroków.
- Dzień dobry - powiedziałam spokojnie.
- Dzień dobry. To ty jesteś Alicja Linder, nowa uczennica? - spytała mnie się z uśmiechem, który w pierwszej chwili wydawał mi się straszny.
- Tak, to ja jestem Alicja Linder.
- Dobrze Alicjo. Jutro idź odebrać w pokoju nauczycielskim twój plan lekcji, a w dniu dzisiejszym znajdź sobie kogoś do oprowadzenia ciebie po szkole. Najlepiej pójdź spytać się głównego  gospodarza Nataniela, żeby cię oprowadził, on pewnie znajduje się w pokoju gospodarza, - pokazała mi ruchem głowy gdzie znajduje się o wy pokój - lub sama się przejdź i zobacz co jest gdzie - znowu się uśmiechnęła. - Z okazji, że dzisiaj jest rozpoczęcie roku szkolnego, proszę jutro stawić się do szkoły i ze wszystkimi przywitać.
Przytaknęłam głową. Dyrektorka odeszła.
- Tak jest kapitanie - powiedziałam cicho salutując. Następnie odwróciłam się na pięcie i bam.
Upadałam na ziemię, ponieważ na kogoś wpadłam.
- Ała - wyszeptałam cicho masując mój, troszeczkę, obolały tyłek, następnie przeniosłam mój wzrok na ktosia i ujrzałam chłopaka z pięknymi czerwonymi włosami.
Czerwonowłosy w skupieniu spoglądał na mnie swoimi brązowymi oczami. Wstałam z ziemi mówiąc:
- Dzień dobry, jestem nowa - wolałam się z nim przywitać niż przepraszać go, że na niego wpadłam, chociaż, że to była moja wina.
- Co mnie to?
- Zawsze jesteś taki milutki - uśmiechnęłam się zawadiacko.
- Szczególnie dla tych nowych - wyszczerzył ząbki, a zaraz dopowiedział nadal się uśmiechając:
- Jestem Kastiel.
- Ja jestem Alicja. Wiesz co, wpadnę później. Dopiero co przyjechałam i muszę rozejrzeć się po szkole.
Zaczęłam iść, a gdy go miałam już wymijać, poczułam na swoim ramieniu silny uścisk, spojrzałam się na niego, a nasze wzroki się napotkały. Przez co zarumieniłam się lekko.
- Jak chcesz to ja mogę cię odprowadzić.
- Bardzo chętnie.
Chwycił mnie za rękę i zaczął oprowadzać mnie po całej szkole, pokazał mi gdzie jest klasa B, klasa biologiczna, językowa, geograficzna  itp. Gdy wskazał mi już wszystkie miejsca nauki pokazał mi gdzie jest klub ogrodników, oraz klub koszykarski, co wiązało mi się z pokazaniem sali gimnastycznej i szatni. Gdy byliśmy na dziedzińcu zatrzymał się, spojrzał się na mnie, następnie przemierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Wiesz co...-zaczął -...muszę ci coś powiedzieć.
- Co takiego? - przechyliłam głowę lekko w bok.
- Jak tak ci się przyjrzę, to na serio jesteś płaską dechą...-powiedział poważnie.
- Eh?! - spojrzałam się na niego oszołomiona.
- Możesz powtórzyć? - spytałam się go na wypadek jak bym się przesłyszała.
On położył mi rękę na ramie, spojrzał mi się w oczy i powiedział poważnie:
- Mówiłem, że jesteś płaską deską.
- Co za zboczeniec - pomyślałam, a na moim czole pojawiła się pulsująca żyłka.
Chwyciłam go za dłoń, on spojrzał się na mnie oszołomiony, a następnie przerzuciłam go sobie przez ramię. W tej chwili byłam wdzięczna mojemu przyjacielowi, za to, że nauczył mnie samoobrony oraz karate.
Chłopak upadł na ziemie z hukiem, następnie spojrzał się na mnie wściekły. Odeszłam kilka kroków od czerwonowłosego, spojrzałam się na niego spod byka i ruszyłam do domu, pozostawiając go samemu sobie.

Wyszłam szybko do domu, nie witając się z nikim. Ruszyłam na piętro do mojego pokoju i walnęłam się na łóżko wściekła.
- Co to za koleś. Jak śmie mnie tak obrażać. Jakiś głąb, na pewno nie jest tak miły, słodki, uczciwy jak...-przerwałam, aby smutno spojrzeć się przed siebie, nie chciałam w tej chwili wymawiać jego imienia, zbyt bardzo za nim tęskniłam. Przewróciłam się na plecy, następnie wyjęłam za bluzki pierścionek i spojrzałam się na niego smutnym wzrokiem.
- On musiał mnie opuścić, aby mi pomóc - wyszeptałam smutna zapominając o tym czerwonym baranie, a samotna łza poleciała po moim policzku. Przewróciłam się na bok wzdychając. Gdy się uspokoiłam wstałam z łóżka i wolnym krokiem ruszyłam na parter.
- Ciociu! Jesteś? - zadałam pytanie wchodząc do salonu, ale niestety odpowiedziała mi głucha cisza. Ruszyłam do kuchni i zauważyłam zawieszoną karteczkę na lodówkę, szybko ją zerwałam i przeczytałam ją cicho pod nosem.
,,Droga Alicjo, przez nadchodzące dwa tygodnie nie będzie mnie w domu. Pojechałam na trochę pomóc twoim rodzicom w pracy. Proszę nie zapomnij wziąć wyznaczonej dawki leków rano i wieczorem. Jak by co moja karta kredytowa znajduje się w pierwszej szafie koło lodówki, masz tam wystarczającą kwotę, abyś mogła przeżyć te dwa tygodnie.
Pozdrawiam twoja kochana ciocia."
-No pięknie...znowu będę sama - wyszeptałam smutna.
Pogięłam karteczkę i rzuciłam ją do kosza stojącego w rogu pomieszczenia.
Poszłam do salonu i walnęłam się na kanapę, która znajdowała się przed telewizorem. Wzięłam pilot do ręki i włączyłam TV. Przeskakiwałam z programu na program.
Minęło dobre dziesięć minut, ale nic ciekawego nie znalazłam. Zrezygnowana przełączyłam na kanał z piosenkami, akurat leciała piosenka z jednego moich ulubionych zespołów rockowych.
Ich muzyka jest dość piękna, różni się ona od innych grup.
Zaczęłam spoglądać na pięknego piosenkarza o czerwonych włosach, oraz jasnozielonych oczach, przypominające trochę niebieskie. Od razu mój wcześniejszy smutek powrócił. Nagle mój telefon zadzwonił, zaczęłam go szukać między poduszkami, gdy wreszcie go znalazłam na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie uśmiechniętej blondynki o jasnozielonych oczach. Uśmiechnęłam się i odebrałam telefon.
- Słucham - powiedziałam szczęśliwa.
- Ali~! - wydarła się do telefonu moja przyjaciółka.
- Coco~! - okrzyczałam jej. Zawsze do siebie mówimy skrótem, akurat Coco jest skrótem od jej pełnego imienia Chocolate.
- Słuchaj, słuchaj - powiedziała szczęśliwa. - Wiesz, co przyjeżdżam do ciebie! - krzyknęła uradowana.
- Na serio?! - nie mogłam uwierzyć to co słyszałam, moja przyjaciółka z dzieciństwa przyjeżdża do mnie. - A co z twoimi opiekunami? - zadałam jej pytanie, trochę się uspakajać.
- Spokojnie, zgodzili się ,wiesz jacy oni są zawsze mi pozwalają - również się trochę uspokoiła.
- Coco to kiedy przyjeżdżasz?
- Za tydzień - zaśmiała się. - Dalej nie mogłaś się wyprowadzić?
- Wiesz...-zaczęłam smutna, a zaraz dodałam już troszeczkę szczęśliwiej-...chciałam poznać ludzi, którzy by ze mną się nie kolegowali z litości.
- Do jasnej anielki Ali! - krzyknęła zbulwersowana, a ja na chwilę odstawiłam słuchawkę od ucha.
- Ile razy mam ci mówić, że  poprzednio nikt się z tobą litości nie kolegował, tylko na serio normalnie.
- Ta na pewno - przewróciłam oczami.
-...
- Coco?
-...
- Coco? Obraziłaś się?
- Nie - powiedziała szybko. -  Tylko muszę trochę odsapnąć, od tych emocji - jak bym ją widziała, to pewnie by się lekko uśmiechnęła.
- Oke...już?
- Tak już. Wiesz co ja muszę kończyć - powiedziała smutno.
- Dobrze, to papa - powiedziałam równie smutno.
- Papa - rozłączyła się.
Odłożyłam telefon i położyłam się na kanapę. Spojrzałam się na zegarek, właśnie wybiła godzina trzynasta. Westchnęłam zrezygnowana.
- Może się przejdę...-zaproponowałam sama sobie.

Po chwili wyszłam z domu, ruszając w stronę parku. Maszerowałam dobre kilka minut, aż w końcu usiadłam na ławce na obrzeżach parku. Oparłam się i spojrzałam się w błękitne niebo. Siedziałam tak dobre kilka minut, aż nagle poczułam szturchnięcie w nogę. Nie zwracałam na to zbytniej uwagi. Gdy jeszcze raz je poczułam, spojrzałam się zdziwiona w dół i moim oczom ukazał się wielki czarny pies, trzymający w pysku patyk, którym mnie szturchał.
- Chcesz, żebym ci go rzuciła? - spytałam się niepewnie, kierując w jego stronę rękę. Pies zawarczał, ale po mimo tego i tak go pogłaskałam. Zaraz zaczął machać ogonem.
Wzięłam patyk z jego pyska i go rzuciłam, a piecho pobiegł za nim.
- Niby taki groźny, a taki milutki - zachichotałam.
- Niby taka płaska decha, a taka silna - zaśmiał się podchodzący do mnie Kastiel.
Szybko schowałam się za ławkę, a ten zaczął się ze mnie śmiać.
- No nie, teraz to ci już wybaczam to przerzucenie przez ramię - uśmiechnął się zawadiacko.
- Ale ci się należało - powiedziałam cicho pod nosem, spojrzałam się na niego podejrzanie, analizując jego wygląd.
Ubrany był w czerwony T-shirt z logiem mojego ulubionego zespołu Winged Skull, w stylową czarną skórzaną kurtkę, w dość luźne dżinsy, z łańcuszkiem po bokach, oraz adidasy w kolorze czerni, czerwieni i bieli.
- Wiesz co...-zaczęłam nie pewnie.- Fajną masz bluzkę z logiem Winged Skull - uśmiechnęłam się lekko.
- O~ Podejrzewałem, że taka mała dziewczynka jak ty, to raczej nie będzie znała zespołów rockowych, bardziej bym stawiał na znaczki kucyków ponny, a tu taka niespodzianka - podniósł ręce na wysokość głowy, cofając się o jeden krok i śmiejąc się.
- Haha - zaśmiałam się głupio, a zaraz dodałam z uśmiechem:
- Zobaczymy, czy ten mały chłopczyk wie jak się nazywa wokalista tego zespołu.
- Ha - zaśmiał się. - Jak bym nie wiedział - założył ręce a piersi. - Gitarzystą, a zarazem piosenkarzem jest Erick Leizer - uśmiech cały czas nie schodził mu z twarzy.
- Brawo, brawo - klasnęłam dwa razy. - Jesteś mistrzynio! Właśnie wygrałeś teleturniej gwiazd -zaśmiałam się upadając na ziemię. On podszedł do mnie, stanął nade mną i spojrzał się w moje oczy uśmiechając się lekko.
Spoglądał na mnie tak długo, aż nie przybiegł ten pies.
- Demon, gdzieś ty był? - powiedział Kas, nachylając się i głaszcząc piecha.
- To twój pies? - spytałam się go uśmiechając.
- Tak - odpowiedział dumnie, a ja zachichotałam.
- Fajniutkiego masz psa Kastiel - podniosłam się z ziemi do pozycji siedzącej.
- Jak bym nie wiedział - powiedział dumnie, następnie spojrzał się w moje oczy, a zaraz razem znaczyliśmy się śmiać.

Gadaliśmy dobre kilka godzin. Dowiedziałam się, że Kas gra w zespole na gitarze i lubi bardzo triki Ericka jak podrzuca gitarę w teledyskach i na koncertach. Dowiedziałam się również, że jego przyjacielem jest niejaki Lysanser, który ubiera się dość specyficznie. Powiedział mi, że mnie z nim jutro pozna. Po naszej rozmowie wiem również, że nienawidzi tego głównego gospodarza Nataniela, niestety nie chciał mnie oświecić, dlaczego tak go nie lubi.
Oprócz rozmowy bawiliśmy się z Demonem. Kas na początku był bardzo zdziwiony, że ten bydlak mnie słucha. Mówił :,,Jak to możliwe. On słuchał zawsze tylko mnie. A teraz słucha jeszcze ciebie. Koniec świata! " A ja w tedy się zwijałam ze śmiechu jak głupia.
Słońce zachodziło, a my siedzieliśmy na ławce niedaleko centrum parku.
- Wiesz, co...-zaczęłam-...ja chyba muszę iść do domu.
- Odprowadzę cię - zaproponował mi.
- Jeśli to nie problem, to spoko - uśmiechnęłam się.
Założył Demonowi smycz i w ciszy zaczął mnie odprowadzać do domu. Gdy wyszliśmy z parku i przeszliśmy przez kilka ulic, zatrzymaliśmy się przed jednym z wielu budynków mieszkalnych. Pożegnałam się z nim, oraz piesiem i weszłam do domu. Od razu ruszyłam do łazienki, umyłam się, wzięłam lek i położyłam się na łóżko.
- Dzisiaj dość dużo się wydarzyło...- wyszeptałam cicho, a następnie zasnęłam z uśmiechem wymalowanym na twarzy.

************************************************************************
Rozdziały będą miały taką długość jak pierwszy :) Czasami mogę być dłuższe, a czasami trochę krótsze. Proszę mnie ta surowo nie oceniać po pierwszym rozdziale, wiem, że są powtórzenia, ale nie mogłam wpaść na pomysł jak je zastąpić 0-o
Shiro: Będę tutaj występował. *patrze się na niego zdziwiona*
Co ty tu robisz?! Nawet tu się do mnie przyczepiłeś!
Shiro: Nie jestem lepem, abym się do ciebie przyczepiał, a tak pro po no widzisz. *szczerzy się zadowolony*
Ah~ *wzdycham zrezygnowana*
Mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodoba, jak to się mówi początki zawsze najtrudniejsze ;) Drugi rozdział pojawi się prawdopodobnie w przyszłym tygodniu. Czemu prawdopodobnie, ponieważ nigdy nie wiadomo, czy piorun trzaśnie mój dom i netu nie będzie, czy po prostu go nie będzie XD
Shiro: Teraz to mnie kompletnie olałaś. *tupnął nogą*
No widzisz.
Shiro: ...
PS Początek tego rozdziału jest zapowiedzią przyszłych (dalszych) rozdizałów ;)
Pozdrawiam ^-^

14 komentarzy:

  1. Nie mam się do czego przyczepić xD
    Spodobała mi się styl bycia Alicji ;) Fajnie ją wykreowałaś.

    Ode mnie to tyle bo jest u mnie obecnie druga w nocy i musze iść w kimę.

    Pozdrawiam i życzę zapału do pisania oraz multum pomysłów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za komentarz i fajnie, że ci się podobało ;)

      Usuń
  2. Fajne czekam na 2 rozdział *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się podoba ^^
      Dziękuje za komentarz :D

      Usuń
  3. ...
    ...
    ...
    Jestem zazdrosna ._. tak, o Coco. -,-
    Czy mi się wydaje, czy wy gadacie ze sobą częściej niż ty i ja? -___-
    No dobra, teraz na temat.
    Super prolog, tylko proszę cię, dawaj spacje po myślnikach. Trudno się czyta z takim tekstem...
    Np:
    - Cześć!
    - O, hej! - powiedział radośnie Armin.
    ><
    A wracając, rozdział fajny, bardzo fajny, wgl, Kastiel taki zUy, jak on może gadać takie rzeczy o Alicji, co? xD


    A ja nadal jestem zazdrosna. Nie powiedziałaś mi nawet o tym, że dołączyłaś do katalogu. -______- Nąszi jęszt żążdrosna, i nic na to nie poradzisz! xD

    Rozdział super, kilka błędów było, ale poza tym fajnie. Nie mogę się doczekać drugie rozdziału. :3
    Pozdrawiam i weny~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co innego myślę, co innego piszę...
      rozdział* pfu... xD

      Usuń
    2. Fajnie, że rozdział ci się podobał ;) Ja też często piszę jedno, a drugie myślę XD
      Oj, oj Nashi-chan nie bądź zazdrosna, jak byś była na gg to bym z tobą często pisała, a tak to ostatni mam problemy z pocztą i tylko od czasu do czasu na nią wchodzę ;)
      A i poprawię już te myślniki ;)

      Usuń
  4. "siadając do pozycji siedzącej," -> a można siąść do innej pozycji ?
    "Położyłam ciuchy na pralkę" -> powinno być "na pralce"
    "położoną na umywalkę" -> znowu - powinno być "na umywalce"
    "schowałam za bluzkę" -> "pod bluzkę"
    " Naciągnęłam na rękę dwie pary" -> tylko na jedną ?
    " kuchni urządzoną nowoczesnym stylem." -> "urządzonej w nowoczesnym stylu"
    " Jeden włożyłam sobie do ust." -> skoro w poprzednim zdaniu użyłaś formy "kromki" myli "te" to czemu teraz zmieniasz na "ten" ?
    "właśnie zaczynam drugi rok nauki w szkole Słodki Amoris." i "Normalna osoba była by dość podekscytowana zaczęciem nauki w nowej szkole," -> z pierwszego zdania wynika, że dziewczyna chodzi do tej szkoły 2 lata, a w drugim natomiast dowiadujemy się, że idzie do nowej szkoły...
    "wyszła z pokoju nauczycielskiego pani dyrektor." -> może się czepiam ale skoro w poprzednim akapicie dowiadujemy się, że bohaterka idzie pierwszy raz do szkoły to skąd ona wie, że ta "pani" to akurat dyrektorka ?
    "Jutro idź odebrać w pokoju nauczycielskim twój plan lekcji," -> "jutro odbierz (twój) plan lekcji" - nie jest to jakiś wielki błąd ale w zdaniu się to rzuca w oczy.
    "a w dniu dzisiejszym znajdź sobie kogoś do oprowadzenia po szkole. " -> z kontekstu wynika: "znajdź sobie kogoś kogo oprowadzisz po szkole"
    a nasze wzroki się napotkały. -> chyba "spojrzenia się spotkały"
    " co wiązało mi się z pokazaniem sali gimnastycznej" -> co wiązało się z pokazaniem" - po co to "mi" ?
    "Chwyciłam go za dłoń, on spojrzał się na mnie oszołomiony, a następnie przerzuciłam go sobie przez ramię. W tej chwili byłam wdzięczna mojemu przyjacielowi, za to, że nauczył mnie samoobrony oraz karate." -> yyy ok, jakim cudem dziewczyna mogła sobie przerzucić Kastiela przez bark ? Tutaj naprawdę poniosła cię fantazja...
    "na obrzeżu parku." - na obrzeżach

    Oprócz mnóstwa powtórzeń jest jeszcze od groma zjedzonych liter i literówek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłam, że w tym opowiadaniu są błędy przez moją dysleksję -_-
      A czemu ona nie mogła przerzucić Kastiela sobie przez ramię, przecież w samoobronie są takie triki XD
      Wie, że to pani dyrektor, bo była w tej szkole zanieść do niej papiery ;)
      A resztę poprawiam ;)

      Usuń
    2. Faktycznie – zjadasz czasem litery, ale człowiek inteligentny domyśli się, co to za słowo, więc skoro jesteś dyslektykiem, to moim zdaniem i tak dobrze piszesz :)
      Nie ma co się czepiać błędów, tym bardziej, że ostrzegłaś.
      Mnie w każdym razie one nie przeszkadzają i idę czytać dalej :D

      Ps. takiego Kastiela to ja lubię :D tekst z deską mnie rozwalił :D

      Usuń
    3. Dziękuje za komentarz ;D

      Usuń
  5. Znalazłam i zaczęłam czytać! Jeśli jesteś dyslektykiem, to o błędy nikt nie powinien się czepiać, jest świetnie, jak jest ^^ Lecę czytać następne!
    Ps to ja shishuo ❤

    OdpowiedzUsuń