sobota, 12 września 2015

Rozdział 3

Kiedy lekcja się tylko zakończyła, szybko się spakowałam, następnie podeszłam do Coco, chwyciłam ją za rękę i zaczęłam ciągnąć ją na dziedziniec. Zaskoczona dziewczyna nic nie mówiła, znała mnie i wiedziała, że czasami się tak zachowuje.
Gdy  byliśmy już na miejscu, podeszłam z nią do ławki, która znajdowała się pod drzewem i ją na niej usadziłam. Gdy Leizer siedziała, usiadłam koło niej i spojrzałam się w jej oczy, a ona w moje.
- To co chcesz Ali? - spytała mnie się z lekkim uśmiechem.
- Opowiadaj, gdzie teraz będziesz mieszkać? - mówiłam to z poważnym wyrazem twarzy.
- U ciebie oczywiście  - puściła do mnie oczko. - Tak, twoja ciocia się zgodziła  - powiedziała, gdy zobaczyła moją pytającą minę.
- To super  - przytuliłam ją.  - Wiesz jak ja za tobą tęskniłam. Nie widziałam cię od ponad kilku miesięcy  - odsunęłam ją od siebie, aby się jej dokładniej przyjrzeć. Teraz miała długie włosy sięgające do bioder (kiedy ostatni raz ją widziałam brakowało jej z sześć centymetrów do tej długości) i miała na czubku głowy kitkę, związaną kokardką. Zauważyłam, że nadal ubiera się swój ulubiony strój, czyli jakąś sukienkę i baleriny.
- Ja też tęskniłam  - posłała w moją stronę ciepły uśmiech, który odwzajemniłam.
- Coco...mam do ciebie prośbę...
- Gadaj śmiało.
- Możesz nikomu nie gadać o moim małym związku z Erickiem i o mojej chorobie  - wyszeptałam jej do ucha, a ona spojrzała się na mnie zaskoczona.
- Jesteś pewna, żebym nic nie mówiła  - powiedziała smutna, a ja przytaknęłam głową i uśmiechnęłam się nikło.
- Powiem im jak dojrzeję do tego...obiecuję  - spojrzałam się na nią smutno, a ta mnie przytuliła i pogłaskała po głowie. Po krótkiej chwili odsunęła się ode mnie i zaczęłyśmy sobie opowiadać, to co się wydarzyło w ciągu tych kilku miesięcy. Dowiedziałam się, dlaczego Coco wyjechała dwa miesiące przed zakończeniem szkoły, a powód był jasny. Chciała pilnować swojego starszego braciszka na trasie koncertowej. W tedy szofer Ericka uczył ją indywidualnie, dzięki czemu mogła zakończyć rok szkolny nie przyjeżdżając do naszej starej szkoły. Mówiła, że było to straszne, ponieważ ona kocha naukę i szkole.
A ja jej opowiedziałam o moich nowych przyjaciołach o Rozie, Alexym, Arminie, Lysandrze, Natanielu, no i oczywiście  o Kastielu i o czasie spędzonym tutaj. Akurat, gdy kończyłam opowiadać zadzwonił dzwonek, a my obie się zaśmiałyśmy i ruszyliśmy do klasy biologicznej.
- Wiesz co Coco  - spojrzałam się na nią jak szliśmy po schodach. - Na następnej lekcji poznam cię z całą ekipą.
- Oke  - odpowiedziała mi jak weszliśmy na piętro. Kiedy byłyśmy w klasie usiedliśmy na swoje miejsca. Ja z Kasem, który jest już moim towarzyszem broni na każdej lekcji, a ona z Kim, która akurat siedziała sama. Pan Frazowski, nasz wychowawca przyszedł i zaczęła się lekcja biologi, która zleciała bardzo szybciutko.

Kiedy już wyszliśmy z klasy, powiedziałam Coco, żeby zaczekała przed nią.
- Roza, Kastiel! - krzyknęłam, a dwójka się na mnie spojrzała.
- Możecie na chwilę podejść  - powiedziałam, a białowłosa oraz czerwonowłosy przytaknęli.
Kiedy podeszli do nas, przywitałam ich z uśmiechem.
- Co się tak szczerzysz mała? - zapytał mnie Kas i uśmiechnął się zawadiacko.
- A co nie mogę się uśmiechać, duży  - zaśmiałam się, a białowłosa spojrzała się na nas rozbawiona, zaś Coco zaskoczona.
- A tak pro po, chciałam wam przedstawić dokładniej, moją przyjaciółkę z dzieciństwa Chocolate Leizer - wskazałam na Coco elegancko dłonią.
- Miło mi Chocolate. Jestem Rozalia, ale proszę mów do mnie Roza  - wyciągnęła do niej dłoń złotooka, a blondynka ją chwyciła i uścisnęła.
- Mi również miło cię poznać Rozo i proszę mów do mnie Coco  - uśmiechnęła się do dziewczyny.
- A ja jestem Kastiel  - powiedział poważnie, nawet nie wyciągając do niej ręki.
- Miło mi - uśmiechnęła się lekko.
- Rozo, może się zapoznasz z Coco bliżej? - zaproponowałam dziewczynie, a ta się uśmiechnęła i powiedziała oke. Gdy Roza i Coco gadały podeszłam do Kasa.
- Ale byłeś poważny  - zaśmiałam się szturchając go lekko w ramię.
- No co? - spojrzał się na mnie. - Ona mi kogoś irytującego jak na razie przypomina  - spojrzał się na blondynkę.
- Niech zgadnę, - westchnęłam, wzruszając barkami - Nataniela - spojrzałam się na niego rozbawiona.
- Zgadza się  - uśmiechnął się lekko do mnie, a ja odwzajemniłam jego uśmiech.
- Kastiel... - zaczęłam.
- Słucham? - spojrzał się w moje oczy.
- Będę mogła przyjść z Coco na waszą próbę  - złożyłam ręce jak do modlitwy i zrobiłam błagalną minę.
- Okey  - jego kąciki ust podniosły się do góry.
- Oj, ten uśmiech nie wróży nic dobrego  - pomyślałam.
- Ale musisz zaśpiewać i zagrać na gitarze  - uśmiechnął się zawadiacko, a ja westchnęłam, ponieważ wiedziałam, że coś będzie chciał. Następnie pomyślałam trochę i się zgodziłam mówiąc:
- Okey.
- To super  - powiedział Kas szczerząc się.
- Ale pamiętaj to będzie jeden, jedyny raz  - uśmiechnęłam się do niego, a ten spojrzał się na mnie zdziwiony i przytaknął głową.
- Co będzie jeden i jedyny raz? - spytała się nas białowłosa podchodząc  z Coco.
- Zgodziłem się, aby Alicja z Chocolate, przyszły na próbne moją i Lysandra pod warunkiem, że ta osoba - wskazał na mnie palcem - zaśpiewa i zagra na gitarze  - powiedział zadowolony Kastiel, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Roza się uśmiechnęła szczęśliwa klaszcząc dłonie, a Coco spojrzała się na mnie wściekła.
- Ale i tak wiem, że byś się zgodził jak by odmówiła - powiedziała zadziornie złotooka, szturchając Kastiela w  ramię.
- Może  - odpowiedział Rozie, z lekkim...rumieńcem?
- Chyba mi się coś przewidziało, - zaczęłam w myślach - nigdy nie widziałam, aby ten chłopak się rumienił...a może widziałam, ale nie zwracałam na to zbytniej uwagi - z mojego rozmyślania, wyrwała mnie Coco, która złapała mnie za ramię.
- Wybaczcie  - uśmiechnęła się do Kasa i Rozy. - Ale muszę ją na chwile porwać.
Zaczęła mnie ciągnąć w stronę klubu ogrodnika i dopiero teraz się skapnęłam, że jest ode mnie niższa o połowę głowy. Czemu tego wcześniej nie zauważyłam?
Gdy weszliśmy do klubu. Moja przyjaciółka spojrzała się na mnie groźnie kładąc ręce na biodra.
- Dlaczego się zgodziłaś? - spytała mnie się z powagą.
- Chciałam, abyś zobaczyła jak chłopacy grają...
- Jesteś idiotką! - wydarła się na mnie po raz pierwszy od kilku miesięcy, następnie podeszła do mnie, położyła mi ręce na barki i spojrzała się w moje oczy smutna.
- Nie pamiętasz co było ostatnim razem jak grałaś na gitarze i śpiewałaś z Erickiem?!
- Pamiętam  - odpowiedziałam smutna. Jak bym miała nie pamiętać tamtego dnia...grałam na gitarze elektrycznej i śpiewałam z Erickiem, aż nagle w środku występu, zaczęło mnie boleć bardzo mocno w klatce piersiowej, a następnie z mojej buzi wyleciała krew. W tedy spojrzałam się na przestraszone rodzeństwo i jedyne co jeszcze pamiętam z tamtego dnia, oprócz ich pełnych bólu krzyków, to tą bezgraniczną ciemność, która mnie otaczała. W tedy po tym zdarzeniu obudziłam się w szpitalu, a koło mnie trzymając mnie za rękę spał położoną głową na łóżko szpitalne, brat Coco. Jak się obudził to powiedział mi, że byłam nieprzytomna przez tydzień. Później przyszedł lekarz i powiedział mi coś co na pewno zmieniło całe moje życie na gorsze.
- To dlaczego się zgodziłaś? - po jej policzku spłynęła pierwsza łza.
- Nie wiem. - potrząsnęłam głową, przygryzając lekko dolną wargę, a z moich oczu zaczęły wypływać słone łzy. - Może dlatego się zgodziłam, bo...bo choć przez ten krótki czas spędzony tutaj zapomniałam o wszystkim co było kiedyś  - uśmiechnęłam się smutno przez łzy. Następnie wtuliłam się moją przyjaciółkę płacząc.
Kiedy po kilku minutach się uspokoiłam, odsunęłam się od Coco i uśmiechnęłam się do niej, a ona do mnie.
- Wiesz co Ali... - zaczęła słodko.
- Słucham? - spojrzałam się na nią.
- Dzwonek lekcyjny był pięć minut temu...
- O kurcze.. .- powiedziałam zdziwiona.
- No właśnie! Moja pierwsze spóźnienie w całej mojej karierze szkolnej  - zbulwersowała się  i zaczęliśmy biec w stronę klasy chemicznej. Kiedy byliśmy już na górze i stanęliśmy przed drzwiami, spojrzałyśmy na siebie, a ja westchnęłam pomalutku otwierając drzwi.
Już chciałam się usprawiedliwiać, ale zobaczyłam brak nauczyciela i klasę, która na nasze wejście nagle się uspokoiła.
- Alice, Coco, nie straszcie nas  - powiedział Roza, odchodząc od swojej ławki.
- Dlaczego nie ma lekcji? - spytałam się białowłosej, a ona się uśmiechnęła.
- Nasza ukochana pani Potionska, zachorowała i dzięki temu mamy teraz okienko  - podskoczyła do góry klaszcząc w dłonie, następnie przeniosłam swój wzrok na miejsce gdzie siedzę z czerwonowłosym.
- A ten już się zdążył zmyć  - powiedziałam z niedowierzeniem, potrząsając głową.
- Kastiel? Go nawet w klasie nie było  - złotooka spojrzała się na miejsce Kasa, tuż obok mnie.
- A tak, apropo Alice... - spojrzała się na mnie. - Czemu masz lekko popuchnięte i czerwone oczy.
- Haha  - zaśmiałam się głupio, kładąc rękę za głowę. - Po prostu, o coś tak mocno trzasłam, że aż z bólu się popłakałam  - wymyśliłam na szybko jakąś wymówkę, a Roza spojrzała się na mnie podejrzanie.
- Dobrze, że nic gorszego ci się nie stało  - położyła mi rękę na bark z uśmiechem, który odwzajemniłam.
- A tak właściwie Coco...- zwróciłam się do blondynki. - Byłaś zanieść kopie stypendium, do dyrektorki? - ona się na mnie spojrzała.
- Tak byłam, - zaczęła - ale powiedziała, żebym zaniosła jedną kopię głównemu gospodarzowi Natanielowi  - westchnęła. - Ale tyle się dzisiaj wydarzyło, że nie miałam okazji - zrobiła załamkę.
- Pójdziemy do niego po tej lekcji - zaproponowałam i uśmiechnęłam się szeroko, a ona przytaknęła głową mówiąc okey.

Kiedy lekcja się skończyła zaprowadziłam Leizer to pokoju gospodarza. Gdy byliśmy już w środku pomieszczenia zobaczyliśmy tylko Melanie, która stała przy biurku Nataniela.
- Cześć Melanio - przywitałam się z nią.
- Witaj Alicjo - przywitała mnie z uśmiechem, następnie podeszła do nas i spojrzała się na Coco.
- Ja jestem Chocolate  - Coco przedstawiła się brunetce.
- Jeśli, chcecie pogadać z Natanielem, musicie na niego poczekać  - rzekła Melania, olewając Coco z uśmiechem wymalowanym na twarzy. Minęła nas i wyszła z pokoju gospodarzy, zostawiając nas same.
- Jakaś dziwna jest...jakoś jej nie lubię - Coco spojrzała się na drzwi podejrzanie, a później na mnie.
- Możliwe...- westchnęłam. - Wiesz co Coco, usiądźmy tutaj - wskazałam miejsce przy ,,okrągłym stole". Gdy usiadłyśmy po niecałych dwóch minutach w drzwiach stanął Nataniel. Coco zmierzyła go wzrokiem od dołu, do góry i lekko się zarumieniła, ściskając przy tym troszeczkę kopię stypendia, którą trzymała w dłoniach.
- Alicja, co cię tutaj sprowadza?  - podszedł do nas z uśmiechem.
- Coco, chciała ci dać kopie swojego stypendium - odpowiedziałam szybko.
Gdy to powiedziałam Moor spojrzał się na moją przyjaciółkę z uśmiechem, a ta się zarumieniła jeszcze bardziej. Wstała na równe nogi i powiedziała:
- Dzień dobry, jestem Chocolate Leizer, pani dyrektorka kazała mi przekazać tobie kopię mojego stypendium - podała mu kopię, do ręki.
- Dziękuje  - przyjął ją z uśmiechem. - A ja jestem Nataniel Moor, miło mi cię poznać Chocolate - uśmiechnął się do niej, a ta zarumieniła się jeszcze bardziej.
-Miło mi ciebie poznać Natanielu  - uśmiechnęła się szeroko, a blondyn odłożył stypendium na swoje biurko.
- Mi też jest miło cię poznać  - podeszli do siebie, patrząc sobie w oczy.
Kurcze, aż za słodko jest...czy...czy ich otacza różowa aura, chyba nie, ale widać, że Coco się zabujała, a to za często się nie zdarza.
Nagle zaczęli gadać o swoich ulubionych rzeczach, kompletnie mnie olewając. Westchnęłam cicho i wpadłam na genialny pomysł.
Szybko niezauważalnie wyszłam z pokoju gospodarzy zostawiając ich samych. Gdy byłam już na korytarzu, ostatni raz spojrzałam się na drzwi i bam, wpadłam na kogoś.
Nie poczułam żadnego bólu po zderzeniu z podłogą, więc otworzyłam powoli oczy. Od razu po otwarciu ich,  ukazała mi się twarz czerwonowłosego.
- Przepraszam Kastiel  - spojrzałam się na niego przepraszająco.
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się zawadiacko. - A teraz możesz ze mnie zejść, czy wolisz sobie tak na mnie poleżeć  - dodał z lekkim uśmiechem, a ja się dopiero teraz skapnęłam, że leże na nim  i do tego nasze twarze są niebezpiecznie blisko siebie.
Zrobiłam się cała czerwona na buzi i odskoczyłam od niego jak poparzona. Gdy stałam na równych nogach, podałam mu rękę. Ten ją chwycił, a ja pomogłam mu wstać.
- Alicja widać, że na mnie lecisz i to dosłownie - powiedział z dowcipem.
- Przecież cię przeprosiłam  - nadymiłam policzki i tupnęłam nogą, odwracając się na pięcie. - A tak pro po...- spojrzałam się na niego -...ja na ciebie nie lecę, tylko spadam w bezdenną otchłań.
- Haha  - zaśmiał się, przewracając przy tym oczami, a ja uśmiechnęłam się zadziornie. - Uważaj, bo na przyszłość już cię nie złapie.
-Taak, na pewno  - zachichotałam, a ten spojrzał się na mnie i uśmiechnął się tym swoim uśmiechem.
- Uważaj mała, bo cię dorwę  - podszedł do mnie bliżej wyciągając w moją stronę ręce, a ja spojrzałam się na niego zaskoczona i zaczęłam uciekać. Gdy byłam na dziedzińcu, to on mnie dogonił i uścisnął.
- Kas..tiel. - wydukałam zaskoczona, z rumieńcami wymalowanymi na twarzy i spojrzałam się na niego. Miał zamknięte oczy.
- Poczekaj chwilę...- wyszeptał mi na ucho.
Z każdą mijającą chwilą moje serce biło coraz szybciej. Czułam jego ciepły oddech, na mojej szyi. Czułam przyjemne ciepło wewnątrz mnie.
Nie wiedziałam, czemu tak jest, dawno się tak nie czułam...
- Alicjo...nie zapomnij o obietnicy  - odsunął się ode mnie, a ja spojrzałam się na niego zaskoczona. Zaśmiał się gdy zobaczył moją zarumienioną twarz.
- A ty z czego się tak śmiejesz i nie bój się nie zapomniałam - wydukałam szybko.
- Wyglądasz tak słodko gdy się rumienisz  - uśmiechnął się, podchodząc do mnie, następnie pogłaskał mnie po głowie i odszedł, a ja stałam na środku placu z wielkimi rumieńcami na policzkach. Potrząsnęłam głową kilka razy z nadzieją, że się uspokoję. Po krótkiej chwili moje serce wróciło do stałego rytmu i już nie czułam tych przeklętych wypieków na twarzy.
- Ali!! - usłyszałam i spojrzałam się w stronę wejścia do szkoły. Mimowolnie moje kąciki ust podniosły się do góry, ponieważ zauważyłam jak moja przyjaciółka idzie w moją stronę z wielkim uśmiechem. Ruszyłam w jej stronę, a gdy byliśmy blisko siebie, Coco skoczyła zawieszając mi się na szyję i mówiąc:
- Teraz wiem jak to jest widzieć przez różowe okulary - westchnęła szczęśliwa, a ja się zaśmiałam.
- Widziałam, że się w nim zabujałaś...nawet nie widzieliście jak wyszłam  - zachichotałam, a Coco spojrzała się na mnie zaskoczona.
- Nie gadaj mi, że zapomniałaś, że z tobą przyszłam do pokoju gospodarza...
- ...
- Coco...miłość, źle na ciebie działa  - powiedziałam poważnie, a ta zachichotała. - Ale cieszę się, że moja przyjaciółka wreszcie dorosła  - zaciągnęłam się, udając, że wycieram z kącików oczów łzy. - Wiedziałam, że ten moment przyjdzie, ale nie wiedziałam, że tak szybko. Niedługo moja kochana Coco wyleci z naszego wspólnego gniazdeczka już na zawsze, a ja będę płakać szczęśliwa, że wreszcie dorosła  - położyłam ręce na sercu zamykając oczy, a moja przyjaciółka zaczęła się ze mnie głośno śmiać, a ja spojrzałam na nią udając obrażoną.

Wszystkie lekcje minęły nam dość szybko. W między czasie na jednej z przerw Coco zapoznała się z Alexym i Arminem. Gdy się dowiedziała, że ta dwójka to bliźniaki zareagowała podobnie do mnie. Później poznała bliżej tą zdzirę Amber. Oczywiście Coco dogryzała jej ze mną, gdy się do nas przyczepiła, przez co blondynka cała czerwieniła się ze złości, a my się z niej śmiałyśmy. Kiedy od nas wściekła odeszła, powiedziałam cicho do Coco, że jest to młodsza bliźniaczka Nata. Oj, oj jak się moja mała przyjaciółka zdziwiła.
Teraz jesteśmy w trakcje szukania Kastiela i Lysandra, ale jak zawsze na złość (mi) nie mogę ich znaleźć.
- Agrr. Gdzie oni są  - złapałam się za głowę zrezygnowana.
- Zaraz ich znajdziemy  - powiedziała z lekkim uśmiechem, poklepując mnie po plecach.
- Ale gdzie ta dwójka może być...
- Ej...Ali, kto to jest  - Coco wskazała mi ruchem głowy na białowłosego.
- Lysander! - krzyknęłam uradowana, a chłopak się na mnie spojrzał zaskoczony. Następnie zaczął iść w naszą stronę z uśmiechem.
- Alicjo, witaj  - przywitał się ze mną kłaniając się lekko, a następnie spojrzał się na Coco i powiedział:
- Witaj. Jak panienka się nazywa  - chwycił jej dłoń. Następnie ją ucałował i spojrzał się w oczy lekko zakłopotanej blondynki.
- Jestem Chocolate Leizer  - przywitała się, a on się uśmiechnął.
- A ja przepraszam ciebie Chocolate, że ci się nie przedstawiłem  - ukłonił się lekko. -Nazywam się Lysander Rain.
- Miło mi  - uśmiechnęła się.
- Lysander widziałeś Kastiela, przecież teraz powinniście mieć próbę? - spytałam się białowłosego.
- Miałem po was przyjść i zaprowadzić was do nowego miejsca naszych prób  - uśmiechnął się do mnie lekko.
- Okey. To prowadź miły panie  - powiedziałam z dawnym akcentem, kłaniając się, a dwójka zaczęła się ze mnie śmiać. Następnie Lysander zaprowadził nas do piwnicy. Gdy tylko weszliśmy do pomieszczenia, moim oczom ukazał się czerwonowłosy.
-Widzę, że moja fanka numer jeden i jej przyjaciółka przyszły mnie i mojego przyjaciela posłuchać. -Uśmiechnął się zawadiacko Kastiel, a ja rozejrzałam się wokół siebie wzruszając ramionami.
- Ja tu nie widzę nigdzie, tej fanki i jej przyjaciółki  - zaśmiałam się.
- Mała! Nie zadzieraj ze mną, bo pożałujesz  - zaczął iść w moją stronę.
- A co mi zrobisz? - uniosłam swoje kąciki ust do góry.
- Zagilgocze na śmierć - podniósł ręce i udawał jak by kogoś gilgotał.
- Nie!! - krzyknęłam i zaczęłam uciekać, a chłopak zaczął mnie gonić. Moja przyjaciółka i przyjaciel zaczęli się z nas śmiać. Gdy był już blisko złapania mnie, jak na moje nie szczęście potknęłam się. Zaczęłam upadać, zamykając przy tym oczy. Nagle tuż przed zderzeniem z ziemią poczułam mocny uścisk na ramieniu, a zaraz po raz kolejny dzisiejszego dnia znalazłam się w czyiś ramionach.
Spojrzałam się pomalutku na twarz Kasa, a moje serce znowu przyśpieszyło. Czułam jak z każdą chwilą moje policzki przyjmują coraz większy odcień czerwieni. Szybo się odsunęłam od niego i stanęłam do niego tyłem.
- Kurcze, czemu to się znowu dzieję. Nie mogłam się w nim zauroczyć, w końcu mam Ericka...- pomyślałam i spojrzałam na zaskoczonego chłopaka.
- Dziękuje, że mnie złapałeś... -rzekłam zakłopotana.
- Mówiłem, że na mnie lecisz  - uśmiechnął się zawadiacko.
- Wcale na ciebie nie lecę  - powiedziałam cicho pod nosem.
- Kastiel! - zawołał go Lysander, który już chciał zacząć próbę.
Chłopak westchnął i zaczął się kierować w stronę swojej gitary, którą dopiero teraz zauważyłam. Podeszłam do Coco, usiadłam na zimie i spojrzałam się na moją przyjaciółkę, która stała.
-Pewne nie usiądzie na ziemie...nie będzie się chciała pobrudzić. -Pomyślałam i spojrzałam się na nią. Następnie ściągnęłam swoją marynarkę i położyłam ją na zimie.
- Coco - powiedziałam, a dziewczyna się na mnie spojrzała, zaś ja ruchem głowy pokazałam jej, aby usiadła na mojej marynarce. Ona przytaknęła i usiadła na nią, a chłopacy zaczęli grać.
Najpierw zagrali utwór Ericka, później zagrali dwa swoje utwory. A teraz zaczynali grać trzecią ich piosenkę. Muszę przyznać, że ich muzyka jest dość przyjemna. Widać po nich, że cieszą się ze swojej gry, że robią to z pasją.
- Oni są wspaniali  - powiedziała Coco zachwytem, a ja przytaknęłam głową. - Nawet dobrze zagrali utwór tego idioty.
Zaśmiałam się, a następnie zauważyłam jak Kastiel z Lysandrem idą w naszym kierunku.
- Wiedziałem, że znasz Ericka Leizera, tylko kim on jest dla ciebie? - spytał się jej czerwonowłosy, gdy byli już blisko nas.
- Erick, to mój głupi, irytujący, przemądrzały starszy brat - powiedziała z dumą, a zarazem ironią w głosie, a Kastiel z Lysandrem spojrzeli się na nią zdziwioną.
- Na serio?! Myślałem na początku, że to twój kuzyn!- krzyknął zdumiony Kas. -Ale skoro ty go znasz...- wskazał palcem na Coco -..to Alicja jako twoja przyjaciółka z dzieciństwa też go zna. - wskazał na mnie.
- Bingo!  -powiedziałam z uśmiechem pstrykając palcami.
- A teraz Alicjo...czas spełnić naszą obietnice  - czerwonowłosy uśmiechnął się zadziornie, a ja wstałam z ziemi, otrzepując się.
- Jaką obietnice? - spytał Lysander, lekko przechylając głowę w bok i przymrużając oczy.
-Alicja obiecała mi, że dzisiaj dla nas zaśpiewa i zagra na gitarze, jeżeli się zgodzę, żeby jej przyjaciółka Chocolate przyszła na naszą próbę - powiedział do Lysandra, a ten się uśmiechnął.
- Nawet jak by się nie zgodziła, to ty i tak byś jej pozwolił przyjść  - rzekł Lysander, a na twarz Kasa wkradły się dwa małe rumieńce.
- No cholera! Najpierw Rozalia, a później ty! -krzyknął czerwonowłosy, łapiąc się za tył głowy. - Ale dziwię się, że nie przyszła...- dodał trochę się uspokajając.
- Rozalia? - spytał się go białowłosy.
- Tak ona...widać było, że była strasznie napalona na występ Alicji - zaczął rozmyślać, mrużąc przy tym oczy.
Kiedy chłopcy prowadzili między sobą rozmowę, podeszłam do nich i szturchnęłam Kasa w ramię.
- Możesz wreszcie dać mi tą gitarę  - powiedziałam z poważnym wyrazem twarzy, a chłopak się uśmiechnął i podał mi do rąk gitarę. Wzięłam ją od niego szybko i poszłam w miejsce gdzie wcześniej grali. Stanęłam przed mikrofonem.
Przez chwilę spoglądałam na gitarę, później na mikrofon, a jeszcze później na moich przyjaciół.
- No dalej graj! - krzyknął Kastiel, a ja westchnęłam głośno na niego spoglądając. Gdy mój wzrok padł na Coco, zauważyłem w jej oczach iskrzący się strach. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam grać na gitarze, utwór zespołu Winged Skull pt. ,,Deszcz ciemnej nocy"
Na wstępie była najpierw solówka gitarowa, a dopiero później zaczęła się część wokalna. Byłam tak skupiona na grze, że nie zwracałam uwagi na całe moje otoczenie.
Pierwsze kropelki potu zaczęły pojawiać się na moim czole. Ta gra jest moją pierwszą grą na gitarze od ponad dwóch lat, bałam się, że zapomniałam jak grać, ale wszystko szło nawet dobrze.
Wstęp się skończył i zaczęłam śpiewać. Moje serce przyspieszyło z radości. Moja adrenalina wzrosła. Byłam szczęśliwa, że gram, że śpiewam.
Dawno zapomniałam o tym przyjemnym uczuciu, o tych przeżyciach.
W czasie śpiewania na moich ustach pojawiał się uśmiech. Spojrzałam się na moją małą widownie, najwidoczniej Kastiel i Lysander byli zdziwieni jak gram i śpiewam, ponieważ patrzyli się na mnie niedowierzająco.
Znowu zagrałam solówkę, przed drugą zwrotką, tylko tym razem szybszą i energiczną. Z każdym moim ruchem kropelki potu spływały po moim czole. Skończyłam solówkę i zaczęłam śpiewać i grać wolniejszą linię melodyczną drugiej zwrotki. Wszystko szło po mojej myśli, aż nagle gdy byłam na połowie drugiej zwrotki, poczułam mocny uścisk na klatce piersiowej oraz mocny ból brzucha i głowy. Przestałam grać, a przed moimi oczami pojawiły się dziwne czarne plamy. Zaczynam się kołysać raz w przód raz w tył. Słyszę jak Kastiel krzyczy, czy wszystko ze mną dobrze. Upadam na kolana czując ogromny ból.
Spoglądam przed siebie i widzę jak by przez mgłę, zbliżające się trzy sylwetki, ale za nim ktoś zdążył do mnie dobiec, upadam na ziemię z niemałym hukiem.
Zaczyna pochłaniać mnie bezgraniczna ciemność, której się tak boję. Znowu się to dzieję...znowu tracę przytomność podczas gry i śpiewu.
W końcu po krótkiej chwili zamykam moje oczy, dając sobie przyjemne ukojenie....ukojenie od bólu...


************************************************************************
Hihi i teraz zaczął się dramat całego opowiadania *złowieszczy uśmieszek* . Nie bójcie się nadal będą zabawne, jak i romantyczne sceny. W tym rozdziale dopiero widać, że akcja u mnie dość szybko się dzieję (tak będzie chyba jeszcze przez trzy następne rozdziały, albo nawet mniej) ^^
Mam dla was też jedną złą wiadomość, taką, że właściwie rozdział 4 pojawi się za dwa tygodnie ;-; Ja też jestem smutna, ale to wina szkoły i na stówę jestem pewna, że będziecie mnie chcieli zabić, że w takim momencie  kończę i do tego dwa tygodnie będziecie musieli czekać T^T Ale jest jeden płomyk nadziei!! Możliwe jest to, że jednak wyrobię się na przyszłą sobotę (niedzielę) . Teraz widać jakim niezdecydowanym człowiekiem jestem XD
Chce was przeprosić za powtórzenia, wiem, że są, ale za Chiny nie wiem jak je poprawić , co mnie wkurza -_-'

A teraz wygląd Alicji:
 
(przepraszam za jakość zdjęcia, a i dla porównania macie rysunek w dwóch światłach XD)

Narysowałam ten rysunek w sobotę i za bardzo on mi nie wyszedł ;-; Jedynie co mi się w 100% podoba do włosy (siedziałam przy nich ponad godzinę), a tak to reszta może być.

Oczy powinny być jaśniejsze...miały takie być, ale przez moją nieuwagę, pomalowałam drugie oko na niebiesko i je przeprawiałam na zielono, przez co musiałam użyć ciemniejszych kolorów -_-'. 
Postanowiłam ją narysować w rozpuszczonych włosach, ponieważ czasami będzie miała taką fryzurę ;) Nie dziwcie się również, że w innych (przyszłych) moich rysunkach z udziałem Alicji, będzie ona inaczej wyglądać. Ja to ja, nigdy dwa razy tak samo, czegoś nie narysuję XD

Mam nadzieję, że nie zepsułam moim rysunkiem, waszego wyobrażenia bohaterki.
Bez dłuższego przedłużenia, do zobaczenia!

4 komentarze:

  1. Tak zabiję cię jeżeli rozdział nie będzie na czas 😈💘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Specjalnie dla ciebie postaram się napisać rozdział na sobotę :D
      A i dziękuje za komentarz ^^

      Usuń
  2. " i oczywiście, że o Kastielu " -> i oczywiste.... lub i o Kastielu.
    "A tak pro po" -> a tak a propo lub Tak apropo
    "chili" -> a nie chwili ?
    "kącików oczy łzy" -> kącików oczu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah~ przynajmniej mniej wytknęłaś.
      Jest co raz lepiej, co raz lepiej XD
      PS Poprawie te błędy ;)

      Usuń