sobota, 23 lipca 2016

Rozdział 12 - część 1

Dzwonek oznajmiający drugą godzinę zadzwonił.
Westchnęłam, gdyż sama spacerowałam po szkolnych korytarzach. Jesteście ciekawi czemu jestem sama, a nie z moją ekipą?
Nie jestem z nimi, gdyż po tym jak poszliśmy Lysiem na dziedziniec ślad po nich zaginął, nie było nikogo. Więc usiedliśmy na naszej ulubionej ławce pod drzewem, ale po krótkiej chwili Rain dostał esemesa. Nieźle się zaniepokoił i pożegnawszy się ze mną, poszedł zostawiając mnie samą z sobą. Jak tak teraz o tym pomyślę, nie znoszę samotności...
- Ah~ - wzdycham. - Niech wreszcie ktoś się pojawi... - smutna spoglądam przed siebie i nagle jak za machnięciem magicznej różdżki, kilkadziesiąt kroków ode mnie pojawiła się moja złotowłosa przyjaciółka, wychodząca z pokoju gospodarza, gdzie najprawdopodobniej spędziła czas ze swoim kochasiem. - Coco - krzyknęłam.
Dziewczyna zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu mej osoby. W końcu mnie zauważyła i z uśmiechem ruszyła w moją stronę, zaś ja w jej.
- Gdzie cię wcięło Ali? - powiedziała kiedy była blisko mnie.
- To chyba moja kwestia - zaśmiałam się. Leizer spojrzała się na mnie pytająco.
- To przecież ty znikłaś z Lysiem... - złożyła ręce na klatce piersiowej.
- Tak znikłam, ale później do was przyszliśmy - zbliżyłam się do niej. - Ale jak byliśmy na miejscu naszej zbiórki, nikogo nie było - podniosłam dłonie nad głowę, cofając się.
- Haha - zaśmiała się. Szybko spojrzałam się na nią zaskoczona, bo za chiny nie wiem z czego ona się tak chichra. - Siedzieliśmy tam tylko kilka minut gdyż...-wzięła głęboki wdech - do Rozali zaraz zadzwonił jej chłopak, więc dziewczyna się zmyła - każde słowo mówiła coraz szybciej. - Kiedy ona znikła, Armin się wydarł na cały regulator, bo nagle padła mu gra, więc zaciągnął ze sobą Alexy'ego mówiąc, że muszą iść szybko do ich domu po ładowarkę - coraz szybciej, coraz szybciej, że ledwo już nad nią nadążam, mówiła jak ci lektorzy w reklamach mówiących o zapoznaniu się z etykietką itp. - Alexy za bardzo się z nim nie sprzeczał, więc w milczeniu ruszył za swoim bratem. Kiedy bliźniacy się zmyli Kentin, który był z nami również poszedł, mówiąc, że jest tu zbyt nudo - przerwała, biorąc kolejny wdech, zaś po moim czole spłynęła animowska kropelka.
- Tylko proszę cię...zwolnij - powiedziałam z rezygnacją. Ona przytaknęła na zgodę. Normalnie by zrozumiała każde słowo  osoby, która mówi bardzo szybko, gdyż sama należę do tej grupy, ale moja przyjaciółka, pobija chyba wszystkich w gadaniu...
- I tak jakoś wyszło, że zostałam sama z Natem - kontynuowała wolniej rumieniąc się. - Więc on zaproponował, abyśmy poszli do pokoju gospodarzy - spojrzała się na swoje bury zawstydzona. Jej włosy przysłoniły zielone oczy mojej przyjaciółki.
- Phi - prychnęłam rozbawiona, zasłaniając usta. - Co wy tam robiliście, że jesteś taka zawstydzona? - uśmiechnęłam się zadziornie, rumieniąc się lekko.
- Nic nie robiliśmy - wyszeptała.
- Co mówiłaś, bo nie słyszałam - zaczęłam się z nią droczyć. Zbliżyłam się do niej, przystawiając dłoń do ucha. - Więc co robiliście...
- Już ci mówiłam, że nic! - spojrzała się na mnie, nadymając policzki.
- Na pewno? - udałam zaskoczenie. - Myślałam, że coś robiliście, bo tak się zarumieniłaś - zamknęłam oczy, przechylając głowę lekko w prawo.
- Na pewno - tupnęła nogą. - Ale... - na pewno zaraz się wygada. - Ale...-powtórzyła rozmarzonym głosem - Nataniel o mało co mnie przez przypadek  nie pocałował - zasłoniła oczy dłońmi.
- Że co...- szczęka mi o mało co nie opadła aż do ziemi. Mówiąc szczerze tego się nie spodziewałam...- Ale jak to przez przypadek by cię pocałował! - krzyknęłam. Wszyscy, którzy stali koło nas spojrzeli się na mnie zaskoczeni, zaś moja przyjaciółka, zasłoniła mi dłonią usta.
- Cii - wyszeptała. - Tak, śnił mi się mój mentor i on o mało co mnie nie pocałował! - wymyśliła coś na szybko, aby ludzie przestali się nami interesować i nie zaprzeczę, zadziałało to. - Jeśli znowu coś na ten temat powiesz, zdradzę twoją tajemnice odnośnie twojego związki- uśmiechnęła się słodko. Jej drobne ciało zaczęła otaczać czarno-fioletowa aura.
Zadrżałam.
- Dobra będę cicho! - udaję, że zasuwam niewidzialny suwak. - Ale wiesz...- uśmiechnęłam się zadziornie. - Miałam jednak nadzieję, że coś między wami będzie - wzdycham. Moja przyjaciółka posyła mi zabójcze spojrzenie. - No co! - podnoszę ton. - Mam nadzieję, że kiedyś się zejdziecie - odwróciłam wzrok udając obrażoną, ale po chwili i tak spojrzałam się na zielonooką. Była ona lekko zarumieniona.
- Ty lepiej powiedz mi, co TY robiłaś kiedy cię nie było - zmieniła temat.
- Co ja robiłam? - spytałam się zaskoczona, zaś ona przytakuje. Tylko o co jej chodzi...A już wiem! - Lysio ostrzegał mnie przed Elis...
- Elis? - przerwała mi. - Kto to taki? - złapała się za podbródek i zaczęła się zastanawiać.
- Była Kastiela - rzuciłam.
- Aaa - przygryzła dolną wargę.
- Wiesz, że z niej jest niezłe ziółko - zaczęliśmy iść w stronę dziedzińca.
- Niezłe ziółko - spojrzała się na mnie zaskoczona. - Niby w jakim sensie?
- Na początku powiem ci, co mi Lysio powiedział - uśmiechnęłam się smutno.
- Dobrze - odpowiedziała poważnie i zaczęłam jej przytaczać każde słowo różnookiego. Każdym kolejnym zdaniem była coraz bardziej szokowana i przestraszona.
- Ali! Ona jest niebezpieczna - zadrżała ze strachu. Chocolate jest osobą nienawidzącą śmierci. Teraz pewnie w niej trwa wewnętrzna wojna o tym jak ona mogła się przyczynić do śmierci tych dziewczyn i jak one same mogły odebrać sobie życie.
- Tak jest - przyznałam. - I chyba mnie wyznaczyła sobie za cel - zaśmiałam się nerwowo, łapiąc się prawą ręką za tył głowy. Blondynka otworzyła szerzej oczy.
- Ale czemu tak myślisz? - jej głos lekko drży.
- Nawet wie jak mam na imię - nagle przypomniało mi się nasze spotkanie. Szybko przygryzam dolną wargę. - Muszę ci przyznać, niby tak niewinnie wygląda, a jest bardziej straszna niż wąsik Hitlera - spróbowałam zażartować, aby rozluźnić trochę tą napiętą atmosferę. Ale wyszło na odwrót i Coco jeszcze bardziej się zdenerwowała.
- Ali! To nie czas na żarty - przyśpieszyła, tylko po to, aby stanąć mi na drodze.  Kiedy byłam wystarczająco blisko niej zatrzymałam się, spoglądając w jej oczy.
- Może lepiej zmieńmy temat - uśmiechnęłam się słodko. Kurcze! Jak ja już nie mam ochoty o niej gadać.
- Ale Al...
- A tak pro po - przerwałam jej. - Jak tam ci idzie z Natem? - teraz to ja zmieniłam temat.
- Wiesz, że nawet dobrze - odpowiedziała po chwili z uśmiechem. - Jestem pewna, że niedługo go upoluje - zacisnęła swoją drobną dłoń w piąstkę, podnosząc ją na wysokość klatki piersiowej z wielkim banem na ustach.
- To dobrze - uśmiecham się ukazując swoje ząbki.
- A właśnie! - krzyknęła. - Jak tam ci poszła randka z Erickiem - wyszeptała mi do ucha.
- Dobrze - uśmiechnęłam się szczęśliwa, rumieniąc się. - Twój ,,kochany" braciszek się postarał - podkreśliłam zabawnie kochany i zaczęłam jej opowiadać co się stało na prawdę, gdzie byliśmy itp.. Kiedy skończyłam opowiadać mojej przyjaciółce zaświeciły się oczy.
- Nieźle to wymyślił! Jednak ma coś w tej pustej głowie! - uśmiechnęła się, zaś po moim czole słynęła animowska kropelka. - Aaaa! - krzyknęła po chwili, łapiąc się za głowę i miotając się.
- Nie gadaj, że wyobraziłaś sobie, siebie i Nataniela...- rzekłam załamana.
- No nie! -odwróciła wzrok i zaczęła przed moją twarzą machać dłonią, zaś ja wybuchłam głośnym śmiechem.
- Co jej odbija - słyszę za sobą tak dobrze mi znany męski głos.
- Nawet się nie pytaj Kastiel - mówię wycierając z kącików oczu łzy.
- Spoko - podnosi otwarte dłonie na wysokość klatki piersiowej. - Dalej już nie wnikam mała - uśmiechnął się zadziornie, stając koło mnie.
- Nie nazywaj mnie ,,mała" ty wielkoludzie! - złożyłam ręce na klatce piersiowej.
- Nie jestem wielkoludem, płasko desko - spojrzał się na moje piersi, zaś ja je szybko zasłoniłam.
- Przecież TY jesteś WIELKOLUDEM - odezwała się Coco. We dwoje spojrzeliśmy się na nią szokowani, gdyż zwykle nie wtrąca się do naszych kłótni.
- O~ Maluśka się odezwał - ukucnął tak, żeby spojrzeć się w jej oczy. - Więc tak wygląda świat karzełków, no nie powiem ciekawy - spojrzał się zadziornie na Coco.
- Uważaj, bo zaraz się wywalisz - uśmiechnęła się słodko, kładąc palec na jego czole. Następnie go (Kastiela) popchnęła. Czerwonowłosy wylądował zażenowany na swych czterech literach. Wraz z moją przyjaciółką przybiliśmy sobie piątki z uśmiechem.
- Małe jest silne i piękne - zaśmiałam się.
- Zgadzam się! - Kastiel już zdążył wstać na równe nogi.
- Tym razem wygrałyście - westchnął, udając smutek.
- Spokojnie! - krzyczy blondynka. - Za kilka lat uda ci się nas pokonać! - zaśmiała się, ale szybko się uciszyła, spoglądając na mnie przepraszająco.
- Dla mnie ,,za kilka lat" może nigdy nie przyjść...co? - pomyślałam zdołowana, wzdychając i nagle po moim policzku spłynęła samotna niechciana łza. Następnie szybko założyłam swoją maskę szczęścia i uśmiechnęłam się szeroko.
- Tak za kilka lat! - krzyknęłam spoglądając na Blacka, który ze smutkiem w oczach spoglądał na mnie.
- Co ja tu widzę - słyszę denerwujący głosik, należący do królowej szkoły, czyli Barbe! Przerwa! Nie Barbe, tylko Amber, chociaż ja tam nie widzę znaczącej różnicy.
- Coco mówiłaś coś? - olałam ją. Moja złotowłosa przyjaciółka zaśmiała się.
- Nic nie mówiłam - uśmiechnęła się, zaś twarz Amber zaczęła kolorem przypominać pomidora.
- To może ty coś mówiłeś - spojrzałam się na czerwonowłosego, który ledwo powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem.
- Nic nie mówiłem - ciągnął naszą małą ,,zabawę".
- Nie olewajcie mnie! - wkurzyła się, łapiąc mnie z całej siły za ramię.
- Ała - zasyczałam z bólu. - Puszczaj mnie ty żółta małpo! - zasyczałam spoglądając na nią ze złością.
- Właśnie zamierzałam - uśmiechnęła się nerwowo. - Nie będę zniżać się do twojego poziomu...Mhm! - odwróciła wzrok.
- A ja myślałam, że twój poziom jest poniżej poziomu morza - złożyłam ręce na klatce piersiowej.
- Haha - w jednym momencie spojrzałyśmy się na rozbawionego Kastiela. - Abmer uważaj, bo specjalnie dla ciebie stanę się ,,damskim bokserem" - spoważniał.
- A-Ale dl-dlaczego? - posmutniała.
- Dotknęłaś Alicji, a ta zasyczała z bólu - spojrzał się na nią morderczo. - Powinienem odwdzięczyć ci się tym samym - siostra Nataniela zadrżała, cofając się. Spojrzałam się na nią, przygryzała dolną wargę. Widać było, że dziewczyna powstrzymuje się od płaczu.
- Dziewczyny, idziemy - powiedziała odwracając się na pięcie. - A ty Alicjo pożałujesz - usłyszałam jej szept, kiedy przechodziła koło mnie.

***********************************************************************
Pierwsza część rozdziału napisana! 
Shiro: Co to za porównanie z wąsikami Hitlera? 0-0 Wiesz, że Cię nigdy nie zrozumie...
Przepraszam za jakiekolwiek błędy i opóźnienia *olewam go*
Shiro: No nie! Znowu jestem olewany! * załamany siada na łóżko*
Niestety jutro rozdziału nie będzie, gdyż...*spoglądam na chłopaka, a ten nie reaguje* gdyż... *dalej nie reaguje* To jasnej anielki Shiro masz dokończyć zdanie!
Shiro: Wybacz *uśmiecha się szczęśliwy*
Niestety jutro nie będzie rozdziału, gdyż...
Shiro: Jutro jest niedziela, czyli wolny dzień!
Nie...*posmutniałam*
Shiro: No tylko się z tobą droczę. Jutro są twoje urodzinki!
Tak *rozchmurzam się*.
Bez  dłuższego przedłużania, do zobaczenia i pozdrawiam ^^
Shiro: Ja również pozdrawiam :)

środa, 20 lipca 2016

LIEBSTER AWARD 4

Zabawa polega na tym !
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Nominację dostałam od v PauLieen i od Julki Amour

 Pytania od Pauliny:

1.Na jakie pytanie w życiu najbardziej chciałabyś znać odpowiedź? 
Chyba na te: ,,Czy po śmierci jest tylko ciemność, czy jednak dalej ,,żyjemy"?"
2. Dlaczego piszesz właśnie o takiej tematyce bloga, a nie innej?
Powiem ci tak...nie wiem czemu jest taka tematyka, a nie inna :P
3. Czym się zazwyczaj inspirujesz? 
Moimi snami XD Czasami mam na serio inspirujące sny ^^
4. Jakie jest najzabawniejsze wspomnienie z dzieciństwa, które utkwiło Ci w pamięci?
A wiesz, że nie pamiętam 0-0 Tyle tego było, że aż zapomniałam XD
5. Jaki tytuł nosi uwielbiana przez Ciebie książka, bądź film?
Nie mam ulubionego tytułu, nigdy nie mogę się na nic zdecydować.
6. Ulubiona postać fikcyjna?
Za dużo ich XD 
7. Twój ulubiony zespół, bądź wokalista?
Nie mam ulubionego zespołu, bądź wokalisty ;/
8. Gatunek muzyki, w którym najczęściej gustujesz? Masz jakąś związaną z nim historię, dlaczego akurat takie brzmienie muzyczne, a nie inne?
Najbardziej lubię rocka i ballady. Niestety nie mam związanej z nimi historii.
9. Do czego dążysz w życiu?
Doże w życiu do szczęścia :)
10. Co się dla Ciebie najbardziej liczy w życiu? 
Najbardziej dla mnie w życiu liczy się rodzina, przyjaciele i moje kochane zwierzaczki <3
11. Masz wzór, osobę, która Cię inspiruje?
Niestety nie mam ^^
12. Byłaś kiedykolwiek za granicą? Jeśli tak, to gdzie?
Byłam w Czecho-Słowacji, Austrii i w Niemczech ^^
13. Trenujesz jakiś sport regularnie? Jeśli tak, to jaki?
Nie trenuje żadnego sportu :3 
 Pytania od Julki:

1. Jeśli miałabyś wybrać jakąś super-moc, to jaką byś wybrała?
Bym chciała moc spełniania wszystkich mych myśli...hihi XD
2. Spotykasz całą ekipę z Słodkiego Flirtu przed drzwiami od Twojego domu. Co robisz?
Najpierw spoglądam na nich w milczeniu, następnie się szczypię po ramieniu, a później przywalam sobie plaskacza. Kiedy bym zdała sobie sprawę, że to nie sen, bym się z nimi przywitała z wielką ekscytacjom ^^
3. Masz wehikuł czasu. Wolisz cofnąć się w czasie czy przenieść do przyszłości?
Bym wolała przenieść się do przeszłości, gdyż przeszłość jest zbyt ,,delikatna" :)
4. Masz ulubiony gatunek muzyczny? Jak tak, to jaki?
Odpowiedź na to pytanie znajdziesz wcześniejszych odpowiedziach ^^
5. Jaka jest najśmieszniejsza sytuacja, jaka ci się przytrafiła?
Na razie pamiętam wczorajszy dzień...przyszedł do mnie kuzyn i zaczęliśmy się wygłupiać, taką mieliśmy głupawkę, że zaczęliśmy się bawić prześcieradłem, a do tego zaczęliśmy się chichrać jak głupi (z niewiadomego nam powodu)XD
6. Wolisz spotkać prezydenta Baracka Obamę czy Andrzeja Dudę?
Ani tego, ani tego nie chce spotkać XD
7. Lubisz placki? Jakie najbardziej (w sensie zwykłe, po zbójnicku..)
Lubię zwykłe placki :3
8. Wolisz jechać autostradą czy małymi, wiejskimi dróżkami?
Autostradą , gdyż szybciej dojedzie się do celu XD
9. Boisz się emigrantów?
Tak troszeczkę ;-;
10. Jaki jest Twój ulubiony gatunek filmowy?
Romans i akcja, wymiesza z dramatem (nie tragedią!) :D
11. Czy piszesz/zamierzasz pisać opowiadanie o czymś innym niż Słodki Flirt? 
Piszę opowiadanie nie związane ze słodkim flirtem :D Jest to mój pierwszy blog o anime i mandze, autorstwa Hiro Mashimy pt. Fairy Tail, niedługo strzelą mu już dwa latka XD


Nominuje:
 
Pytania:  
1) Jaki jest twoje ulubione zwierzę?
2) W jakim miesiącu są twoje urodziny?
3) Jakbyś miała wybierać moc władania jakimś żywiołem, to jaki byś wybrała?
4) Wierzysz w magię?
5) O czym teraz myślisz?
6) Czy poznałaś kiedyś kogoś, podobnego do postaci z gry Słodki Flirt?
7) Co myślisz o najnowszym 31 odcinku gry?
8) Czy jesteś zadowolona ze letniego butiku?
9) Grasz w ,,sławną" grę Pokemon Go? XD
10) Jak nazywa się twoja ulubiona gra?
11) Jaka jest twoja najśmieszniejsza sytuacja tego lata? Opowiedz ją krótko.

Wreszcie dałam odpowiedzi ^^
Shiro: Trochę ci to zeszło...
No cicho bądź -_-
Shiro: Ciekawe czy rozdział już napisałaś *zadziorny uśmiech*
Napisałam dopiero 80% 
Shiro: Dopiero...*wzdycha*
 Tak dopiero *uśmiech*
Shiro: Chyba JUŻ! 
Nie, bo dopiero! I już teraz czuje, że rozdział 12 będzie miał, albo dwie części, albo trzy XD Znowu za dużo zaplanowałam XD A właśnie! 0-0
Shiro: A tobie co...
Niedługo będzie pechowa 13...;-;
Shiro: Ty i te twoje przesądy...
No co! Ponoć przesądni ludzie, żyją dłużej.
Shiro: Ale głupi żyją krócej *spoglądam na niego złowrogo*
Czy ty coś mi sugerujesz?
Shiro: Nic nie sugeruje *uśmiecha się słodko* Ale ja tylko stwierdzam fakty *mówi na stronię, zaś ja przywalam mu z całej siły przeponę*
Na dzisiaj kończymy, wybaczcie, ale muszę iść jeszcze pozapraszać ludzi na niedzielę! XD Do zobaczenia :D
Shiro: Do zo...zoo...zobaczenia. 

PS Rozdział będzie jutro ^^ 
(Jutro również napiszę do nominowanych osób)

wtorek, 5 lipca 2016

Rozdział 11 - część 2

 W poprzednim rozdziale:
Przyśpieszam, kiedy już jestem blisko swego domu, zaważam, że przed moim domem stoi Ona...Ta, która niegdyś wywołała burzę w mym życiu. Kiedy mnie zauważa, uśmiecha się szczęśliwie, otwiera furtkę od mojej posesji i wchodzi przez nią. Wbiegam na swój teren i zauważam ją stojącą przed drzwiami. Oj...to na pewno nie skończy się dobrze.
Zaciskam pięści i spoglądam na nią wściekle, zaś ona nadal się uśmiecha. 

*******
 Ale pomimo tego wszystkiego, wciąż jestem ciekawa, dlaczego ta trójka się kłóciła i co chciała od niego kuzynka Amber i Nataniela. Coś czuje, że przez nią będą niezłe kłopoty...

*******

Po dzwonku na przerwę, poszliśmy pod klasę, gdzie miała się odbyć druga godzina lekcyjna. Przed nią stała cała nasza paczka. Gdy tylko nas zauważyli, wszyscy ruszyli w naszą stronę.
- Kastiel gdzie byłeś z Alicją? -spytał się nas ze stoickim spokojem na twarzy Lysander. Nie wiedząc co mam powiedzieć spojrzałam się błagalnie na Kasa, który gdy tylko skapnął się, że na niego spoglądam, przytaknął wzdychając.
- Musiałem załatwić coś ważnego, a ta mała istota mi w tym pomagała - położył mi dłoń na głowę i (znowu) zaczął mnie czochrać.
- Nawał mnie ,,małą istotą" - wyszeptałam, naburmuszona, nadymając policzki i odwracając wzrok. Wszyscy z niewiadomego mi powodu zaśmieli się ze mnie, zaś ja zdziwiłam się.
- A co konkretnie musiałeś załatwić? - przyjaciel czerwonowłosego złożył ręce na klatce piersiowej.
- Wiesz co - zaczął rozglądać się a to w prawo, a to w lewo, szukając jakieś wymówki - właśnie mi się coś przypomniało! - zaczął się od nas oddalać.
- Co ci się przypomniało! - krzyczy białowłosy do oddalającego się przyjaciela.
- Muszę wziąć książki z szafki! - krzycząc to znikł nam z oczy.
- Ah~- wszyscy zdychają z rezygnacją, oprócz mnie.
- Czemu wzdychacie? - pytając przechylam głowę  w bok.
- Jeszcze się pytasz? - szepcze załamany Nataniel, robiący załamkę. - On w tej szafce nie ma żadnych książek - wzdycha.
- Że co? - spoglądam na niego szokowana. - A to mały - powiedziałam wolno ze złością, zaciskając dłoń w pięść, podnosząc ją na wysokość głowy. Byłam na niego tak zła, że aż moje zęby zgrzytały.
- Spokojnie Ali - Coco kładzie mi dłoń na bark, gdyż tym gestem chciała dodać mi otuchy i mnie lekko uspokoić. Na szczęście to troszeczkę pomogło.
- Właśnie! - przez mój krzyk, wszyscy podskoczyli do góry.  - Powiecie mi więcej o tej dziewczynie - mówię to zdanie cicho, gdyż che, aby tylko ludzie z mojej paczki mnie usłyszeli.
- Nic o niej nie wiem - mówi z uśmiechem Coco.
- Tyle to ja wiedziałam - mój głos jest poważny.
- No Ali! - krzyczy piskliwym głosem. - Czemu to powiedziałaś tak poważnie? - składa ręce na klatce piersiowej, spoglądając na mnie z wyrzutem.
- Wybacz, ale jestem wkurzona przez Kastiela - przewracam oczami. - Dopiero początek dnia, a już mnie na maksa wpienił - nadymam policzki, zaś Rozalia wybuchła głośnym śmiechem.
- Wku...rzył cię, booo jeeesteś zazdrooosnaa - wyjąkała przez śmiech, łapiąc się za brzuch. Kiedy to usłyszałam, wolałam zostawić ten komentarz bez odpowiedzi.
- Więc ktoś coś o niej wie? - uśmiechnęłam się sztucznie i słodko, zamykając przy tym oczy.
- Niestety wole się nie wypowiadać na jej temat - spojrzałam się smutna na Nata, ale ten gdy tylko zauważył moje oczy, odwrócił swój wzrok zakłopotany. Cóż nie będę go zmuszała, aby mi powiedział coś o swojej rodzinie.
- Ja już ci powiedziałam co wiem - białowłosa podniosła otwarte dłonie na wysokość swej ślicznej buźki. Następnie spoglądam z oczekiwaniem na bliźniaków.
- Niestety my nic nie wiemy - wzdycha Armin.
- Przecież wiesz, że my tu nie chodziliśmy od pierwszego roku, tylko do drugiego - uśmiecha się Alexy.
- No tak zapomniałam - strzeliłam sobie lekkiego facepalma.
- A ty Lysander coś wiesz? - spoglądam na różnookiego. W trakcje wpatrywania się w jego oczy coś zauważyłam.  
-Może coś wie? Niestety moje przypuszczenia były błędne, gdyż ten przecząco pokręcił głową. Kurcze! Czyli mi się tylko przewidziało.
- Do jasnej anielki - nadymam policzki, tupiąc nogą. - Nikt nic nie wie i do tego kopiuje zachowanie Cococuś - mówię łapiąc się za tył głowy, upadając na kolana. O nie...nagle zdałam sobie sprawę z tego co powiedziałam. Szybko przeniosłam wzrok na moją przyjaciółkę, która spogląda na mnie wzrokiem typu ,,Co ci dzisiaj jest?" - Pseprasiam - mój głos był jak u małego dziecka.
Blondynka cały czas spoglądała na mnie poważna, serce przyśpiesza mi ze strachu, gdyż zaczęłam się bać, że mi nie wybaczy tego co powiedziałam.
Wszyscy milczą czekając na rozwój wydarzeń.
- Hihi - zaczęła się po cichu śmiać, zaś mnie zatkało. - No przecież wiesz, że ci wybaczę - uśmiechnęła się promiennie.
Na jej słowa odetchnęłam z ulgą.
- Co to za zebranie przed klasą? - wszyscy spojrzeli się za mnie. Zaskoczona odwróciłam się na pięcie i ujrzałam Kentina.
- Kenuś! - krzyknął Alexy rzucając się na zielonookiego. Niebiesko-włosy by go dorwał, gdyby nie zrobił uniku. - Czemu zrobiłeś unik - spogląda na niego ze smutkiem - jesteśmy przyjaciółmi! - zrobił oczka typu kota ze Shreka.
Po mojej i Kentina głowie spłynęła animowska kropelka.
- Haha - wymusiłam, lekko zdołowana, swój śmiech.
- Bracie robisz mi siarę - podszedł do swojego bliźniaka Armin.
- Ale on odrzucił moje przywitanie - spojrzał się na swojego brata ze smutkiem. Czarnowłosy przykucnął zamykając oczy. Następnie położył swoją dłoń na jego bark.
- Posłuchaj mnie - nagle wokół nich pojawiła się olśniewająca aura. - Kiedyś go zdobędziesz stary - wyszeptał. - Ale pamiętaj! - wstał na równe nogi - najpierw prawo, prawo, lewo, prawo, a potem kliknij na padzie życia Y, X, Y, potem RT, a na samym końcu B i będziesz miał gwarantowaną wygrane! - podniósł kciuk do góry, uśmiechając się słonecznie.
- Czy to braterska przyjaźń - wyszeptałam zachwycona tym jak Armin wspiera Alexy'ego.
- Ali...spokojnie - powiedziała zdołowana moim zachowaniem Coco, kładąc mi dłoń na bark.
- Co tu się właśnie stało? - spojrzeliśmy się na szokowanego brązowowłosego. - A tak pro po? - potrząsnął głową i znów stał się poważny. - Czemu jesteście pod tą klasą? - zamrugaliśmy zaskoczeni.
- To nie tu mamy lekcje? -spytał się go szokowany Nataniel, chwytając dłonią za swój podbródek. Spojrzał na ziemie, próbując przypomnieć sobie dzisiejszy plan lekcji
- Mamy tu lekcję, ale dzisiaj naszego nauczyciela nie ma - uśmiechnął się promienie.
- Yes! - krzyczę z wielkim banem na twarzy, szybko podnosząc pieść na wysokość ust, tylko po to, aby ekstremalnym tempie ją opuścić na wysokość klatki piersiowej w geście, że się cieszę.
- Jaki zaciesz - spojrzałam się na ,,źródło" głosu, czyli moją złotowłosą przyjaciółkę i nagle wszyscy zaczęli się, że mnie śmiać. Na początku nie wiedziałam jak zareagować, więc uśmiechnęłam się jeszcze bardziej niż wcześniej ukazując moje białe ząbki.
- To gdzie idziemy? - Rozala spojrzała się na nas szczęśliwa.
- Mhm...- zaczęliśmy się zastanawiać.
- Może pójdziemy na dziedziniec - zaproponowałam, a wszyscy zgodzili się przytakując.
Ruszyliśmy przed siebie. Szłam wolnym tempie na samym końcu, obserwując mych przyjaciół, ale brakowało mi dwóch osób, czyli Kastiela i Lysandra.
Nagle...poczułam  uścisk na swym nadgarstku, więc zatrzymałam się i spojrzałam na właściciela ręki, czyli różnookiego.
- Chodź - powiedział cicho i zaczął iść w przeciwnym kierunku niż szła reszta. Kiedy znikli nam z oczu, Rain się zatrzymał. - Posłuchaj mnie...- jego ton głosu jest nadzwyczajnie poważny. - Elis jest bardzo niebezpieczna...
- E-lis - za jąkałam się gdyż spojrzałam się w jego oczy i mnie zatkało. Lysander spoglądał na mnie z powagą, zaś w jego oczach zauważyłam złość wymieszaną ze zaniepokojeniem. Mówiąc prościej zatkało mnie, bo nigdy u niego nie widziałam takiego wyrazu twarzy.
- Tak - uśmiechnął się gdyż pewnie zauważył mój wyraz twarzy. - Ona chodziła niegdyś z Kastielem. Aby go zdobyć pozbywała się wszystkich swoich przeciwniczek - posmutniał. - A to ich nękała, psuła im życie, wiele z nich nie wytrzymało tego stresu i się załamało, bądź zmieniło szkolę, a kilka nawet - zauważyłam, że przygryza dolną wargę i zaciska pięści - odebrało sobie życie - odwrócił głowę w bok, zamykając oczy. ,,Że co?" pomyślałam szokowana, w tym momencie moje oczy były szeroko otwarte. Moje serce przyśpieszyło ze strachu, gdyż po tym co teraz usłyszałam zaczęłam się bać tej jakże z pozoru niewinnie wyglądającej osobie. - Ale pomimo tego nikt nie mógł wpłynąć na jej zachowanie, a Kastiel oślepł z tej miłości - dodał, a we mnie coś pękło...znowu. - Więc posłuchaj mnie Alicjo! - potrząsnął mną. - Musisz na nią uważać i to bardzo!
- Cze-Czem-u - wyjąkałam z trudem, gdyż czułam jakby ktoś mnie podduszał. Szybko położyłam swoją dłoń na mym karku, bo zazwyczaj takie coś mi pomagało, kiedy czułam, że  coraz ciężej mi się oddycha.
- Gdyż jesteś blisko Kastiela - wziął ze mnie swe dłonie, zaś ja cały czas śledziłam wzrokiem, wszystkie jego ruchy.
- Ale czemu mi to mówisz - przeniosłam swój smutny, przestraszony wzrok na podłogę.
- Ponieważ jesteśmy przyjaciółmi - spojrzałam się na niego zaskoczona i zauważyłam na jego twarzy  pojawił się grymas szczęścia.
- Przyjaciółmi...co? - uśmiechnęłam się nikło.
- A teraz wybacz, ale muszę coś zrobić - chłopak zaczął szukać coś po kieszeniach. Po kilku sekundach poszukiwania zbladł.
- Co się stało? - przechyliłam głowę w bok.
- Znowu zgubiłem swój notes...-załamał się.
- Wiesz co! - zrobiłam kilka kroków do przodu. - Pomogę ci go poszukać - ruszyłam przed siebie. Kiedy skręcałam w korytarz, zauważyłam, że Lysander nerwowo nad czymś rozmyśla.

Jakiś czas później...

-Gdzie jeszcze nie byłam? - wyszeptałam w trakcje rozglądania się po parterze i nagle na końcu korytarza mignęła mi się jakaś rzecz leżąca na ziemi. - Może to ten notes... - pomyślałam szczęśliwa i ruszyłam przed siebie. Gdy przechodziłam koło gabinetu dyrci, nagle ktoś otworzył drzwi. Zrobiłam szybki skok w tył. Niestety nie wylądowałam z równowagą i zaliczyłam porządną glebę. Spojrzałam się przestraszona na drzwi i zaczęłam swe modły, aby nie ukazała się mym oczom niska staruszka. Szybko chciałam wstać, ale tyłek mnie zabolał i syknęłam z bólu.
- Ał, ał - wyszeptałam spoglądając na moje siedzenie, z grymasem bólu na twarzy.
- W porządku - do moich uszu dotarł damski nieznany mi głos. Chciałam spojrzeć na jego właścicielkę, ale widok zasłoniła mi jej dłoń, więc niepewnie ją chwyciłam. Następnie dziewczyna pomogła mi wstać.
- Dzię... - przerwałam gdyż zauważyłam Elis - ...kuje - dokończyłam niepewnie z wymuszanym uśmiechem. Powiem wam tak...nie boję się prawie nikogo, ale jak usłyszałam historię Lysia, to cykam się tej kobiety. 
- Nie ma sprawy - uśmiechnęła się, zaś ja poczułam jakby serce miało mi wyskoczyć z klatki piersiowej. - Mam nadzieję, że spotkamy się później - zrobiła kilka kroków mijając mnie ze złowieszczym uśmiechem - A-l-i-c-j-o - przeliterowała moje imię odchodząc.
- Skąd ona zna moje imię - wyszeptałam przestraszona. Z tego całego stresu zaczęłam się pocić, zaś moje ciało ,,zaatakowały" zimne dreszcze. - Czyżby wybrała mnie za cel - pomyślałam. - Nie! - potrząsnęłam głową. - Na pewno nie! - dodałam w duchu i na moją twarz od razu wkradł się wielki uśmiech. Następnie szybkim krokiem ruszyłam na koniec korytarza.
- O jest! - krzyknęłam podnosząc notes Lysandra i zaczęłam mu się przyglądać i ruszyłam przed siebie w poszukiwaniu różnookiego. - Myślałam, że ta okładka będzie bardziej ozdoba - wyszeptałam, wzdychając.

Rozglądając się szukałam wzrokiem chłopaka ubranego w stylu wiktoriańskim. Niestety...nie mogłam o znaleźć przez dobre dziesięć minut. Kurcze w takim tempie moja wolna godzina się skończy. Zrobiłam smutną minę.
- To trochę przygnębiające - nadymiłam lekko policzki.
- Alicja? - słyszę swoje imię. Szybko odwracam się na pięcie i moim oczom ukazuje się ,,zgubione przeze mnie osoba".
- Lysander, znalazłam notes - wystawiłam rękę z małym zeszytem. - Masz - uśmiechnęłam się promieni.
- Dziękuje - odebrał ode mnie notes. - Zaglądałaś do środka? - spojrzał się na mnie podejrzanie.
- Spokojnie! Nawet do niego nie zajrzałam - uśmiechnęłam się, kładąc głowę na prawy bark.
- Rozumiem - rzekł cicho. 
- Cieszę się, że mogłam pomóc - zrobiłam kilka kroków mijając go. - A teraz idziemy do naszych przyjaciół? - spojrzałam się na niego przez ramię idąc przed siebie.
Chłopak przytakuje i w milczeniu ruszamy na dziedziniec, gdzie prawdopodobnie znajduje się nasza paczka.
************************************************************************
Skończone!!
Shiro: A teraz się tłumacz, czemu rozdziału nie było...
Powiem wam tak...mocny ból głowy i te ciężkie dni dla kobiety mi się rozpoczęły...Możecie uwierzyć, ale przez to ciężko mi się pisze? 0-0 (dlatego może być więcej błędów niż zazwyczaj)
Shiro: To tylko taka wymówka...
Przez ten tydzień rozdziały będą się pojawiać co 2 dni (prawdopodobnie).
Shiro: Prawdopodobnie...*mówi załamany*
W tym rozdziale było mało Kasa, ale za to było trochę więcej Lysia ^^ A teraz gadać, kto jest szokowany po przeczytaniu historii Lysia? XD
Shiro: Ja troszeczkę jestem...mam nadzieję, że nie zrobi nic poważnego Alicji...
Niestety nie mogę nic ci powiedzieć na ten temat ;)
Shiro:...
Część z was myślała, że to Debra, ale niestety (lub dobrze XD) to nei ona. Tak nie lubię tej babay, że postanowiłam ją zamienić.
Pozdrawiam ^^
Shiro: Ja również pozdrawiam ;)
Do zobaczenia~

PS zachęcam do wzięcia udziału w ankiecie ^^

sobota, 2 lipca 2016

Rozdział 11 - część 1

Kastiel

Obudziłem się koło trzeciej. Zaspany przeciągnąłem się, przecierając oczy. W tej chwili poczułem, że coś suwa się ze mnie i opada na ziemie. Rozmazanym jeszcze wzrokiem spojrzałem na tą rzecz, którą okazał się być koc. Przeniosłem wzrok na korytarz wejściowy. Mimowolnie się uśmiechnąłem, gdyż zauważyłem buty Alicji i Ericka.
- Ciekawe, czy ta mała jeszcze śpi? - pomyślałem, śmiejąc się i złapałem się za tył głowy. - Dobra - wyszeptałem, wstając na równe nogi. Podnosiłem ręce do góry, prawą chwyciłem lewą w okolicy łokcia i ostatni raz na ten ranek przeciągnąłem się.
Po krótkiej chwili ruszyłem na piętro do swojego chwilowego lokum, kiedy przechodziłem koło pokoju Alicji, coś mnie pokusiło, aby tam wejść. Zajrzałem za drzwi, niebieskowłosa i blondynka smacznie spały. Mojej ukochanej pewnie się śniło coś dziwnego, gdyż z daleka zauważyłem na jej twarzy przeróżne grymasy. Jak się obudzi, to zapytam się jej, jaki miała sen. Ostrożnie stawiając kroki, przybliżałem się (jak ninja,) do śpiących przyjaciółek. Gdy znalazłem się koło łóżka, przy części Linder, po raz kolejny dzisiejszego dnia na moją twarz wkradł się uśmiech. Jak ja przez tą dziewczynę zmiękłem. Pomyślałem łapiąc się za czoło, przy okazji wzdychając. Przeniosłem swój wzrok na małą anielice, która czasami potrafiła mocno dać mi w kość, ale to szczegół...
Nagle zauważyłem, że na jej policzkach zapodziało się kilka niechcianych kosmyków, więc delikatnie je chwytałem i odkładałem na bok, ale ostatni największy lekko uniosłem całując go z zamkniętymi oczami.
- Co ty robisz? - usłyszałem wnerwiający głos. Jak poparzony puściłem kosmyk włosów Alicji, spoglądając ze złością na źródło głosu. Ta wkurzająca blondi miała otwarte oczy i spoglądała na mnie z obrzydzeniem.
- O tej porze karzełki powinny spać - złożyłem ręce na klatce piersiowej, aby jej pokazać, że nie dam jej odpowiedzi.
- Zboczeniec - powiedziała szybko i z wyrzutem, zaś ja o mało co gleby nie zaliczyłem.
Moja brew zaczęła niebezpiecznie drgać, zaś swą dłoń złożyłem w pięść, ściskając ją jak najmocniej. Próbowałem się powstrzymać od zlania tej blondi. Może dzisiaj pójdę się z kimś pobić, aby odreagować?
Zrezygnowany wzdycham i ruszam w stronę drzwi.
- Nie zaprzeczyłeś - usłyszałem ucieszony głos Chocolate, a potem jej cichy śmiech. - Czyli to prawda - zadowolona spojrzała się na mnie.
- Mam do ciebie prośbę - spojrzała na mnie zaskoczona i szokowana - proszę nie mów Alicji, że tu byłem - przyłożyłem palce do ust i udałem, że zapinam suwak.
- Hihi - zaśmiała się cicho, chowając twarz pod kołdrą, tylko po to, aby po chwili spojrzeć się na mnie tym demonicznym błyskiem w oku. -Dobrze, ale w przyszłości jak będę cię o coś prosić, masz to spełnić - uśmiechnęła się ciepło i przeniosła swój wzrok na śpiącą (o dziwo) niebieskowłosą. Nagle jej oczy zrobiły się troszeczkę smutniejsze. Jednak ta mała blondyna potrafi być smutna..co? Jak tak pomyślę to nigdy jej takiej nie widziałem. Zawsze była demonkiem, który swoimi widłami kół mój biedny tyłek.
Kiedy zerknęła na mnie, przytaknąłem w geście zgody i wyszedłem z pokoju pachnącego Alicją.
gdy byłem w swoim tymczasowym lokum, zrezygnowany usiadłem na łóżko, wzdychając.
- Ta mała jest gorsza od Śraciatela, ale o wile mądrzejsza - mówię cicho.
Po krótkiej chwili wiozłem jakieś cichy do spania i poszedłem się wykąpać. Po dokładnym wytarciu się, przebrałem i wróciłem do pokoju. Położyłem się na łóżko, z racji tego, że byłem cholernie śpiący zasnąłem bardzo szybko.

Ranek

Koło godziny siódmej obudził mnie wnerwiający głos przychodzącego esemesa. Jeśli jakaś była do mnie piszę, to obiecuje, że wkurzę się na maksa, gdyż ile to razy mam im powtarzać, że minęło dobre kilka miesięcy od naszego zerwania i guzik mnie one obchodzą.
Zrezygnowany sięgam po telefon, który znajdował się na biurku, chwytam go i zerkam na wyświetlacz. Przy kopercie od esemesów pojawiła się cyfra jeden, co odznaczało, że ktoś do mnie napisał. Wzdycham i otwieram skrzynkę. Kiedy zauważyłem kto napisał, o mało co nie padłem na zawał. Moim ciałem zawładnęło zdziwienie z małą nutką zaniepokojenia.
- Nie możliwe, ona...-wyszeptałem, przygryzając dolną wargę.
Wstaję z łóżka, ruszając w stronę szafy, wyciągam z torby ciuchami czarną koszulę, moje ulubione dżinsowe spodnie. Ubieram się. Chwytam plecak,w m którym znajduje się kilka zeszytów oraz piórnik i wychodzę z pokoju. Bardzo szybko schodzę na dół, kiedy mam już się zmyć mieszkania kątem oka, zauważam Ericka, który wychodzi z kuchni z tacą pełną kanapek.
- Nie będziesz z nami jadł? - pyta się mnie zdziwiony.
- Niestety nie! - krzyczę ubierając kurtkę i buty. - Pa stary - krzyczę na pożegnanie wychodząc z chaty.
Zacząłem biec w stronę swojego domu. Całym moim ciałem zawładnęły przeróżne emocję, związane z tą osobą. Jej pojawienie na pewno będzie zwiastować coś niedobrego...dla mnie, dla wszystkich mych bliskich. Ona na pewno jest zwiastunem nadchodzącej katastrofy.
Przyśpieszam, kiedy już jestem blisko swego domu, zaważam, że przed moim domem stoi Ona...Ta, która niegdyś wywołała burzę w mym życiu. Kiedy mnie zauważa, uśmiecha się szczęśliwie, otwiera furtkę od mojej posesji i wchodzi przez nią. Wbiegam na swój teren i zauważam ją stojącą przed drzwiami. Oj...to na pewno nie skończy się dobrze.
Zaciskam pięści i spoglądam na nią wściekle, zaś ona nadal się uśmiecha.

 ******
Alicja

Właśnie jem śniadanie z rodzeństwem i z moimi rodzicami. Ze smutkiem spoglądam na miejsce przy stole, gdzie siedział od kilku dni Kastiel.
- Czemu przez tego idiotę muszę się zawsze martwić? - zadaję sobie te pytanie w myślach, po chwili wzdycham kładąc głowę na stół.
- Co się stało córeczko? - spoglądam na nieźle zaniepokojoną mamę.
- Nic - siadam normalnie i uśmiecham się nerwowo. - Kurcze, zauważyli, że coś jest nie tak, tylko jaką wymówkę wymyślić...? - myślę, szukając wzrokiem jakiejś podpowiedzi. W końcu mój wzrok zatrzymuje się na kalendarzu i nagle do mojej głowy, wpadł pomysł na odpowiednią wymówkę, na mój nędzny humor. - Jestem smutna, bo chce już weekend! - krzyczę zrezygnowana.
Po czole rodziców, Ericka i Coco, spłynęły animowskie kropelki, następnie mój ukochany przywalił głową o stół.
- A tak właściwie gdzie poszedł Kastiel? - pytam się Leizera, chyba po raz piąty dzisiejszego dnia.
- Już ci mówiłem - mówi załamany. - Wyszedł zanim przyszłyście na śniadanie - spojrzałam się na niego podejrzliwie.
- I tylko tyle wiesz?
- Tak, tylko tyle - spoważniał.
- Ale to dziwne, że tak nagle wybiegł...-spojrzeliśmy się na Coco, która gorączkowo nad czymś myślała. - Chyba musiało to być coś bardzo ważnego - łapie się za brodę, spoglądając na stół.
- Ja bym się tym tak nie przejmował - chłopak kładzie ręce za tył głowy i opiera się o krzesło, zaś moi rodzice cały czas milczą, po pijąc w trakcje naszej rozmowy kawę.- W końcu to Kastiel...
- Erick! - krzyczę, uderzając o stół dłońmi. Nagle przechodzą mnie zimne dreszcze. Przenoszę swój wzrok na rodziców, którzy spoglądają na mnie wściekle. - Przepraszam - mówię szybko uspokajając się poniekąd.
Nagle moim ciałem zawładnęło uczucie niepokoju. Nie wiem co je spowodowało, ale mam bardzo złe przeczucie związane z Kastielem, czyżby mu się coś stało?

Jakiś czas później

Wolnym krokiem weszliśmy z Coco do szkoły. Kiedy przechodziliśmy koło pokoju gospodarza, moja złotowłosa przyjaciółka szturchnęła mnie w ramie. Spojrzałam na nią zaskoczona, ale gdy tylko zauważyłam jak się błagalnie uśiecha. Westchnęłam, a po moim czole spłynęła animowska kropelka.
- Idź do swojego kochasia - powiedziałam ze rezygnacją w głosie i westchnęłam.
- Dziękuje Ali - podskoczyła pełna szczęścia i szybkim krokiem pobiegła do pomieszczenia gdzie zazwyczaj przebywa Nat.
- Gdzie teraz mamy lekcje...-pomyślałam ruszając przed siebie.  - Dzisiaj jest środa, więc pierwsza jest...-złapałam się za brodę stając. - Kurcze ta choroba wypala mi pamięć - wzdycham, zatrzymując się. Nagle z daleka zauważam tłum ludzi. Normalnie bym się tym nie przejęła, ale było również słychać jakieś krzyki. Podchodzę bliżej. W tym tłumie próbuje zauważyć kogoś z mej paczki, w końcu na całe szczęście tuż przede mną pojawiła się piękna białowłosa dziewczyna o złotych oczach, czyli Rozalia.
- Roza! - krzyczę, zaś moja przyjaciółka spogląda na mnie. Kiedy spojrzałam jej w oczy, zauważyłam, że znajduje się w nich zaniepokojenie, wymieszane ze złością. - Co się tam dzieję...?
- Kastiel się kłóci z Amber i jej wredną kuzynką - odpowiedziała mi krótko i na temat na me pytanie.
- To jest więcej takich wredot ich rodzinie? - podnoszę brwi do góry. - Oj~jak ja współczuje Natanielowi - potrząsam zrezygnowana głową. - Niech moc będzie z tobą drogi Natanielu - mówię, to zdanie z żartem, ale moją przyjaciółkę najwyraźniej to nie śmieszy, gdyż spogląda na mnie piorunująco.
- Uważaj na tą wredote...Ona jest sto razy gorsza i przebieglejsza niż Amber - zaczęła tupać nogą.
- Jest aż tak bardzo zła?
- Tak...Chodziłam z nią trzy lata do tej samej klasy w gimnazjum i powiem tak - złożyła ręce na klatce piersiowej - nikt jej tam nie lubił - zastanowiła się - no prawie nikt oprócz trzech dziewczyn. Wtedy w klasie był ze mną Lysander i Kastiel - przygryzła dolną wargę. - A właśnie! - podeszła do mnie, kładąc mi na barki swe dłonie. - Ona jest byłą Kastiela - kiedy to powiedziała, jej ton był poważny. Nagle poczułam ostry ból, który narodził się w mym sercu. Podniosłam dłoń i położyłam ją w okolicy serca. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, czemu mnie tak zabolało jak to usłyszałam.
*Bam!*
Do naszych uszów dotarł trzask. Gapie zaczęli się odsuwać w stronę ścian, robiąc przejście, wściekłemu Kastielowi. Na jego twarzy zauważyłam złość, muszę wam przyznać, że nigdy go takiego nie widziałam.
Zabójczy wzrok, groźny wyraz twarzy, po raz pierwszy w życiu się go przestraszyłam. Zaczęłam się trząść ze strachu. ,,Musisz się wziąć w garść dziewczyno!" Uderzam otwartymi dłońmi swe policzki. Podbiegając w stronę czerwonowłosego chłopaka , ale gdy jestem blisko niego, kiedy byliśmy w jednej linii, ten bez słowa mnie mija. Moje oczy robią się przez chwilę puste. Potrząsam głową i spoglądam na dziewczynę, która stała koło Amber i zaczęłam biec za Kastielem nie zważając na mą chorobę. W mojej głowie pojawił się obraz kuzynki ,,księżniczki szkoły", pomimo tego, że widziałam ją przez ułamek sekundy. Długie czarne włosy niczym smoła, opadały na jej drobne ramiona, zaś jej złote, miodowe oczy, te same co u rodzeństwa,  ze zwycięstwem spoglądały na mnie, zaś na jej twarzy pojawił się w tedy złowieszczy uśmiech.
Potrząsam głową, aby pozbyć się obrazu tej dziewczyny i na szczęście to zadziałało.
Wciąż biegnę za Kastielem, próbując go dogonić, coraz ciężej jest mi złapać oddech, zaś mój obraz przyćmiewają czarne plamy. To wszystko próbowało mnie zatrzymać, NIE moja choroba próbowała mnie zatrzymać, ale nie podawałam się. Przypominając sobie to co było dawniej, kiedy byłam zdrowa jak ryba.
Wbiegam na dach, otwierając drzwi i nagle zauważam opartego o ścianę chłopaka. Spogląda on pustym wzorkiem w niebo. W milczeniu siadam koło niego. Smutna zerkam na niego, następnie przekierowuje swój wzrok w niebo. Zadzwonił dzwonek informujący uczniów, że pierwsza lekcja się zaczęła. Siedzimy koło siebie w kompletnej ciszy. Czuje, że teraz słowami nic nie skuram, ale może wystarczy mu tylko moja obecność. Nagle chłopa chwyta mnie za dłoń. Zarumieniona i zaskoczona spoglądam na Kastiela, który chowa swoją twarz w kolanach.
Uśmiecham się zadziornie, gdyż do głowy wpadł mi genialny pomysł...chyba...
- Masz moje pozwolenie, na trzymanie mej dłoni, ale powinieneś wiedzieć, że to zaszczyt - śmieję się teatralnie.
- Taki to zaszczyt, że pewnie już nigdy nie umyje tej dłoni, księżniczko - spojrzał się na mnie z iskrą złośliwości w oczach.  Spoglądamy sobie w oczy i wybuchamy głośnym śmiechem.
- Na szczęście trochę się uspokoił - myślę, uśmiechając się promiennie. Przeniosłam swój wzrok na drzwi, które się zamknęły. - Czyżby ktoś nas obserwował...-zaniepokoiłam się lekko.
- Co jest mała?
- N-Nic - uśmiecham się nerwowo. - A właśnie...-ostatniej chwili zamilkłam, gdy chciałam go spytać o tą dziewczynę, ale chyba zrezygnuje, bo nie chce znowu mu zepsuć humoru.
Wzdycham, spoglądając w niebo
- Co chcesz? - odwracam wzrok i teraz jego twarz znajduje się TYLKO kilka milimetrów od mojej! Rozumiecie od mojej! Doskonale widziałam jego szare piękne oczy. Teraz serce bije mi jak diabli, zaś na twarzy nie pojawiają się rumieńce, tylko czerwone wypieki!
- O...Od..suń się...-jąkam się, zaś ten wybucha śmiechem.
- Dobrze, księżniczko - kładzie swoją dłoń na moją głowę i zaczyna czochrać mi włosy!
- Ej! - krzyczę, zapominając o wcześniejszej sytuacji.
- Wybacz płasko desko - wysłałam mu piorunujące spojrzenie.
- Hm! - odwróciłam wzrok nie spoglądając na niego.
- No nie gniewaj się - uśmiechnął się zadziornie.
- Nie zamierzam ci wybaczyć! Ta zniewaga krwi wymaga! - złożyłam ręce na klatce piersiowej.
- Przepraszam - powiedział szybko, zaś ja uśmiechnęłam się zwycięsko.
- Dobrze - odwróciłam się w jego stronę. - Wybaczam - nagle mnie olśniło. - Ej Kastiel...idziemy na lekcję? - na moje pytanie, ten idiota zareagował śmiechem.
- A jak myślisz?
- Myślę, że nie...po co ja się o to pytałam - zrezygnowana podniosłam dłonie na wysokość głowy, zamykając oczy. Następnie zaczęliśmy gadać o wszystkim i o niczym, czekając aż lekcja się skończy. Ale pomimo tego wszystkiego, wciąż jestem ciekawa, dlaczego ta trójka się kłóciła i co chciała od niego kuzynka Amber i Nataniela. Coś czuje, że przez nią będą niezłe kłopoty...

************************************************************************
Rozdział troszeczkę krótki, ale na serio zapomniałam, że wczoraj zaczął się jest lipiec. Teraz będę się starała dodawać rozdziały, albo codziennie, albo co 2-3 dni, wszystko zależy od mojego czasu przed komputerem
Shiro: Skąd ja wiedziałem, że tak będzie?
Nie moja winna, że mama w lato daje mi ograniczenia na kompa i wiele różnych zadań...
Shiro: Najwyraźniej twoja, bo zawsze coś odwalasz *potrząsa zrezygnowany głową*
Nie prawda *nadymam policzki*
Shiro: I znowu zachowujesz się jak dziecko...
Że co!? Chcesz się bić *udaję, że podnoszę rękawy do góry*
Shiro: Nie jestem damskim bokserem.
No dobra...nie będziemy się bili...
Shiro: I tak nie miałem zamiaru...
A tak właściwie! Skończyłam avek! Mogę wam go pokazać w następnym rozdziale, ale proszę nie śmiejcie się >-<
Shieo: Idiotko! *wzdycha* Nikt nie będzie się z ciebie śmiał.
Obiecujesz? *mówię jak małe dziecko*
Shiro: Tak!
Więc...pozdrawiam!
Shiro: Już koniec? Szybka jesteś, więc ja również pozdrawiam i życzę wam udanych wakacji, bo chyba tego nie robiłem 0-0
Wiesz, że ja też chyba im tego nie życzyłam, więc życzę teraz! Życzę wam udanych wakacji! :3

PS Bądźcie przygotowani, że rozdziały będą raz krótsze, raz dłuższe. Wszystko zależy od mojego czasu.